Wyszukaj w publikacjach

19.05.2020
·

Z misją medyczną we Włoszech! Wywiad z lek. Kornelem Skitkiem

100%

Jak wyglądała walka włoskich lekarzy z koronawirusem? Jakie wnioski można wyciągnąć z pracy włoskich kolegów? Serdecznie zapraszam do lektury wywiadu z lek. Kornelem Skitkiem, który uczestniczył w misji medycznej w jednym z włoskich szpitali jednoimiennych.

lek. Kornel Skitek - misja medyczna

Kornel Skitek – lekarz, uniwersytet w Jenie. To miasto w centralnych Niemczech w landzie Turyngia, nadal w obrębie tak zwanego byłego DDR. Ze 100 000 mieszkańców co piąty to student, bo mieści się tu jeden z najstarszych niemieckich uniwersytetów, którego rektorem był swego czasu niejaki Schiller; Misja medyczna w Boscotrecase – miasteczko ok. 10 000 mieszkańców, malowniczo położone u stóp Wezuwiusza nieopodal starożytnych Pompei. Należy do aglomeracji Neapolu.

- Remedium - Jak to się stało, że trafiłeś do pracy we Włoszech?

Dostałem emaila z zapytaniem od mojego szpitala, który szukał chętnych ludzi do pracy i wyjazdu na misję do Włoch. Ta oferta mi się spodobała, również terminowo mi to pasowało i stwierdziłem – dlaczego nie? W moim miejscu pracy nie było wtedy nadmiaru obowiązków ze względu na, między innymi, zamknięcie jednego bloku operacyjnego. Uznałem ten wyjazd za doświadczenie, które może być przydatne w życiu. Tydzień później siedziałem w samolocie do Boscotrecase - małej miejscowości pod Neapolem. Nie wiedzieliśmy do końca, gdzie będziemy lecieć. Myśleliśmy oczywiście o Lombardii – jednak okazało się, że udamy się do Kampanii.  Zdziwiło nas to odrobinę, jednak wiedzieliśmy, że na pewno będziemy tam, gdzie Włosi faktycznie tej pomocy potrzebują. Nasza podróż i jej cel prawdopodobnie uznany był za dość ważny, dlatego przyleciał po nas transporter włoskiego wojska. Potrzebowaliśmy dobrego środku lokomocji, bo zabraliśmy ze sobą cztery respiratory, pompy infuzyjne i leki. Przy odlocie z Erfurtu żegnał nas premier Turyngii, a na miejscu – lokalna prasa oraz burmistrz wraz z częścią rady miejskiej. Raz w życiu czułem się jak celebryta 😊.

lek. Kornel Skitek - misja medyczna

- Trafiłeś do kraju, który w Europie jest takim „epicentrum” zakażeń koronawirusa.

Miejsce, w którym byliśmy, nie było w tak trudnej sytuacji, jak Lombardia. Nie było aż tak dużo pacjentów zakażonych koronawirusem. W moim szpitalu było około 50 pacjentów z COVID-19, w tym dziesięciu na OIOMie. Ta placówka w tym okresie była dość specyficzna, ponieważ miała zostać zamknięta, a gdy przyszła epidemia, to została przekształcona w jednomienne centrum leczenia COVID-u. W mojej ocenie problemem nie był nadmiar pacjentów, tylko niedomiar dobrze wyszkolonego personelu medycznego – takich z doświadczeniem w pracy na OIOMie. W moim szpitalu na oddziale intensywnej terapii pracowali medycy, którzy mieli jakiekolwiek doświadczenie w intensywnej terapii lub pracy bloku operacyjnego. Myślę, że warto podkreślić ten problem: personelu medycznego, który nie był szkolony do pracy w warunkach intensywnej opieki.

- Domyślam się, że w rozmowach z włoskimi współpracownikami panowały różne emocje.

Na początek krótkie wyjaśnienie – nasz zespół składał się z dwóch lekarzy, z których ani ja ani mój kolega nie znaliśmy włoskiego oraz pielęgniarki i pielęgniarza z naszego OIOMu, którzy są Włochami. Oni wzięli na siebie również obowiązki tłumaczy.

Dlatego trudno mi powiedzieć jakie emocje panowały pośród personelu – my głównie skupialiśmy się na swojej pracy i rozmowach o pacjentach.

lek. Kornel Skitek - misja medyczna

- Jakie obowiązki należały do Ciebie podczas pobytu w tym szpitalu?

Nie mieliśmy dobrze zdefiniowanych zadań – czym mamy się zająć. Nie wiedzieliśmy do końca czy jesteśmy tam jako doradcy, hospitacja czy jako dodatkowi lekarze. Wszystko zależało od dnia. Wspomnę tylko, że nie wszyscy tamtejsi lekarze przyjęli nas z aprobatą pośród zespołu. Praktycznie codziennie mieliśmy kontakt z kimś nowym, ze względu na dużą rotacją pośród właśnie lekarzy i pielęgniarek. Najzwyczajniej w świecie poznawaliśmy się każdego dnia na nowo, dlatego ten zakres mojej pracy praktycznie był od tego zależny – co i gdzie było potrzeba. Staraliśmy się jak najbardziej doradzać w obcowaniu z pacjentem objętym nadzorem intensywnej terapii, a także pomóc w organizacji pracy, która jest niezwykle ważna.

- To powiedz proszę, jak zorganizowaliście pracę Waszego oddziału.

Pracowaliśmy w systemie trzyzmianowym. Dwie pierwsze zmiany były 6-godzinne i jedna zmiana nocna od 20.00 do 8.00. Nie było także 24-godzinnych dyżurów. Mój szpital przyjmował tylko tych pacjentów, którzy mieli potwierdzony już wymazem COVID-19. Najpierw taka osoba trafiała na izbę przyjęć i w zależności od przebiegu choroby była przyjmowana na normalny oddział albo na intensywną terapię. Jeśli chodzi o zasoby sprzętowe to byliśmy nieźle przygotowani – tak jak wspomniałem – my – przywieźliśmy cztery respiratory, a nasz szpital dostał jeszcze z okolicznych placówek takich sześć. Mieliśmy więc do dyspozycji dziesięć respiratorów i nie wszystkie były używane.

- Środków ochrony osobistej Wam nie brakowało? Bo w Polsce niemal wszystkie placówki błagają o pomoc lokalne instytucje i ludzi dobrej woli…

Nie, odzieży ochronnej było pod dostatkiem. Pracowaliśmy w pełnych kombinezonach z maskami FFP3 – to było idealnie zorganizowane. Wydaje mi się, że szpitale jednoimienne były bardzo dobrze tam zaopatrzone – większe zagrożenie mieli z pewnością lekarze rodzinni i pracujący w pozostałych szpitalach, gdyż praktycznie wszystkie zasoby są kierowane do walki z koronawirusem.

lek. Kornel Skitek - misja medyczna

- Mieliście do dyspozycji przesiewowe testy pracowników szpitala pod kątem zakażenia?

Tak, sam personel szpitalny był testowany regularnie. Były wykonywane testy na obecność przeciwciał we krwi. Jeżeli taki test był dodatni, to był robiony wymaz takiej osobie. Testy były wykonywane obligatoryjnie raz w tygodniu.

- Leczenie i przebieg pobytu tych pacjentów to z pewnością temat, który zainteresuje czytelników. Mógłbyś powiedzieć, jak to wyglądało?

Wszyscy pacjenci mieli do dyspozycji standard leków stosowanych w zakażeniach koronawirusem: azytromycyna, hydroksychlorochina i leki antyretrowirusowe. Oprócz tego na OIOMie stosowany był metyloprednizolon. U chorych z ciężkim przebiegiem używane były też przeciwciała monoklonalne stosowane normalnie w reumatologii. Przez 10 dni mojej pracy mieliśmy 15 hospitalizowanych, zmarło sześciu, a trzem poprawił się stan na tyle, że zostali odłączeni od respiratorów. W większości byli to starsi ludzie, ale było także kilku młodych hospitalizowanych, z których jeden zmarł.


To faktycznie COVID-19 jest tak ciężką chorobą? Wielu ludzi nie wierzy w jej skutki i podważa „światową epidemię”…

Jest to choroba, która jeśli jest w zaawansowanym stadium – to niesamowicie niszczy tkankę płuc. Ten przebieg jest bardzo długi w porównaniu do sepsy czy ARDS – także cięższy z różnych względów. Na ile i w jaki sposób działają leki stosowane przecież eksperymentalnie – tego nikt nie wie. W naszym odczuciu najistotniejsze było dobrze zaopiekować się pacjentami na podstawowym poziomie – ułożenie pacjenta, nastawienie respiratora.  Trzeba było dać pacjentom dużo czasu, aby mogli wyjść z tego stanu niewydolności oddechowej.

- Zaobserwowaliście jakąś zależność – jacy pacjenci trafiali na OIOM?

Mieliśmy dwóch młodych pacjentów bez chorób współistniejących, którzy byli w bardzo ciężkim stanie choroby. Jeden z nich – niezależnie od tego co robiliśmy – stan pacjenta się ciągle pogarszał i po tygodniu terapii zmarł. Naturalnie – pacjenci z grup ryzyka – z niewydolnością serca czy innymi chorobami towarzyszącymi – na starcie mieli gorsze rokowanie, żeby przeżyć i wyjść z choroby. Jednak COVID-19 pokazuje, że jeśli dochodzi do niewydolności oddechowej to ten przebieg jest tak samo ciężki dla każdego. Zdjęcia rentgenowskie czy tomografie płuc, które oglądałem to jeszcze w  swojej pracy zawodowej – nie widziałem czegoś takiego. Całe płuca są zniszczone od góry do dołu.

- Jakie wnioski możesz wyciągnąć z tej misji?

Przede wszystkim zorganizowanie szpitala – szczególnie jednoimiennego zakaźnego dla chorych z COVID-19 jest bardzo trudne pod kątem zasobów technicznych jak i ludzkich. Znalezienie i stworzenie nowych łóżek na intensywnej terapii pociąga za sobą duże koszty. Oczywiście łatwiej jest przekształcić już działający szpital w taką placówkę, jednak problemem jest wyszkolenie personelu. To nie chodzi o to by uczyć kogoś teorii o koronawirusie, tylko po prostu aby każdy medyk wiedział jakie leki zastosować w COVID-19, a także jak poprawnie zakładać i zdejmować odzież ochronną – co jest fundamentalne dla opanowania infekcji i bezpieczeństwa w szpitalu. I właśnie zasoby ludzkie w postaci dobrze wyedukowanego personelu – to podstawa funkcjonowania takiego szpitala i wniosek, który przychodzi mi do głowy jako pierwszy.

- A jak było we Włoszech?

Nie było przydzielonych konkretnych pacjentów do pielęgniarek czy lekarzy. Tam wszyscy zajmowali się wszystkim. Z tego powodu panował chaos. Wystarczyło aby stan któregoś z pacjentów się pogorszył, to natychmiast cały personel był przy tym chorym. Dlatego teraz też wiem, jak się nie organizować.

- To co byś poradził Polakom walczącym z koronawirusem?

Testowanie lekarzy i wszystkich pracowników ochrony zdrowia! To jak najbardziej ma sens dla bezpieczeństwa personelu ale nie tylko. To jest ważne także dla wszystkich obywateli, bo to medycy pracują w szpitalach, domach pomocy społecznej, zakładach opieki leczniczej czy udzielają porad lekarskich i to my – możemy być bezobjawowymi nosicielami koronawirusa. To także bezpieczeństwo naszych rodzin. Co ciekawe myślę, że pracownicy szpitali jednoimiennych pracujący z dobrym dostępem środków ochrony osobistej mają mniejsze szanse na zakażenie niż lekarze rodzinni czy wszyscy stykający się z ludźmi, którzy nie wiedzą czy są chorzy czy nie. Bo przecież pracując tylko z pacjentami dodatnimi, nie zarażę ich – nawet będąc nosicielem – bo oni już są zarażeni. Przesiewowe testowanie to także gwarancja spokoju ducha i dobrej kondycji psychicznej medyków – my wtedy wiemy, że nie przeniesiemy choroby na swoją rodzinę. W dobie tak trudnej pracy to niezwykle istotne.

Druga rzecz to kwestia nakazów pracy. Słyszałem, że w Polsce wojewodowie wydają decyzje o przymusowych wezwaniach do stawienia się personelu medycznego w innym miejscu niż ich obecny pracodawca. Uważam to za pomysł z piekła rodem. Jeśli ty nie chcesz tego robić z własnej woli – to nie będziesz dobrze wykonywał swoich obowiązków.  Zmuszanie ludzi do pracy, szczególnie w takich ciężkich fizycznie i psychicznie warunkach, jest po prostu niemoralne i na pewno niczego nie poprawi.

- Serdecznie dziękuję za poświęcenie swojego wolnego czasu od pracy na naszą rozmowę!

Również dziękuję! Wszystkim rodakom pracującym w polskich szpitalach życzę przede wszystkim dużo siły i spokoju. Nie pracujcie bez odzieży ochronnej i pamiętajcie, że choroba jest ciężka, ale uleczalna. Najważniejsze żeby skoncentrować się na zwykłej pracy i opiece nad pacjentem, bo to najlepiej pomaga.

Rozmowę przeprowadził Piotr Nawrot

 

 

Autorstwo

Zaloguj się

lub
Logujesz się na komputerze służbowym?
Nie masz konta? Zarejestruj się
Ten serwis jest chroniony przez reCAPTCHA oraz Google (Polityka prywatności oraz Regulamin reCAPTCHA).