Wyszukaj w publikacjach

Fala hejtu wobec lekarzy wymknęła się spod kontroli
– mówili dziś lekarze z Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy (OZZL) i ze Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie na konferencji prasowej, którą zwołano po tragicznej śmierci lek. Tomasza Soleckiego.
Spotyka nas olbrzymia fala hejtu, której skutki widzieliśmy wczoraj w dramatyczny sposób
– mówił dr Piotr Jaszczyński z zarządu okręgu małopolskiego Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy i lekarz Szpitala Uniwersyteckiego.
Medyk podkreślił, że w ostatnim czasie doszło do wielu ataków na personel medyczny, a lekarze „nie mają partnera, z którym mogliby rzeczowo porozmawiać”. Lekarz przypomniał o niedawnym incydencie posła Grzegorza Brauna.
To on pokazał, jak można wejść do szpitala, jak można kogoś obywatelsko zaaresztować
– dodaje.
Lekarka Agata Dynkiewicz, sekretarz OZZL, pracująca na SOR-ze, przyznała, że sytuacja jest przerażająca.
Jestem zdruzgotana, to niewyobrażalne. Nadal chcę leczyć ludzi, ale się boję. Moi koledzy czują to samo: strach. To się musi skończyć. Jako pracownik SOR-u spotykam się regularnie z falą nienawiści, z agresją ze strony pacjentów. Widzę też, co się dzieje w mediach społecznościowych, jak jesteśmy tam przedstawiani i ile jest tam nienawiści w stosunku do nas. Nawet po śmierci naszego kolegi widzę komentarze pełne nienawiści. Musimy powiedzieć dość tej agresji, nienawiści
– mówiła Dynkiewicz.
Śmierć lekarza została przez uczestników konferencji określona jako morderstwo z premedytacją, będące bezpośrednim skutkiem narastającej agresji wobec pracowników ochrony zdrowia. Piotr Bralewski, członek regionu małopolskiego OZZL, mówił, że obecna narracja, którą prowadzą m.in. politycy, społeczeństwo, to narracja dzieląca lekarzy i pacjentów.
My i pacjenci nie jesteśmy wrogami. My chcemy realizować relację partnerską, taką jaką realizuje się w dzisiejszej medycynie
– dodał.
I podkreślił, że teraz „politycy wszystkich partii wyrażają żal, składają kondolencje, ale nie zrobili nic, by temu zapobiec”.
Politycy zrzucają na nas odpowiedzialność za nieprawidłowości w systemie, za swoje nieudolne decyzje i działania, co później staje się zachętą do samowolnego wymierzania sprawiedliwości przez pacjentów. Teraz granica została przekroczona i to musi się skończyć
– mówił.