Wyszukaj w publikacjach

02.09.2025 o 16:30
·

Onkologia w Polsce – między pasją a wypaleniem

100%

Przeciążenie obowiązkami, nadmierna biurokracja, kwestie finansowe oraz braki w kształceniu przeddyplomowym to główne czynniki zniechęcające młodych lekarzy do wyboru specjalizacji onkologicznych. Choć onkologia rozwija się dziś w niezwykłym tempie, a nowoczesne terapie wydłużają życie pacjentów, w Polsce zmagamy się z kryzysem kadrowym - wielu młodych medyków odwraca się od niej już na starcie.

Specjalistów w onkologii mamy za mało, choć o zapaści jeszcze trudno mówić. Znacznie większym problemem jest to, że mało młodych lekarzy decyduje się na wybór tej specjalizacji, a duża część z tych, którzy wstępnie podejmują taką decyzję, wycofuje się. Powodem jest ogrom pracy w tym zawodzie

– mówił prof. dr. hab. Maciej Krzakowski, konsultant krajowy w dziedzinie onkologii klinicznej, podczas debaty "Ilość czy jakość? Czy mamy za mało onkologów?” zorganizowanej przez Fundację im. dr. Macieja Hilgiera w ramach Letniej Akademii Onkologicznej dla Dziennikarzy.

Według danych wojewódzkich konsultantów, w czerwcu 2024 r. w Polsce pracowało 1116 specjalistów onkologii klinicznej. Rozkład jest jednak nierównomierny: w województwie mazowieckim – 300 lekarzy, na Śląsku – 150, a w pozostałych regionach liczba onkologów nie przekracza 100. Zdaniem prof. Krzakowskiego, optymalna liczba specjalistów powinna wynosić około 1,8 tys. Przy takim poziomie obciążenie lekarzy byłoby mniejsze, a wybór tej specjalizacji bardziej atrakcyjny dla młodych medyków.

To właśnie przeciążenie pracą jest tym, co zniechęca młodych lekarzy do wyboru specjalizacji onkologicznych w ogóle, nie tylko do onkologii klinicznej

–  mówił prof. Krzakowski.

Obecnie w trakcie specjalizacji jest 440 osób, podczas gdy dostępnych miejsc jest 596. Problemem jest nie tylko niedobór chętnych, ale także niewykorzystanie części miejsc. 

Lekarze biją na alarm: w onkologii potrzebne są pilne zmiany, by za parę lat nie okazało się, że nie ma kto leczyć.
Zdaniem lekarzy, potrzebujemy systemowych rozwiązań, które zwiększą atrakcyjność onkologii klinicznej i zachęcą młodych medyków do wyboru tej ścieżki zawodowej.

Onkologia nie ma dobrej reklamy
Lekarze wskazują, że jednym z powodów braków kadrowych w onkologii jest brak zainteresowania tą dziedziną, który jest obserwowany już od lat.

Ta specjalizacja nie ma dobrej reklamy. Nie kojarzy się z rozwojem ani z satysfakcją zawodową ani tym bardziej z dobrym źródłem utrzymania

mówi dr Joanna, lekarka od kilkunastu lat pracująca z pacjentami onkologicznymi.

Według Katarzyny, rezydentki onkologii, brakuje kampanii, które promowałyby tę dziedzinę.

Młodzi lekarze chcą wiedzieć: dlaczego warto ją wybrać, co zyskają, jakie będą mieli możliwości teraz i po specjalizacji. Potrzebujemy konkretów. Samo hasło „onkologia jest super” nie działa

–  dodaje.

Lekarka Joanna obawia się, że nadejdzie czas, kiedy chorzy nie otrzymają leczenia nie dlatego, że zostali zbyt późno zdiagnozowani, ale z powodu braku lekarzy specjalistów.

Liczba pacjentów onkologicznych rośnie z roku na rok, natomiast lekarzy ubywa: część przechodzi na emeryturę, inni ograniczają etaty ze względu na obciążenie psychiczne lub całkowicie odchodzą z zawodu. Coraz częściej problemem jest też wypalenie, które dotyka nawet lekarzy będących jeszcze w trakcie specjalizacji

– dodaje Joanna.

I choć onkologia jest dziś jedną z najszybciej rozwijających się dziedzin medycyny, w której możliwości rozwoju są ogromne, lekarze jej nie wybierają.

Bo to duże wyzwanie. W ciągu sześciu lat specjalizacji metody leczenia mogą się diametralnie zmienić. Ilość wiedzy, którą trzeba opanować jest dziś nieporównywalna z tym, co było dekadę temu. Musimy stale się szkolić, by być na bieżąco

mówi dr n. med. Paweł Sobczuk, specjalista onkologii klinicznej pracujący w Vall d’Hebron Institute of Oncology w Barcelonie.

Dla niego wybór onkologii był naturalny, zdecydował się głównie ze względu na zainteresowania naukowe i chęć rozwoju naukowego.

Już w czasie studiów angażowałem się w projekty laboratoryjne i badania naukowe związane z onkologią. Chciałem łączyć pracę kliniczną z nauką. To atrakcyjna ścieżka dla osób zainteresowanych badaniami klinicznymi czy translacyjnymi, ale dynamiczny rozwój pociąga za sobą także coraz większe wymagania, a łączenie pracy klinicznej i naukowej jest trudne, często odbywa się kosztem wolnego czasu

– opowiada.

I dodaje, że dzięki tak prężnemu rozwojowi, ta dziedzina daje również możliwości pracy, także poza sektorem szpitalnym, głównie w branży farmaceutycznej, chociaż, jego zdaniem, w Polsce te możliwości są bardziej ograniczone niż w Stanach Zjednoczonych czy w Europie Zachodniej. Lekarz przyznaje, że poza pasjonującymi aspektami naukowymi i klinicznymi, nie brakuje trudności w tej dziedzinie. Największą z nich pozostaje ogromne obciążenie pracą, szczególnie administracyjną i braki kadrowe. 

System, który zniechęca
Codzienność lekarza onkologa to przepełnione poradnie i brak czasu dla pacjentów oraz nadmierna biurokracja. Katarzyna, rezydentka onkologii wciąż zadaje sobie pytanie: czy dobrze zrobiła, wybierając onkologię.

Ciągle zastanawiam się, czy powinnam zostać, czy wybrać inną ścieżkę zawodową. Boję się, że po ukończeniu jednej z najtrudniejszych specjalizacji, mogę żałować. Widzę już u niektórych starszych kolegów zmęczenie, wypalenie, rozczarowanie. Onkologia w Polsce zmaga się z paradoksem: więcej osób kwalifikuje się do leczenia, bo społeczeństwo się starzeje i żyje dłużej, ale liczba lekarzy nie rośnie proporcjonalnie. Młodzi rezydenci często rezygnują, a ci, którzy zostają, są przeciążeni

– mówi Kasia.

Joanna, lekarka zwraca uwagę, że większość onkologów pracuje po godzinach, bo w ustawowym czasie nie są w stanie przyjąć tak wielu chorych. Lekarki wskazują, że ogromnym utrudnieniem są ciągle zmieniające się przepisy w programach lekowych, gdzie każdy błąd formalny może obciążyć lekarza lub szpital finansowo.

Większość nowoczesnych terapii jest refundowana w ramach programów lekowych i ma swoje plusy: bazują na danych naukowych, pozwalają na regularne monitorowanie terapii, szybko identyfikują działania niepożądane i progresję choroby. Jednakże w praktyce często są nieczytelne, wymagania nie zawsze logiczne i szybko zmieniające się, a błędy formalne (często bez wpływu na leczenie!) mogą prowadzić do kar finansowych ze strony NFZ, które lekarz pokrywa z własnej kieszeni i żadna polisa go przed tym nie chroni. To odstrasza młodych lekarzy specjalistów od pracy na kontraktach, a stawki na etacie są, niestety, nieporównywalnie niższe (najczęściej najniższa możliwa stawka ustawowa)

 – mówi Katarzyna.

Zdaniem Joanny, w efekcie, wielu lekarzy w końcu rezygnuje z zawodu, a ci którzy zostają, są jeszcze bardziej przeciążeni.

To błędne koło. Pacjentów przybywa, kolejki się wydłużają, a na oddziałach zaczyna brakować łóżek. DILO i koordynatorzy nie zmieniają rzeczywistości, bo jeśli poradnia ma dwa razy przekroczony limit chorych, a oddział nie ma miejsc, pacjent i tak nie zostanie przyjęty w terminie

– zaznacza Joanna.

Przez nadmiar biurokracji oraz niedobór kadry, onkolodzy szybko się wypalają. – Wypalenie zawodowe wśród polskich onkologów sięga nawet 70%. To efekt nadmiaru obowiązków i biurokracji, a nie, jak się często sądzi, ciężaru psychicznego związanego z pracą z pacjentami – podkreśla dr Sobczuk. Jego zdaniem konieczne jest systemowe wprowadzenie wsparcia psychologicznego, zarówno w formie indywidualnej, grupowej, jak i superwizji.

Niestety w większości miejsc takie wsparcie nie funkcjonuje

 – dodaje dr Sobczuk.

Lekarka Katarzyna również wskazuje na brak systemowego wsparcia psychicznego.

Nie mamy tego. Pomysły wprowadzenia dodatkowych dni wolnych napotykają jedno pytanie: kto wtedy przyjmie pacjentów?

 –  pyta.

Pieniądze to nie wszystko
Zdaniem onkologów, niewspółmierne do odpowiedzialności wydają się zarobki.

W ciągu jednego dnia możemy przepisać terapie warte kilkaset tysięcy, a nawet kilka milionów złotych, a za tę pracę otrzymujemy kilkaset złotych wynagrodzenia. Dysproporcja jest uderzająca

 – podkreśla dr Sobczuk.

Katarzyna dodaje, że same podwyżki wynagrodzeń dla rezydentów nie rozwiążą problemu, ponieważ głównym powodem, dla którego wielu z nich rezygnuje z pracy, są warunki pracy, a nie płace.

Rozmawiając z koleżankami i kolegami, bardzo często słyszę: „nawet gdyby płacili mi X, i tak bym tego nie robił/a”. Nie zmienia to faktu, że pieniądze mogą mieć znaczenie i zachęcić pojedynczych lekarzy do obrania konkretnej ścieżki. Widzimy przecież, że tam, gdzie szpitale z własnych środków dopłacają do rezydentur (np. oddziały internistyczne czy POZ), zainteresowanie podczas rekrutacji takimi ośrodkami jest większe. Według mnie warto zastanowić się nad wprowadzeniem tzw. wskaźnika deficytowości. Obecnie różnice w wynagrodzeniach między specjalizacjami deficytowymi a niedeficytowymi wynoszą zaledwie kilkaset złotych. Co więcej, wszystkie "deficytowe" specjalizacje są traktowane jednakowo, bez względu na to, jak duży jest faktyczny niedobór lekarzy w danej dziedzinie. Uważam, że powinna powstać lista specjalizacji, uszeregowana od najbardziej deficytowych. Na tej podstawie należałoby ustalać indywidualne stawki rezydenckie, by realnie odpowiadały potrzebom systemu. Dla przykładu: chirurgia wciąż ma ogromne braki, rezydentury pozostają nieobsadzone, podczas gdy w psychiatrii, również deficytowej, toczy się walka o każdy punkt na LEK, a miejsca są obsadzane niemal w 100%

– mówi Kasia

Edukacja, która nie zachęca
Zdaniem dr Joanny, źródło problemu w onkologii zaczyna się już na etapie edukacji.

Na studiach onkologia jest przedstawiana w mało atrakcyjny sposób, studenci widzą coś pomiędzy interną a medycyną paliatywną, a nie prawdziwy obraz tej dziedziny. Na stażu podyplomowym o onkologii nie ma ani słowa, mamy jedynie jednodniowy kurs dotyczący zmian przednowotworowych i profilaktyki. Nic dziwnego, że to nie zachęca absolwentów do wyboru tej specjalizacji – mówi. Specjalizacja trwa obecnie 6 lat i rozpoczyna się modułem internistycznym. To również bywa pułapką. – Rezydenci, którzy wcześniej nie mieli styczności z onkologią, często rezygnują i zostają na oddziałach internistycznych

 – zauważa Joanna.

Trudny i wielokrotnie powtarzany egzamin specjalizacyjny dodatkowo zniechęca.

Zdarza się, że ktoś podchodzi trzy razy i w końcu się poddaje, a później bez problemu zdaje egzamin w innej dziedzinie

– dodaje Joanna.

Podobnego zdania jest Katarzyna, rezydentka.

Zniechęcające jest nauczanie onkologii na studiach. Zajęcia są często nieprzystępne, jest dużo niezrozumiałych nazw, mało praktyki, nieciekawy przekaz. Brakuje inspirujących wykładowców, którzy pokazaliby potencjał tej dziedziny. Dotychczas w programie stażu podyplomowego nie było wcale onkologii, dopiero od kilku lat pojawiła się możliwość wyboru i to jest akurat dobra zmiana

– dodaje. 

Zmiany potrzebne od zaraz
Najważniejsze zmiany systemowe, jakie mogłyby poprawić sytuację w Polsce, to zdaniem onkologów: zwiększenie liczby specjalistów, zatrudnienie koordynatorów i asystentów odciążających lekarzy od zadań administracyjnych oraz zapewnienie większej liczby ośrodków z pełnym dostępem do programów lekowych.

 Dziś pacjenci często muszą podróżować setki kilometrów, szczególnie w przypadku nowotworów rzadkich. W Hiszpanii takich ośrodków jest kilkadziesiąt, w Polsce – jeden czy dwa

 –  podkreśla dr Sobczuk.

Ponadto, jeśli nie nastąpi gwałtowny wzrost liczby nowych onkologów, przyszłość nie jest optymistyczna.

Wchodzi coraz więcej leków, leczenie staje się coraz bardziej skomplikowane, pacjentów przybywa, a obciążenie pracą rośnie. Z jednej strony mamy postęp i większy dostęp do leków oraz programów profilaktycznych i wczesnego wykrywania, co jest ogromną korzyścią dla pacjentów. Z drugiej strony brak jest wzrostu zainteresowania onkologią, a odpływ lekarzy może się nasilać, choć brakuje twardych danych w Polsce

 –  dodaje onkolog.

W ocenie Joanny nie wystarczy tylko „dosypywanie pieniędzy” do systemu, by go zmienić. Kluczowe jest przebudowanie systemu kształcenia i specjalizacji.

Potrzebny jest system, który będzie zachęcał młodych lekarzy do wybrania tej ścieżki. I to natychmiast, bo każda zwłoka oznacza realne problemy dla pacjentów w najbliższych latach. Obecnie liczba godzin na studiach przeznaczonych na nauczanie onkologii jest zdecydowanie zbyt mała, a elementy praktyczne często schodzą na dalszy plan. To samo dotyczy stażu podyplomowego, obecnie tylko na życzenie stażysty część stażu może on poświęcić na szkolenie z onkologii. Może warto byłoby zorganizować kurs z onkologii traktujący stricte o onkologii

– mówi Joanna.

Jej zdaniem nauczanie powinno odbywać się w klinicznych oddziałach onkologii czy zakładach radioterapii, w sposób praktyczny i realnie przygotowujący przyszłych lekarzy do kontaktu z pacjentem onkologicznym. Drugim istotnym obszarem jest specjalizacja.

Konieczne jest opracowanie krótszego, przejrzystego programu szkoleniowego wraz z jasno określoną listą materiałów przygotowujących do Państwowego Egzaminu Specjalizacyjnego. Obecny zakres wiedzy wymaganej na egzamin jest tak obszerny, że w praktyce niemożliwe staje się pełne zapoznanie z materiałami, w związku z czym zdawalność tego egzaminu jest niska

– dodaje lekarka Joanna.

Nie mniej istotna jest kwestia biurokracji. Potrzebne są jasne procedury i asystenci lekarzy, którzy ich odciążą w codziennych, administracyjnych czynnościach.

 Programy lekowe, które miały usprawniać proces leczenia, w wielu przypadkach są zbyt skomplikowane, a dodatkowo odpowiedzialność finansowa za błędy formalne często spada na lekarza lub szpital – podkreślają lekarze. Wreszcie, należy zadbać o samych medyków. – Zbyt duża liczba pacjentów przypadająca na jeden dzień, ciągła presja czasu i finansowa odpowiedzialność za drogie terapie prowadzą do wypalenia zawodowego. Lekarze muszą mieć zapewnioną możliwość odpoczynku, zarówno po zakończeniu dyżuru, jak i podczas urlopu, bez poczucia, że zostawiają po sobie zaległości

– dodaje Joanna

Co daje satysfakcję?
Pomimo trudności, onkologia jest dziedziną, która daje ogromne możliwości.

Nowe leki, nowe terapie, nowe nadzieje. Jesteśmy świadkami i częścią zmian, które realnie wydłużają i poprawiają życie pacjentów. Do tego możliwość udziału w badaniach klinicznych i współpraca międzynarodowa dają ogromną satysfakcję. Co warto podkreślić, cenna jest dla nas działalność towarzystw onkologicznych, które oferują wiele szkoleń, konferencji, materiałów edukacyjnych. Wiem, że praca w tym zawodzie będzie zawsze, bo onkologów brakuje, a potrzeba leczenia rośnie. To stabilny zawód, z ogromną odpowiedzialnością – mówi Kasia. I dodaje, że chciałaby, by pomysły na naprawę systemu, były realizowane. – Dobre pomysły są, ale nikt ich nie realizuje. Chcę wierzyć, że w końcu coś się zmieni. Chcę, żeby onkologia przyciągała, a nie odstraszała młodych lekarzy

– mówi Kasia.

Zaloguj się

lub
Logujesz się na komputerze służbowym?
Nie masz konta? Zarejestruj się
Ten serwis jest chroniony przez reCAPTCHA oraz Google (Polityka prywatności oraz Regulamin reCAPTCHA).