Wyszukaj w wideo
O onkologii dziecięcej i braku pracy w zawodzie
Swoją Drogą
Każdy z nas wybiera w życiu drogę, którą zamierza podążać. W medycynie rzadko jest ona prosta, zdecydowanie częściej kręta i wyboista – w tej serii podcastów chcemy Wam opowiadać o tych mniej typowych. Posłuchajcie o niepowtarzalnych i inspirujących drogach osób związanych z ochroną zdrowia.
Odcinek 8
Gościnią ósmego odcinka podcastu “Swoją Drogą” jest lek. Magdalena Jutrzenka, specjalistka hematologii i onkologii dziecięcej. Wraz z prowadzącą, lek. Katarzyna Leszczyńska, rozmawia o problemie braku pracy w zawodzie, mimo ukończenia szkolenia w ramach specjalizacji deficytowej oraz poczucia, że przez cały czas trwania specjalizacji wciąż brakowało rąk do pracy.
W czasie podcastu opowiadać będziemy między innymi o tym:
- Dlaczego nasza rozmówczyni zdecydowała się właśnie na tę specjalizację?
- Jak radzić sobie z relacją z pacjentem i jego rodzicami na hematologii i onkologii dziecięcej?
- Czy to prawda, że lekarze oswajają się ze śmiercią pacjenta? A może wręcz przeciwnie?
- Czy emocje i pogoda ducha są ważnym elementem spełnienia się w pediatrii?
Zapraszamy do wysłuchania rozmowy z lek. Magdaleną Jutrzenką, które przedstawia swoje spojrzenie na onkologię dziecięcą oraz pediatrię. Jakie rady ma dla przyszłych lekarzy, którzy rozważają pracę z dziećmi?
Cześć, Nazywam się Kasia Leszczyńskai bardzo serdecznie witam Wasw kolejnym odcinku podcastu Swoją drogą.Moją dzisiejszą gościnią jest lekarka,specjalistka hematologii i onkologii dziecięcej, aktywistka,autorka bloga kulinarnego Hello Morning.W sieci znana jako lekarkana roślinach - Magdalena Jutrzenka.Cześć, Magda!Cześć!Bardzo się cieszę, że przyjechałaś,że zgodziłaś się porozmawiać.
Myślę, że taką tradycją swojądrogą jest zaczynanie od trochę trudnychpytań.I zaczniemy, tak mi sięwydaje, od jednego z trudniejszych.No bo tak zacznijmy wyliczać.Sześć lat studiów, trzynaście miesięcystażu, sześć lat specjalizacji z hematologiii onkologii dziecięcej, czyli łącznietrzynaście lat.Specjalizacja deficytowa.Mamy brak lekarzy.Ty to wszystko przebrnęłaś.Jesteś specjalistką i jesteś naten moment bezrobotna.Nie masz miejsca do pracyw swojej specjalizacji, w mieście, wktórym kończyłaś rezydenturę.Dlaczego?
zgadza się.Zgadza się.Zgadza się wszystko, jeżelichodzi o lata, a nawet troszkęwięcej, dlatego, że jeszcze podrodze byłam w ciąży, urodziłam dziecko.Także ten okres szkolenia specjalizacyjnegowydłużył się o-o ten czas.Także, ehm, to jest nawetwięcej niż trzynaście lat życia poświęconegokształceniu medycznemu.I na zakończenie dowiedziałam się,że no ja nie mam niestetyszansy na to, żeby kontynuowaćpracę w onkologii dziecięcej tak, jakplanowałam.I tak naprawdę niedo końca potrafię odpowiedzieć na topytanie, dlaczego tak jest?bo pracując przez całyten okres rezydentury, właściwie notorycznie borykałamsię i borykali się wszyscymoi koledzy, koleżanki z brakami kadrowymiw klinice, w oddziale.Notorycznie właściwie brakowało rąkdo pracy.Bardzo często były problemy zdopinaniem grafików dyżurowych.Potrzebne było też wsparcielekarzy z zewnątrz, nie tylkopracujących w klinice, żeby tedyżury były obstawione, a i takwydaje mi się, że niedo końca, yym, tak jak-jak należy,bo jednak jeden lekarz nawłaściwie trzy oddziały, z których składasię klinika to mało.Jeszcze zważywszy na to, żeklinika się rozbudowała i teraz jestrozłożona w dwóch właściwie dwóchskrzydłach szpitala sprawia, że jeszcze trudniej--fizycznie, tak dyżuruje się, dyżurujesię na oddziale.I właśnie dla mnie wmomencie tej przeprowadzki kliniki dyżury stałysię szczególnie uciążliwe.Zastanawiałam się, czy to jestkwestia tego, że się starzejęi gorzej znoszę te dyżury,czy właśnie jest to kwestia odległości,ale że narzekali dosłownie wszyscyto myślę, że to była jednakkwestia tych odległości, które gdzieśtam musieliśmy pokonywać piwnicami szpitala, żebydostać się z jednego miejscado drugiego.Także widząc to, cosię dzieje w onkologii dziecięcej, tepra-braki kadrowe, te, ten wiecznienie dopinający się grafik, to to,że zwłaszcza w takich okresachurlopowych, w okresach jakichś ferii, wakacji,w momentach, kiedy częśćpracowników wyjeżdżała na jakieś kursy,szkolenia.Do tego dochodzą w ogóleszkolenia też rezydentów w ramach specjalizacji.No rozmaite takie historie, które,które są wpisane w ten zawódi w to szkolenie ikształcenie się toczyły.No to właściwie wydawało misię, że mogę być spokojna, jeżelichodzi o zatrudnienie.Okazało się, że jednak nie,że-że nie ma potrzeby w tymmomencie na zatrudnienie kolejnego onkologaw klinice.Także po tym całym szkoleniu,po uzyskaniu specjalizacji z bardzo wąskiejdziedziny, jaką jest onkologia dziecięca,wydaje się, że potrzebnej dziedziny zewzględu na to, że nieprzez przypadek jest specjalizacją deficytową okazałosię, że tego miejsca wklinice nie ma i że muszęposzukać jakiejś tam nowej ścieżki.Co w początkowym etapie byłodla mnie ciosem, bo sobie pomyślałam,że ja naprawdę czuję tąonkologię, czuję ten temat, czuję teproblemy.A z drugiej strony poczułamulgę, bo ta-te okoliczności wyrwały mniez pewnych schematów, w którychżyłam.Uwolniły mnie też w pewiensposób od-od różnych zależności, od niezbyt
przyjemnej atmosfery, która niestety bardzozdarza się w szpitalach klinicznych także-O czym już tutaj wielokrotnieteż rozmawialiśmy z poprzednimi gośćmi.No niestety, to są problemy,z którymi boryka się większość młodychlekarzy czy lekarzy właśnie kończącychspecjalizację i zaczynających tę pracę jakospecjaliści.Tutaj uściślijmy, że ta specjalizacjawłaśnie będąc bardzo wąska w momencie,w którym nie masz tegomiejsca w Poznaniu, tam, gdzie kończyłaśrezydenturę, jesteś poniekąd zmuszona, jeżelichciałabyś pracować w tej specjalizacji, szukaćmiejsca gdzieś poza miastem, wktórym żyjesz już tak naprawdę odwielu lat.
Tak i problem polega natym tak naprawdę, że o ilebyć może ja byłabym skłonnasię przenieść gdzieś i szukać pracygdzie indziej, no to janie jestem zawieszonym gdzieś w-w bytem,który jest niezależny całkowicie.Ja-ja mam partnera, który teżma swoją pracę, swoje życie. Mam dziecko,którego życie całe zostało ułożonew tym miejscu.No i wchodzi taka prozażycia, która nie pozwala w prosty,łatwy sposób przemieszczać się zmiejsca na miejsce.Bo to też są kosztyi o tym też trzeba mówić,że to nie jest takłatwo wyprowadzić się z miejsca, wktórym już ma się naprzykład mieszkanie na kredyt i, ibardzo często słyszałam jakieś takierady, jakby to było bardzo proste,ale te osoby radzące miczęsto nie widzą tego całego kontekstudookoła.Zapominają o tym, że tonie jestem tylko ja jedna, alejest cały, cały ten, tomikro środowisko, w którym jestem zawieszonai od którego też jestemzależna i na które też muszępatrzeć, wybierając swoją dalszą zawodowąścieżkę.
Wspomniałaś też, że widzisz siebiebardzo w tej czy widziałaś wtej onkologii, hematologii dziecięcej.Dlaczego w ogóle ta specjalizacja?Pewnie często słyszysz, że wybrałaśtrudną specjalizację?Tak, tak.W sensie zgadzam się, żeto jest trudna specjalizacja idługo ja wypierałam w ogóleideę tego, że to jest takietrudne i zawsze jak ktośmi mówił, że takie trudne, toja mówiłam wiesz, no niejest tak źle, bo właściwie tewyniki leczenia są stosunkowo dobre,zwłaszcza jeżeli porównamy sobie gdzieś tamz latami sześćdziesiątymi, siedemdziesiątymi, noto rzeczywiście w tym momencie tawyleczalność jest na poziomie tych,powiedzmy osiemdziesięciu, osiemdziesięciu pięciu procent nawet,gdzie, a w niektórych nowotworachnawet więcej, w innych niestety mniej.Także starałam się przedstawiać jakbyjak najbardziej pozytywnie tą onkologię dziecięcą,ale jednocześnie analizując tak natrzeźwo, spokojnie, to jak ta pracawygląda, no trudno zaprzeczyć, żejest trudna i że to, zczym my się zmagamy jesttrudne i sama diagnoza, później przejścieprzez to leczenie, a późniejnawet to życie po leczeniu jestpo prostu trudne.I my tym pacjentom towarzyszymyw tych wszystkich doświadczeniach i tona nas oddziałuje, bo takjak tutaj nie jestem zawieszona całkiemgdzieś tam poza światem, wtym życiu prywatnym, tak i wtym zawodowym.To życie zawodowe oddziałuje nanas, na naszą psychikę, emocje, nanasze relacje.To są wszystko doświadczenia, któregdzieś tam pozostawiają ślad i wnaszej i psychice, i zdrowiu,nawet fizycznym.Także jest to trudna specjalizacja,a wybrałam ją hmm.
W sumie tak zaczęło sięod tego, że ja bardzo zawszechciałam być pediatrą.Przez większość czasu, kiedyś jeszczepsychiatrą, kiedyś nawet gdzieś tam ortopedia.Gdzieś różne rzeczy szły, alegeneralnie najdłużej i tak najbardziej trwale.Zawsze gdzieś tam wracała domnie ta pediatria i na stażupodyplomowym, który robiłam we Wrocławiu,zafascynowałam się hematologią dorosłych, której nielubiłam na studiach, ale tamją zrozumiałam wreszcie i bardzo misię spodobała.No ale ja zawsze dodzieci, zawsze jednak dzieci, dzieci, dzieci.No i stwierdziłam, że tobędzie świetne połączenie jednak tej pediatriiz onkologią w moim przypadku.Tym bardziej, że to było,nie wiem, rok czy dwa potym, jak w ogóle weszłyte specjalizacje modułowe, dające możliwość wyborutakiej ścieżki kształcenia.I tak troszeczkę poszłam nażywioł w tym wszystkim.Ja też miałam takie poczucie,że ja zawsze chciałam robić cośtrudnego w tej medycynie, cośtakiego hardkorowego, takiego wymagającego ode mniesiły, pokazania tej siły, chybaudowodnienia też sobie, że, że, żestać mnie na to wszystkoi no i poszłam w tymkierunku.A jak się potoczyło?
No to już wcześniej wspomniałyśmy.Mówisz o tej sile, alemyślę, że paradoksalnie też dużo wrażliwościjest potrzebnej w tej specjalizacji.Taką cechą charakterystyczną tej działkimedycyny jest to, że te Waszerelacje z pacjentem, małym pacjentemsą często i z jego teżrodziną są często bardzo długie.Powiedz mi, jak ty sobieradzisz z tym, że te relacjesą długie i z tym,że czasami te relacje kończą sięśmiercią tego pacjenta?
Zacznę od tego, że generalnienie uczą nas za bardzo nastudiach, tej komunikacji, tego radzeniasobie z tymi bardzo trudnymi sytuacjami,nawet z tymi prostszymi teżnie.Może teraz to się trochęzmieniło, ale za moich czasów takichzajęć praktycznie nie było imyślę, że odczułam to dosyć mocnow chwili, kiedy, kiedy zaczęłampracować, gdzie rzeczywiście bardzo często niewiedziałam, jak należy się zachować,jak coś należy powiedzieć, jak odczytywaćgesty, zachowania, emocje rodziców, pacjentów.Także ja się przez telata właściwie uczyłam tej komunikacji, uczyłamsię tych rozmów, uczyłam sięakceptacji pewnych zachowań, uczyłam się takiegoszacunku do pacjenta, jego doświadczeń,emocji i umiejętności rozmowy z nim.I myślę, że to wypracowałam,ale myślę, że dzięki temu, żemam osobowość taką, że akuratjestem wrażliwa, jestem wrażliwa na krzywdęi-Ogólnie na świecie i ludzi,i zwierząt, i środowiska.Wszystko to mnie bardzo dotykai zawsze mnie dotykało.Dwa, że jestem osobą, którajest refleksyjna i ja zastanawiałam sięczęsto nad tym, co sięzadziało, dlaczego się zadziało.Analizowałam to przed, przetrawiałam, zastanawiałamsię, co mogłabym w tej sytuacjizrobić inaczej i bardzo, bardzodużo, dużo mi to dało.I już jakby na tymetapie, gdzieś tam po trzecim, czwartymroku specjalizacji, gdzie już trochępracowałam, trochę doświadczyłam, zauważyłam, że rzeczywiściemogłabym nie tylko-- nie tylkosobie radzę z tą komunikacją iz tymi trudnymi emocjami iz tym trudnym, długim, że takpowiem, etapem-- tym długim leczeniempacjentów.Ale też mogłabym o tymopowiadać.Mogłabym tego uczyć, nawet mogłabym,mogłabym przekazywać gdzieś tam tą wiedzę,jak to, jak to robić,żeby było dobrze.I ja generalnie myślęo pacjentach i o ich rodzicachdobrze.Zawsze myślę dobrze i zawszesię nastawiam, że to są dobrzyludzie, często postawieni w ekstremalnietrudnej sytuacji i to zawsze staramsię pamiętać i mieć gdzieśz tyłu głowy, tłumacząc ich czasamitrudne do zrozumienia i zaakceptowania,czasami też przez personel nawet zachowanianie.
A jak sobie radzić ześmiercią?Powiem tak ja w ogólemam wrażenie, że z biegiem lat,z każdą kolejną śmiercią pacjentaja radzę sobie z tym corazgorzej tak naprawdę.I to mnie dotyka, tosię jakby we mnie kumuluje.Ja do tego wracam.A teraz w momencie, kiedynie pracuję, kiedy nie mam stycznościz tą onkologią już prawiedwa miesiące, przesadziłam miesiąc z hakiem,to mam wrażenie, że wracającgdzieś tam pamięcią do tych historii,dotyka mnie to jeszcze bardziej.Może dlatego, że będąc wtym i działając jakby się, sięnakręcamy też wzajemnie.Poza tym zadzieje się jakaśsmutna historia, niepomyślna historia dla naszegopacjenta.Ale my następnego dnia wstajemyi musimy iść, bo czeka nanas- Inni pacjenci.Dokładnie, czekają inni pacjenci ito na pewno dodaje siły i,i zawsze, zawsze też otym trzeba pamiętać nie?Że oczywiście są porażki, sąniepowodzenia leczenia, ale są też sukcesy.I gdzieś tam widzimy pacjentówna nartach, na koniach, na, najakichś tam wydarzeniach szkolnych naprzykład.I jak sami coś tamw tym życiu działają, odnoszą, żedo tego życia wrócili.
To jest, to jest superważne i super istotne też pracująctak w oddziale.Niestety nie zawsze my widzimyto, co się dzieje dalej.Nie mamy takiej styczności, więctutaj na ratunek przychodzą trochę mediaspołecznościowe i tego typu platformy.Dużo właśnie wspominałaś teraz otym, jaką pracę w zasadzie wykonywałaśTy tak, że Ty zdobywałaśto doświadczenie, uczyłaś się, jak tegowszystkiego robić?Czy w całej tej swojejdrodze miałaś jakieś wsparcie psychologa?Ty jako lekarka na oddziale?Bo oczywiście domyślam się, żepsycholog jest na oddziale.To znaczy tak, psycholog zajmującysię dziećmi jest.Są psycholodzy, których zapewniają teżfundacje, które wspierają tutaj naszych pacjentówonkologicznych.Natomiast jako tako takiego wsparciadla personelu nie było, niestety.
Myślę, że myślę, że jakbymsię zwróciła tutaj o jakieś wsparcieze strony psychologów, którzy zajmowalisię naszymi pacjentami, to pewnie bymto wsparcie uzyskała.Ale po pierwsze to jestdoraźne, po drugie nie do końcajestem przekonana, że taki wspar--takiego wsparcia powinien udzielać mi ktoś,kto zna pacjentów.Mam takie poczucie, że topowinna być jednak osoba zupełnie zzewnątrz, oderwana od tej rzeczywistościtroszeczkę, bo, bo myślę, że poprostu no, ten psycholog teżpo prostu jest uwikłany w tącałą, w to całe środowiskooddziału, więc myślę, że i dlajego dobra i naszego dobrato powinien być ktoś z zewnątrz.To jest jedna sprawa.A druga sprawa oczywiście, żekorzystałam ze wsparcia psychologicznego, ale wiązałosię to z wieloma rzeczami,nie tylko z pracą, aczkolwiek pracaokazała się być taką znaczącączęścią całej terapii.No właśnie, ale to jestprywatne.Ale to jest prywatne.Sama muszę pokrywać koszty isama gdzieś tam znaleźć na toczas.Czyli to jest właśnie tenabsurd też, o którym wiele osóbmówi, że pracujesz w państwowymsystemie ochrony zdrowia, który ta pracajest gdzieś tam jednym zelementów, który poruszasz na tej terapiiu psychologa, za którego płaciszz własnych pieniędzy.No to, to jest trochęabsurd.Wiele osób już tutaj teżw tych odcinkach, gdy spotykaliśmy się,wspominaliśmy o tym, że niema tego systemowego wsparcia.Niestety, a zdecydowanie by sięprzydało.Mhm.
Powiedz mi jeszcze teraz otej relacji, bo specyfika Twojej specjalizacjijest taka, że masz pacjenta,ale najczęściej też, najczęściej w gratisiejest ta rodzina, która jestnieodłącznym elementem tego procesu diagnostycznego ipotem leczniczego.Jak się odnajdujesz w tejrelacji właśnie z rodzicami?Z dziećmi, zcałymi rodzinami.Często nie tylko rodzicami.Tak, to w ogóle jestwpisane we wszystkie tutaj specjalności pediatryczne,więc jakby idąc w tymkierunku doskonale wiedziałam akurat pod tymkątem, co robię, że będziei rodzic, i dziecko.I tutaj to i pomaga,i przeszkadza, bo z jednej stronyrodzice rzeczywiście są świetnymi obserwatoramiswoich dzieci.Oni wiedzą najlepiej, kiedy cośim jest, kiedy dziecko jest nieswoje.No bo ja nie znamw pierwszym kontakcie tak?Z pacjentem tego dziecka, więcdla mnie nie wszystkie rzeczy sąjasne, więc rodzic generalnie jestwsparciem.Ale oczywiście to co dlamnie, bo myślę, że każdy maswoje doświadczenia, jest trudne toto, że ja spotykam się zrodzicem w sytuacji takiej właśnie,jak już wspomniałam, ekstremalnie trudnej, gdziepojawia się podejrzenie choroby nowotworowejbądź diagnoza choroby nowotworowej i cirodzice są w szoku, są,em, są bardzo zestresowani.Oni sami potrzebują wsparcia, amuszą okazać wsparcie dziecku.I ja właśnie mam doogarnięcia tak naprawdę dwie, dwie osoby,trzy osoby, bo z regułymimo wszystko jest to i tata,i mama, i dziecko większe,mniejsze.Więc jest to trudne, aleja też staram się no jednakwchodzić w takie relacje, żeten rodzic tak naprawdę jest tutajmoim pomocnikiem i, i staramsię też jakby w tym procesiecałym go dostrzegać, bo jestsuper ważny.On się tym dzieckiem będziezajmował później przez cały ten procesleczenia.Więc staram się od początkujakby budować zaufanie.Staram się od początku wchodzić
trochę w taką relację partnerską, bopo prostu to, czy będzienam się dobrze współpracować, będzie rzutowałona wyniki, wyniki leczenia tegodziecka i podchodzę do rodziców pozytywnie.Bardzo drażni mnie to, jakktoś mi mówi coś negatywnie.Ktoś z personelu na przykładwypowiada się negatywnie o jakimś rodzicu,to, to po prostu bardzo,bardzo mnie tak osobiście uderza, bopo pierwsze- Jeszcze zanim zdążyłaśpoznać tego rodzica.Tak, tak, bo...A nawet jak zdążyłam poznać,to tak naprawdę uważam, że sąto osoby, które znalazły sięw bardzo trudnym miejscu, są wbardzo trudnej sytuacji losowej.My nie znamy ich przeszłości,nie wiemy co się zdarzyło wich życiu, co się dziejejeszcze dodatkowo, więc staram się byćnieoceniająca.Tego też musiałam się nauczyć,bo my jako ludzie mamy tow sobie, że oceniamy nie?Że, a ja to bymzrobiła tak, albo gdyby mi sięcoś takiego przydarzyło, to, toczy tamto, a ja staram sięi się tego nauczyłam.Też to wyrobiłam w tymcałym okresie pracy zawodowej.Staram się po prostu nieoceniać, bo rodzice no mówię, sąw bardzo, bardzo ciężkiej sytuacjii nikt z nas nie chciałbybyć na ich miejscu.Nikt z nas nie chciałbysię w tej sytuacji.Nikt z nas nie wie,jak by się sam.I nikt z nas niewie, bo na tyle się znamy,na ile nas sprawdzono.I to się bardzo, bardzo,tutaj bardzo pasuje, że tak powiem,to powiedzenie, bo nie wiemy.
Wspominałaś też już o tejpediatrii, że myślałaś o pediatrii.To tutaj może do studentów,którzy będą nas gdzieś oglądali.Jakbyś mogła krótko wyjaśnić tylkowłaśnie te różnice w tym trybiemodułowym.Tak?Czyli jakie są możliwości dorobieniatej pediatrii?Czy ty wybrałaś tę wąskąścieżkę, czyli od razu hematologii ionkologię dziecięcą?Mogłaś wybrać pediatrię?Mogłam wybrać pediatrię ogólną.Wówczas szkolenie trwałoby pięć, niesześć lat.I myślę, że jest tonajlepsza z możliwych dróg tak naprawdę,bo jednak daje najwięcej możliwościpóźniej pracy, daje więcej możliwości zatrudnienia,a zawsze tą węższą specjalizacjęmożna spróbować gdzieś tam kontynuować.Chociaż wiem, że też sąosoby, które już są tak bardzozdeterminowane na daną specjalizację czydane miejsce, że będą się decydowaćna te moduły.Natomiast ja z mojej perspektywyjednak radziłabym iść w takie bardziejogólne specjalizacje, a potem ewentualniesię specjalizować w węższych.Jeżeli chodzi o możliwości dorobieniawłaśnie, ja w sumie idąc naonkologię dziecięcą troszeczkę wychodziłam ztakiego założenia, że ja sobie zrobięspecjalizację z onkologii dziecięcej, aw razie czego zawsze będę mogłatą specjalizację pediatryczną gdzieś tamdorobić i właściwie nie będę dotego potrzebowała szpitala klinicznego.Wszędzie właściwie, gdzie, gdzie jestpediatria, pediatria i mają możliwość szkolenia,to ja tą pediatrię będęmogła dorobić, więc nawet jak cośtam się w tej onkologiinie powiedzie, to będę dorabiać.No i w drugą stronęto też działa tak jakbyś mogławłaśnie wyjaśnić gdzieś studentom, którzynie wiedzą do końca jak towygląda w drugą stronę, czylipo hematologii i onkologii dziecięcej teżmożesz dorobić pediatrię?Tak, tak mogę, mogę tąpediatrię dorobić, z tym, że muszęsię zwrócić do Urzędu Wojewódzkiegoz taką prośbą o zaliczenie mitych trzech lat modułu pediatrycznego,tego podstawowego i wówczas dorabiam tedwa lata modułu specjalistycznego zpediatrii i z tego, co gdzieśtam się już orientowałam, noto takie możliwości są i wten sposób też wiele osóbrealizuje szkolenie i z powodzeniem.Także jest to jakiś tamplan, też ewentualny plan B namoje życie. Co byś jeszcze powiedziałatym młodszym koleżankom, kolegom, którzy gdzieśzaczynają rozważać właśnie hematologia, onkologiadziecięca, pediatria.Już tu zasugerowałaś bardziej, żepowinni się pochylić może w kierunkupediatrii, ale jakie masz jeszczewskazówki?Uważasz, że są jakieś cechy,które dana osoba powinna mieć kierującsię na tę specjalizację?Trzeba lubić dzieci, rodziców.Nie no, to jestoczywiste.To są, ale myślę, żejak ktoś myśli o tej pediatrii,to jak najwcześniej powinien zacząćw tej pediatrii funkcjonować.Jak najwcześniej powinien zacząć chodzićna jakieś dyżury pediatryczne, na jakiśizb przyjęć i faktycznie skonfrontowaćswoje wyobrażenia z rzeczywistością, bo one
mogą być przeróżne.Myślę, że, no bo jednakta specjalizacja wymaga podejścia do pacjentów,wymaga podejścia do dzieci.Wymaga ogromnej cierpliwości, bo tenpacjent często gęsto nie będzie chciałz nami współpracować i trzebawypracować w sobie jakiś sposób naniego.Więc to są jakieś takiedodatkowe cechy.Ten pacjent może nie chciećsię stosować do naszych zaleceń idużo trudniej czasami coś wyegzekwowaćod takiego dziecka.Chociaż jak pokazują badania, udorosłych też trudno wyegzekwować stosowania siędo zaleceń lekarskich.Ale no na pewno, napewno ta taka cierpliwość, spokój.Myślę, że jakaś taka pogodaducha, bo, bo dzieci wyczuwają emocjei kiedy przychodzą, kiedy tyjesteś spokojny, pogodny, no masz jakieśtakie swoje, swoje schematy działania,to, to dziecko się w tymgabinecie uspokaja.Na przykład jednym z moichtakich złotych środków na to jestszybkie łapanie relacji z rodzicem,z którym przyszło dziecko i spokojnarozmowa.Bo zauważyłam, że kiedy dzieckowidzi, że ja z rodzicem mamdobrą relację, dużo chętniej poddajemi się badaniu.Ja też dziecku zawsze dajęczas.Ja wiem, że to niejest proste, zwłaszcza w gabinecie lekarzaPOZ, gdzie tam pacjent jedenza drugim wchodzi, ale staram sięjakby dać dziecku czas, żebysię oswoiło z moją osobą, żebychwilę mnie obserwowało.Ja chwilę mogę poobserwować teżto dziecko, więc widzę, jak sięzachowuje, co robi, czy właśnie,czy będzie to pacjent, który będziegdzieś tam mi próbował uciekać,czy będzie to pacjent, który, któryno podda się, że takpowiem, badaniu i rozmowie i takdalej.Ja zawsze też staram siędziecku tłumaczyć, co będę robić, nawetjeżeli jest to bardzo małedziecko.Mówię do dziecka, nawet jeżelijest to niemowlę.To są, to są takiemoje sposoby na to, żeby sobietego pacjenta w tym gabineciezjednać.
To, co jest jeszcze ważne,to umiejętność pracy w warunkach trochęekstremalnych, bo gabinet pediatryczny potrafibyć naprawdę ekstremalny, jeżeli chodzi- Tak,kiedy staje się placem zabaw,kiedy dzieci, czasami rodzice przychodzą jedno,drugie, trzecie i wszystkie biegająpo tym gabinecie, a ty niedość, że musisz je wszystkiezbadać, opisać, dać zlecenia i tymusisz w tym wszystkim, wtym gwarze, w tym stukaniu, pukaniu,szarpaniu, zaglądaniu do koszy naśmieci, musisz po prostu funkcjonować jakgdyby nigdy nic, klepać sobiena tym komputerze, jeszcze do tegoprzychodzi rodzic, który cię całyczas przeprasza i ty już mówiszdobrze, dobrze, już nie trzebaprzepraszać, ja już wszystko rozumiem.Ja sobie tutaj spokojnie popracuję.No więc, więc takie, takiesytuacje.No ale pacjenci bywają teżbardzo trudni, krzyczący, wyrywający się, pokładającyna podłodze.No i też trzeba znaleźćjakiś tam swój sposób na takiegopacjenta, nie?Więc jest to praca pełnawyzwań.
Przejdźmy teraz do Twojej działalnościw sieci.Jesteś aktywna na Instagramie iwielokrotnie publicznie wspominałaś o tym, żepracujemy jako lekarze w systemie,który boryka się z takim noniewłaściwym, to mówiąc bardzo ładnymsłowem, wykorzystaniem zasobów ludzkich i wogóle problemami organizacyjnymi.Czy mogłabyś to trochę rozwinąć?Już myślę, że wspomniałaś, wymieniłaśkilka rzeczy w związku z Twojąsytuacją, ale czy mogłabyś jeszczewspomnieć, co Ciebie tak najbardziej uderzałow tej pracy?Myślę, że w tej pracyprzede wszystkim uderzają mnie braki, brakikadrowe na każdym etapie.To, że osoby z danymwykształceniem często nie są w stanietego wykształcenia w pełni wykorzystać,że mamy mnóstwo czynności, które sąwykonywane przez personel wysoko wykwalifikowany,na przykład pielęgniarski, a spokojnie możnaby było tę pracę przekazaćosobom z mniejszymi kwalifikacjami.Chociażby, chociażby to.Ja mam takie poczucie, żeu nas mało inwestuje się wludzi, a ochrona zdrowia tojest, to jest dział, to jestbranża, która jest dla ludzi
i nie da się tej branżytworzyć bez ludzi, chociaż byśmynie wiadomo jakie technologie wymyślili, towspierali się sztuczną inteligencją, toi tak- To jest to. To clueto ten rdzeń będą stanowililudzie.I my w tych ludzipowinniśmy inwestować.Powinniśmy.Powinniśmy ich szanować, powinniśmy ichwspierać, powinniśmy rozkładać ich pracę tak,żeby nie byli przepracowani, żebyrzeczywiście temu pacjentowi mogli poświęcić takiczas, jaki mu się należy,żeby ta praca nie odbywała sięw pośpiechu.Tylko właśnie była taką odpowiedziąna potrzeby pacjentów i tego, jakoni się w tym wszystkimczują.No bo działamy dla nichi to oni są tak naprawdęw tym wszystkim najważniejsi.Choć my również i naszedobro również.A naprawdę bardzo często, częstotrudno jest realizować tą pracę nawysokim poziomie przy takich, przytakim obłożeniu łóżek pacjentami i przytak małej ilości personelu, jakimamy i tu mówię o każdympersonelu i lekarskim i pielęgniarskim.Brakuje takiego wsparcia jakichś opiekunówmedycznych brakuje.Właściwie myślę, że też tenpersonel, taki administracyjny mógłby lepiej wspierać,bo jeżeli na przykład szpital,wielki szpital obsługuje na przykład dwóchczy trzech informatyków, to bywaza mało, a bywa i gorzej.Bywa jeden informatyk.To bywa trudne, bo myjesteśmy w tym momencie wszyscy wjakichś tam systemach komputerowych, które,które nie są idealne.Jak coś się zepsuje, topotem oczekiwanie, aż to będzie naprawione,to bardzo blokuje naszą pracęi jest to jest to ogromnyproblem.Mi się wydaje i tostwarza zagrożenie i dla personelu, bomy po prostu bywamy niedokładniw tej naszej pracy, gdzieś tamcoś pomijamy, nie zauważymy.No i oczywiście dla pacjentówtakże.Moim zdaniem nadal, nadal sąbraki, ale myślę, że też poprostu jest jakieś takie nieodpowiedniewykorzystanie tych zasobów, bo ja niemam takiego poczucia, że, żetych lekarzy tak całkiem nie maczy, czy coś takiego, bosą, bo przecież tylko pytanie, jaksię tą ich pracę organizujei wykorzystuje, ile czasu oni spędzająz pacjentem, a ile czasuspędzają nad jakimiś problemami związanymi zbiurokracją, z organizacją, jakimiś wydumanymiszkoleniami i tego typu historiami?A być może jacyś asystenciby się pojawili, którzy mogliby wjakiś sposób właśnie odciążać odtych takich obowiązków, które, które niesą stricte medyczne, nie wymagająstricte wykształcenia medycznego, a pozwoliłyby temu,temu lekarzowi rzeczywiście posiedzieć ztym pacjentem, ale też na przykładposiedzieć i sprawdzić na przykład,co nowego się dzieje w nauce,czy być może gdzieś tamjakichś nowych rozwiązań dla tego pacjentanie możemy zaproponować.To obciążenie pracą też namtrochę blokuje takie możliwości rozwijania ikształcenia.
Teraz jeszcze apropos Twiej aktywnościw mediach społecznościowych zmieniamy całkowicie temat.Wchodzimy teraz trochę w tęsferę Twojego życia prywatnego.Poznałaś te media społecznościowe zestrony magicznej kilka lat temu.No bo tak naprawdę zbiórka,którą rozpoczęłaś, zbiórka na najdroższy lekświata dla Twojego syna- Wówczastak, wówczas.Wówczas dziewięć milionów w ekspresowymtempie.W pewnym momencie miało sięwrażenie, że pół Polski uczestniczy wtej zbiórce.Tak gdzieś tam ją udostępniai o niej mówi.Ale poznałaś też media społecznościowez tej strony chyba takiej czarniejszej.Czy spotkałaś się z hejtem?Czy ludzie?Czy miałaś gdzieś poczucie, będącosobą w pewnym momencie rozpoznawalną?No bo tak to chybatrzeba nazwać i Twoja historia byław pewnym momencie rozpoznawalna.Miałaś wrażenie, że ludzie próbujągdzieś Ci z butami wchodzić, wtę właśnie twoje życie, wtę sferę, którą się podzieliłaś?Tak.W sensie myślę, że każdaosoba, która działa w sieci, każdaosoba, która w tej siecijest w jakiś sposób wyrazista, któragdzieś tam porusza trudniejsze tematy,no bo to nie są prosterzeczy.Każda osoba, która gdzieś tam,chcąc czy nie chcąc, to swojeżycie prywatne obnaża.Bo akurat, jeżeli chodzi ohistorię mojego synka, o całą historię
tej choroby i później zbiórki,no to oddałabym wszystko, żeby przezto w ogóle nie musiećprzechodzić, żeby nie musieć się tąhistorią dzielić, żeby, żeby tejhistorii po prostu nie było.Natomiast no zdarzyła się, jamiałam jakieś tam już swoje zasoby,bo w internecie działałam jużdużo, dużo, dużo wcześniej, także wykorzystałamten cały profil na, narzecz tutaj mojego dziecka i się.Ale no niestety spotkałam sięteż z bardzo nieprzyjemnymi historiami, zbardzo nieprzyjemnymi wiadomościami, komentarzami, które,które czasami mnie dotykały.Bo to jest tak, żejak mam gorszy okres w życiu,jak jestem bardziej zmęczona, słabsza,dzieje się coś, dzieje się cośnie, nie, czy w pracy,czy w życiu osobistym.To taki komentarz, taki, takawiadomość potrafi naprawdę tak człowieka poprostu zmieść.Jest takim dołożeniem dodatkowego jakiegośtakiego ciężaru.
Yhm. No ale oczywiście są momentyw życiu, kiedy wszystko się toczyjakoś dobrze, kiedy toczy się,że tak powiem, można powiedzieć, żejakoś tam po mojej myśli.No i wówczas staram sięto sobie racjonalizować i sobie myślęno ale kim ta osobajest w ogóle?Dlaczego jej zdanie w ogólema mieć dla mnie jakiekolwiek znaczenieczy na mnie wpływać?Na to, co czuję, comyślę, na to, co się zemną dzieje?I wtedy jakoś tak przechodzęponad to.Aczkolwiek media społecznościowe w ostatnimczasie stały się dla mnie dosyćtrudne.Tak sama zauważyłam, że poprostu przebywanie w tych mediach przebodźcowujemnie, męczy na swój sposóbi sama sobie zrobiłam teraz taką,taką już myślę, że ponadtygodniową przerwę.I czuję się świetnie, bodostrzegam wszystko, co się dzieje dookołai to też jest super,że ten nos nie jest wtelefonie, tylko, tylko zawieszony gdzieśna jakimś drzewie albo, albo ludziach,albo tramwaju, albo w ogólena książce.Nie no, media społecznościowe sąsuper, pozwalają nam edukować, jak naprzykład dzisiaj też przez tenpodcast mam nadzieję, że troszeczkę edukujemy,pozwalają nam na poznawać fantastycznychludzi, bo ja dzięki mediom społecznościowympoznałam fantastycznych ludzi, naprawdę, zktórymi mam kontakt, z którymi sięwidziałam wczoraj na kawie idzisiaj tak, że jest to superi może dawać dużo siły,energii i jakichś takich pozytywnych emocji,wibracji.Ale też no zdecydowanie jestjakimś takim złodziejem czasu.Może sprawić, że zamiast natym co, co jest ważne, skupiamysię na algorytmach.Tylko czy chcemy, żeby algorytmynaszym życiem rządziły i decydowały otym, gdzie jesteśmy, co robimyi z kim spędzamy czas?Tu cisza, bo wiemy jakajest odpowiedź większości, prawda?Pytanie retoryczne.
Tak, poruszmy jeszcze na samkoniec to, czym się zajmujesz pozamedycyną, bo to jest bardzoduży obszar Twojego życia.Myślę obszar, od którego sięTwoja działalność w sieci chyba zaczęła,czyli gotowanie.Jesteś lekarką na roślinach.Jakbyś mogła opowiedzieć trochę więcejo tej pasji do gotowania?O co chodzi w tymgotowaniu na roślinach i czym tosię różni?Czy jest droższe od standardowejdiety?Według badań nie.A tak to generalnie ciężkomi porównać, bo bym musiała chybatutaj robić jakieś zakupy porównawczei rzeczywiście te produkty tak staraćsię w miarę 1:1 kupować.Myślę, że to zależy czyjest droższa.Tak, zaczęłam trochę od tyłu.Ja generalnie zacznę od tego,że ja zawsze lubiłam gotować.Zawsze, po prostu od przedszkola,gdzie gdzieś tam w piaskownicy tworzyłamprzez szkołę podstawową, gdzie wracałamdo domu i robiłam sobie jakieśtam kotlety, jeszcze wtedy wegetariańskie,z jajkami, z jajkami tam spalającnie tak, że w domuwszystko.Każdy czuł, że ja cośtam kombinowałam.Później tak coraz bardziej sięrozkręcałam, coraz bardziej.Moja mama jest lekarką ibardzo dużo pracowała.Już teraz jest na emeryturze.Też dużo pracuje, ale bardzodużo pracowała, czwórka dzieci no ino i ja gdzieś tam,jak tylko miałam jakieś ferie, jakiśweekend to kombinowałam i gotowałam.Zresztą moje siostry podobnie.
No i tak ta pasjasię we mnie budziła.Coraz bardziej.Ja oglądałam książki kucharskie, oglądałamprogramy kulinarne i tam gdzieś sobiepatrzyłam, co oni kombinują iona mi towarzyszy do dziś.To jest takie moje, mojanajwiększa i chyba taka najdłuższa życiowapasja, której jestem najbardziej wierna.I no oczywiście po drodzeprzyszedł weganizm na początku studiów, którysprawił, że jeszcze więcej wtą kuchnię musiałam wejść i jeszczewięcej z niej wycisnąć, bo,bo musiałam nauczyć się gotować wpełni roślinnie.Musiałam, chciałam.I rzeczywiście zaczęło mi tosprawiać ogromną radość.Zaczęłam gotować je dla ludzi.W trakcie studiów nawet zeznajomymi organizowałyśmy takie eventy jedzeniowe, gdziewłaśnie się skrzykiwałyśmy, gotowałyśmy wspólniejedzenie.W pewnym momencie to nabrałonawet takiej półprofesjonalnej formy.Zainwestowałyśmy w jakieś tam sprzętyi rzeczywiście robiłyśmy takie vegan lunche,na które tam raz wmiesiącu w niedzielę do istniejącego wówczasw Poznaniu takiego klubu naStarym Rynku można było przyjść ispróbować kuchni roślinnej.Także ta kuchnia mi rzeczywiścietowarzyszy od zawsze i to jestdla mnie sposób na oderwaniesię.To jest dla mnie teraz,w tym momencie, bo może kiedyśnie.Kiedyś to było coś innego,ale teraz, odkąd jestem czynna zawodowo,to kuchnia daje mi takąulgę.Bo ja w mojej pracy,żeby zobaczyć efekty, muszę chwilę poczekać.A w takim gotowaniu właściwierobię, gotuję i mam efekt.I to jest dla mnietakie odkrywcze, odświeżające.
Jakieś takie zdające- Jak otym mówisz, to widać.Powiem Ci szczerze, nie wiem,czy widzowie będą to widzieć, aleja po prostu widzę jakaż taki błysk w oczach poprostu się pojawił.Ja uwielbiam.Ja napisałam książkę kucharską, którąmam nadzieję, że na wiosnę skończysię.Właśnie to jest moje kolejnepytanie, gdzie można znaleźć Twoje przepisy?Przepisy można znaleźć na stronieinternetowej Hello Morning i to jestmój blog, który tak nazwałamtrochę od swojego nazwiska.No bo nazywam się Jutrzenka.Jutrzenka znaczy poranek to Hellomorning.Ja ten blog założyłam wogóle bez myślenia o tym, żeto, że to kiedyś możebyć jakaś tam część mojej działalności,też takiej troszeczkę zawodowej.Tak. Ale, więc ani się nienazwałam.Zastanawiałam się, czy to jestchwytliwe i tak dalej, tylko takpo prostu sobie poszłam, bochciałam dla znajomych, dla rodziny teprzepisy udostępniać, ale gdzieś tampotem to gotowanie wielokrotnie się wtym moim życiu przewijało inawet na stażu podyplomowym, pracując weWrocławiu, dorabiałam sobie, bo wówczaslekarze stażyści bardzo małe pensje dostawali.Dorabiałam sobie prowadząc warsztaty kulinarnekuchni roślinnej, więc, więc, więc gdzieśtam też w którymś momenciemnie ta kuchnia trochę ratowała ite umiejętności stały się dlamnie taką, takim sposobem trochę nażycie też.No, gdzieś tam później, jakzaczęłam już pracę zawodową, dyżurowanie, noto oczywiście ten czas siętak bardzo skurczył, że, że jużna tego typu zajęcia niemam, ale na bloga gdzieś tamz mniejszą bądź większą aktywnościąstaram się wracać, staram się cośtam tworzyć, staram się odkrywać.Ja lubię jeść, ja poprostu lubię jeść, lubię próbować.Dla mnie też podróżowanie to,to głównie właśnie jedzenie i smakowaniei ja świat poznaję tymzmysłem i poznaję i staram sięzrozumieć też tym zmysłem iludzi, i kulturę, i to wszystko.Zresztą to jest nieodłączna częśćkultury i takiej mentalności.
Co z twoją książką?Bo wspomniałaś.Książka mam nadzieję, że wyjdziena wiosnę.Jeszcze jakieś tam poprawki wniej się pojawią i będzie książka.Będzie to książka.Już chyba mogę powiedzieć, żebędzie miała tytuł Na dobry początek,bo, bo mam nadzieję, żeto będzie pierwsza i że cośdalej się zadarzy w tymtemacie.Druga rzecz, że, że będzieto książka poświęcona śniadaniom.Czy to pierwszy raz wspominaszten tytuł publicznie?Chyba tak.Na dobry początek.Na dobry początek.Będziemy śledzić.
Jesteś teraz ty sama, natakim chyba trochę dobrym początku, ana pewno jakimś początku ijakiejś zmianie w tej swojej sferzezawodowej.Powiedz już na samo zakończenie,czego ci życzyć, Magda teraz?Czego mi życzyć?Czego ja życzę sobie iżyczę wszystkim?Siły i chyba dobrych ludziwokół.Myślę, że to jest najważniejsze.Takich ludzi, którzy po prostunie podcinają skrzydeł, a dmuchają wżagle i którzy po prostugdzieś tam cię pchają do przodu.No tego życzę.No dobrych ludzi.Okej, bardzo ci dziękuję.Dzięki.
Rozdziały wideo

Wprowadzenie i ścieżka kształcenia

Wybór onkologii dziecięcej i wyzwania emocjonalne

Radzenie sobie ze śmiercią i wsparcie psychologiczne

Relacje z rodzicami i komunikacja w pediatrii

Różnice modułowe i porady dla studentów

Problemy organizacyjne i braki kadrowe

Aktywność w mediach społecznościowych i hejty

Odpoczynek od sieci i refleksje nad algorytmami
