Wyszukaj w publikacjach

Rozmowa z Bernadetą Skóbel, kierownikiem Działu Monitoringu Prawnego i Ekspertyz w Związku Powiatów Polskich
– Ogólnopolski Związek Pracodawców Szpitali Powiatowych zapytał szpitale o ich finanse. Z 475 lecznic ujętych w raporcie, 81 proc. wykazało stratę. To dane za I kwartał 2024 r. Zobowiązania ogółem sięgają blisko 19 mld zł. W jakiej kondycji są teraz polskie szpitale?
Posłużę się innymi liczbami. Z danych z końca 2023 roku, jakie otrzymaliśmy od szpitali powiatowych, wynika, że sytuacja w stosunku do 2022 r. uległa nieznacznej poprawie, ale wyniki finansowe są nadal dalekie od optymizmu. Ze 188 szpitali, których dane mogliśmy porównać rok do roku, ¾ szpitali odnotowało stratę na działalności podstawowej, a biorąc pod uwagę wynik finansowy netto, ponad połowa miała stratę. Niepokojące jest to, że wśród szpitali, które odnotowały stratę, średnia wysokość tej straty była wyższa o ok. 500 tys. zł w porównaniu do roku poprzedniego. To może wskazywać, że jest bardzo duża grupa lecznic, których problemy finansowe się pogłębiają.
– Czy podwyżki w ochronie zdrowia od lipca jeszcze pogrążą te placówki? Jakiego scenariusza należy się spodziewać?
Z podwyżkami lipcowymi jest tak, że wszystko jest jasne dopiero, gdy szpitale dostają aneksy z NFZ. Na podstawie samej rekomendacji Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji bardzo trudno jest poszczególnym szpitalom ocenić, ile dokładnie dostaną środków, a sam raport, jak wiemy, został opublikowany bardzo późno. I niestety po raz kolejny część środków nie pójdzie na wzrost cen jednostek rozliczeniowych, ale na zwiększenie liczby udzielanych świadczeń. Innymi słowy, żeby zarobić na stale rosnące koszty, szpitale muszą wykonywać więcej świadczeń. Z tego względu obawiam się, że w szpitalach I i II stopnia (w sieci szpitali) sytuacja może się pogorszyć. Nie każdy szpital ma bowiem nieograniczone możliwości realizacji większej liczby świadczeń. Ogólnopolski Związek Pracodawców Szpitali Powiatowych, na bazie danych finansowych wszystkich szpitali publicznych, od roku przygotowuje pogłębioną analizę struktury kosztów szpitali i niedoborów przychodów. Ta analiza wyraźnie pokazuje, że szpitale I i II stopnia mają największe niedobory środków finansowych i sytuacja z roku na rok nie poprawia się. Zwiększone przychody wynikające ze zmiany cen jednostek rozliczeniowych i zwiększenia wolumenu jednostek rozliczeniowych w większości placówek idą na podwyżki wynagrodzeń, a przecież szpital to nie tylko personel. Bardziej jednak niepokojące jest to, co obecnie dzieje się w Sejmie z obywatelskim projektem ustawy o zmianie ustawy o sposobie ustalania najniższego wynagrodzenia zasadniczego niektórych pracowników zatrudnionych w podmiotach leczniczych. Pod koniec czerwca Komisja Zdrowia przedłożyła sprawozdanie z prac nad tym projektem. O ile obecna ustawa już sprawia ogromne problemy interpretacyjne, angażując szpitale w spory z pracownikami, o tyle poprawki do tej ustawy są jeszcze gorsze. Ustęp 4, który ma być dodany w art. 3a ustawy, jest czymś niespotykanym w prawie pracy i może finansowo pogrążyć podmioty lecznicze. Przepis ten będzie obligował podmiot leczniczy do zakwalifikowania pracownika do wyższej grupy w sytuacji, gdy pracownik podniesie kwalifikacje zawodowe, nieważne czy dla pracodawcy te kwalifikacje zawodowe będą istotne. Wyobraźmy sobie noszowego, który w trakcie zatrudnienia ukończy studia wyższe. Ten przepis jest tak napisany, że będzie obligował pracodawcę do przeniesienia takiego pracownika z grupy 10 do grupy 8, z wynagrodzeniem równym przeciętnemu wynagrodzeniu w gospodarce. Ale to nie koniec, bo inni pracownicy wykonujący taką samą pracę będą mogli powiedzieć, że ich kolega zarabia więcej od nich, a to narusza zasadę równego traktowania w zatrudnieniu. Przykład może się wydawać przejaskrawiony, ale pokazuje, z jaką jakością legislacji w sektorze ochrony zdrowia mamy obecnie do czynienia.
– Szpitale czekają też na zapłaty za nadwykonania. Czy te środki poprawią ich budżet?
Zawsze powtarzam, że nadwykonania nie są sposobem na rozwiązywanie problemów finansowych szpitali. Każdy szpital sieciowy powinien mieć dostosowany kontrakt do populacji, którą potencjalnie obsługuje. Tak jak powiedziałam już wcześniej, AOTMiT w rekomendacji przewidziała wzrost wolumenu świadczeń w niektórych zakresach, ale ruch ten ma służyć pokryciu kosztów funkcjonowania szpitali wynikających z inflacji i wzrostu kosztów pracy osób pracujących na innej podstawie niż umowa o pracę. Szpitale nie mają powodu, żeby cieszyć się z takiego mechanizmu.
– Podwyżki pensji, rosnące koszty utrzymania szpitali, rachunki – to wszystko mocno obciąża budżet lecznic. Co w sytuacji, gdy dyrektorów nie będzie stać na wypłacenie podwyżek?
Sama się nad tym zastanawiam, zwłaszcza, że nie zawsze podmiot właścicielski ma możliwości finansowe wsparcia swojego podmiotu. Niestety, jeżeli jest problem z płynnością, część szpitali finansuje się z kredytów i pożyczek. To oczywiście błędne koło, bo odsetki to też koszty dla szpitala. Inne szpitale negocjują z dostawcami. Sam fakt akceptowania przez wszystkich, że samodzielne publiczne zakłady opieki zdrowotnej mają zobowiązania wymagalne, jest ciekawy. To jest sytuacja nie do pomyślenia w innych jednostkach sektora finansów publicznych, a w sektorze ochrony zdrowia praktycznie nikogo nie dziwi. W sektorze prywatnym jest tak, że jeżeli przedsiębiorca ma problemy finansowe, zazwyczaj zaczyna od redukcji personelu. W szpitalach tak się nie da. Są normy zatrudnienia, wymogi z rozporządzeń koszykowych, zarządzeń prezesa NFZ itp.
– Jak ocenia pani działania resortu zdrowia? Czy przekazywane środki są wystarczające?
Dzisiaj pieniądze kierowane do systemu idą przede wszystkim na wynagrodzenia, co jest powiązane, po pierwsze, z obowiązującą ustawą o sposobie ustalania najniższego wynagrodzenia zasadniczego niektórych pracowników zatrudnionych w podmiotach leczniczych, a po drugie z presją płacową lekarzy, których w systemie wciąż mamy za mało. Jeżeli największym problemem są koszty pracy, to tym wydatkom należy się przyjrzeć. Osobiście uważam, że ustawa regulująca zasady wynagrodzeń w systemie ochrony zdrowia powinna być napisana od początku z innymi założeniami. Jeżeli już taka ustawa ma funkcjonować, to współczynniki wynagradzania powinny odnosić się do zajmowanego stanowiska pracy w podmiocie leczniczym, a nie do grupy zawodowej, co pozwoliłoby premiować doświadczonych pracowników. Lista stanowisk pracy jest obecnie ustalona dla pracowników zatrudnionych w podmiotach leczniczych niebędących przedsiębiorcami. Po drugie – pomimo głosów środowiska lekarskiego – należy kształcić więcej studentów i młodych lekarzy, żeby jednak ta niekończąca się presja na wzrost wynagrodzeń zmalała.
– Reorganizacja systemu ochrony zdrowia mogłaby zmienić sytuację szpitali?
Tak. Medycyna jak każda inna dziedzina idzie do przodu i trzeba się dostosowywać do zmieniających się warunków, ale zwracam uwagę, że to nie szpitale powiatowe są organizatorem systemu tylko parlament, minister zdrowia i NFZ. Nie można oczekiwać od szpitali ani innych uczestników systemu, że będą oddolnie zmieniać system, jeżeli warunki prawne i finansowe, w których funkcjonują, nie ulegają zmianie.