Czy da się zatrzymać masowe otwieranie kierunku lekarskiego?

Zapisuję
Zapisz
Zapisane

Jak grzybów po deszczu przybywa uczelni, które będą kształcić przyszłych lekarzy. W tym roku akademickim liczba studentów, która rozpoczęła naukę na studiach medycznych, była trzykrotnie wyższa niż 15 lat temu. Zdaniem rządzących, umożliwienie kształcenia coraz większej liczbie osób jest jedyną receptą na deficyty kadrowe w zawodach medycznych. Środowisko lekarskie nie do końca zgadza się z tą narracją. Medycy obawiają się przede wszystkim spadku jakości kształcenia na uczelniach, które nie mają nic wspólnego z medycyną. Czy da się zatrzymać otwieranie kolejnych kierunków?

To jest największe obecnie zagrożenie dla nas jako grupy zawodowej i moim zdaniem jedno z największych zagrożeń dla całego systemu ochrony zdrowia, a przez to i bezpieczeństwa pacjentów. Uprzedzam argumenty, że niewidzialna ręka wolnego rynku załatwi sprawę i kompetentni lekarze się utrzymają, a niekompetentni nie. Nie, nie załatwi. Szpitale nie są rozliczane z jakości, tylko z kosztów, więc zawsze będą promować marnej jakości pracę za bezcen. Jakości prywatnej ochrony zdrowia pacjent nie jest w stanie ocenić, bo to zbyt specjalistyczna wiedza, więc będzie kierował się umiejętnościami społecznymi. (…) Uważam, że czeka nas katastrofa. Jeśli tej katastrofy nie potrafimy powstrzymać, równie dobrze można sobie odpuścić zabawę w lekarzy. Zarówno na poziomie dbałości o własne interesy, jak i dbałości o zdrowie publiczne. Ignorowanie tego jest moim zdaniem nie tylko szkodliwe dla naszych dochodów, ale i niemoralne. I zanim ktoś powie, że może absolwenci nowych szkół będą dobrymi lekarzami: może będą. A może nie. W sytuacji braku jakiejkolwiek kontroli jakości to w najlepszym wypadku loteria. Tyle że ja przychylam się raczej ku opcji pesymistycznej, że otwieranie nowych kierunków drastycznie obniży i tak już niezbyt wysoki w moim mniemaniu poziom kształcenia. Co można zrobić? Ja uważam, że tylko ogromny protest, łącznie z zaprzestaniem pracy, ma sens. (…) Problem jest skomplikowany i jeśli nie da się odwrócić histerycznego otwierania kierunków medycznych, to należy chociaż zadbać o to, aby nie było histerycznego otwierania miejsc specjalizacyjnych. Weryfikacja umiejętności po studiach powinna być realna, a nie LEK z bazy. Liczba miejsc specjalizacyjnych powinna być dostosowana do potrzeb, a nie doraźnych celów politycznych albo wyniku rzutu kostką. Kryteria przyjęcia na specjalizację powinny mieć sens, a nie być oparte na wyniku z egzaminu testowego z bazy pytań. Czy są jakieś plany na powstrzymanie tego szaleństwa?

– tak brzmi wpis na jednej z grup zrzeszających lekarzy.

Medycy oczekują konkretnych działań. Pomysł kształcenia przyszłych lekarzy na uczelniach niemedycznych od początku krytykuje samorząd lekarski. Zdaniem NIL, zwiększanie liczby absolwentów nie rozwiąże problemów kadrowych w publicznej ochronie zdrowia.

Zaloguj się

Zaloguj się przez Google
nil
ministerstwo-zdrowia
uczelnie-medyczne
minister-zdrowia
liczba-miejsc-na-kierunku-lekarskim

Dołącz do dyskusji

Polecane artykuły