Wyszukaj w publikacjach
LEK nie spełnia żadnej ze swoich trzech funkcji, ale jest potrzebny – rozmowa z Anną Bazydło

Rozmowa z Anną Bazydło, wiceprzewodniczącą Porozumienia Rezydentów.
Medycy chcą poprawy jakości i warunków kształcenia
- W nadchodzącym półroczu planowana jest nowelizacja ustawy o zawodzie lekarza i lekarza dentysty. W Ministerstwie Zdrowia trwają rozmowy ze środowiskiem medycznym i omawiany jest m.in. kształt reformy procesu kształcenia lekarzy. Jakie propozycje ma resort zdrowia, a jakie pomysły na zmiany mają młodzi lekarze?
Projekt nowelizacji ma być przygotowany pod głosowanie w grudniu i od nowego roku mogłaby obowiązywać nowa ustawa. Dlatego najbliższe miesiące, resort zdrowia zaplanował na konsultacje z różnymi przedstawicielami środowiska. Jako Porozumienie Rezydentów jesteśmy zapraszani do udziału w tych rozmowach i proszeni przede wszystkim o zbieranie i przekazywanie uwag na temat funkcjonowania systemu kształcenia lekarzy i lekarzy dentystów. Minister zdrowia zamierza przeprowadzić głęboką reformę systemu ochrony zdrowia przedstawianą medialnie jako system przyjazny dla pacjenta. Rezydenci w trakcie tych rozmów nie skupiają się jednak na zapisach skierowanych do pacjentów, tylko na kwestiach związanych z warunkami uzyskiwania dyplomów, uprawnień do wykonywania zawodu lekarza czy tytułu specjalisty.
- Jednym z tematów poruszanych podczas tych spotkań jest poprawa jakości kształcenia medyków. Co wymaga pilnej zmiany?
Po pierwsze, mamy pewne obawy związane z ciągłym zwiększaniem limitów przyjęć na studia medyczne. Kilka lat temu, te kierunki były dość mocno limitowane i zdecydowanie trudniej było się na nie dostać - wymagało to rzetelnych przygotowań do egzaminu maturalnego. Obecnie, po zwiększeniu limitów miejsc ponad dwukrotnie, dostanie się na kierunek lekarski dla większości osób nie stanowi problemu. W niektórych miejscach nawet uzyskanie wyniku poniżej 50 proc. z matur z każdego przedmiotu, nie przeszkadza w zdobyciu miejsca na medycynie. Mamy poczucie, że ciągłe zwiększanie liczby miejsc przekłada się niekorzystnie na jakość kształcenia. Pamiętajmy, że samo zwiększanie limitów przyjęć bez zwiększania zaplecza dydaktycznego, bez odpowiedniego finansowania, bez możliwości rozbudowy infrastruktury na uczelniach - przekłada się na poprawę sytuacji jedynie na papierze. Już na tym etapie możemy uznać, że jakość kształcenia bardzo ucierpiała. Brakuje m.in. lekarzy, którzy będą nas kształcić. Już kilka lat temu, w trakcie moich studiów, brakowało wśród kadry dydaktycznej lekarzy. Nauczaniem zajmowali się absolwenci kierunków biologicznych. Materiał często był przez nich prezentowany w sposób, nie mający się nijak do realiów zawodu. To powoduje, że studenci często nie są przygotowani do tego, co ich czeka na zaliczeniu układanym przez profesorów - lekarzy. Nie mówiąc już o tym, że nie uczą się istotnych elementów, które później przekładają się na ich wiedzę kliniczną. Już kilka lat temu zauważyliśmy, że brakuje wysoko wykwalifikowanej kadry do prowadzenia zajęć dla przyszłych lekarzy, pielęgniarek, ratowników. Teraz problem tylko się pogłębia. Jego źródła można upatrywać między innymi w nieatrakcyjnych warunkach zatrudnienia kadry dydaktycznej.
- Czy Ministerstwo Zdrowia planuje dalsze zwiększanie limitów przyjęć?
Według mojej interpretacji, resort szukał w trakcie spotkań głosu środowiska mówiącego, że już nie musimy zwiększać limitów przyjęć na studia. Dość jasno zostało zakomunikowane, że istniejące uczelnie dotarły do granic swoich możliwości i dalsze zwiększanie naboru będzie wymagało otwierania kolejnych uczelni. Myślę, że jako lekarze powinniśmy naciskać na jakość kształcenia, a nie tylko na ilość przyjmowanych studentów. Jeżeli nie zatrzymamy tego procesu i będziemy dalej obniżać jakość kształcenia, medycy będą opuszczać nasz kraj. Nasz system już teraz nie pozwala nam zatrzymać tej kadry. Podkreślmy, że ilość miejsc stażowych czy rezydenckich się nie zwiększa proporcjonalnie do zwiększenia naboru na studia. W ostatnich latach obserwujemy niewystarczającą ilość miejsc stażowych. Zwiększone nabory będą się wiązały z napływem na rynek ponad 8 tysięcy absolwentów rokrocznie - jeśli resort zdrowia nie zwiększy ilości miejsc specjalizacyjnych, będziemy musieli się liczyć z odpływem wykwalifikowanej kadry z kraju.
- Minister Czarnek zapowiedział ostatnio, że uczelnie niemedyczne także będą kształcić lekarzy. To już się dzieje, ale ma być na większą skalę. Jak medycy oceniają ten pomysł?
Osobiście bardzo bym nie chciała, żeby życie moje czy moich bliskich trafiło kiedyś w ręce osoby, która niekoniecznie będzie dobrze wykształcona. Wydaje mi się, że w naszych zawodach kontrola jakości powinna być kluczowa. Pamiętajmy o tym, że z systemem ochrony zdrowia mamy kontakt nie tylko w przypadku zaplanowanych przez nas badań czy wizyt - to właśnie państwowy system ma nam zapewniać bezpieczeństwo i wysokiej jakości opiekę w sytuacjach kryzysowych, takich jak wypadek, ciężki uraz czy poważna choroba. Tu nie powinno być miejsca na przypadki.
- Co zatem rezydenci podpowiadają ministrowi zdrowia, by poprawić sytuację w ochronie zdrowia?
Z naszej perspektywy, należy zahamować zwiększanie limitów przyjęć na studia oraz poprawić warunki kształcenia studentów. Chcielibyśmy też zachęcić Ministerstwo Zdrowia do zastanowienia się nad kwestią wynagrodzeń osób, które po zakończeniu kształcenia na kierunku lekarskim podejmują się dydaktyki. Chcielibyśmy to zmienić i uatrakcyjnić pracę z osobami uczącymi się. Prawda jest taka, że absolwent kierunku medycznego bezpośrednio po studiach od uczelni dostaje mało konkurencyjną ofertę, i rzadko decyduje się by na niej pozostać. Wynagrodzenie zbliżone jest do najniższej krajowej, w związku z czym, chcielibyśmy zachęcić resort do wsparcia finansowego uniwersytetów, by mogły zatrudniać personel wykształcony w zawodzie zgodnym z kierunkiem studiów, na którym naucza. Zależy nam także na tym, by bardziej upraktycznić drugą połowę studiów. Lata kliniczne obywają się w systemie blokowym. Pandemia pokazała, że można prowadzić nauczanie w nieco innej formie – w trybie hybrydowym. Uważam, że należy na stałe wprowadzić możliwość uczestnictwa w wykładach online czy w formie e-learningu. Od wielu lat postulujemy także o włączenie studentów do pracy w szpitalach. Pomysłem Piotra Pisuli, dotychczasowego przewodniczącego Porozumienia Rezydentów, jest umożliwienie studentom kierunku lekarskiego po zakończeniu 3,4 roku studiów pracy jako asystent medyczny. To rozwiązanie, które może spowodować przywrócenie relacji mistrz-uczeń. Chodzi również o to, by odciążyć lekarzy i personel medyczny, bo część ich obowiązków związanych z biurokracją mogliby spokojnie przejąć studenci. Myślę także o opiece nad lżej chorymi pacjentami, podstawowym badaniu chorych czy kontrolowaniu stanu ich zdrowia. Studenci ostatnich lat z powodzeniem mogliby się tym zająć. Warto przytoczyć przykład szpitala, który z takich rozwiązań korzysta - KOR Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Gdańsku realizuje ten pomysł, zbierając pozytywne opinie zarówno personelu jak i samych studentów.
- Ostatnio Ministerstwo Zdrowia zaproponowało, by pielęgniarki i ratownicy medyczni zostali asystentami chirurgów. Czy w związku z brakami kadrowymi takie zadania mógłby wykonywać student 3 lub 4 roku?
Oczywiście. Z jednej strony będzie to dla nich korzyść edukacyjna, z drugiej jak już wspomniałam, odciążą personel, w tym przypadku operacyjny np. zajmując się dokumentacją z bloku operacyjnego. Mogłoby to się odbywać na zasadzie referowania przez zespół zabiegowy wydarzeń w trakcie operacji, a następnie sprawdzone przez rezydenta i potwierdzone przez ordynatora. Uwalnia to lekarza od wielogodzinnej pracy biurowej, a uzyskany czas pozwala na udzielenie pomocy kolejnemu pacjentowi.
- Czy program nauczania na kierunkach medycznych także wymaga odświeżenia, zmian?
Programy na studiach to bardzo złożony temat. Są one uniwersalne dla całego kraju i jest to tzw. minimum programowe do realizacji przez uczelnie. Każdy z uniwersytetów ma pewien zakres dowolności w przypadku rozbudowywania tego programu i każda uczelnia trochę inaczej realizuje zagadnienia, które uważa za istotne. Uważam, że przy rozwoju technologii, która nam towarzyszy w medycynie, studenci powinni mieć możliwość w ramach zajęć na uczelni nauczyć się np. obsługi USG, zdobyć certyfikat z tego zakresu. Obecnie absolwent kierunku lekarskiego opuszczając mury uczelni ma dyplom, który jest wyrazem uznania dla całej jego ciężkiej pracy, ale z perspektywy rynku pracy ma ograniczone możliwości. Może albo zgłosić się do izby lekarskiej w celu odbycia stażu albo iść w kierunku pracy naukowej jako pracownik dydaktyczny czy naukowiec. Chcielibyśmy to trochę zmienić i nieco otworzyć ten rynek. Pandemia nam pokazała, że lekarz stażysta okazał się osobą najmniej upoważnioną do wykonywania różnych zadań. Przypomnijmy, że studenci 5 i 6 mogli kwalifikować do szczepień przeciw COVID-19, a stażyści nie mieli do tego uprawnień poza miejscem odbywania stażu. Warto byłoby się przyjrzeć podobnym problemom i w szerokim gronie poszukać korzystnych rozwiązań.
- A co w zakresie jakości szkolenia rezydenckiego proponuje resort zdrowia?
Pojawiła się propozycja akredytowania jakości kształcenia, które otrzymał rezydent czy specjalista w danym miejscu. Miałaby to być niezależna od placówki macierzystej jednostka, która ocenia kompetencje zadeklarowane na papierze zarówno przez samego rezydenta jak i opiekuna specjalizacji. Ma to dwa różne cele. Po pierwsze, określa czy osoba w trakcie specjalizacji rozwinęła te kompetencje, które są zadeklarowane w wykonanych procedurach, a z drugiej strony ma to za zadanie ocenę realizacji zadań i jakości kształcenia, które oferuje dana placówka. Obecnie rezydent jest jedyną osobą ocenianą w momencie egzaminu specjalizacyjnego - nie ma nacisku na ocenę jakości szkolenia oferowanego w obrębie jednostki, w której się kształcił.
- W nowej ustawie mają pojawić się także zmiany w zakresie egzaminów: LEK i PES. Resort zaproponował, by zlikwidować LEK. Jak w takim razie lekarz zdobędzie prawo wykonywania zawodu, jeśli nie będzie tego egzaminu?
Ze strony resortu padła propozycja zlikwidowania tego egzaminu jako elementu warunkującego zdobycie PWZ. Miałby pozostać jako element dotyczący osób ubiegających się o rezydentury w dziedzinach „konkursowych”. Tym samym wydanie PWZ miałoby miejsce po zakończeniu stażu podyplomowego. MZ uznaje obecną formułę tego egzaminu za niewłaściwą, deklarując równocześnie, że zwiększenie bazy pytań i utrzymanie jej na przyzwoitym poziomie pochłaniałoby zbyt dużo środków finansowych. Ale nie zaproponowano dotychczas nowej formy LEK-u. W moim odczuciu, rezygnując z LEK-u robimy krok w bardzo złą stronę. Co prawda, LEK nie jest dobrym egzaminem i od kilku lat przypomina raczej karykaturę egzaminu. Pamiętajmy jednak, że LEK ma drugą ważną funkcję - dopuszcza absolwenta do uzyskania PWZ, ocenia też jakość kształcenia na uczelni. Trzecią funkcją tego egzaminu jest rekrutacja na specjalizacje. Niestety LEK nie spełnia żadnej ze swoich trzech funkcji, ale jest potrzebny. Powinniśmy zastanowić się jak powinien wyglądać egzamin, który na nowo pełniłby pierwotne funkcje, gdyż obecna forma jest nieakceptowalna. Egzaminy zmuszają nas do rozbudowania swojej wiedzy i myślę, że w naszym zawodzie powinny istnieć tego typu „punkty kontrolne”. Usunięcie go stwarza ryzyko dopuszczenia do pracy z pacjentami osób, które do tej pory zatrzymywały się na jakimś sicie.
- Czyli LEK powinien zostać, ale należy zmienić jego formułę?
Tak. Przede wszystkim należy odejść od zasady, która mówi że w kolejnych latach pytania nie mogą się powtarzać. Nie widzę dużego problemu w tym, żeby pytania się powtarzały - podstawowe zagadnienia w medycynie można zamknąć w pewne ramy. Moglibyśmy postulować rozbudowanie bazy pytań do kilkunastu tysięcy i powinny być to zagadnienia kluczowe - z powyższej puli mogłoby być generowane 50-60% egzaminu. Przyszły lekarz musi mieć świadomość, że czekają go lata wytężonej nauki. Pozostała część LEK-u mogłaby mieć formę zbliżoną do znanej nam dobrze sprzed ostatniej zmiany, zmniejszyłoby to koszt tej części egzaminu, ponieważ w chwili obecnej pytania zgłaszane do egzaminów są rozliczane „od sztuki”. Jeśli resort zlikwiduje LEK, lekarze nie będą zadowoleni.
- A PES?
MZ rozważa usunięcie PES-u w formie testowej, co jest zupełnym przeciwieństwem postulatów zgłaszanych przez Porozumienie Rezydentów. Egzamin miałby się odbywać jedynie w części ustnej, ale upraktycznionej. Jeśli egzamin ma się odbywać i ma być warunkiem uzyskania tytułu specjalisty, to chcielibyśmy by był on w formie testowej. Sama idea resortu zdrowia dotycząca upraktycznienia PES-u może wydawać się słuszna, ale problemem jest realizacja tego projektu. Przejściową propozycją jest umożliwienie zdawania PES po zakończeniu pierwszego roku specjalizacji - promowałoby to realizację praktycznej części specjalizacji na gruncie wiedzy teoretycznej, potwierdzonym egzaminem. Pozostały czas specjalizacji mógłby się stać okresem doskonalenia umiejętności praktycznych i realizacji wymaganych programem staży, a uzyskanie tytułu następowałoby po złożeniu kompletu dokumentów w dowolnym momencie roku, a nie jak obecnie - w dwóch sesjach. Docelowo chcielibyśmy dążyć do rozwiązania obecnego w systemie niemieckim. Musiałoby to oczywiście zostać ograniczone czasowo - rezydent jest z perspektywy pracodawcy „darmowym” pracownikiem, ponieważ środki na jego wynagrodzenie pochodzą z resortu zdrowia - należy poszukiwać rozwiązań uniemożliwiających znaczne nadużycia w kierunku lekarzy.
- Czy wiadomo już co z ustawy będzie wykreślone?
Państwowy Egzamin Modułowy zostanie zlikwidowany, mimo że nigdy nie zdążył wejść w życie. Był to połowiczny powrót do koncepcji I i II stopnia specjalizacji. Zdany PEM miał pozwalać rozliczać z NFZ procedury wykonywane przez rezydenta. Nie będzie go w ustawie.
- Co się wydarzy, jeśli resort wprowadzi swoje pomysły? Jakie będą tego skutki?
Myślę, że dojdzie do bardzo dużego spadku jakości świadczonych usług. Zauważmy co się stało, gdy otworzył się szeroki dostęp do zawodów prawniczych w postaci otwierania tych kierunków na uczelniach prywatnych - rynek usług uległ znacznemu pogorszeniu i obecnie zwiększyła się liczba osób świadczących porady prawne, które nie zawsze są wysokiej jakości. Pamiętajmy, że błędy medyczne mogą mieć bardzo poważne konsekwencje. Obawiamy się, że mamy niewielki wpływ na kształt reformy. Do tej pory, na wszystkich spotkaniach resort przedstawiał swoje pomysły i jego przedstawiciele niekoniecznie byli zainteresowani opiniami osób obecnych na spotkaniu. Wydaje nam się, że przedstawiciele ministerstwa w ten sposób oznajmiają nam, co zostanie zrobione. Nie pytają o zdanie, nie zasięgają opinii. Kolejne spotkanie nie przybliżają nas do celu, nie wyłaniają rozwiązań. Porozumienie Rezydentów postulowało m.in. przywrócenie odwołań w procesie rekrutacji na rezydentury i choć pomysł został przyjęty, nic w tym zakresie nie zrobiono. Wygląda na to, że jesienią odbędzie się ostatnia rekrutacja, której uczestnicy będą mieć dostęp do odwołań. To znacząco utrudni dostanie się na specjalizację. Jeśli dalsze spotkania z resortem zdrowia będą odbywać się w takim tonie - zrezygnujemy z nich, żeby nie uprawomocniać pomysłów MZ. Zapewnienie bezpieczeństwa zdrowotnego narodowi powinno być poza polityczną dyskusją. Kolejne spotkanie z MZ odbędzie się 31.08.2021 o godzinie 12 w OIL Warszawa. Zapraszam na nie osoby, którym zależy na poprawie jakości i warunków kształcenia - zarówno na etapie przed - jak i podyplomowym.