Wyszukaj w publikacjach

Spis treści
27.08.2025 o 17:19
·

W cieniu afrykańskiego słońca – misja studentów i lekarzy w Tanzanii

100%

Na przełomie lipca i sierpnia siedmioosobowy zespół lekarzy i studentów Uniwersytetu Jagiellońskiego – Collegium Medicum wyruszył na drugi kraniec świata. Ich celem była Tanzania, a konkretnie sierociniec Dunia Ya Heri, położony niedaleko Dar es Salaam. Miejsce, w którym dzieci codziennie walczą z trudnościami życia, a dostęp do opieki stomatologicznej jest niemal nieosiągalny.  

To właśnie tam powstał prowizoryczny gabinet stomatologiczny, w którym Polacy, mimo braku prądu, sprzętu i komfortowych warunków, przyjęli 250 pacjentów i przeprowadzili ponad 500 zabiegów. 

Każdego dnia pracowaliśmy po 8-11 godzin, od poniedziałku do piątku, w bardzo wymagających warunkach. Częste przerwy w dostępie do prądu zmuszały nas do pracy przy świetle czołówek, a do leczenia używaliśmy niewielkich przenośnych unitów stomatologicznych. Sporadyczne awarie i przegrzewanie się sprzętu spowalniały tempo pracy, jednak determinacja zespołu i wdzięczność pacjentów sprawiały, że każdego dnia dawaliśmy z siebie maksimum możliwości 

– opowiada Ryszard Feret, przewodniczący Rady Samorządu Studentów UJ CM i jeden z uczestników misji.

Początek drogi – od opowieści do decyzji

Pomysł narodził się w Krakowie, podczas rozmowy z prof. Jolantą Pytko-Polończyk. To wtedy studenci usłyszeli historię o sierocińcu Dunia Ya Heri, odwiedzonym kilka lat wcześniej przez jedną z pracownic uczelni. Kolejnym krokiem było spotkanie z Agnieszką Adamczyk, uczestniczką tamtej misji, która opowiedziała o życiu dzieci i trudnościach mieszkańców.

Szybko stało się dla nas jasne, że podstawowe potrzeby zdrowotne w Tanzanii stanowią ogromne wyzwanie. Opieka medyczna jest tam bardzo ograniczona, a dostęp do leczenia stomatologicznego praktycznie nie istnieje. Ta świadomość sprawiła, że podjęliśmy decyzję o zorganizowaniu misji właśnie w Dunia Ya Heri 

– wspomina Feret. 

W skład zespołu weszli lekarze: dr n. med. Krzysztof Gronkiewicz i dr n. med. Anna Bednarczyk, specjalizujący się w chirurgii stomatologicznej, stażystka Natalia Dymel oraz studenci: Ryszard Feret, Bruno Jarecki i Aleksandra Zdzymira, a także Piotr Polończyk, odpowiedzialny za organizację i logistykę. Przygotowania trwały ponad rok. Zespół rozpoczął współpracę z Fundacją Centrum Dobroczynności Lekarskiej im. prof. Teresy Adamek-Guzik i Jana Guzika, która ma wieloletnie doświadczenie w działalności na terenie Tanzanii i okazała się dużym wsparciem. Przed wyjazdem konieczne było przede wszystkim skompletowanie sprzętu i materiałów, od środków dezynfekcyjnych, przez narzędzia chirurgiczne, aż po wiertła i kleszcze i artykuły higieniczne, m.in. szczoteczki i pasty do zębów. Unity i autoklaw zakupiono na miejscu. 

Początkowo otrzymaliśmy od dyrekcji sierocińca listę najpotrzebniejszych rzeczy, jednak nie była ona szczegółowa i z czasem, w miarę zbliżania się terminu wyjazdu, była systematycznie uzupełniana. Dzięki temu wiedzieliśmy, które przedmioty są naprawdę niezbędne i które trudno zdobyć na miejscu 

– mówi. 

Obok sprzętu medycznego zabrano też drobiazgi, które dla miejscowych były luksusem: ciepłe skarpety, orzechy, podstawowe artykuły kuchenne. 

Choć z pozoru drobne, na miejscu stają się dobrem trudno osiągalnym 

– tłumaczy Feret.

Gabinet w pustym pokoju

Na terenie sierocińca wolontariusze otrzymali pusty pokój. To właśnie tam, dzięki zaangażowaniu właścicielki placówki i mieszkańców, powstał prowizoryczny gabinet. Drewniane fotele i stoliki, wykonane własnoręcznie przez miejscowych, pełniły rolę stanowisk zabiegowych. 

To skromne pomieszczenie szybko stało się sercem naszej misji – miejscem, w którym każdego dnia działo się coś niezwykłego: pierwsze wizyty u dentysty, ulga po miesiącach bólu i uśmiechy dzieci, które po raz pierwszy mogły doświadczyć, czym jest prawdziwa opieka stomatologiczna 

– mówi Feret. 

1

Mieszkańcy pomagali w montażu prowizorycznych „foteli” dentystycznych, transporcie i ustawianiu sprzętu, a także w tłumaczeniu rozmów z pacjentami. 

Ogromnym wsparciem w pracy była dla nas pani Beata, właścicielka sierocińca, jej córka oraz wolontariusz, który na miejscu zgodził się pomagać w tłumaczeniu z języka angielskiego na suahili. Dzięki ich zaangażowaniu mogliśmy skuteczniej porozumiewać się z pacjentami, tłumaczyć przebieg leczenia i rozwiewać obawy. To właśnie ta komunikacja i budowanie relacji sprawiły, że pierwsze, dla niektórych, wizyty u dentysty, odbywały się w atmosferze spokoju i zaufania, przy minimalnym stresie ze strony pacjentów 

– dodaje. 

Codzienność misji

Każdy dzień zaczynał się wcześnie rano i trwał do późnych godzin wieczornych.

Gabinet otwieraliśmy zawsze wspólnie, całą drużyną, i nikt z nas nie miał dnia wolnego. Pomimo upałów każdego ranka stawaliśmy razem, by przygotować miejsce pracy. Tworzyliśmy trzy stanowiska - jedno chirurgiczne i dwa zachowawcze. W pierwszej kolejności przyjmowaliśmy mamy z dziećmi, potem pacjentów umówionych, a na końcu tych, którzy przyszli spontanicznie 

– opowiada Feret. 

Około południa była krótka przerwa na posiłek, wspólny, z dziećmi z sierocińca. Potem powrót do pracy.

 Zabiegi kończyły się często o zmroku, przy świetle czołówek. Po ostatnim pacjencie przychodził czas na sprzątanie i sterylizację narzędzi. Podczas kilkunastu dni misji przyjęliśmy około 250 pacjentów i wykonaliśmy ponad 500 procedur stomatologicznych. Były to przede wszystkim zabiegi z zakresu stomatologii zachowawczej, ekstrakcje chirurgiczne oraz profilaktyka u dzieci, m.in. lakierowanie zębów 

– mówi. 

Oprócz leczenia, zespół prowadził zajęcia edukacyjne z zakresu higieny jamy ustnej w lokalnej szkole.

Uczyliśmy dzieci prawidłowego szczotkowania zębów, tłumaczyliśmy znaczenie profilaktyki i rozdawaliśmy szczoteczki oraz pasty do zębów 

– dodaje. 

W Tanzanii, zwłaszcza na obszarach wiejskich, dostęp do opieki stomatologicznej praktycznie nie istnieje. Schorzenia, które w Polsce można wyleczyć podczas jednej krótkiej wizyty, tam przez lata prowadzą do przewlekłego bólu, nawracających infekcji, a w skrajnych przypadkach, do groźnych powikłań zagrażających zdrowiu, a nawet życiu. 

Dla wielu osób nasza wizyta była pierwszym w życiu kontaktem z dentystą. Mieliśmy pacjentów w wieku 50, a nawet 70 lat, którzy nigdy wcześniej nie siedzieli na fotelu stomatologicznym. Problem tam pogłębia ograniczona profilaktyka oraz niska świadomość zdrowotna. Leczenie, jeśli w ogóle jest dostępne, zwykle sprowadza się do doraźnego łagodzenia bólu, bez możliwości trwałego rozwiązania problemu

 – dodaje Ryszard. 

Jak wspomina, na co dzień nie brakowało wyzwań i trudnych sytuacji. Przerwy w dostawie prądu zdarzały się niemal każdego dnia. 

Korzystaliśmy z lamp czołowych i skupialiśmy się wtedy na zabiegach niewymagających sprzętu elektrycznego. Te doświadczenia nauczyły nas elastyczności i spokoju w obliczu trudności – umiejętności równie ważnych jak wiedza medyczna 

– zauważa Feret. 

Mimo pojawiających się trudności, lekarzy zaskoczyły reakcje pacjentów. 

Byli bardzo cierpliwi i wyrozumiali, mimo, że czasem stali w kolejce kilka godzin. Przychodzili z uśmiechem i wdzięcznością za naszą pracę. To dodawało nam sił 

– dodaje.

Spotkania, które zostają w pamięci

Historie pacjentów były poruszające. Wielu z nich cierpiało latami, a ulgę przynosił jeden, kilkunastominutowy zabieg. 

Szczególnie emocjonujące były wizyty dzieci, które mimo początkowego strachu podchodziły dzielnie do zabiegów

 – wspomina Feret.

Lekarze zaobserwowali też, że stan zdrowia jamy ustnej u dzieci z sierocińca był lepszy niż innych mieszkańców z okolicznych wiosek. 

To ma związek z dietą. W sierocińcu nie podaje się słodyczy, a dzieci praktycznie ich nie znają. Natomiast mieszkańcy wiosek często borykali się z poważnymi problemami stomatologicznymi, wynikającymi z ograniczonego dostępu do opieki i edukacji zdrowotnej 

– dodaje. 

Misja, która zmienia

Ryszard Feret na misji był po raz pierwszy.

Nauczyła mnie pracy w trudnych warunkach, większej pokory i szacunku dla prostych rzeczy, które w Polsce są oczywistością – prądu, sterylizacji, podstawowego sprzętu. Zawodowo dała mi ogromne doświadczenie i pewność, że stomatologia to zawód, w którym naprawdę można zmieniać życie ludzi. Każdy pacjent, który po latach cierpienia otrzymuje pomoc, to najlepszy dowód, że warto. Prywatnie była to szkoła wdzięczności i współpracy 

– dodaje. 

2

Następna misja w Papui-Nowej Gwinei

Jak zapowiadają medycy, misja w Tanzanii to dopiero początek. Będą kontynuować pomoc i regularnie wracać do Tanzanii. 

Naszym celem jest nie tylko kontynuowanie leczenia, ale także stopniowe tworzenie trwałych fundamentów edukacyjnych i profilaktycznych, które pozwolą lokalnej społeczności na samodzielne dbanie o zdrowie jamy ustnej 

– dodaje. 

Już we wrześniu 2025 roku zespół UJ CM, we współpracy z Fundacją Pomoc z Polski i Polskim Towarzystwem Studentów Stomatologii, wyruszy do Papui-Nowej Gwinei, miejsca, gdzie w całym dystrykcie Abau, liczącym ponad 100 tys. mieszkańców, warunki życia i dostęp do opieki medycznej są równie trudne jak w Tanzanii.

To region górzysty i trudno dostępny, w którym liczne wioski pozostają praktycznie odcięte od systemu ochrony zdrowia. Stomatologia w Papui-Nowej Gwinei w zasadzie nie istnieje, brakuje zarówno wykwalifikowanych specjalistów, jak i podstawowego sprzętu. W całym dystrykcie Abau pracuje tylko jeden lekarz, nie funkcjonuje żaden gabinet stomatologiczny ani sala operacyjna. Naszym celem jest zapewnienie regularnego dostępu do podstawowej opieki stomatologicznej i okulistycznej mieszkańcom dystryktu Abau, ze szczególnym uwzględnieniem dzieci i młodzieży szkolnej. Pierwszym miejscem naszych działań będzie stolica dystryktu – Kupiano, gdzie planujemy objąć opieką ponad 1600 uczniów oraz personel trzech placówek edukacyjnych 

– mówi. 

Polski zespół chce tam nie tylko leczyć, ale również edukować. Medycy zachęcają do wsparcia zrzutki: https://zrzutka.pl/54jvad. W planach lekarzy jest również rozpoczęcie działalności w nowej lokalizacji w Tanzanii, aby pomoc mogła docierać do jeszcze większej liczby pacjentów.  

Wierzę, że dzięki zaangażowaniu studentów, lekarzy i całej społeczności PTSS uda się stworzyć projekt, który stanie się trwałym elementem naszej działalności i będzie niósł wymierną pomoc w różnych częściach świata 

– dodaje. 

Projekt mógł zostać zrealizowany dzięki zaangażowaniu wielu instytucji i osób. 

Podziękowania kierujemy do Uniwersytetu Jagiellońskiego Collegium Medicum, Fundacji Centrum Dobroczynności Lekarskiej im. prof. Teresy Adamek-Guzik i Jana Guzika, Fundacji Studentów i Absolwentów Uniwersytetu Jagiellońskiego „Bratniak”, Fundacji Pomoc z Polski, a także Okręgowej Izby Lekarskiej w Krakowie oraz sponsorów 

– dodaje Ryszard Feret.

Zaloguj się

lub
Logujesz się na komputerze służbowym?
Nie masz konta? Zarejestruj się
Ten serwis jest chroniony przez reCAPTCHA oraz Google (Polityka prywatności oraz Regulamin reCAPTCHA).