Wyszukaj w publikacjach
Rozmowa z Wojciechem Wiśniewskim, ekspertem ds. ochrony zdrowia z Federacji Przedsiębiorców Polskich, prezesem zarządu Public Policy Sp. z o.o.

Już za chwilę czeka nas gwałtowne hamowanie całego systemu
– Minister zdrowia poinformowała w zeszłym tygodniu, że według prognoz, w budżecie Narodowego Funduszu Zdrowia w tym roku zabraknie 14 miliardów zł, a w 2026 r. - 23 miliardy zł. Co oznacza tak ogromny deficyt dla systemu ochrony zdrowia?
Od dwóch lat informowaliśmy kolejnych szefów resortu, że kryzys finansowy systemu ochrony zdrowia jest nieunikniony. Mało tego, pierwszy raport w tej sprawie opublikowaliśmy wspólnie z Narodowym Instytutem Zdrowia Publicznego-PZH oraz Instytutem Finansów Publicznych w czerwcu 2024 roku. Przyczyna jest banalna – na Narodowy Fundusz Zdrowia nakładane są kolejne obowiązki bez zapewnienia źródła finansowania dla realizacji tych zadań. W efekcie wyczerpano wszelkie rezerwy finansowe płatnika.
– Czy w takim razie NFZ grozi bankructwo?
Narodowy Fundusz Zdrowia nie zbankrutuje, ale trwale utracił możliwość regulowania swoich zobowiązań na dotychczasowych zasadach. Bez wprowadzenia radykalnych zmian, zwiększenia przychodów Funduszu oraz wprowadzenia programu oszczędności, konsekwencje dla systemu, a przede wszystkim pacjentów, będą bezprecedensowe.
– Jakie rozwiązania mogą uratować NFZ przed zapaścią? Minister zdrowia wspominała, że bez wsparcia budżetowego się nie obejdzie.
Czekamy na propozycje nowego kierownictwa Ministerstwa Zdrowia. Nie usłyszeliśmy ich na posiedzeniu sejmowej Komisji Zdrowia poświęconym prezentacji planów na lata 2025-2027. Mamy nadzieję, że będzie szansa poznać konkrety podczas posiedzenia prezydium Trójstronnego Zespołu ds. Ochrony Zdrowia, jednak jego termin nie został do dzisiaj wyznaczony.
– Federacja Przedsiębiorców Polskich przedstawiła plan ratunkowy dla systemu ochrony zdrowia w październiku 2024 roku. Jedna z propozycji obejmowała minimalne podwyższenie wymiaru składki zdrowotnej. Premier Donald Tusk przekazał niedawno, że rząd nie planuje podwyżki składki zdrowotnej. Jak pan to ocenia?
Obecna sytuacja zaszła na tyle daleko, że musimy raczej mówić o kilkunastu, jeżeli nie kilkudziesięciu jednocześnie wprowadzanych interwencjach. Samo podniesienie składki już nie wystarczy.
– Resort zdrowia liczy na to, że otrzyma dodatkowe środki z budżetu państwa. Z kolei Ministerstwo Finansów domaga się propozycji oszczędności. Gdzie ich szukać, skoro system i tak działa na granicy wydolności?
Wydaje się, że należy wprowadzić nowelizację ustawy o sposobie ustalania najniższego wynagrodzenia zasadniczego. Jednocześnie, w opinii całej strony społecznej nie może się to wydarzyć bez daleko idących regulacji wynagrodzeń kontraktowych. Jeżeli to się nie stanie, czeka nas nie tylko pogarszająca się sytuacja finansowa płatnika, lecz również głęboki konflikt pomiędzy pracownikami sektora a obywatelami finansującymi system. I tu dodam, że nie będzie nowelizacji ustawy podwyżkowej bez jednoczesnej regulacji kontraktów. Jeżeli MZ wyjdzie z propozycją jedynie nowelizacji ustawy podwyżkowej, strona społeczna od razu zerwie rozmowy. Wynagrodzenia to jednak tylko początek. Należy poszukać możliwości obniżenia taryf tam, gdzie rentowność danej działalności jest ponadstandardowa. Zakładam, że rządzący dokonają również przeglądu zakresu świadczeń nielimitowanych lub innych rozwiązań, które mogą przynieść stopniowe ograniczenie presji na NFZ. To będzie szereg niepopularnych decyzji, ale koszt ich niewprowadzenia będzie znacząco większy.
– Niektórzy wskazują, że ustawa podwyżkowa jest jednym z głównych winowajców deficytu.
Ustawa podwyżkowa jest jednym z problemów. W mojej opinii równie poważnym, a nawet większym, są kominy płacowe w wynagrodzeniach kontraktowych. To beczka prochu, również z powodu wspomnianego ryzyka wybuchu konfliktu pomiędzy medykami a opinią publiczną - spadająca dostępność świadczeń przy tak dynamicznie rosnących płacach może skończyć się brakiem zgody społecznej np. na dalszą realizację ustawy podwyżkowej. Propozycje regulacji są rozmaite - od wprowadzenia maksymalnego poziomu rekompensaty wynagrodzenia ze środków publicznych, po publikację informacji o zawarciu kontraktów powyżej pewnej wartości. Na razie pracujemy nad wspólnym stanowiskiem strony pracodawców. Na dzisiaj nie znamy propozycji rządowych, prace nad nowelizacją, póki co, z naszej perspektywy nie toczą się. W wakacje jako FPP przedstawiliśmy swoje propozycje. Początkowo zostały uznane za radykalne. Dzisiaj, wobec tego, że nasze prognozy finansowe sprawdziły się, zyskują coraz większe poparcie. Niemniej propozycja nowelizacji ustawy powinna wyjść ze strony rządu, zyskać akceptację parlamentu. Liczę również na odpowiedzialność strony związkowej, bowiem bez ich zgody nowelizacja nie zyska najpewniej aprobaty prezydenta. Można powiedzieć w skrócie, że jesteśmy od pół roku dokładnie w tym samym miejscu, czyli na początku drogi.
– Co się stanie, jeśli dodatkowych pieniędzy nie uda się znaleźć? Jakie skutki odczują pacjenci i personel medyczny?
Nie ma scenariusza, w którym kłopoty finansowe Narodowego Funduszu Zdrowia nie wpływają na dostępność do świadczeń oraz nowych technologii. Już za chwilę czeka nas gwałtowne hamowanie całego systemu. Bez wielomiliardowej dotacji z budżetu państwa Narodowy Fundusz Zdrowia nie zdoła sfinansować świadczeń zrealizowanych w trzecim kwartale. Pojawią się zatory płatnicze szpitali dla dostawców, kłopoty w wypłacaniem pensji oraz wynagrodzeń kontraktowych, gwałtowny wzrost czasu oczekiwania na udzielenie świadczenia. Sytuacja będzie zróżnicowana regionalnie, ale wzór będzie prawdopodobnie mniej więcej ten sam. Czas wyparcia informacji o nieuchronności kolapsu systemu bez zasilenia go w dodatkowe środki musi się skończyć.