Wyszukaj w publikacjach

Ponad tysiąc osób w najuboższym regionie Kenii - w Meru, otrzymało pomoc medyczną dzięki misji charytatywnej, w ramach której siedmiu lekarzy i sześciu studentów przez tydzień wykonywało setki badań, konsultacji i zabiegów chirurgicznych – od drobnych operacji po interwencje ratujące życie.
Lekarze i studenci pracowali od rana do późnych godzin wieczornych, zajmując się pacjentami w różnym wieku i z rozmaitymi problemami zdrowotnymi.
Przebadaliśmy ponad 1000 osób, ale niestety nie udało nam się przyjąć wszystkich, mimo że pracowaliśmy od 8 do około 20
– relacjonuje prof. dr hab. n. med. Elżbieta Petriczko, koordynatorka misji humanitarnej i specjalistka z Kliniki Pediatrii, Endokrynologii, Diabetologii, Chorób Metabolicznych i Kardiologii Wieku Rozwojowego USK1 w Szczecinie.
Codziennie wykonywano setki badań i zabiegów: w sumie wykonano 200 USG, udzielono 360 konsultacji pediatrycznych, 230 dermatologicznych, 200 internistycznych i 300 okulistycznych oraz przeprowadzono 100 interwencji chirurgicznych. Do polskich medyków zgłaszali się zarówno dorośli, jak i dzieci.
U dzieci najczęściej rozpoznawaliśmy infekcje górnych dróg oddechowych, astmę, choroby pasożytnicze czy niedożywienie. Pojawiały się również wady serca i podejrzenia chorób genetycznych. Dorośli zmagali się m.in. z przewlekłymi ranami: odleżynami, owrzodzeniami, zmianami grzybiczymi, cukrzycą, nadciśnieniem i chorobami zwyrodnieniowymi. W takich przypadkach musieliśmy działać szybko, mimo ograniczonego dostępu do leków i sprzętu
– mówi prof. Petriczko.

Chirurdzy przeprowadzali drobne zabiegi, takie jak usuwanie kaszaków i tłuszczaków, wycinanie zmian skórnych, a także bardziej skomplikowane operacje.
Jan Petriczko wykonał przeszczep skóry i wspólnie z miejscowym chirurgiem operował 47-letniego pacjenta z rakiem żołądka. Pobraliśmy też materiał do badań genetycznych u dzieci z podejrzeniem poważnych schorzeń, które bezpłatnie zostaną wykonane w Szczecinie
– dodaje lekarka.
Warunki pracy były wymagające
brakowało specjalistycznego sprzętu i personelu. – W szpitalu w Nkubu pracuje jedynie ośmiu lekarzy na 256 łóżek. To świetnie wykształceni medycy, ale jest ich po prostu zbyt mało, by sprostać potrzebom mieszkańców. Dodatkowo, wiele procedur chirurgicznych jest odpłatnych, a pacjentów zwyczajnie nie stać na leczenie
– tłumaczy prof. Petriczko.
Misja oczami studentów
Dla studentów Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego udział w misji był nie tylko praktyką medyczną, ale też głębokim doświadczeniem osobistym i kulturowym. Pracowali głównie w przychodni i ambulatorium, wykonując drobne zabiegi chirurgiczne – od wycinania torbieli i tłuszczaków po pielęgnowanie ran przewlekłych.
Tydzień spędzony w Kenii nauczył mnie pokory, wdzięczności i spojrzenia na zawód lekarza w zupełnie innym wymiarze. Choć nasze warunki były skromne, wciąż żyliśmy lepiej niż wielu mieszkańców Meru, którzy na co dzień nie mają dostępu do wody czy elektryczności. Oni rodzą się i umierają w realiach, które dla nas są trudne do wyobrażenia. Mimo to są niezwykle gościnni, potrafią okazać wdzięczność i dzielić się tym, co mają. To uczy pokory
– mówi Aleksandra Kwiecień, studentka VI roku kierunku lekarskiego.
Najtrudniejsze było niej było patrzenie na cierpienie dzieci – często pogryzionych przez owady czy szczury.
Julia Hirchy-Żak także wspomina przypadki cierpiących dzieci.
Trafił do nas kilkuletni chłopiec z oparzeniami II stopnia obejmującymi 10% ciała. Lokalny szpital nie dysponował specjalistycznymi opatrunkami oparzeniowymi, dlatego wykorzystaliśmy materiały, które sami przywieźliśmy, w tym opatrunki ze srebrem oraz preparaty hydrożelowe. Dzięki temu możliwe było właściwe zabezpieczenie ran, co nie tylko poprawiło komfort i bezpieczeństwo pacjenta w ostrej fazie, ale także być może pozwoli w przyszłości uniknąć przeszczepu skóry. Mieliśmy też pacjentów z olbrzymimi bliznowcami o niespotykanych w Europie rozmiarach czy elephantiasis, żyjący z tymi schorzeniami przez lata, a także osoby z ogromnymi tłuszczakami, nierzadko o wymiarach kilkunastu centymetrów, które pozostawały nieleczone przez wiele lat
– opowiada.
Oprócz pracy w ambulatorium, pracowała też na bloku operacyjnym, gdzie asystowała lokalnemu chirurgowi plastycznemu przy przeszczepie skóry u pacjenta z rozległym ubytkiem pourazowym w okolicy stawu skokowego.
W Polsce do tego typu procedur wykorzystuje się nowoczesne dermatomy elektryczne, natomiast tam dostępny był jedynie prosty dermatom ręczny typu „razor”, konstrukcją przypominający raczej skrobaczkę niż precyzyjne narzędzie chirurgiczne. Mimo tak ograniczonego instrumentarium, lokalny chirurg plastyczny wykonał zabieg w sposób niezwykle precyzyjny
– dodaje.
I podkreśla, że improwizacja była codziennością.
Dysponowaliśmy wyłącznie podstawowymi zestawami jednorazowymi do szycia, środkami do znieczulenia miejscowego i kozetką zabiegową. Na bloku operacyjnym instrumentarium było sterylizowane w sposób uproszczony – poprzez gotowanie, co wymagało dużej ostrożności i elastyczności. W takich warunkach musieliśmy opierać się głównie na własnej wiedzy i doświadczeniu. Ogromnym wsparciem były dla nas również konsultacje online z naszymi kolegami z USK-1 w Szczecinie z zakresu chirurgii ręki, chirurgii ogólnej, ortopedii i traumatologii, które pozwalały podejmować decyzje terapeutyczne przy trudniejszych przypadkach
– dodaje.

Marek Mamos, student 6. roku kierunku lekarskiego, jest przekonany, że tego typu misja, pokazuje jak wykonywanie zawodu lekarza może się różnić, w zależności od potrzeb pacjentów, dostępnych środków oraz szerokości geograficznej.
„Medycy dla Kenii” to misja organizowana już po raz siódmy. Od trzech lat jej koordynatorką jest prof. PUM Elżbieta Petriczko z Kliniki Pediatrii, Endokrynologii, Diabetologii, Chorób Metabolicznych i Kardiologii Wieku Rozwojowego USK nr 1.
Z pewnością tam wrócimy, choć rozważamy także inne kierunki w Afryce
– podkreśla.
Wyjazd odbył się pod patronatem Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego, Okręgowej Izby Lekarskiej w Szczecinie, Prezydenta Miasta Szczecin, Ambasadora RP w Kenii oraz Fundacji SASA.
W realizacji misji wsparło nas wiele firm, instytucji i osób prywatnych, za co jesteśmy ogromnie wdzięczni
– dodaje.