Wyszukaj w publikacjach

Hejt, presja i granice wytrzymałości
– Rosnąca fala agresji wobec personelu medycznego od lat budzi niepokój. Hejt w internecie, werbalne ataki w gabinetach, a coraz częściej także realne zagrożenie bezpieczeństwa to codzienność wielu medyków w Polsce. Skąd bierze się ta eskalacja i jakie ma konsekwencje dla całego systemu ochrony zdrowia? Co pani zdaniem sprawiło, że dziś lekarze pracują w tak napiętej atmosferze?
Z przykrością muszę powiedzieć, że to zjawisko nie jest nowe, ale w ostatnich latach zdecydowanie przybrało na sile. Ostatni przykład, ujawniony przez prof. Andrzeja Matyję, kiedy pacjent wyjął broń i położył ją na biurku w gabinecie lekarskim, jest wstrząsający, ale niestety nie jest incydentem odosobnionym. Wciąż mamy w pamięci tragiczną śmierć naszego kolegi ortopedy, zamordowanego przez pacjenta kilka miesięcy temu. To pokazuje, że agresja wobec lekarzy przestała być wyłącznie werbalna. Równolegle mamy do czynienia z powszechnym hejtem w przestrzeni publicznej i mediach społecznościowych. Lekarze są regularnie obrażani, deprecjonowani, przedstawiani jako osoby chciwe, niekompetentne czy pozbawione empatii. Bardzo niepokojące jest to, że negatywne emocje są często podsycane przez wypowiedzi niektórych polityków. Zamiast rzetelnie tłumaczyć pacjentom, jak funkcjonuje system ochrony zdrowia i gdzie leżą jego realne ograniczenia, łatwiej jest przerzucić odpowiedzialność na lekarzy. A to właśnie my jesteśmy na pierwszej linii kontaktu z pacjentem. To do nas kierowane są pretensje o długie kolejki, brak terminów, odwołane zabiegi czy niedostępność świadczeń. Pacjenci bardzo często nie zdają sobie sprawy z tego, że te problemy wynikają z organizacji systemu, a nie z decyzji konkretnego lekarza. Mam czasem wrażenie, że część osób przychodzi do gabinetu już z założeniem, że spotka ich coś złego i niestety takie nastawienie bardzo szybko eskaluje napięcie. Niestety w Polsce hejt stał się trwałym elementem debaty publicznej. Jesteśmy społeczeństwem mocno spolaryzowanym, skłóconym, a lekarze często stają się wygodnym celem. Przez lata politycy różnych opcji budowali negatywny obraz medyków, by przekierować niezadowolenie społeczne i odwrócić uwagę od problemów systemowych. To przynosiło doraźne korzyści polityczne, ale dziś zbieramy tego owoce.
– Co najbardziej przyczynia się do frustracji pacjentów i konfliktów w gabinetach lekarskich?
Duża część hejtu, z jakim się spotykamy, jest w istocie wylaniem negatywnych emocji związanych z bezradnością wobec systemu. System ochrony zdrowia jest w wielu obszarach bezduszny i pacjenci bardzo boleśnie się o tym przekonują. Kobieta z nowo rozpoznanym nowotworem piersi nie otrzymuje terminu operacji w ciągu tygodnia czy dwóch, tylko musi czekać znacznie dłużej – to nie jest przykład sprawnie działającego systemu. Dla osoby, która właśnie usłyszała diagnozę nowotworu, jest to sytuacja ekstremalnie trudna emocjonalnie. Pacjenci często oczekują, że lekarz „załatwi wszystko”, że umówi wizytę u innego specjalisty, przyspieszy badania, zorganizuje hospitalizację w innym oddziale czy wytłumaczy wszystkie meandry systemu. Tymczasem samo wyjaśnienie, gdzie pacjent ma się zgłosić i jakie formalności załatwić, potrafi zająć więcej czasu niż omówienie wyników badań czy planu leczenia. To jest bardzo obciążające, zwłaszcza przy ogromnej liczbie pacjentów. Brakuje koordynatorów medycznych, którzy prowadziliby chorego przez cały proces diagnostyczno-terapeutyczny. W krajach takich jak Szwajcaria takie rozwiązania funkcjonują i znacząco odciążają zarówno pacjentów, jak i lekarzy. U nas pacjent po amputacji kończyny potrafi czekać na rehabilitację trzy miesiące i dłużej. W takich realiach właściwie wszystko może stać się zarzewiem konfliktu – kolejka, zmęczenie lekarza, odmowa wypisania antybiotyku bez wskazań czy niewydanie skierowania, którego pacjent się spodziewał.
– Jak ta narastająca presja wpływa na lekarzy – na ich pracę i życie prywatne?
Praca w permanentnym stresie bardzo utrudnia skupienie i normalne relacje z pacjentami. Kiedy ktoś wchodzi do gabinetu z roszczeniowym nastawieniem, to jest wyczuwalne od pierwszych sekund. Niektóre sytuacje, nawet po latach, potrafią wracać i wywoływać silne emocje. Ciągłe napięcie, pretensje pacjentów, ogromna liczba obowiązków i odpowiedzialność za ludzkie życie mogą prowadzić do wypalenia zawodowego, problemów zdrowotnych, a w skrajnych przypadkach także do uzależnień. Jednocześnie oczekuje się od nas nieustannej empatii, cierpliwości i pełnego zaangażowania, co w takich warunkach bywa niezwykle trudne. Zawód chirurga sam w sobie jest bardzo obciążający psychicznie i fizycznie – znam kilku kolegów, którzy zmarli nagle przed ukończeniem 60. roku życia. I trzeba jasno powiedzieć, że ten problem dotyczy nie tylko chirurgów. Problemem jest także brak systemowego wsparcia psychologicznego. Z mojego doświadczenia wynika, że w większości placówek lekarz zostaje z hejtem i agresją praktycznie sam. Nie ma realnych mechanizmów wsparcia. Mam wrażenie, że z czasem hejt ze strony społeczeństwa został wpisany w nasz zawód jako coś „normalnego”, co trzeba po prostu znosić. To bardzo niebezpieczne podejście.
– Czy sama doświadczyła pani agresji ze strony pacjentów lub ich rodzin?
Takie sytuacje zdarzają się regularnie. Ostatnio na korytarzu poradni, gdy przyjmowałam pacjentów równocześnie w dwóch gabinetach, przechodząca obok mnie kobieta rzuciła w moją stronę wulgarny komentarz pod adresem „służby zdrowia”. Zapytałam, czy dobrze słyszałam i poprosiłam, żeby powtórzyła swoje słowa. Odpowiedziała, że jest zdenerwowana, bo czeka w kolejce z siostrą na zdjęcie szwów i że to przecież wolność słowa. Tylko że wolność słowa nie jest równoznaczna z brakiem kultury osobistej. Na korytarzu czekało wtedy bardzo wiele osób, ale nikt poza nią nie obrażał personelu. Nawet po wielu latach pracy w zawodzie takie sytuacje są trudne i zwyczajnie bolesne.
– Czy agresja pacjentów wpływa na decyzje podejmowane w procesie leczenia?
Decyzje medyczne zawsze podejmujemy w oparciu o wiedzę, doświadczenie i stan kliniczny pacjenta. Natomiast zdarzają się sytuacje, które realnie utrudniają pracę. Bywa, że pacjenci lub ich rodziny podważają kompetencje specjalistów, żądają określonego rodzaju znieczulenia czy konkretnego sposobu leczenia, mimo że w danej sytuacji jest to niemożliwe lub niebezpieczne. Jestem bardzo wyczulona na zachowania świadczące o napięciu i braku zaufania. Zawsze podkreślam, że pacjent ma prawo do innej opinii i może skonsultować się z innym specjalistą. Przede wszystkim jednak staram się dużo tłumaczyć.
– Czy zaostrzenie kar za ataki na personel medyczny może realnie poprawić sytuację?
Mam dużą nadzieję związaną z ustawą wzmacniającą ochronę funkcjonariuszy publicznych, w tym lekarzy, którą podpisał prezydent. To bardzo potrzebny krok. Bez realnej ochrony prawnej trudno mówić o jakiejkolwiek poprawie. Do tej pory prawo w Polsce zwyczajnie nie nadążało za rzeczywistością. Mam nadzieję, że teraz to się zmieni.
– Czego medycy oczekują dziś od rządzących?
Przede wszystkim zaprzestania obarczania lekarzy winą za problemy finansowe szpitali czy kondycję budżetu NFZ. Lekarz pracujący w publicznym systemie ochrony zdrowia nie odpowiada za jego organizację. Naszym zadaniem jest leczenie pacjentów. Ten sam apel kieruję do mediów, które niestety często, świadomie lub nie, dokładają swoją cegiełkę do nakręcania spirali hejtu wobec medyków.
– Patrząc w przyszłość, czy obawia się pani dalszej eskalacji konfliktu między pacjentami a personelem medycznym?
Tak, mam obawy, że to zjawisko będzie narastać. Nie da się zadowolić wszystkich, a frustracja pacjentów, zwłaszcza w obliczu trudnej sytuacji systemowej, będzie znajdowała ujście. Rok 2026 zapowiada się jako bardzo trudny dla ochrony zdrowia. Jednocześnie mam nadzieję, że jako społeczeństwo będziemy potrafili okazywać sobie więcej empatii i życzliwości. W końcu wszyscy, prędzej czy później, stajemy się pacjentami.






