Wyszukaj w publikacjach

02.10.2023
·

Nasza obecność zmienia życie pacjentów na lepsze - rozmowa z Dorotą Zadrogą z Polskiej Misji Medycznej

100%

Rozmowa z Dorotą Zadrogą z Polskiej Misji Medyczne

- Stowarzyszenie Polska Misja Medyczna w przyszłym roku będzie obchodzić 25-lecie. Pomagacie ofiarom wojen, katastrof i kataklizmów. Impulsem do powstania organizacji była wojna na Bałkanach. Dziś pomoc ofiarom wojen nadal jest bardzo potrzebna. 

Gdy wybuchła wojna w Kosowie, jeszcze jako grono znajomych, lekarzy i strażaków z przygotowaniem medycznym, po raz pierwszy wyjechaliśmy z pomocą. Dotarliśmy do Albanii w kwietniu 1999 roku, zaczynając pracę od obozu dla uchodźców w Laç, następnie przenosząc się do Ndroq, gdzie zostaliśmy do sierpnia. Zorganizowaliśmy tam szpital polowy i ambulatoria, prowadziliśmy zespoły wyjazdowe do okolicznych obozów na północy Albanii. Zaczęło się jako spontaniczny zryw, a działamy już 24 lata. Dziś polskie biuro zasila około 40 osób, ale jesteśmy też obecni w kilku krajach, w których pracują dla nas lokalni koordynatorzy, lekarze, trenerzy i edukatorzy. Mamy też wolontariuszy, którzy na co dzień są związani z polskimi szpitalami i dołączają do nas na czas wyjazdów, a także ochotników zaangażowanych w zespół ratunkowy. Do tej pory nasza pomoc dotarła do co najmniej 30 krajów Ameryki Południowej, Afryki, Azji, ale również Europy, bo poza wspomnianą Albanią zaangażowaliśmy się w późniejszych latach również w działania w Grecji, Ukrainie i Polsce. Do niektórych krajów wracamy po latach, bo w wielu regionach ta pomoc jest stale potrzebna. Nie zawsze wyjeżdżamy, czasem po prostu przekazujemy odpowiednie środki, narzędzia, dzięki którym lokalny personel medyczny może pracować. 

- Jakie projekty prowadziliście w Polsce?

W ostatnich latach zaangażowaliśmy się w pomoc przy granicy polsko-białoruskiej – nasi wolontariusze pełnili dodatkowe dyżury w szpitalu w Hajnówce i jego oddziałach, również tych znajdujących się w strefie objętej stanem wyjątkowym, przekazaliśmy też pomoc materialną. Bardzo dużo działo się u nas w związku z wojną na Ukrainie. Wraz ze stowarzyszeniem Jedna Chwila zorganizowaliśmy obozy rehabilitacyjne, protezowanie i wsparcie terapeutyczne dla osób, które straciły kończyny w trakcie trwania wojny lub której wybuch wstrzymał ich rehabilitację w kraju. Do tego, przez rok, w 9 polskich miastach prowadziliśmy bardzo rozbudowany program pod nazwą Przestrzenie Przyjazne Dzieciom. Każde miasto mogło dowolnie zdecydować, jakie zajęcia, aktywności i wsparcie zorganizuje dla uchodźców i społeczności przyjmującej, ale celem zawsze było dążenie do zbudowania wspólnoty. Dzieci mogły realizować to podczas zajęć teatralnych czy wycieczek krajoznawczych, rodzice mogli korzystać z lekcji języka polskiego lub z doradztwa zawodowego. Bardzo wyraźna była potrzeba zajęć terapeutycznych, indywidualnych i grupowych. Tego lata przedłużyliśmy czas trwania projektu, który będzie realizowany do końca 2023 roku. 

fot. Filip Skrońc
fot. Filip Skrońc

- Gdzie dziś wasza pomoc jest najbardziej potrzebna?

To trudne pytanie. Na pewno dużym wyzwaniem jest wojna w Syrii i wszystkie jej konsekwencje, w tym wsparcie uchodźców, którzy od lat mieszkają w obozach w Jordanii, Iraku i Libanie. Po pierwsze mówimy o kraju, w którym od 12 lat występuje zagrożenie, który jest odcięty od pomocy międzynarodowej, a zasoby, którymi dysponowali mieszkańcy, już dawno się wyczerpały. Do tego to jest największy trwający kryzys uchodźczy.  Rodziny rozdzieliły się podczas ucieczki, często do dziś nie wiedzą, co stało się z ich najbliższymi. Są w złym stanie psychicznym, a to jeszcze pogarsza ich stan fizyczny, mierzą się z problemami ekonomicznymi i brakiem perspektyw. Możliwe, że nigdy nie zobaczymy Syrii przywróconej do stanu sprzed wojny. Niestety nie jesteśmy w stanie połączyć ze sobą rozdzielonych rodzin czy odbudować domów. Skupiamy się na docieraniu z pomocą medyczną. Potrzeby są ogromne i wykraczają poza możliwości organizacji pozarządowych, zarówno pod względem kosztów jak i spraw administracyjnych. Bez sprawnie funkcjonującego państwa, jednomyślnego i dążącego do poprawy jakości życia wszystkich mieszkańców, odbudowanie Syrii pozostaje w strefie bardzo odległych planów. Syryjczycy są chętni do pracy, do nauki, ale sytuacja polityczna, stałe zagrożenie i ubóstwo ekonomiczne to czynniki każdego dnia wyniszczające człowieka, który popada w marazm. Tak żyją od kilkunastu lat, w międzyczasie mierząc się ze śmiercią członków rodziny, ich ucieczką, zaginięciami. Bez zakończenia wojny trudno o kolejne kroki naprzód.     

fot. Grzegorz Banaszak
fot. Grzegorz Banaszak

- Co się zmienia w tych miejscach, do których docieracie z pomocą?

Jeżeli pojawiamy się gdzieś jako odpowiedź na nagły kryzys, a więc kiedy udzielaliśmy pomocy uchodźcom na przejściu granicznym z Ukrainą czy po trzęsieniu ziemi w Syrii, naszym głównym zadaniem jest uratować jak najwięcej istnień. Żeby rozwinąć nasze działania na tym polu stworzyliśmy zespół ratownictwa medycznego PMM Vasco Emergency Team, złożony z ratowników medycznych, pielęgniarzy, położnych, którzy będą w przyszłości dodatkową siłą, przeszkoloną do pracy w ekstremalnych warunkach. 

Oprócz tego realizujemy projekty, które przygotowujemy przez kilka miesięcy i wdrażamy w bezpiecznych i spokojniejszych okolicznościach. One pozwalają nam rozszerzyć naszą działalność. Wówczas włączamy aspekty edukacyjne, skierowane zarówno do personelu medycznego, z którym dzielimy się wiedzą, i z mieszkańcami. Takie działania prowadzimy obecnie w Senegalu, gdzie kobiety uczą się dbania o noworodki, włączając w to lekcje gotowania zdrowych, pełnowartościowych posiłków. Pozwala to nam również zaangażować lekarzy-wolontariuszy, którzy przyjeżdżają na miejsce, prowadzą warsztaty, przeprowadzają zabiegi. Musimy docierać na miejsce z dobrze poukładanym planem działania, żeby obie strony wyniosły z tego jak najwięcej wiedzy. 

- Które projekty okazały się szczególnie ważne i przyniosły najwięcej korzyści potrzebującym? 

Każdy projekt ma pozytywny wpływ na sytuację w miejscu, w którym jest przeprowadzany. Czasami nawet luźne rozmowy w bezpiecznym gronie są dla naszych pacjentów na wagę złota, bo np. wcześniej złe doświadczenia blokowały ich przed szukaniem pomocy. Na pewno szczególnie ważne są dla nas działania uwzględniające pomoc noworodkom. Dziecko rodzące się z komplikacjami to dramat całej rodziny, a jeszcze gorsze jest uświadomienie sobie, że wielu takich historii można uniknąć, gdyby kobieta w czasie ciąży miała dostęp do badań wykrywających potencjalne problemy. 

Tymczasem dochodzi do porodu i jest za późno na reakcję i dotarcie do szpitala wojewódzkiego, gdzie na przykład przeprowadzone zostanie cesarskie cięcie. 

Z racji kosztów i trudniejszego dostępu do lekarzy niektóre kobiety przechodzą ciążę opierając się na poradach innych kobiet, które nie zawsze wiedzą, że na przykład konieczna jest suplementacja albo jest zagrożenie zdrowia i życia matki i dziecka. Porody nierzadko odbywają się w domach, ale widzimy, że kobiety bardzo chętnie chciałyby rodzić w asyście wyspecjalizowanej osoby, często taką funkcję pełni matrona, która zapewnia niefarmakologiczne wsparcie w czasie porodu. Jeśli jest taka możliwość, to kobieta przed porodem udaje się do szpitala, choć częściej możemy mówić o wiejskich ośrodkach zdrowia czy chatach porodowych. Można w nich przyjąć poród bez komplikacji, pracuje w nich personel medyczny, ale mimo wszystko możliwości są ograniczone. Dlatego wiele z naszych projektów jest skierowanych właśnie do kobiet w ciąży i po porodzie, tak, aby zwiększyć przeżywalność matki i dziecka. W niektórych miejscach zaczynamy od bardzo podstawowych kwestii, takich jak dbanie o higienę noworodka i jego dietę. Przekonujemy kobiety do karmienia piersią, uczymy dbania i higienę pępka malucha, higienę poporodową. Dużym wyzwaniem jest szczególnie pierwsza kwestia. W wielu regionach świata pokarm zastępczy stał się bardzo popularny, jest atrakcyjną alternatywą, która pozwala matce szybko wrócić do pracy. Z tymże jest drogi i kobiety wykonują mieszanki z niepełnej, sugerowanej porcji, więc nie tylko dziecko nie otrzymuje mleka od swojej mamy, ale dostaje niepełnowartościowy posiłek zastępczy. Niestety duży wpływ ma na to popkultura – pokarm zastępczy jest reklamowany jako coś lepszego, zgodnego z duchem czasu, nowoczesnego.     


fot. Piotr Dymus
fot. Piotr Dymus

- Obecnie wspieracie dzieci w Etiopii.  

Tak. Niedawno rozpoczęliśmy projekt związany z opieką nad noworodkiem w Etiopii, kraju pogrążonym w wojnie domowej, która od 2020 roku przyniosła więcej ofiar niż ta na Ukrainie. W kraju jest duży problem z dostępem do lekarzy, rodziny mierzą się z ubóstwem i stresem, przez co ciąża wiąże się z dużym zagrożeniem życia mamy i dziecka. Szkolimy personel medyczny z resuscytacji noworodków, z pomocy wcześniakom, z reagowania na trudne sytuacje neonatologiczne. Do tego pokrywamy koszty leczenia szpitalnego wcześniaków i dzieci z niedożywieniem oraz ich opiekunów. W większej części świata usługi medyczne są płatne, a my docieramy do osób, dla których wydatek na wizytę u lekarza wykracza poza domowy budżet, co dla rodzin jest prawdziwą tragedią.  

– Kolejnym projektem, w który jesteście obecnie zaangażowani jest pomoc Ukrainie. Czego obecnie najbardziej potrzeba naszym sąsiadom?

Na południu tego kraju od połowy sierpnia działają kliniki mobilne, które docierają do mieszkańców małych miejscowości, często osób starszych i ubogich, które od początku wojny nie miały zapewnionej opieki medycznej. Ten projekt potrwa przynajmniej przez pół roku i będzie wspierać nasze pozostałe działania na terytorium Ukrainy, między innymi wyposażanie szpitali w niezbędny do ratowania życia sprzęt. Od początku wysyłamy do ukraińskich szpitali specjalistyczny sprzęt medyczny, dotychczas wyjechało z Polski ponad 150 takich transportów. Organizujemy je w oparciu o informacje zbierane bezpośrednio od szpitali tak, żeby pomoc odpowiadała faktycznym potrzebom i możliwościom placówki. Oddzielnie podchodzimy do szpitali z oddziałami neonatologicznymi – te zostały objęte bardziej rozbudowanym programem, w ramach którego nie tylko dostarczyliśmy sprzęt, ale również prowadziliśmy szkolenia dla personelu i pacjentek. Poruszaliśmy na nich nie tylko kwestie medyczne i związane z opieką nad dzieckiem, ale omawialiśmy chociażby kwestie praw pacjenta, przysługującej kobietom pomocy od państwa, skupialiśmy się też na nauce dobrych praktyk zgodnie ze standardami obowiązującymi w Unii Europejskiej.  

- Organizując pomoc na całym świecie, z pewnością sami również zmagacie się z wieloma trudnościami. Co jest wyzwaniem w tej pracy? 

Ewentualne problemy to najczęściej załatwienie formalności na poziomie międzynarodowym, które wydłużają czas dotarcia z pomocą do potrzebujących. Cały czas poszukujemy też wyspecjalizowanych lekarzy, którzy dołączą do nas jako wolontariusze na misjach lub włączą się do zespołu ratunkowego. Poprzeczka jest postawiona wysoko, trzeba przejść kilkustopniową rekrutację – wszystko po to, by w momencie wyjazdu mieć do dyspozycji zgrany zespół, który od razu przystąpi do działania. Naszymi wolontariuszami są wyłącznie lekarze, którzy mają już pewne doświadczenie w zawodzie – ze względu na prowadzone przez nas szkolenia muszą to być osoby biegłe w swojej dziedzinie, które potrafią dzielić się wiedzą. W zależności od wyjazdu na misję, szukamy konkretnych osób, zwracając uwagę m.in. na specjalizację, znajomość języka obcego, predyspozycje, dyspozycyjność. Często naszymi wolontariuszami są osoby, które już współpracowały z innymi organizacjami pozarządowymi i są już przygotowane do wyjazdu. W obecnej chwili mamy zbudowane portfolio specjalistów, z którymi już pracowaliśmy i do których się zwracamy w pierwszej kolejności, ale oczywiście osoby chętne do zaangażowania się w pomoc w ramach misji medycznej mogą w każdym momencie przesłać do nas taką informację i swój życiorys. Informacje o naborze na konkretne misjep medyczne podajemy w naszych kanałach w mediach społecznościowych. 

- A studenci medycyny? Czy oni także mogą was wspierać? 

Kiedy zgłaszają się do nas studenci medycyny, którzy szukają wyjazdów na misje medyczne w ramach wakacyjnej przygody, możemy jedynie zachęcić ich do dalszej nauki i odezwania się za kilka lat. Nasza obecność w innych krajach to kredyt zaufania do organizacji, dlatego chcemy, żeby przyjeżdżający z Polski wolontariusze byli jak najlepiej przygotowani, a wprowadzone przez nich rozwiązania odpowiadały na faktyczne potrzeby. Dlatego odmawiamy osobom, którzy mają w sobie dużo entuzjazmu, ale nie spełniają wymagań formalnych, nie znają języka obcego lub są dopiero w trakcie nauki. W gronie naszych lekarzy-wolontariuszy są młode osoby, jednak zawsze już z ukończonymi studiami medycznymi. Wyjazdy na misje nie są długie, bo trwają około dwóch tygodni, odbywają się w ramach urlopu w polskim szpitalu. Dlatego trzeba umieć bardzo dobrze wykorzystać ten czas zostawiając po sobie jak najwięcej merytorycznej wiedzy, ale też mieć otwartą głowę, dobrze radzić sobie z różnicami kulturowymi, z niespodziewanymi sytuacjami.

fot. Wojciech Grzędziński
fot. Wojciech Grzędziński

- Nawet najbardziej doświadczony lekarz nie jest w stanie przewidzieć, co może go spotkać w miejscu, którego nie zna i w środowisku całkowicie mu obcym.

Zgadza się, ale dzięki doświadczeniu potrafi sobie radzić z trudnościami. Każdy wyjazd pokazuje, jak niewiele jesteśmy w stanie przewidzieć, wyczytać w podręcznikach i przełożyć wiedzę teoretyczną jeden do jednego na miejscu. Tak było np. w Afganistanie, kiedy lekarz mężczyzna musiał instruować inną lekarkę przez krótkofalówkę, ponieważ nie mógł przebywać w tym samym pomieszczeniu z pacjentką, a towarzysząca mu lekarka była innej specjalizacji. Musimy brać takie kwestie pod uwagę, w niektórych miejscach role przypisane kobietom i mężczyznom są bardzo wyraźnie rozdzielone, nie możemy oczekiwać, że na czas przyjazdu lekarzy z Polski dotychczasowa struktura społeczna zostanie odłożona na bok. Ale są też przyjemne reakcje. Podczas niedawnych warsztatów dla kobiet w ciąży usłyszeliśmy wiele miłych słów od uczestniczek z Wenezueli, które nigdy dotychczas nie spotkały się z ćwiczeniami przygotowującymi je do porodu. W niektórych krajach co sto kilometrów spotkamy ludzi, którzy różnią się od siebie kulturą, językiem, rytuałami, grupy te mogą też być skonfliktowane, więc bardzo łatwo przypadkiem kogoś urazić, zrobić coś nie tak. Lekarz wyjeżdżający do istniejącego szpitala może mieć do dyspozycji przestarzały sprzęt, z którego nikt już u nas nie korzysta, prawdopodobnie pacjenci będą docierać do szpitala w ostatniej chwili i opuszczać go w pośpiechu, żeby nie narażać się na większe koszty, co zagrozi ich zdrowiu. To rzeczy, których nie zmienimy w kilka tygodni. Trzeba mieć w sobie dużo dystansu, żeby takie sytuacje nie zaważyły na przebiegu wolontariatu, żeby mimo wszystko skupić się na pozytywach i na tym, co jest realne do osiągnięcia.  

- Bez pieniędzy nie da się nieść pomocy. I pewnie jest ich jak zawsze - za mało? 

Korzystamy z różnorodnych źródeł finansowania, część naszych projektów jest pokrywana ze środków rządu, na przykład MSZ i KPRM, otrzymujemy też środki od innych organizacji. Wspierają nas również darczyńcy, którzy w momencie wpłaty mogą zadecydować, który program chcą wesprzeć. Z myślą o nich uruchomiliśmy platformę https://misjapomoc.pmm.org.pl/. Nieraz musimy podejmować trudne decyzje, ograniczyć naszą obecność ze względu na brak funduszy i oczywiście chcielibyśmy robić jeszcze więcej, ale musimy brać pod uwagę nasze możliwości. 

 - Jakie plany ma PMM na 25-lecie?  

Dalej będziemy działać w obszarach, które są nam najbliższe i reagować na bieżącą sytuację na świecie, szczególnie dotykającą kobiety, dzieci, osoby starsze czy z niepełnosprawnościami. Cieszymy się dużym zaufaniem ze strony darczyńców i innych organizacji pozarządowych, zbudowaliśmy solidny zespół, dla którego pomoc drugiemu człowiekowi jest priorytetem, mamy coraz większe możliwości działania, jednocześnie nie tracimy z oczu naszego celu – dotarcia z pomocą medyczną tam, gdzie jest ona potrzebna. Nie zależy nam na rozbudowywaniu w nieskończoność naszej działalności, ale na utrzymaniu jej wysokiej jakości. Jesteśmy jedną z niewielu organizacji pozarządowych w Polsce świadczących specjalistyczną pomoc medyczną i czujemy, że nasza obecność zmienia życie pacjentów na lepsze. To najlepszy prezent na rocznicę. 

fot. Michał Zieliński
fot. Michał Zieliński

Zaloguj się

lub
Logujesz się na komputerze służbowym?
Nie masz konta? Zarejestruj się
Ten serwis jest chroniony przez reCAPTCHA oraz Google (Polityka prywatności oraz Regulamin reCAPTCHA).