Wyszukaj w publikacjach
Rozmowa z Adrianem Perdyanem, studentem VI roku kierunku lekarskiego Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego

- Za znaczące osiągnięcia naukowe otrzymał pan w tym roku stypendium Ministra Zdrowia. Otrzymują je m.in. autorzy lub współautorzy artykułów naukowych, rozdziałów monografii oraz referatów przedstawianych na konferencjach. Jakie pańskie dokonania zostały docenione?
Oprócz stypendium Ministra Zdrowia, w styczniu otrzymałem też stypendium Prezydenta Miasta Gdańska. Są one przyznawane za całokształt działalności, dlatego oprócz osiągnięć naukowych doceniona została również moja działalność społeczna. Zazwyczaj najwyżej punktowane są opublikowane artykuły naukowe - najlepiej w czasopismach z współczynnikiem Impact Factor oraz z jak największym procentowym udziałem własnym w daną pracę. Docenione zostały również doniesienia prezentowane podczas konferencji naukowych. Moją najwyżej punktowaną pracą był zaprezentowany w Critical Reviews in Oncology/Hematology (IF=5.833) przegląd systematyczny z metaanalizą dotyczącą wykorzystania biopsji płynnej jako metody do oceny prognozy u pacjentów z rakiem jelita grubego. Jeżeli chodzi o konferencje to zawsze starałem się prezentować ciekawe przypadki kliniczne lub wstępne wyniki prac naukowych związane z onkologią – była to dla mnie dobra okazja, aby zgłębić temat, którym się interesuję. Moje pierwsze wystąpienie miało miejsce w Poznaniu w sierpniu 2018 i dotyczyło wyników leczenia raka trzustki – tę datę mogę również uznać za początek mojej działalności naukowej. Do dziś mam na koncie 14 wystąpień.
- Pana pasją jest onkologia. Czy idąc na medycynę miał pan już jasno sprecyzowane plany?
Pierwszy kontakt z onkologią miałem na trzecim roku w ramach zajęć z patomorfologii i propedeutyki onkologii. To właśnie wtedy zafascynowała mnie ta dziedzina, a w szczególności możliwość personalizacji terapii onkologicznych. Fascynuje mnie postęp jaki się dokonał w onkologii na przestrzeni ostatnich dekad, ale również ten, którego doświadczamy współcześnie. Jeszcze 40 lat temu, na niektóre nowotwory umierało blisko 100% pacjentów, dzisiaj jesteśmy w stanie wyleczyć prawie wszystkich lub dużą większość chorych. Mimo rozwoju nowoczesnych terapii, wciąż jesteśmy bezradni w leczeniu niektórych nowotworów np. raka trzustki. Mam dużą nadzieję, że będę mógł doświadczyć przełomu również w tym zakresie. Przede mną jeszcze długa droga. Po studiach czeka mnie odbycie 13 - miesięcznego stażu podyplomowego, a następnie rozpoczęcie specjalizacji - w tym aspekcie nie jestem jeszcze zdecydowany, waham się pomiędzy radioterapią onkologiczną, a onkologią kliniczną.
- Czy bycie wolontariuszem w Fundacji Polskiej Ligi Walki z Rakiem pomaga w zdobywaniu doświadczenia onkologicznego?
W Fundacji jestem zaangażowany w projekt dotyczący edukacji społecznej w zakresie medycyny komplementarnej i alternatywnej. Staramy się edukować pacjentów oraz przedstawiać im rzetelne informacje poparte badaniami naukowymi. Niestety istnieje wiele mitów na temat leczenia raka za pomocą wlewów witaminowych, w tym dużych dawek witaminy C lub biorezonansu. Informacje te są nieprawdziwe i szkodliwe, przez co w efekcie często widzi się dramaty pacjentów, którzy korzystając z alternatywnych terapii zgłaszają się do onkologa, kiedy jest już za późno.
- Czy według pana onkologia w Polsce jest dziedziną traktowaną priorytetowo?
Myślę, że tak jak wiele innych dziedzin medycyny, które są niedofinansowane, powinna być traktowana priorytetowo. Cała ochrona zdrowia powinna stać się w Polsce priorytetem. Każdy lekarz powinien dysponować możliwościami terapeutycznymi i badawczymi. Nie chciałbym znaleźć się w sytuacji, gdy wiem, jak kogoś wyleczyć, ale nie mam na to środków.
- Należy pan do wielu kół i stowarzyszeń, m.in. jest pan przewodniczącym Studenckiego Koła Naukowego przy Klinice Onkologii i Radioterapii, wiceprzewodniczącym Studenckiego Towarzystwa Naukowego GUMed. Czy udaje się godzić tego typu aktywności ze studiami?
Z biegiem lat studiów czasu jest trochę więcej. Najbardziej wymagające są pierwsze trzy lata medycyny. Mam to szczęście, że dosyć wcześnie ukierunkowałem się na dziedzinę, która najbardziej mnie interesuje i którą postanowiłem zgłębiać bardziej niż inne. Od zawsze miałem problem z uczeniem się zagadnień, które nie leżą w kręgu moich zainteresowań. Moja działalność daje mi dużą satysfakcję oraz doświadczenie, które mam nadzieję przyda mi się w roli przyszłego lekarza oraz naukowca. Oprócz tego należę do Międzynarodowego Stowarzyszenia Studentów Medycyny IFMSA-Poland, gdzie pełnię funkcję koordynatora narodowego ds. praktyk klinicznych dla studentów wyjeżdżających.
- Dokąd wyjeżdżają studenci?
IFMSA-Poland oferuje dwa programy wyjazdowe w ramach których organizujemy miesięczne praktyki kliniczne lub wymiany naukowe za granicą dla polskich oraz zagranicznych studentów. Moja działalność sprowadza się do podpisywania kontraktów z przedstawicielami innych państw członkowskich oraz przeprowadzeniu kwalifikacji na praktyki kliniczne i dopilnowaniu wszelkich formalności z tym związanych. Corocznie wysyłamy ponad 430 osób do 70 różnych krajów. Najwięcej kontraktów podpisujemy z krajami europejskimi. Natomiast wśród polskich studentów największą popularnością od lat cieszą się kraje azjatyckie i kraje Bliskiego Wschodu (Japonia, Korea, Tajlandia, Oman) oraz kraje wysoko rozwinięte (Kanada, Szwajcaria, Finlandia, Szwecja, Niemcy).
- Czy panu udało się skorzystać z zagranicznych staży?
W lipcu 2019 roku odbyłem miesięczny staż na chirurgii ogólnej w prywatnym szpitalu w Ammanie w Jordanii. Miałem okazję zobaczyć zabiegi z zakresu chirurgii ogólnej, plastycznej, naczyniowej oraz ortopedii, czasem też asystowałem. Poziom wykonywanych zabiegów w tym szpitalu nie jest gorszy niż w dobrych, europejskich ośrodkach. Lekarze z Jordanii chętnie odbywają specjalizacje poza granicami państwa, szczególnie popularne są Stany Zjednoczone i Niemcy, dlatego też poziom opieki zdrowotnej jest u nich na bardzo przyzwoitym poziomie. Zakwalifikowałem się również na wymianę naukową do Kanady oraz Tajlandii, natomiast oba wyjazdy zostały odwołane i przepadły ze względu na wybuch pandemii.
- Czy same studia nie wystarczają, by zdobyć odpowiednią wiedzę i doświadczenie?
Same studia na pewno są wystarczające, natomiast ja od zawsze chciałem łączyć pracę kliniczną z prowadzeniem badań, które szczególnie w onkologii są bardzo potrzebne.
Dlatego uważam, że warto angażować się w działalność kół naukowych, a w szczególności tych, których tematyka potencjalnie nas interesuje - ułatwi to w przyszłości podjęcie decyzji dotyczącej wyboru specjalizacji. W ramach studenckich kół naukowych można zacząć pisać prace naukowe oraz prezentować ich wyniki na konferencjach i zjazdach tematycznych. Co więcej, koła oferują możliwość chodzenia na dyżury, uczestniczenia w różnego rodzaju warsztatach np. szycia chirurgicznego, symulacji medycznej, ekg itd. Ponadto, można zaangażować się w organizacje tematyczne ogólnopolskich konferencji studenckich oraz znaleźć swojego mentora.
- Jak wygląda studiowanie medycyny okiem studenta, który ją kończy? Co było dla pana najtrudniejsze i czy rzeczywiście przyszli lekarze mdleją na zajęciach w prosektorium?
Myślę, że dla większości studentów oraz dla mnie najbardziej wymagające były pierwsze trzy lata studiów. W liceum ucząc się do matury z biologii czy z chemii mieliśmy trzy lata na opanowanie materiału. Na studiach przerabia się to wszystko w zaledwie kilka tygodni. Trzeba na nowo nauczyć się jak się uczyć. Z perspektywy studenta, który za miesiąc kończy studia mam wrażenie, że ten czas bardzo szybko minął, z drugiej strony uważam, że same studia mogłyby trwać nieco krócej. Musimy zgłębiać wiele zagadnień, które w praktyce klinicznej są zbędne. Jeśli chodzi o zajęcia w prosektorium, to wbrew wszelkim mitom, wyglądają dość zwyczajnie. Myślę, że podświadomie jesteśmy na to przygotowani, co więcej, zajęcia zwykle rozpoczyna się od nauki anatomii kości poprzez kończyny, przechodząc do kolejnych części ciała ludzkiego, dlatego jesteśmy gotowi na moment zobaczenia ludzkich zwłok. Nigdy nie widziałem, aby ktoś zemdlał w prosektorium, natomiast kilka razy zdarzyło się to przy pacjencie podczas wykonywania małych zabiegów w pokojach zabiegowych lub na bloku operacyjnym.
- Czy patrząc na obecną sytuację przemęczonych lekarzy, pracujących nie zawsze w komfortowych warunkach, nie żałuje pan swojej decyzji?
Nie żałuję, bo zawód i dziedzina, w której chciałbym się specjalizować wciąż mnie fascynuje. Mam nadzieję, że ta pasja będzie trwać bez względu na to, w jakich warunkach przyjdzie mi pracować. Planuję wyjechać na staże zagraniczne, ale po nich chciałbym wrócić do Polski i pracować w kraju.
