Wyszukaj w publikacjach

06.04.2022
·

O skuteczności probiotyków, badaniach naukowych i nie tylko – rozmowa z dr n. med. Maciejem Kołodziejem

100%

Rozmowa z dr n. med. Maciejem Kołodziejem, specjalistą pediatrą z Kliniki Pediatrii Dziecięcego Szpitala Klinicznego UCK WUM, laureatem stypendium dla wybitnych młodych naukowców 

W podejmowaniu decyzji klinicznej warto kierować się również danymi naukowymi

– Niedawno otrzymał pan stypendium od ministra edukacji i nauki dla zdolnych naukowców, którzy prowadzą innowacyjne badania o wysokiej jakości oraz mogą pochwalić się imponującymi osiągnięciami naukowymi. Jakie znaczenie ma dla lekarza takie wyróżnienie? 

O stypendium starałem się przez kilka lat. Za każdym razem byłem bardzo blisko, ale zawsze odrobinę mi brakowało. Natomiast dzięki temu, że swoje naukowe działania realizuję pod opieką pani profesor Hanny Szajewskiej wiedziałem, że warto ciężko pracować, by dotrzeć do celu. Wśród osiągnięć, które doceniono są dwa badania z randomizacją i kilkanaście przeglądów systematycznych, w których brałem udział. Z uwagi na ogromne doświadczenie i bardzo wysoką jakość prac prof. Szajewskiej, publikacje te ukazywały się w bardzo dobrych czasopismach medycznych, co ostatecznie doceniła kapituła przyznająca stypendia. Sama nagroda była dla mnie dużym zaskoczeniem i wyróżnieniem. Konstrukcja stypendium daje laureatom ogromną dowolność w dalszych kierunkach rozwoju, co czyni tę nagrodę jeszcze bardziej cenną.           

– Co udało się wykazać w dotychczasowych badaniach? 

W swojej pracy naukowej zajmowałem się szeregiem tematów, głównie probiotykami oraz biegunką zarówno ostrą jak i poantybiotykową. Dużą część stanowią w niej również przeglądy systematyczne - interesuję się metodologią badań klinicznych. W opublikowanych przeze mnie badaniach z randomizacją udało mi się wykazać, że interwencje często zalecane przez lekarzy dzieciom nie mają dowodów na swoją skuteczność, dlatego nie warto ich stosować - brak skuteczności taninianu żelatyny w skracaniu ostrej biegunki u dzieci oraz brak skuteczności szczepu probiotycznego L. reuterii DSM 17938 w zapobieganiu biegunce związanej z antybiotykoterapią. Jeszcze kilka lat temu świat nauki bardzo trudno akceptował tzw. negative studies (badania o braku skuteczności), natomiast wydaje się, że informacja, że coś nie działa, jest tak samo istotna, jak ta, że coś się sprawdza.  

– Czy wyniki pańskich badań są brane pod uwagę przez lekarzy pediatrów? 

Trudno to jednoznacznie stwierdzić, ponieważ praktykowanie medycyny zgodnie z duchem EBM w Polsce nie jest na pewno zjawiskiem bardzo powszechnym, ale z pewnością dużo bardziej zauważalnym niż kilka lat temu. Nadal zdarza mi się widzieć w zaleceniach lekarskich wspomniany taninian żelatyny (chociaż już dużo rzadziej!) albo zalecenia stosowania preparatów zawierających szczepy probiotyczne o nieudowodnionej skuteczności. Zapewne musi upłynąć jeszcze trochę wody, żeby w podejmowaniu decyzji klinicznej kierować się również danymi naukowymi, ale zdecydowanie widać tutaj dużą poprawę.

– Co się wydarzyło, że młody lekarz, który bardzo nie chciał zostać pediatrą dziś z ogromną satysfakcją leczy małych pacjentów?  

Przez całe studia i staż podyplomowy byłem pewny, że nie zostanę pediatrą. Każdy młody lekarz zawsze robi sobie taką listę specjalności, którymi na pewno nie chciałby się zajmować. Pediatria była u mnie wówczas w woreczku na „nie”. Jak większość studentów, na początku chciałem zostać chirurgiem, dlatego z zapałem zszywałem banany i inne materiały. Myślałem też o kardiologii – szczególnie interesowała mnie medycyna sportowa. Jednak w trakcie stażu podyplomowego trafiłem do Kliniki Pediatrii przy ul. Działdowskiej. Na pierwszy rzut oka, niewielka klinika, wtedy miała chyba 8 sal, jeden pokój lekarski, w którym mieścił się cały zespół pediatryczny kierowany przez panią doktor Dorotę Gieruszczak-Białek. Patrząc z perspektywy czasu, muszę przyznać, że właśnie tamto miejsce i tamci lekarze spowodowali, że zakochałem się w pediatrii. 

– Ale kardiologia, o której pan marzył na studiach nie odeszła w zapomnienie? 

Jestem w trakcie specjalizacji z kardiologii dziecięcej. W zespole, w którym obecnie pracuję, dwie a nawet trzy specjalizacje to nic nadzwyczajnego, dlatego żeby zbytnio nie odstawać postawiłem na dalszy rozwój. Poza tym moja mama jest pediatrą i kardiologiem dziecięcym. 

– W Polsce brakuje pediatrów. Dlaczego tak niewielu młodych lekarzy wybiera tę dziedzinę medycyny?

To nie jest łatwa dziedzina. Praca z chorymi małymi pacjentami jest ogromnym wyzwaniem. Dla mnie najtrudniejsze są sytuacje, gdy obserwuję cierpiące dzieci, którym nie da się efektywnie pomóc. Nie jesteśmy dobrze przygotowani na tak trudne wyzwania, to jeden z problemów w pediatrii. 

– A jakie są pozostałe? 

Jak byłem młodszy, miałem wrażenie, że pediatrzy nie byli należycie docenianą grupą zawodową wśród lekarzy. Pamiętam, jak mama opowiadała mi, że słyszała od innych lekarzy, że „pediatra to nie lekarz”. Obecnie sytuacja diametralnie się zmieniła, mamy duży niedobór pediatrów oraz dodatkowo ogromną „dziurę” pokoleniową. Do wyzwań i problemów zaliczyłbym właśnie dostępność do pediatrów nie tylko w stolicy dużego państwa, ale też w mniejszych miejscowościach. Dodatkowo pediatria na pewno nie jest dziedziną, w której raz zdobyta wiedza i doświadczenie wystarczą na lata spokojnej pracy. Konieczność ciągłego rozwoju i zmieniające się potrzeby młodych rodziców wymieniłbym jako wyzwanie numer dwa.   

– Co się zmieniło w ostatnim czasie w tej dziedzinie?

Z pewnością „must have” będzie za chwilę umiejętność wykonywania badania USG w formie przyłóżkowej. Miniaturyzacja sprzętu do wykonywania USG i jego szeroka dostępność spowodowała, że takie badania zaczęli wykonywać nie tylko radiolodzy, ale też lekarze innych specjalności. Idea przyłóżkowego badania USG jako element poszerzający badanie przedmiotowe pacjenta ma wspomóc danego lekarza w podjęciu decyzji od razu przy łóżku chorego, żeby nie przedłużać tego procesu np. oczekiwaniem na badanie w innej części szpitala, jest to tzw. USG „point-of-care”.

– Radiolodzy mogą poczuć się zagrożeni. 

Absolutnie nie. W przypadku wątpliwości w czasie takiego USG należy skierować pacjenta na USG wykonane przez radiologa. Ideą jest tutaj szybką „podpowiedź” dla lekarza prowadzącego np. powiększenie śledziony otworzy inne rozdziały diagnostyki różnicowej i pozwoli szybciej ustalić przyczynę. Dodatkowo istnieje wiele zastosowań, gdzie angażowanie radiologa jest po prostu zbędne i lepiej, żeby wykonał on badanie bardziej wymagające. Dlatego po krótkim szkoleniu możemy łatwo sprawdzić, czy np. pacjent ma mocz w pęcherzu moczowym przed jego ewentualnym zacewnikowaniem, jeśli go tam nie ma to oszczędzimy mu zbędnej procedury i na pewno zastanowimy się co takiego dzieje się z pacjentem, że nie produkuje moczu. Umiejętnością „must have” na pewno stanie się także USG płuc u dzieci. Samo wykonanie tego badania nie jest trudne, sprzęt do jego wykonania powinien być jak najprostszy (dlatego USG w tablecie lub komórce dobrze się tutaj sprawdza), a aż 80% zmian w przebiegu zapalenia płuc lokalizuje się u dzieci powierzchownie i to USG ma tutaj większą czułość niż RTG klatki piersiowej. Oczywiście jak zawsze wiele zależy od doświadczenia badającego, jednak w dobrych rękach jest to świetna metoda oszczędzająca niepotrzebnego promieniowania dziecku.

– Czy nadal będzie rozwijał pan swoją karierę naukową czy też skupi się tylko na leczeniu pacjentów?  

Myślę, że chciałbym być po prostu dobrym pediatrą, a w przyszłości też kardiologiem dziecięcym. Chciałbym też nadal publikować dobre przeglądy systematyczne dotyczące ważnych, jak to mówimy, klinicznie istotnych kwestii. Po chwili zastanowienia jednak wiem czego chciałbym dokonać… chciałbym, żeby te wszystkie plany jakoś pomieściły się w grafikach. Przed założeniem rodziny, łączenie pracy naukowej z pracą lekarza wychodziło mi trochę lepiej, ale z perspektywy czasu wiem, że zawsze odbywa się to kosztem czegoś innego. Dobrze wykonana praca wymaga poświęcenia czasu, a przychodzi to łatwiej, jeśli coś nas interesuje i ciekawi i chcemy iść do przodu. Teraz jestem tatą dwójki małych dzieci i sprawa, kto wygrywa po powrocie do domu, nigdy nie jest przesądzona.

Zaloguj się

lub
Logujesz się na komputerze służbowym?
Nie masz konta? Zarejestruj się
Ten serwis jest chroniony przez reCAPTCHA oraz Google (Polityka prywatności oraz Regulamin reCAPTCHA).