Wyszukaj w wideo
O Kenii, misjach i mądrym pomaganiu
Swoją Drogą
Każdy z nas wybiera w życiu drogę, którą zamierza podążać. W medycynie rzadko jest ona prosta, zdecydowanie częściej kręta i wyboista – w tej serii podcastów chcemy Wam opowiadać o tych mniej typowych. Posłuchajcie o niepowtarzalnych i inspirujących drogach osób związanych z ochroną zdrowia.
Odcinek 2
"Leczymy z Misją" to niezwykły projekt, który narodził się z pasji i determinacji kilku studentów Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu. Obecnie to działające na dużą skalę stowarzyszenie zajmuje się poprawą jakości opieki medycznej w krajach globalnego Południa, m.in. w Kenii i Ugandzie, a jego wolontariuszami kieruje idea mądrego pomagania - takiego, które przyniesie długofalowe efekty.
- Jak w rzeczywistości wygląda misja medyczna?
- Czy aby wyjechać wystarczą chęci?
- Jak kilku studentom udało się stworzyć prężnie działające stowarzyszenie?
- O jakich stereotypach na temat Afryki należy zapomnieć?
- Jaka pomoc jest najbardziej wartościowa?
O tym rozmawiamy z lek. Piotrem Filberkiem - współzałożycielem organizacji “Leczymy z Misją”.
“Swoją Drogą” to inspirujące historie, emocjonujące rozmowy i niezwykłe osobowości - a wszystko to zamknięte w formie wideo-podcastu. Zachęcamy do wysłuchania drugiego odcinka z tej serii!
Cześć, nazywam się KasiaLeszczyńska i witam was serdeczniew podcaście Swoją drogą.W podcaście, w którym przedstawiamyróżne osoby i ich różne drogi.Moim dzisiejszym gościem jest lekarz,współzałożyciel i były prezes stowarzyszenia Leczymyz Misją, laureat grantu Najlepsiz Najlepszych 2. 0 Ministerstwa Nauki iSzkolnictwa Wyższego.Człowiek, który znalazł się naliście Forbes 25 under 25, czylidwudziestu pięciu najbardziej aktywnych osóbponiżej dwudziestego piątego roku życia, edycjaz 2018 roku i członekekipy, która realizuje grant Polska PomocRozwojowa.Piotr Filbek.Cześć Piotrze.Cześć Kasia.Cześć, cześć.Dzięki za zaproszenie.
No dwadzieścia pięć lat tojuż teraz spotykamy się po.Ja już mam trzydzieści, więctrochę czasu od tego minęło, aletak to-to-tak Ciesz-Cieszę się bardzoPiotr, że jesteś z nami.Jesteś osobą, która o tympomaganiu i organizowaniu pomocy wie bardzodużo.W zasadzie poświęciłeś temu naprawdękilka lat swojego życia i cow sumie jest takie najważniejsze,praktycznie całe swoje życie studenckie, czylite lata, które gdzieś sąuważane za najpiękniejsze, poświęciłeś je pomaganiuinnym i zaprosiłam cię dzisiaj,żeby właśnie porozmawiać o tym mądrympomaganiu, o twoich wyjazdach doKenii, o tym, jak rozwijał sięten projekt, o którym wspomnimy,czyli Leczymy z Misją.I chciałabym zacząć od tego,że sam byłeś w Kenii kilkukrotnie.Więc przychodzi do ciebie osoba,chce wyjechać do Kenii, chce pomagaćinnym.Czy wystarczą same chęci?
Myślę, że same chęci tojest dobry początek.Na pewno, ale myślę, żetak jak z każdym wyjazdem dalekimdobrze się do niego solidnieprzygotować, bo myślę, że czasem tenasze oczekiwania po prostu wmomencie, kiedy się znajdziemy na miejscu,mogą się mocno rozminąć ztą rzeczywistością.I tutaj sama idea pomagania,a ta rzeczywistość tego, jak tapomoc wygląda, też może siępo prostu z tą rzeczywistością rozminąć.I myślę, że to teżbyła spora lekcja dla wielu osób,które chciały się angażować wpomoc przy okazji tejogromnej fali uchodźców z Ukrainy.My, Polacy, generalnie chyba lubimypomagać- To prawda.Lubimy, mamy wielkie serca iogromne chęci.Umiemy się jednoczyć.Tak.Takie zrywy emocjonalne umiemy wtych zrywach się bardzo szybko jednoczyći organizować.Dokładnie.I dla mnie to byłozaskakujące, że ja w-w tym momencietak naprawdę często byłem tąosobą, która trochę studziła te emocje.Kiedy ktoś przychodził i mówiłtak, zróbmy coś, pomóżmy.Tyle osób potrzebuje tej pomocyteraz, to jakby ja wylewałem tenkubeł zimnej wody na głowęi mówiłem hola, hola, no możejednak zastanówmy się, jak tozrobić rozsądnie.Jak sprawić, żeby ta pomocnabrała rąk i nóg w dłuższejperspektywie?To wynika z twojego doświadczeniawłaśnie.Dokładnie.I przede wszystkim jak sprawić,żebyś ty te swoje chęci byłw stanie przekuć w takądłuższą pracę, bo ogromne emocje wiążąsię też z tym, żełatwo później o jakieś wypalenie.I-i to jest przede wszystkimto, co chciałbym przekazać osobie, którawyjeżdża do Kenii, że czygdziekolwiek, która ma ogromne chęci, żebyte chęci rozłożyła w dłuższejperspektywie czasu, że lepsza jednak kroplówkaniż bolus tutaj tych wszystkichemocji i że zdecydowanie to wtedydziała lepiej i przede wszystkimteż, żeby się uczyć na-na błędachinnych, bo ja osobiście zresztąno Kasia, Ty pewnie doskonale otym wiesz, tych błędów popełniłemwiele, tak jak w organizacji, zktórą współpracuję w Leczymy zMisją.My o tym otwarcie mówiliśmy,bo stwierdziliśmy, że to jest potrzebneteż właśnie żeby, żeby zrozumieć,że nie zawsze to wszystko jesttakie kolorowe, piękne i jakbyta pomoc jest tak doskonała, aja dzisiaj też lubię bardziejmówić o nie o pomocy jakotakiej, a o współpracy, bomyślę, że to jest bardziej fairi lepiej przedstawia tę rzeczywistość.
O tej drodze Leczymy zmisją jeszcze sobie opowiamy.Nie będziemy tutaj ukrywać, żeznamy się właśnie dzięki Leczymy zmisją.Poznaliśmy się wiele lat temu.Ty byłeś na drugim rokustudiów, ja byłam na pierwszym.No to już sporo latminęło.I o tej drodze właśnietego stowarzyszenia, teraz już stowarzyszenia, wcześniejprojektu studenckiego, jeszcze sobie opowiemy,ale ja nie bez powodu zaczęłamod tych chęci, bo myślę,że doskonale pamiętasz, że jak zaczynaliśmyz Leczymy z misją, wyjechaliśmyjuż do Kenii, wróciliśmy później ztej Kenii, dostawaliśmy bardzo dużotakich wiadomości, że ja chcę wyjechać,chcę z wami wyjechać, jachcę w jakiś sposób pomóc iczęsto na takie pytanie nodobrze, ale co chcesz zrobić, jakbyjaki masz plan na tępomoc?No to padały takie odpowiedzi,ja mogę zrobić wszystko.Tak?Czyli tutaj właśnie to jesttaki dowód na to, że jesttaka myśl, taka perspektywa wieluosób, że do tego pomagania właśniewystarczy chcieć.Wystarczy po prostu ja chcępojechać, ja chcę coś zrobić.Mam wrażenie, że tutaj jakbyta osoba, której chce się pomóc,gdzieś zatraca się, że toona jest tym głównym podmiotem wtym pomaganiu.Dlatego właśnie jakby zaczęłam odtego pytania, bo chciałabym też siędowiedzieć, jakie Ty widzisz tetakie największe właśnie trudności w organizowaniutej pomocy, w angażowaniu sięw tę pomoc z tej perspektywytych wielu lat, które jużminęły i tej drogi, którą przeszedłeśsam od studenta do lekarzajuż, który wyjeżdżał do Kenii jakostudent, a teraz wyjeżdżał jużjako lekarz.
Powiem ci Kasia, że taperspektywa się niewiele zmieniła, niestety.Myślę, że przede wszystkim osoby,w sensie medycy czy personel medycznymają szczególną pokusę do tego,że wydaje się, że no przecieżjako lekarz czy jako pielęgniarka,jako ratownik medyczny, położna mogę zrobićw tej Afryce, no-Wszystko, żeprzecież ja mam tę wiedzę.No okej, tylko czy wyjeżdżającdo Niemiec, mając tę samą wiedzę,jesteśmy gotowi pracować tam namiejscu, w zupełnie innym systemie, wzupełnie innych standardach, z zupełnieinną pulą leków?No okej, może nie jestzupełnie inna, ale powiedzmy, że pewnychleków nie ma.Pewne są.Dostępność do diagnostyki jest inna,no i sam system po prostutrochę inaczej funkcjonuje.Myślę, że to wymaga przygotowania.No to dlaczego, skoro myślimyo Zachodzie wyjeżdżając tam, wymaga sięod nas jakichś egzaminów, totrwa cały ten proces i myślę,że z większą dozą pokorydo tego podchodzimy.No a wyjeżdżając do krajówglobalnego Południa na przykład, no generalniedo Kenii na przykład, tojednak wydaje mi się, że jatutaj teraz jestem gotowy, pakujętylko mój stetoskop, dobre chęci dowalizki i jakby ruszam.No nie, myślę, że todziała wszędzie tak samo.Tak samo, jak te lotyfunkcjonują tak samo między Nairobi aWarszawą, jak między Warszawą aBerlinem.No tak samo powinno funkcjonowaćnasze przygotowanie do tego.Czy nie uważasz, że czasamijest tak, że ludzie jakby zgłaszająsię do tego, żeby pomagać,angażować się w takie projekty pomocowe,żeby samemu poczuć się gdzieślepiej?Tak.I szczerze powiedziawszy, jakby wydajemi się, że to jest dobrarzecz, bo co my ztego mamy tak naprawdę?
Sama wiesz, jak wyglądała pracaw Leczymy z Misją na początku.To wymagało ogromnego zaangażowania czasowegood nas.My uczyliśmy się wielu rzeczytak naprawdę.Byliśmy studentami medycyny, a myuczyliśmy się, jak wysłać do Keniikontener sprzętu.Okazywało się, że są potrzebne,jest potrzebna wiedza z zakresu jakiegośprawa celnego tutaj w porciew Mombasie, jakieś opóźnienia, finansowanie tego,odpowiednie zabezpieczenie sprzętu to wszystkono, jest mnóstwo czasu, mnóstwo pracyi często pracy po godzinach,wtedy, kiedy no na rzecz swojegoodpoczynku.Więc myślę, że ta ogromnasatysfakcja, która się z tym wiązałai to poczucie, że jateż coś z tego mam, teżjest istotne.I myślę, że dobrze otym mówić, bo ja z perspektywyczasu myślę, że na tejpomocy czy współpracy zyskałem równie dużo,co-co beneficjenci tacy, których określamyw tych projektach jako tych rzeczywistychbeneficjentów.To już jak poruszyliśmy tentemat, leczymy z misją, to sobiepociągnijmy tę historię, no bojakby droga tego projektu jest naprawdęniesamowita.Zaczęło się od studenckiego, możnapowiedzieć, zrywu.W zasadzie tak- Było naskilkanaście osób, zaczęliśmy tworzyć coś, takjak mówisz, nie wiedzieliśmy dokońca, w którą stronę z tympójdziemy.Teraz jest to stowarzyszenie.Ty wiesz więcej na temattego, jak to stowarzyszenie działa teraz.Ja byłam w nim, będącstudentką.Ty pozostałeś w nim, będąclekarzem.Jakbyś mógł właśnie opowiedzieć ztwojej perspektywy, jak ta droga wyglądała?Co się zmieniło?Co było wtedy?Co robicie teraz?Czym się zajmujecie?Tak.
No, droga była długa iwyboista.To na pewno.Myślę, że no zaczęło sięod tego, że my sami dotego projektu się zgłosiliśmy, botrzech naszych kolegów wtedy z UniwersytetuMedycznego w Poznaniu było wtych miejscach, w tych placówkach wcześniej.Oni po powrocie chcieli tojakoś zorganizować.Zebrali grupę, do której mywtedy trafiliśmy, czyli pierwszą taką małągrupę w Poznaniu, która nowydaje mi się do dzisiaj częstostanowi trzon tego, tego naszegoistnienia.I to było bardzo takieniezorganizowane.My wtedy nieśliśmy się jakbyw tym projekcie głównie tą ideą,chcieliśmy coś pomagać- Tak, chcieliśmypomagać.Byliśmy w tym samym miejscu.Przecież mamy te dobre chęci,zróbmy coś, przekujmy je w cośw porządku.Ja nie wiem, czy pamiętasz,tylko ci przerwę, to spotkanie ztą białą tablicą.Siedzieliśmy w małym pokoju studenckimw kilkanaście osób.Wszyscy byli studentami i kreśliliśmypo prostu markerem po suchościeralnej tablicyjakie mamy plany w związkuz tym, żeby jechać do Keniii załatwić sprzęt dla Kenii?Tak, tak, no- Niesamowicie sięto wspomina.I z perspektywy czasu tosię wydawało szalone, no i możetrochę naiwne, ale wiesz, jabardzo sobie cenię ten czas, bomy wtedy tak naprawdę niewidzieliśmy żadnych ograniczeń w tym, comożemy zrobić.I rzeczywiście ten projekt nabrałrozpędu, jakiegoś echa.Przygotowaliśmy się do tego projektuna tyle, na ile mogliśmy, będącstudentami początkowych lat.No jakby z perspektywy czasuto kurczę brzmi, jak przepis nakatastrofę.
Ale o dziwo do żadnejkatastrofy nie doszło.Co więcej, my wysłaliśmy nawetkontener ze sprzętem wtedy- Z kilkaton sprzętu.W pierwszym roku naszej działalności.I to wcale nie byłzłej jakości sprzęt.Mam nadzieję, że on funkcjonujedo dzisiaj w tych wszystkich miejscach,do których on wtedy dotarł.I to był pierwszy raz,ale dla mnie tak naprawdę najważniejszybył ten drugi raz, boi to jest to, co teżmówię wszystkim wyjeżdżającym, że pierwszyraz jest super, ale pierwszy raztak naprawdę ty poznajesz temiejsca, które, w których jesteś.Uczysz się ich.Uczysz się też tego, jakjako osoba właśnie w obrębie tejochrony zdrowia możesz pomagać.I ten drugi raz, wmomencie, kiedy wrócisz, przefiltrujesz te wszystkiedoświadczenia tego pobytu przez Twojąwiedzę i jakby te wszystkie materiały,które są tutaj dostępne, mamna myśli materiały od WHO, odinnych dużych organizacji.Dopiero wtedy możesz stworzyć takisensowny projekt.I dla mnie ten kolejnywyjazd, kiedy tak naprawdę ubraliśmy tenasze działania w projekty, bowtedy nam się to wydawało najbardziejsensowne, czyli my jako studencistwierdziliśmy, że okej, trudno tę ogromnąwiedzę medyczną, będąc na drugim,trzecim roku jakkolwiek wykorzystywać tam namiejscu.Ale są drobne niedostatki tamna miejscu, które zidentyfikowaliśmy, które powiedzmy,wiążą się też z naszymizainteresowaniami w tej medycynie.I każdy w tej swojejmałej dziedzinie zaczął się szkolić.W moim przypadku to akuratw zakresie ginekologii i położnictwa byłowprowadzanie KTG w szpitalu. Czyli wtedykonkretnie pozyskiwaliśmy właśnie dany sprzęt.Zaczęliśmy uczyć się sami jegodobrego wykorzystywania, tego, kiedy i wjakich sytuacjach klinicznych on możebyć przydatny tam na miejscu oczywiście,no uwzględniając te wszystkie standardyi wdrażaliśmy go już tam namiejscu.I wtedy tak naprawdę zrozumieliśmyideę tego, tej, tej pomocy, takiejdługofalowej i to, to gdzieśtam zaczęliśmy rozumieć, że dopiero tadłuższa perspektywa czasu będzie dlanas istotna.No i to stowarzyszenie rosłow pewien sposób z nami, bomy byliśmy na kolejnych latachstudiów.Pojawiały się oczywiście kolejne osoby.Wtedy funkcjonowaliśmy jako leczymyzmisja, StudentsMedical Aid i myślę, że dobrymprzykładem na to, jak tostowarzyszenie ewoluowało do dzisiaj, kiedy większośćz nas jest już odebrałoswoje PWZ-ki i jakby ma pieczątkilekarskie.Czyli pełne prawa wykonywania zawodu.Tak i ma już swojepieczątki, najczęściej lekarskie.Ale, ale mamy też w-w-wśródnas i położne, lekarzy stomatologów.Mieliśmy, mieliśmy personel pielęgniarski czyno osoby z optometrii, które, któreteż miały świetny projekt ito, do czego bije, to zmieniliśmynazwę ze Students Medical Aidna Sustainable Medical Aid, czyli jakbyto, na czym nam zależyteraz, żeby podkreślić długofalowość, to, tozrównoważenie tych naszych działań inawiązanie do celów zrównoważonego rozwoju, czylisustainable development goals.Bo my teraz, obecnie, jakomała organizacja z Polski chcemy wpisywaćsię w ten szeroki planpomocy czy zmiany po prostu naświecie.Bo wiadomo, od tych marzeń,tak jak my na początku wychodziliśmyi tej białej, pustej tablicy-To stwierdziliśmy, że no są pewne,pewne większe perspektywy, w któretę naszą, te nasze małe marzeniamożemy wcisnąć i stać sięplanem czegoś większego, czegoś przemyślanego, czegoś,gdzie tę naszą małą cegłęmożemy no włożyć w taki duży,duży mur innych organizacji, bodopiero wtedy to zaczyna mieć sens.
Wróćmy teraz trochę do tychtakich ciemniejszych stron, tego, tego pomagania.Też taka anegdota.Nie wiem, czy pamiętasz, zresztąwspominaliśmy o tym ostatnio też prywatnie,że kiedy zbieraliśmy sprzęt dlaKenii, ktoś przyniósł nam taki lekkouszkodzony zlew i narty, takiedziecięce, tak?Jako coś, co się przydaw Kenii, tak?I to jest idealny przykładtego, że często też ludziom sięwydaje, że jeżeli ktoś mamniej, to przyda mu się wszystko,tak?My to widzieliśmy wielokrotnie przyorganizowaniu różnych zbiórek, że dostawaliśmy rzeczy,których tak naprawdę nikt jużby nie założył, ktoś je wydał,bo sam po prostu byich nie założył i jemu sąniepotrzebne, więc stwierdził, że dabiedniejszym, tak?W cudzysłowiu.No bo im się przydawszystko.I to jest taki znowuidealny przykład tej takiej no małejświadomości ciągle na temat tego,jak powinna wyglądać mądra pomoc.Tak i my do dzisiaj,powiem ci, te narty stoją wnaszym magazynie.Tak, ja pamiętam je.Myślę, że to też zostawiamyte rzeczy po to, żeby samemutrochę nie wpaść w tępułapkę tego, że ja wiem lepiej,czy, czy ja wiem, jakto zrobić.Dla mnie to za każdymrazem, jak widzę te, te nartyczy, czy te, te częściodzieży, które też dostawaliśmy czasem, to,to przypominam sobie.Które wyglądały jak szmaty, nopowiedzmy to szczerze.Dokładnie.No to jest kluczowe, żebyprzede wszystkim też dla mnie byłobardzo trudne na początku właśnie,żeby komuś odmawiać.Ktoś przecież przychodzi do mnie,chce oddać jakąś swoją rzecz, czasemnawet sprzęt medyczny, no swegoczasu myślę wart sporo pieniędzy.I ja jakby, czy ktokolwiekz nas musimy odmówić tej darowizny,no bo to po prostusię nie przyda.I to było bardzo trudne,ale myślę, że trzeba zrozumieć, żesprzęt medyczny, który tutaj unas jest nieprzydatny do użytku, czylimam na myśli no naprzykład sterylnie zapakowane, sterylnie zapakowane sprzętyczy opatrunki, które mają uszkodzoneopakowania, no jakby nikt z nich,nikt z nich w Polscenie skorzysta.I tak samo nikt znich nie skorzysta w Kenii, boone po prostu już niespełnią swojej roli.Tak samo z zardzewiałymi wziernikami,które też niektórzy nam proponowali, nojakby to jest bardzo szlachetne,ale pamiętajmy też o tym, żeKenia czy Afryka jest kontynentem.Czy szlachetne właśnie.Ja tutaj mam, wiesz- Tojest taka wątpliwość.Myślę, że to, ten, toźródło jest szlachetne tej chęci pomocy,ale to jest trochę niezrozumienietego, że, że ten sprzęt, skoroon się nie nadaje doużytku, to być może on sięnie nadaje do użytku teżtam, tak samo, jak tutaj.Więc myślę, że no mystaraliśmy się wtedy tłumaczyć zawsze, żejednak sprzęt medyczny wszędzie nomusi spełniać jakieś standardy, żeby byłwykorzystywany.Ale myślę, że trudniejszym aspektemtego, bo my teraz już dużomniej tego sprzętu wysyłamy, dużowięcej tego sprzętu kupujemy na miejscujest też to, co dlamnie było ogromnym szokiem, kiedy, kiedybyłem w Kenii te pierwszekilka razy, że potrafiły tam byćpo kątach pochowane czasem naprawdędrogie, drogie rzeczy.
Ja akurat pamiętam EKG, którebyło nówka sztuka w pudełku, alejakby ono się tam znalazłowysłane ze Stanów i no wpewien sposób doszło do jakiegośuszkodzenia, coś niby nie działało.No i problem był taki,że na miejscu nie było żadnegoserwisu, nie było żadnej, żadnegojakby tego maintenance dla, dla odtej firmy.Więc tak naprawdę no copozostało tym osobom z personelu medycznego?Oczywiście no wiadomo, my jakopersonel medyczny to znamy się nawszystkim, ale no niekoniecznie jakbyte naprawy technologiczne też są wzakresie naszych kompetencji, więc nopo prostu to wylądowało i kurzyłosię dalej na półce.Więc teraz naszym celem jestprzede wszystkim to, żeby ten sprzęt,który się tam znajdzie, żebybyło zaplecze techniczne dla jego wykorzystania. Nawettakie błahe rzeczy jak, niewiem, papier do KTG czy doEKG, żeby odpowiedniego rodzaju byłdostępny tam na miejscu, żeby poprostu kiedy on się skończy,żeby można było uzupełnić jego zapasy.Tak, także, ale to wiesz,to są takie rzeczy, o którychnie myślisz teoretycznie, a uczyszsię ich dopiero w perspektywie tegodziałania.Znaczy to jest właśnie trochęten taki brak wyobraźni, znaczy brakmyślenia o konsekwencjach tego pomagania,nie?Tak jakby jest dużo takichprzykładów, jak się czyta właśnie oróżnych organizacjach pomocowych, że właśnieczęsto się zdarza ten problem.Czyli jedziemy, robimy coś namiejscu, czy na przykład operujemy, przyjeżdżamyna dwa, trzy tygodnie, wyjeżdżamy,okej, ale co dalej?Kto się zajmie leczeniem, konsekwencjami?Jeżeli to były jakieś skomplikowanezabiegi, znaczy powikłań po zabiegach, ktosię zajmie właśnie obsługą tegosprzętu?To jest, to jest bardzoistotne to, o czym mówisz.Mam wrażenie, że o tymciągle mówi się za mało, że,że właśnie tego typu błędypopełniane przez organizacje pomocowe są gdzieśzamiatane troszeczkę pod dywan.O tym się nie mówi,mówi się o tym, że siętam sprzęt wysłało i natym się kończy misja.A co się dzieje ztym sprzętem?Czy, czy właśnie ktoś umiego naprawić?Czy ktoś umie go obsłużyć?To jest właśnie świetne.To co Leczymy z misjązaczęło się już kilka lat temu.Jeszcze jak ja byłam wtym stowarzyszeniu, że, że właśnie zaczęliśmystawiać na te szkolenia, nato, żeby wyposażać ludzi w jakieśkompetencje, jakieś umiejętności, a nietylko przywozić, dawać coś i wyjeżdżać.Także to jest super.
Ale ja chciałabym ciebie jeszczezapytać, ile razy byłeś w Kenii?Bo to, że- To jużtrudno zliczyć tak naprawdę, no terazto było mój piąty, tak,mój piąty wyjazd, więc- Dlaczego Kenia?Wiesz, co, no Kenia jestfascynującym miejscem.Myślę-- na początku to byłprzypadek.Myślę, jak w wielu aspektach,tak jak ludzie, którzy zaczynają jakieśswoje doktoraty, a budują natym później całe kariery, często ktośprzyszedł z tym tematem dociebie.I tak było z Keniądla mnie.No chłopacy rzeczywiście wtedy byliw Kenii, więc, więc ta Keniasię, się, Kenia przyszła domnie.Ale ten pierwszy pobyt tammyślę, że w pewien sposób mniezafascynował, bo rzeczywiście ta perspektywa.Ja jestem lekarzem i tojest super, że mogę w pewiensposób to jakby leczyć ludzi.Ale w Kenii realizując takiprojekt, no my też leczymy jakbysystem, czy no leczymy wtakiej szerszej perspektywie całe grupy czyspołeczności, co no ma dlamnie super wymiar, ale Kenia teżdaje duże, duże, dużą ucieczkęod tej rzeczywistości, takiej tu iteraz, tego jak wygląda naszsystem, który jest przeładowany.My tak naprawdę toniemy wpapierologii, no sama zresztą wiesz jakto wygląda.Każdy czuje na plecach oddechprokuratora.Jak tylko masz przybić pieczątkępod, pod jakąś dokumentację, no toz drżeniem ręki się torobi, zwłaszcza na początku swojej kariery.Tam oczywiście no jest tensystem jest w złym stanie, alemyślę, że podejście ludzi jestzupełnie inne.Te problemy nasze tutaj, zktórymi się mierzymy, tam nabierają zupełnieinnego znaczenia.One się w pewien sposóboddalają.Myślę, że to nie wynikateż z tego, że tam ludziemają gorsze problemy, ale towynika też z tego, że wtej kulturze to poczucie czasuczy tego, jak stres na naswpływa, jest zupełnie inne.Tamten czas biegnie inaczej niżw Polsce.Kenyan time.Znamy to powiedzenie.Dokładnie.To bywa frustrujące, kiedy próbujeszcoś zrobić, masz jakiś napięty harmonogrami chcesz go zrealizować, aktoś mówi nie, ze spokojem, wypijmyherbatę, spotkasz kogoś po drodze,ktoś ciebie zagada.I to bywa, bywa rzeczywiścietrudne w momencie takiego, kiedy maszmało czasu, a wiele dozrobienia.Ale to, co na początkubywa frustrujące, później się do tegoprzyzwyczajasz i to, to takieflow, to takie codzienne życie ładujebaterie i myślę, że jestdobrą ucieczką rzeczywiście od tego, zczym się mierzymy tutaj.Poza tym Kenia jest niesamowitymkrajem, który ma wiele twarzy ito jest dla mnie, dlamnie fenomenalne, że będąc tam jużtyle razy, ja za każdymrazem poznaję ją na nowo, aona uczy mnie czegoś nowego,ale też pokazuje zupełnie inne oblicze.Bo to jest kraj, gdzietak naprawdę masz i sawanny, itropikalny, taki suchy, gorący klimat,a równocześnie starczy odjechać kilka godzindalej i są tropikalne lasy,uprawy herbaty czy, czy no tapiękna natura.Ale no to jest właśnieten pocztówkowy obraz Kenii, on tamjest i to jest wartośćdodana, ale myślę, że też ludziesą niesamowici.My paradoksalnie też mamy wielewspólnego ze sobą i to jestcoś, czego ja się nauczyłem,że my jako Polska też czy,czy jako Polacy myślę, żejesteśmy też w takim momencie trochęzwrotnym naszej historii, kiedy nojeszcze kilka lat temu sami byliśmybeneficjentami pomocy, kiedy sami otrzymywaliśmypomoc z Zachodu, a teraz nojakby rozwinęliśmy się, myślę wfenomenalnym stopniu i jesteśmy w zupełnieinnym miejscu historii, a czasemmyślę niektórzy dalej nas postrzegają naZachodzie jako ten kraj, którymbyliśmy, nie wiem, w latach osiemdziesiątychczy nawet dziewięćdziesiątych.I myślę, że Kenijczycy sięmierzą z podobnymi problemami, więc fajnieczasem to konfrontować między sobą.Oni też mają ogromną świadomośćtego, co, co się dzieje tuu nas i dużą wrażliwość.Powiem ci, że w tymroku dla mnie to było dużąlekcją, kiedy, kiedy rozmawialiśmy okonflikcie, który się toczy, toczy notak naprawdę za naszą granicąi rozmawialiśmy o tym, jak, jakto wygląda dla nas ioni też, też mówili, jakie sąich perspektywy na to wszystko.No bo nie ukrywajmy, nogdzieś tam w tych okolicach, pozagranicami Kenii, gdzieś tam tekonflikty też się toczą i-To jestbardzo ciekawa perspektywa.
Także dla mnie to jestogromna lekcja.Na pewno, też taka życiowa.Powiedz, co było dla Ciebiei co jest dla Ciebie najtrudniejszew tych wyjazdach?Ostatni raz byłeś teraz wgrudniu, prawda?Tak, listopad, grudzień, to byłczas realizacji projektu.Wiesz, co najtrudniejszy jest tenokres przygotowań, bo najłatwiej jest tamna miejscu, bo tak jakmówię, tam widzisz to wszystko.I najtrudniejszy jest powrót, napewno, ale myślę, że to przygotowanie,bo tego nie widać, towymaga mnóstwo czasu.My tak naprawdę ten projekt,który realizowaliśmy teraz, no budowaliśmy przezcały rok, projekt, myślę, ambitnybardzo, ale też no.Opowiesz trochę o nim odrazu?Tak, bardzo chętnie.My jesteśmy z niego bardzodumni, bo to jest pierwszy projekt,który realizujemy teraz w ramachpolskiej pomocy rozwojowej, czyli też notakiego szerokiego planu Polski na-nawsparcie kraju w takiej długiej, długofalowejperspektywie.I naszym zadaniem była poprawa,poprawa medycyny ratunkowej tam na miejscu.Co więcej, projekt zakłada budowęcentrum powiadamiania ratunkowego i uruchomienie numerualarmowego w jednym z kenijskichhrabstw.I myślę, że to jestsuper efekt od tej białej tablicy,o której mówiłaś, gdzie byliśmywtedy do tego momentu, gdzie realizujemycoś, co w realny sposóbkształtuje medycynę tam, tam, na miejscui w ramach tego projektu,no oczywiście stany nagłe zakładają teżpoprawę, to znaczy te stanynagłe, z którymi się borykają tamta ochrona zdrowia, no todotyczy też oczywiście opieki okołoporodowej, którano w dalszym ciągu stanowiogromne wyzwanie, ta śmiertelność okołoporodowa tam,zarówno matek, jak i, jaki dzieci.Więc ten projekt angażował teżwłaśnie nasze działania w tym zakresiei projekt przewiduje dwa latanaszej działalności tam, pierwszy rozdział zamknęliśmyi teraz jesteśmy w trakcie,trakcie drugiego.Także myślę, że no trzyfilary tej naszej działalności tutaj teżsię wybijają, czyli te szkolenia,o których ty mówiłaś, szkolenia dlapersonelu medycznego, czyli poprawa tychkompetencji tam na miejscu.Po drugie sprzęt to jestten drugi filar, czyli no cośtakiego, co w realny sposóbteż wpływa na diagnostykę, leczenie.No i infrastruktura, czyli budowatych takich miejsc jak to centrumpowiadamiania ratunkowego.
Porozmawiajmy teraz trochę o tychstereotypach, bo ich jest bardzo, bardzodużo i doskonale znasz tenkompleks białego zbawiciela, o którymbardzo szeroko się w mediachmówi.Jakbyś mógł opowiedzieć trochę możez Twojej perspektywy, na czym polegaten kompleks?Myślę, że ok.U nas w Polsce onjest może trochę bardziej egzotycznym tematemz tego względu, że, niewiem, takie kraje jak Wielka Brytaniateraz bardzo się rozliczają zeswoją tą spuścizną kolonialną i tematjest szeroko dyskutowany dla nas,ja w szkole osobiście na przykładKasia nie miałem jakoś szczególniedużo na ten temat- No wogóle praktycznie, w ogóle, wogóle.Tak, dokładnie.No co my kształtowaliśmy swoją,swoje postrzeganie tych okolic świata przezperspektywę w pustyni i wpuszczy.No i jakby druga myślętrudna rzecz no to Murzynek, Bambojakby no dokładnie taksobie teraz prześledzisz słowa, słowa tegowiersza, no to jest dramat.Ja od razu mogę, totylko opowiem taką krótką anegdotę izaraz jakby skończysz swoją myśl.Ja właśnie w szkole prowadziłamtaką lekcję, dwanaście, trzynaście lat miałata klasa i właśnie przedstawiłamim dwa zdjęcia.Jedno to było miasto zlotu ptaka wieżowce, korki, ulice, adrugie to było jakieś takawiejska część.Taka chałupka rozwalająca się, trochębrudu, śmieci.I zapytałam się, które zdjęcieprzedstawia stolicę czy okolice stolicy europejskiej,a które afrykańskiej, tak?Jakby żadne dziecko nie miałowątpliwości, że brud, bieda, chałupka rozwalającasię to jest Afryka.Natomiast ku zdziwieniu wszystkich jaoznajmiłam, że to zdjęcie wieżowce, uliceto jest Nairobi, czyli stolicaKenii, a to drugie zdjęcie tojest miejscowość spod Warszawy, czyliPolska.Nie tylko Europa, ale Polska.I to jest też, myślę,taki dobry przykład na to, jakbardzo my mamy te stereotypywpojone, jak bardzo postrzegamy Afrykę wogóle jako monolit, jako jedenjakiś kontynent.No jako państwo myślę mypostrzegamy tę Afrykę, jakby cała byłataka sama.A myślę, że no odtego trzeba wyjść, że Afryka jestkontynentem.Więc też w tych przygotowaniach,o których też rozmawialiśmy wcześniej, zawszetrzeba się zastanowić no ok,jadę do Afryki, ale gdzie jadędo tej Afryki?Czy jakby Europa jest takasama?Dokładnie, czy cała?Czy jak ktoś mówi, żejedzie do Europy, czy jakby kiedy?No myślę, że to jestteż to, co nas boli wPolsce czasem, kiedy mówimy, żenie wiem, jestem z Polski, aktoś mówi, a no okej,tam Holland albo postrzega nas jakono, teraz już trochę sięto zmieniło, ale przez wiele latprzecież byliśmy postrzegani, no tamRosja jakby te tereny, no niejakby my jesteśmy totalnie niezależnymbytem i z własną kulturą, zwłasnym dziedzictwem, własnym językiem ichcemy, żeby to było szanowane, więcjakby szanujmy to też wdrugą stronę.I myślę, że o tymtrzeba pamiętać w perspektywie Afryki jakokontynentu czy tych wszystkich krajów.Dlatego ja też bardzo lubiępokazywać, że nie wiem, w Nairobito rzeczywiście mamy wieżowce ijakby- Chyba więcej niż w Warszawie.Nie jestem przekonany, ale rzeczywiścietak myślę, że no tych wieżowców,one robią wrażenie tam namiejscu, no Rwanda jakby też ogromny,myślę, że wszyscy myślą oludobójstwie teraz i okej, ono jestna pewno obecne w świadomościtych wszystkich ludzi, ale no-Kraj dokonałogromnego postępu, jest tak naprawdęgospodarczo, pchnął cały, wszys-wszyscy tamjakby wykonali ogromny krok doprzodu.I myślę, że to teżjest coś takiego, o czym mymusimy pamiętać, w sensie patrzećna siebie i próbować jakby trochętego odbicia szukać też wewłasnym sobie.Czy my byśmy chcieli, żebyktoś nas postrzegał w ten sposób?A tych stereotypów jest mnóstwo.Ja byłem w Kenii taknaprawdę w tym okresie, okresie świątecznym,czyli listopad, grudzień, no isama Kasia pamiętasz, że jest wnaszej głowie piosenka która- Letthem know it's Christmas time...Dokładnie.Nie umiem śpiewać, ale...Tak.Czy oni wiedzą, że- Żesą święta?Że są święta, tak?No zaskoczę wszystkich.Myślę, że wiedzą i cowięcej, no dobrze się do nich,do tych świąt przygotowują.Historia tej piosenki jest wogóle super.Jak możesz to opowiedz.Znaczy super, jest bardzo smutnąhistorią.Ja tę piosenkę uwielbiałam.Ona zawsze we mnie wzbudzałatakie bardzo świąteczne emocje i wogóle wzruszałam się zawsze naniej.A jak poznałam jej prawdziwąhistorię, no to już mam dużyniesmak za każdym razem, kiedyją słyszę.Tak, tak naprawdę no tobyły, było ile?Dwadzieścia, mniej więcej dwadzieścia lattemu, prawda?To nie wiem, czy typamiętasz kto, kto był autorem?To był 1984, chyba tobył irlandzki piosenkarz Bob Geldof, takmi się wydaje.Tak, chyba tak.No to, to było- Tak,Bob Geldof, no.Zebranie, zebranie tych wszystkichtakich głosów wspaniałych, żeby, żeby tutajcoś zrobić i poprawić tęsytuację.No i tam na miejscu-To był ten zryw emocjonalny, tak?Właśnie, że była klęska głoduw Etiopii.To się stało bardzo medialne.No, widzieliśmy te zdjęcia, teobrazy- Wygłodzonych dzieci.Docierające, poruszały no w ludziachte struny bardzo, bardzo mocno.
I tutaj no każdy chciałjakoś pomóc.No i rzeczywiście powstała idea,no to napiszmy piosenkę.Zbierzmy pieniądze.Tak zbierzmy pieniądze i jakbyrozwiążmy problem.Być może jakby te, tecele były trochę bardziej rozbudowane, noale upraszczając tak to mniejwięcej wyglądało, ale no z perspektywyczasu te słowa brzmią fatalnie.Znaczy słowa, słowa to jestjedno, nie?Ale jakby cały problem zebraniatych pieniędzy to jest taki, żetam nie tylko był głódz powodu suszy.Tam była też wojna domowa.Dokładnie.I te pieniądze zebrane trafiłydo reżimu.Do reżimu, dokładnie.Ale to jest też tomyślę, o czym trzeba pamiętać, żeo czym właśnie mówimy przyokazji tej mądrej pomocy, że fajniemamy ideę, ale idea czypieniądze nie zawsze w prosty sposóbmogą wylądować.W sensie, że jakby naszepieniądze tutaj nie zawsze trafią takna talerz powiedzmy tego kogoś,kogo chcemy nakarmić i że tenproces jest skomplikowany, wielowątkowy ipo drodze bywa też nieskuteczny.I myślę, że to jestteż trud tych działań czy humanitarnych,czy rozwojowych, że no namiejscu też jest pewien kontekst polityczny,kontekst gospodarczy.Są osoby, które pomagają namte cele realizować, no i czasemteż można po prostu wtopić,no i nie wiem, potknąć siępo drodze z tymi chęciami,można trafić na kogoś, kto chceciebie oszukać po prostu.
Więc sporo myślę taką współczesnąwersją tego wszystkiego jest ten wolonturyzm,z którym też się mierzymy.Myślę, że Ty też jakow czasie studiów trafiłaś na sporotakich ogłoszeń.No ty też skończyłaś anglistykę,no jakby każdy przecież może jechaćdo Kenii- Uczyć angielskiego, tak?Co jest absurdem, bo tamwszyscy mówią dobrze po angielsku.Ale też czy każdy możeuczyć angielskiego Kasia?No właśnie, dokładnie.No nie każdy.Trzeba mieć predyspozycje, wiedzę, umiejętności.To jest kurczę, no całypakiet, pakiet, no trzeba być dobrymnauczycielem.No to właśnie to jestto.Ale jeszcze wróćmy do tejpiosenki, bo to jest naprawdę ciekawahistoria.Ja może dopowiem tylko, żebywszystkie osoby, które nie znają tejhistorii tam zebrano sześćdziesiąt pięćmilionów funtów na tę klęskę głoduw Etiopii tylko dzięki tejjednej piosence.Ta piosenka, możecie ją kojarzyć,ona doczekała się różnych remiksów, byłyzapraszane nawet Ed Sheeran, nowewersje były tworzone, niektóre takie słowakontrowersyjne były z niej usuwane,no ale jakby problem polega natym, że te pieniądze nietrafiły w całości do potrzebujących.One trafiły częściowo na właśniedo rządu, do reżimu, który wydałte pieniądze dalej na broń.Są nawet takie historie, żeludność ściągana tą żywnością, która wtedyspływała z całego świata praktycznie,poruszona tą historią tej klęski głoduw Etiopii, to ta ludnośćwłaśnie lgnęła tam, gdzie ta żywnośćbyła przywożona i w tymmomencie przez reżim ci ludzie bylijakby porywani do obozów pracyi nawet są takie historie, żebyli wywożeni ciężarówkami, które byłyzarekwirowane od organizacji pomocowych.Także to jest, to jestmyślę świetna historia, jeżeli kogoś onainteresuje, to zachęcam do poczytaniawięcej.To jest historia, która właśniepokazuje, że intencje były super, tak?Tak.Stwórzmy piosenkę.Zebrali miliony.No ale jednak jakby wmomencie, kiedy cały świat śpiewał, żeit's Christmas time, there isno need to be afraid, czyliże jest świąteczny czas niema się czego bać, no toreżim właśnie gwałcił miejscowe kobiety.Ludzie byli wywożeni do tychobozów pracy.Także no to jest bardzosmutna historia.Ja się tak czepiam tejpiosenki, bo ta piosenka to jestwłaśnie dla mnie taki symboltrochę takiego pomagania, trochę bez pomysłu,znaczy może z pomysłem, alebez myślenia o konsekwencjach.
Tak, ale właśnie myślę, żeto jest trudne zagadnienie, no jestwiele organizacji obecnych w czyw tych rejonach konfliktu.To jest-Trochę inna działka, boto jest rzeczywiście ta pomoc humanitarna,która też bywa problematycznym tematem.No bo jaki jest celpomocy humanitarnej?Tak naprawdę to jest pomóctym ludziom, zaspokoić te podstawowepotrzeby, czyli schronienie, żywność, czystąwodę, podstawową opiekę zdrowotną na czastego, kiedy oni sami tegonie dadzą rady zrobić, bo, powiedzmy,to się wydarzyło i-i potrzebująchwili, żeby się otrząsnąć z tegowszystkiego.Ale jakby to jest krótkofalowapomoc, ona nie powinna działać wperspektywie, nie wiem, lat, dziesiąteklat i, bo co topowoduje?No, w pewien sposób powodujeto uzależnienie tych osób od tegowszystkiego.To jest też, no, balansowaniepo cienkiej linii, o której tymówisz.Czyli, no, w jaki sposóbta pomoc zapewniana tam powinna sięnie angażować politycznie?No bo takie jest jednoz głównych jej założeń.W momencie, kiedy, no, częśćz tych pieniędzy, chcąc nie chcąc,no, jest po drodze, pewniezawłaszczana nawet, bo być może tonie zawsze te intencje sązłe, ale jest zawłaszczana przez tereżimy.I myślę, że to niejest po prostu czarno-biały, czarno-białyscenariusz tutaj zawsze.I niestety te odcienie szarości.Zresztą, no myślę, że każdaorganizacja pomocowa, no musi się mierzyćtrochę z tym, że gdzieśtam po drodze część z tychpieniędzy nagle tonie w jakichś,nie wiem.
No, w naszym przypadku akuratczasem bywało tak, że dlatego teżnie wysyłamy już kontenerów doKenii, bo kontener utyka w Mombasiei nagle pojawiał się ktoś,my tutaj jesteśmy w trakcie realizacjiprojektu.Ten harmonogram planował nawet opóźnienia,ale być może nie tak długie.Nagle pojawia się ktoś, ktomówi no dobrze, ale pewne rzeczymożna przyspieszyć, ale być możeto będzie kosztowało.No i co robić wtakiej sytuacji?Więc to jest balansowanie pocienkiej granicy i cienkiej linii.Ale tak jak mówisz, myślę,że przykład tej piosenki to jestteż ogromna lekcja tego, żepomoc jest bardzo trudna i,i czasem wymaga ludzi, którzy,którzy się tym po prostu profesjonalniezajmują.I w Kenii też, no,myślę, Kenia ma dobry przykład tego,bo mamy Kiberę, czyli największeslumsy w Afryce Subsaharyjskiej, w Nairobi.I ja przyznam szczerze, kiedytam byłem, byłem zaskoczony.Byłem zaskoczony tym, że, no,mówi się o tym miejscu jakoo takim strasznym, -- oglądasię te obrazy stamtąd i rzeczywiście,no, nie jest tam kolorowo.Myślę, że ci ludzie żyjąw fatalnych warunkach, ale w dzisiejszychczasach niektórzy z nich żyjątam w tych warunkach z własnejwoli.Dlaczego?Bo tam jest tak dużakoncentracja przez to, że temat jesttak nośny i był takpopularny swego czasu, jest tak dużakoncentracja organizacji pomocowych, które tamna miejscu działają, że paradoksalnie tymludziom łatwiej wtedy, żyjąc naskraju tego ubóstwa, zapewnić swoim dzieciom,na przykład, lepszy start wprzyszłość, bo jest tam dostępna edukacjadarmowa obudowana przez te organizacjepomocowe, opieka zdrowotna, ta podstawowa teżjest dla nich dostępna, bojest darmowa.Okej, to się teraz zmieniaw Kenii, ale powiedzmy jakby jestwiele takich plusów, które powodują,że warto tkwić w tym, no,przysłowiowym bagnie tylko po to,żeby czerpać z tego zyski.No i czy taka pomocjest efektywna?Czy to jakby ma sens?Wydaje mi się, że nie.Więc myślę, że czasem wartoteż, oczywiście, no te odległe krajeto jest fajna sprawa, aleczasem warto się rozejrzeć też dookoła,bo myślę, że w naszymotoczeniu też są osoby, które czasemmogą wymagać pomocy.Czy dookoła nas też jestrzeczywistość do zmiany?I być może, skoro nieznam się na tym, jak pomagaćtam, a żyję tutaj, wtej rzeczywistości, tkwię w tym systemie.Być może-- a nie mamczasu odpowiednio się przygotować czy odpowiednichnarzędzi, czy nie wiem, nieznam organizacji, która może mi wtym pomóc.To może zacznę od zmianytej rzeczywistości dookoła siebie, bo topotrafi być równie satysfakcjonujące.
Mhm. Jeszcze à propos właśnie tego przyzwyczajania. No to też te anegdoty o ludziach, którzy wyjeżdżają na wakacje na przykład na Zanzibar, do Tanzanii, wożą te cukierki dla tych dzieci. Cukierki to jest w ogóle temat. Myślę, że to jest temat na osobny odcinek, ale, no tak w skrócie to, to też jest przykład właśnie tego przyzwyczajania. Turyści przyjeżdżają, przywożą cukierki, cieszą się, że rozdają te cukierki dzieciom, które biegają po plaży. Robią sobie z tymi dziećmi zdjęcia, wrzucają je do swoich mediów społecznościowych, że o fajne dzieci z Tanzanii, wesołe, cieszą się wszystkim, cieszą się cukierkami. A to jest znowu ten przykład właśnie tego przyzwyczajania. Ja zawsze jak widzę, że ktoś wrzuca takie zdjęcie, to pytam się tej osoby, czy jakbyś szedł po plaży w Gdyni na przykład, to czy zrobiłbyś sobie z obcymi dziećmi zdjęcie i wrzucił je na swoje media społecznościowe? No jakby to. Tak. No myślę, że teraz, że my jednak mamy taką pewną granicę w tym, co wrzucić pod kątem, mam na myśli obcych osób na naszych własnych mediach społecznościowych, w tej naszej rzeczywistości- Ale tam ona jakby zanika kompletnie. Dokładnie ta granica. Tak, wrzucamy zdjęcia obcych ludzi, nie pytając się do końca ich o zgodę. To też jest anegdota.
Ja będąc w Kenii byłam w sierocińcu, w którym jak dobrze pamiętasz był zakaz robienia w sensie publikowania zdjęć, twarzy dzieci i to-To jakby miało ogromny sens pod tym względem, że to był sierocińcu, gdzie były dzieci z rodzin HIV pozytywnych i, i takie dziecko, jeżeli wylądowałoby gdzieś w mediach społecznościowych, może by siebie za dwadzieścia lat czy za dziesięć lat odnalazło w tych mediach społecznościowych. I jakby to nie pytanie tych ludzi o zgodę, to, to jest tak jak mówisz, to kompletnie ludzie, którzy wyjeżdżają tam najczęściej na wakacje, bo ja myślę, że ludzie, którzy wyjeżdżają z jakimiś organizacjami pomocowymi, mają już tę świadomość, że- Mam nadzieję. Też mam nadzieję, ale ten problem dotyczy właśnie ludzi, którzy wyjeżdżają tam na wakacje. Że tak jak mówisz, ta granica zupełnie zanika. Tak, i myślę, że to jest też coś, czego my się musimy nauczyć, bo tak jak na wstępie rozmawialiśmy o tym, że my w Polsce nie mamy trochę tego rozliczania się z jakąś taką kolonialną przeszłością, więc może ta nasza wrażliwość jest trochę inna teraz. Natomiast no my jako Polacy się bogacimy i myślę, że wiele kierunków świata, tych bardziej egzotycznych się przed nami otwiera i myślę, że też musimy się w pewien sposób nauczyć kultury zachowywania tam i no pewnej wrażliwości, która, która też jest tam potrzebna, bo właśnie, no czy, czy te osoby, które, które tam są na miejscu, oczekują już w pewien sposób tych cukierków, które my przywozimy. Dokładnie, wyciągają ręce. To jest takie zapętlone koło.
A jednak ta-- wiele z tych osób tam na miejscu nie ma też dostępu do stomatologa. I ja pamiętam rozmowy z naszymi, z naszymi stomatologami tam na miejscu, którzy mówili: absolutny zakaz zabierania jakichkolwiek cukierków do walizki. Ale to jest w ogóle bez sensu. Jakby po co? Nie, jakby po co? My tak naprawdę pogłębiamy ten problem. Chodzisz po Gdyni i rozdajesz cukierki. Czy zeszyty, bo myślę, że to też jest taka rzecz. No przecież ludzie mówią okej, no ale to weź, chociaż te zeszyty spakuj, żeby rozdać w tych szkołach. Ale też trzeba wziąć pod uwagę, że na przykład no te zeszyty szkolne wykorzystywane w Kenii, one, nie wiem, czy ty Kasia zwróciłaś uwagę, ale one są inne. W sensie już nie mówię o tym, że wyglądają trochę inaczej, ale ta ich zawartość, ta linia jest trochę inna i wielkość, czy ta kratka też jest jakby innej wielkości, więc myślę, że no one nie do końca się przydadzą po prostu w tej szkole, w tej rzeczywistości. I to też trzeba wziąć pod uwagę, że nie zawsze no to rozdawanie tam na miejscu tak ad hoc to będzie dobre rozwiązanie, a możemy bardzo zaszkodzić. No jakby jadąc, nie wiem, do Puszczy Białowieskiej czy gdziekolwiek, no też nie rozrzucamy tam jakichś swoich rzeczy, no bo to po prostu jest szkodzenie, więc może w ten sposób to trzeba postrzegać.
Już na zakończenie poruszmy jeszcze ostatni wątek: książki, która myślę, że zmieniła nasze postrzeganie. Nawet chyba wydaje mi się, że Ty poleciłeś tę książkę jako pierwszy. Takie mam wrażenie. To nie jest materiał sponsorowany, ale myślę, że zgodzisz się ze mną, że o tej książce trzeba wspomnieć. To jest Karawana kryzysu Lindy Polman. Jest to książka, którą powinien przeczytać chyba każdy, kto chce w ogóle być wolontariuszem, kto chce wyjechać do krajów globalnego Południa, kto chce się zmierzyć z tym pomaganiem, z tym mądrym pomaganiem. Powiedz mi tylko, co cię zszokowało najbardziej w tej książce? Mnie chyba najbardziej zszokowało to, jak oderwane czasem od rzeczywistości to pomaganie potrafi być. Bo myślę, że to dla nas jest łatwe, że my jako taka mała organizacja gdzieś tam nie zawsze możemy zapewnić sobie właśnie takie, wiesz, obudowanie się w taki pałac, który jest trochę, że niby jesteśmy tutaj, pomagamy, ale trochę jesteśmy daleko od tych problemów i trochę ich przestajemy je rozumieć. Tego, że pomaganie, jakkolwiek szlachetne by nie było, to też jest pewien sposób, biznes to też jest pewien sposób, polityka i to też jest pewien sposób, no takie powiązane naczynia połączone po prostu. I nie da się tylko te dobre chęci tam wtłoczyć i jakby nie wpłynąć na poziom w tych innych miejscach, że gdzieś tam, no w pewien sposób to piętno kolonializmu też dalej się odbija na tej pomocy. To, że ta zależność, która kiedyś była obecna, ona gdzieś tam dalej jest budowana, ale przede wszystkim w tym, że czasem te największe organizacje niekoniecznie prowadzą najbardziej efektywną pomoc- Najbardziej transparentną. Tak. I myślę, że dla mnie ogromną lekcją też było to, jak bardzo ta pomoc po prostu może szkodzić. I to, to, to była dla mnie, to był dla mnie taki kubeł zimnej wody, myślę dla każdego z nas- Kto przeczytał tę książkę. Kto przeczytał tę książkę. Książka jest rewelacyjna, polecamy. Tak, bo my znamy pomoc tylko z tych obrazków sukcesów albo tylko z tych obrazków, tych ogromnych potrzeb, ale nie znamy jej od tej drugiej strony, od kuchni i od tego, jak bardzo może źle wykonywana pomoc czy ta współpraca zaszkodzić. No w książce padają nazwiska, są opisywane konkretne sytuacje, nazwy organizacji. Jest tak zwane mięso, także dobrze się to czyta. Dobrze się to czyta. To są szczegółowe opisy, no trochę smutnych sytuacji związanych z pomaganiem. Padają konkretne nazwy organizacji, więc nie chcemy tutaj spoilować, ale zachęcamy.
Myślę, że to jest książka, która bardzo zmienia myślenie bardzo, bardzo kładzie nacisk na to, żeby właśnie nie traktować Afryki jak monolitu, jak miejsca pozbawionego nadziei, jakiegoś takiego szarego, biednego, głodnego. Tylko żeby zawsze patrzeć szerzej. Tak. I myślę, że to jest nawet nie książka dla każdego, kto chce wyjechać. Myślę, że teraz w Polsce dalej mamy-- dźwigamy ogromną odpowiedzialność- Chcąc być tym krajem, który tak silnie angażuje się w pomoc dla uchodźców z Ukrainy. Myślę, że jak najbardziej powinniśmy wyciągnąć lekcje, które z błędów, które już były popełnione i tworzyć ten ogromny zryw, który no był gdzieś tam w sercach Polaków, jakby tworzyć z niego długofalową pomoc teraz też tutaj, na miejscu. Już na samo zakończenie powiedz Piotrze, jak mądrze pomagać? Myślę, że przede wszystkim sporo się uczyć na ten temat i tak jak w medycynie po prostu się doskonalić. I przede wszystkim też współpracować z kimś, kto jest tam na miejscu. Odpowiedź jest taka, że no muszę, przepraszam, że to powiem, ale po prostu znaleźć kogoś, kto już to robi i robi to lepiej i spróbować pod to się podczepić. Bo z dzisiejszej mojej perspektywy właśnie taki zryw serca jest fajny, daje ogromnego kopa, ale jednak dobrze, żeby ktoś ciebie w tym kierunku w sensie jakoś ukierunkował, żeby ten kop poszedł w celnym, dobrym kierunku. Okej, bardzo Ci dziękuję za dzisiaj. Myślę, że dowiedzieliśmy się bardzo dużo o pomaganiu, organizacji, o organizowaniu pomocy, o mądrej pomocy. No i też było wiele anegdot z tego, jak tę pomoc tworzyć. Także bardzo Ci dziękuję, że byłeś z nami. Dziękuję wszystkim i do usłyszenia. Dziękuję bardzo.
Rozdziały wideo

Wprowadzenie i przedstawienie gościa

Chęci kontra przygotowanie do wyjazdu

Doświadczenia i lekcje z organizowania pomocy

Historia i rozwój projektu Leczymy z Misją

Problemy ze sprzętem i logistyka pomocy

Kenia: doświadczenia, kultura i stereotypy
