Wyszukaj w publikacjach

Lekarski Egzamin Końcowy (LEK) to jeden z najważniejszych momentów w drodze każdego przyszłego lekarza i lekarki. Jest swoistym podsumowaniem kilkuletniej nauki, a jednocześnie kluczem otwierającym drzwi do dalszej ścieżki zawodowej. Co pół roku setki osób zasiadają w salach egzaminacyjnych, by zmierzyć się z zestawem pytań, które sprawdzają (a przynajmniej powinny to robić) zarówno wiedzę teoretyczną, jak i umiejętność praktycznego myślenia klinicznego.
Między znaną bazą a nowościami
Tak jak zawsze, 70% pytań pochodziło z ogólnodostępnej bazy pytań, a 30% było nowych. Taka proporcja sprawia, że osoby systematycznie przygotowujące się z materiałów mają duże szanse osiągnąć satysfakcjonujący wynik. W tej edycji nie pojawiły się jednak pytania zaskakująco trudne czy wymagające specjalistycznej wiedzy z bardzo wąskich dziedzin. Wręcz przeciwnie – wiele nowych pytań było bardzo mocno zbliżonych do tych, które znamy z bazy. Dotyczyły one chociażby zagadnień z onkologii, takich jak kostniakomięsak, guz Wilmsa, rak nerkowokomórkowy czy chłoniaki. Pojawiły się również pytania z chorób zakaźnych oraz kardiologii – m.in. o interakcje statyn. Poza tym w dziedzinie psychiatrii pojawiły się bardzo podobne zagadnienia do tych, które znamy z bazy, szczególnie pytania o zastosowanie poszczególnych leków.
Ciekawym wyjątkiem były pytania, które jednak mnie zaskoczyły – z medycyny ratunkowej, dotyczące charakterystyki zastosowania kołnierzy szyjnych lub z ginekologii i położnictwa – dotyczące krwawień młodocianych.
Egzamin okiem zdającego
Był to mój pierwszy LEK, dlatego podchodziłam do niego bez jasno określonych oczekiwań. Od znajomych często słyszałam, że na egzaminie nierzadko trafiają się pytania zahaczające o bardzo wąskie zakresy wiedzy, na które z pewnością potrafią odpowiedzieć głównie osoby szczególnie zainteresowane daną dziedziną. Tym razem jednak nie odniosłam wrażenia, aby takich pytań było wiele – jeśli w ogóle się pojawiały, to stanowiły jedynie niewielki ułamek całości. Co więcej, wielu uczestników zdecydowało się zakończyć pisanie wcześniej – gdy tylko pojawiła się taka możliwość, czyli po 150 minutach. Co ciekawe, momentami odniosłam wrażenie, że wiele pytań z bazy pojawiało się nawet w bardzo podobnej, a czasem wręcz identycznej kolejności jak w bazie udostępnionej przez CEM.
Nie chcę jednak twierdzić, że egzamin był całkowicie pozbawiony trudności. Zdarzały się pytania, nad którymi trzeba było się dłużej zastanowić. Często o jednym punkcie potrafi zaważyć także zwykłe szczęście – to, że akurat interesujemy się danym zagadnieniem albo że tuż przed egzaminem trafiliśmy na odpowiednią informację. Chciałabym więc podkreślić, że moje pozytywne odczucia mogą wynikać również z tego, że sam LEK od zawsze jawił mi się jako coś budzącego ogromny respekt i przyprawiającego o ciarki. A teraz udało się go napisać, przejść przez to doświadczenie i wyjść z niego cało.
LEK w przyszłości – oby jeszcze przyjaźniejszy
Mam ogromną nadzieję, że kolejne edycje LEK-u będą utrzymane w podobnym duchu. Egzamin, który rzetelnie sprawdza wiedzę, ale nie próbuje zaskoczyć na siłę, daje zdającym poczucie sprawiedliwości i realnie motywuje do solidnej, a jednocześnie sensownej nauki. To niezwykle ważne, aby młodzi medycy i medyczki mieli świadomość, że przygotowanie zgodne z ogólnodostępną bazą pytań pozwala im osiągnąć sukces, a nie że wynik zależy od szczęśliwego trafienia w niszowe, specjalistyczne zagadnienia.
Jesień 2025 pokazała, że LEK może być wymagający, ale jednocześnie przyjazny wobec zdających. Może być sprawdzianem wytrwałości i wiedzy, a nie wyścigiem z pułapkami. Taki model egzaminu buduje nie tylko wiarę we własne możliwości, ale też poczucie, że system egzaminacyjny działa w sposób uczciwy i transparentny. To doświadczenie sprawiło, że z większym spokojem patrzę w przyszłość – i wierzę, że kolejne roczniki zdających będą mogły podzielić moje pozytywne wrażenia.
Z tego miejsca chciałabym pogratulować wszystkim, którzy zmierzyli się z tym wyzwaniem – wierzę, że czekają Was wysokie wyniki i brak konieczności kolejnych podejść. A nawet jeśli komuś podwinie się noga, to warto pamiętać, że w drodze po marzenia nie wolno się poddawać. Droga do realizacji marzeń nie zawsze jest prosta – bywają chwile zwątpienia i zmęczenia. Warto jednak pamiętać, że każdy krok, nawet najmniejszy, przybliża nas do celu. Z mojej perspektywy ogromnym wsparciem były przyjaciółki, które stawały przed tym samym egzaminacyjnym wyzwaniem – i tego życzę każdemu: żeby mieć obok siebie ludzi, z którymi łatwiej jest się zmierzyć nawet z najtrudniejszymi próbami. Bo wspólnymi siłami zawsze można osiągnąć więcej.