Wyszukaj w publikacjach
Zatrzymujemy się, dopiero gdy przychodzi nieszczęście - rozmowa z dr n. med. Mariolą Kosowicz

Rozmowa z dr n. med. Mariolą Kosowicz, psychologiem klinicznym, psychoterapeutą, kierownikiem Poradni Psychoonkologii w Centrum Onkologii-Instytucie im. Marii Skłodowskiej-Curie w Warszawie
– Czy znana jest skala wypalenia zawodowego wśród medyków?
Są różne badania i różne dane. Można znaleźć takie, które mówią, że od 5 do 50 proc. medyków jest zagrożonych ryzykiem wypalenia zawodowego, ale są i takie, z których wynika, że skala jest znacznie większa. Jedno z nich sugeruje, że 70 proc. lekarzy rezydentów przejawia syndrom wypalenia zawodowego. Generalnie jest coraz trudniej i coraz więcej lekarzy ma problem, wielu jest na granicy przeciążenia, które się nawarstwia. A czynników, które powodują taki stan, jest dużo, bo żyjemy w świecie, w którym wyniszczamy sami siebie. To m.in.: ciągły kontakt z ludzkim cierpieniem, brak wystarczającego czasu dla pacjentów, złe zarządzanie w miejscu pracy, nadmiar pracy, niejasne informacje związane z wykonywaną pracą, nagłe zmiany, konflikty w zespole, duża presja na wynik, niskie zarobki, zaburzona komunikacja, rywalizacja, mobbing, osobowość.
– Z badania przeprowadzonego przez Sekcję Młodych Onkologów Polskiego Towarzystwa Onkologii Klinicznej wynika, że aż 75 proc. lekarzy specjalności onkologicznych, niezależnie od wieku, cierpi na syndrom wypalenia zawodowego. To duży odsetek. Jacy specjaliści najczęściej skarżą się na wypalenie zawodowe?
Badania onkologów, o których pani wspomina, były prowadzone na małej populacji, ale oczywiście nie należy ich bagatelizować. Specjalizacja, w jakiej pracuje lekarz, jego predyspozycje osobowościowe mogą mieć wpływ na ryzyko pojawienia się wypalenia zawodowego. Bardzo wysoki poziom wypalenia obserwujemy także wśród anestezjologów, chirurgów, specjalistów z zakresu opieki paliatywnej, ale też wśród lekarzy POZ, którzy dziennie przyjmują ogromną liczbę chorych. Kiedyś mówiło się, że wypalenie dotyka osób po kilkunastu latach pracy. Dzisiaj mamy osoby, które zaledwie po roku pracy mają objawy wypalenia. Stwierdza się je także u studentów, którzy na rynek pracy jeszcze nie weszli.
– Dawniej nie mówiło się tak dużo o wypaleniu zawodowym. Byliśmy bardziej odporni?
Wtedy też badań na ten temat było niewiele. Ale proszę pamiętać, że wtedy mieliśmy inny świat, inaczej się żyło. Mieliśmy więcej czasu dla siebie, praca odbywała się w bardziej przyjaznej atmosferze, relacje między ludźmi były inne. Nie było też takiej presji jak dziś, że każdy musi być piękny i młody, zasobny. Byliśmy bardziej odporni. A obecnie sami stwarzamy świat, który wpływa i będzie wpływał na ludzi w sposób destrukcyjny.
– Ogólna sytuacja w systemie ochrony zdrowia, charakter pracy, ogromna presja, hejt, uwarunkowania emocjonalno-psychiczne, nadmierne obciążenie obowiązkami, społeczne oczekiwania – to tylko niektóre czynniki, które powodują, że personel medyczny zmaga się zarówno z problemami psychicznymi, jak i wypaleniem. Wielu z nich nie da się wyeliminować. Jak zatem funkcjonować w świecie, którego nie da się zmienić z dnia na dzień?
Świat bardzo się zmienił, żyjemy w niewyobrażalnie szybkim tempie, robimy naraz mnóstwo rzeczy. Badania pokazują, że wielozadaniowość niesie za sobą negatywne konsekwencje dla naszego zdrowia. Zaczynamy mieć coraz większy problem z uważnością, ze skupieniem, nie jesteśmy w stanie dokończyć rozpoczętych zadań, do tego dochodzi frustracja, zmęczenie. Nie da się wykonywać codziennie kilku rzeczy naraz, zachowując przy tym dobrostan psychofizyczny. W literaturze podkreśla się, że syndrom wypalenia rozwija się w wyniku źle zrównoważonych wzajemnych oddziaływań pomiędzy tym, czego oczekuje od nas świat, a naszą zdolnością do znoszenia obciążenia. Na początku uważano, że głównym powodem wypalenia zawodowego była sama praca, a po jakimś czasie prof. Maslach zaczęła podkreślać znaczenie niedopasowania człowieka do wykonywanej pracy, mówiąc, że ludzie o pewnych predyspozycjach osobowościowych nie powinni podejmować pracy w określonych zawodach, m.in. z tego powodu, że będą ponosili za duże koszty psychologiczne swojego wyboru. Większe predyspozycje do wypalenia będą miały osoby m in. z niską samooceną, konfliktowe, unikające konfrontacji z problemami, agresywne, zależne, niestabilne emocjonalnie, z potrzebą ciągłej rywalizacji. Człowiek ma zdolność racjonalizowania sobie wszystkiego. I to nas gubi. Tłumaczymy sobie, że musimy zarobić na życie, na wakacje, na samochód itp. i narzucamy sobie w ten sposób coraz większe tempo, które w jakimś momencie może mieć na nas zgubny wpływ. Zawsze znajdziemy powód, by pracować jeszcze więcej.
– Czy lekarzowi trudno jest rozpoznać u siebie syndrom wypalenia zawodowego? Kiedy powinna zapalić się czerwona lampka?
W nowym ujęciu wypalenia zawodowego mówi się, że jest ono określane jako stan wyczerpania, w którym osoba, która tego doświadcza, zaczyna cynicznie odnosić się do wartości związanych z pracą, ale też z innymi aspektami życia. Dopóki nie wydarzy się jakieś zdarzenie, np. lekarz popełni błąd medyczny z powodu zmęczenia, zachoruje, to na ogół tkwimy w tym błędnym kole, nie zatrzymujemy się. Niestety, zbyt często bagatelizujemy niepokojące objawy. A powinny nas zaniepokoić, m in.: codzienne uczucie zmęczenia i wyczerpania, choroby, problemy z koncentracją, ze snem, nieadekwatne reakcje, poirytowanie, pogorszenie nastroju, brak radości z wykonywanej pracy, utrata pozytywnych emocji w stosunku do pacjentów, stereotypizacja pacjentów, niezdolność do koncentrowania się na wypowiedziach rozmówcy, nieustępliwość w myśleniu i niechęć do zmian, konflikty w związkach, cynizm, problemy zdrowotne, bóle głowy, problemy trawienne, nadciśnienie, problemy kardiologiczne, częste przeziębienia, depresja. Nasz organizm daje nam wiele sygnałów i jeżeli przekroczymy pewną granicę, to konsekwencje mogą być bardzo poważne. Warto podkreślić, że człowiek ma silny instynkt przystosowawczy, który pozwala nam przeżyć – przystosowujemy się do tego, co nas otacza. Niestety, ten sam instynkt pozwala nam się dostosować do czegoś, co jest dla nas zgubne, czyli np. do nadużyć wobec siebie, braku szacunku do swojego zdrowia i życia, granicznego zmęczenia i przeciążenia. Wielu z nas czuje, że coś jest nie tak, czasami nawet o tym mówimy głośno, a jednak bagatelizujemy to. Wydaje się nam się, że jesteśmy niezastąpieni, nie do złamania.
– Złe zarządzanie sobą, odcinanie się od emocji prędzej czy później odbije się negatywnie na całym życiu, nie tylko zawodowym.
Każda emocja jest odbiciem naszej percepcji. Nasz mózg nieustannie monitoruje rzeczywistość, nie lubi niepewności ani tego, co nieznane i wszystko chce mieć pod kontrolą. Często tworzy scenariusze, które nie mają nic wspólnego z rzeczywistością. Może dlatego tak często zgadzamy się na coś, co nie jest dla nas dobre i jesteśmy przekonani, że nie mamy innego wyboru. Złościmy się na innych ludzi, na czynniki zewnętrzne, zapominając, że to nie czynniki zewnętrzne powodują, że jesteśmy przeciążeni, tylko nasze przekonania, nawyki, wypracowane wzorce reagowania i nieumiejętność stawiania granic. Każda prośba szefa, pacjenta, partnera trafia na jakiś podatny grunt. Często mimo ogromnego zmęczenia jesteśmy w stanie na czas pracy spiąć się i wykonać swoją pracę, ale po dyżurze człowiek pęka, np. źle się czuje, sięga po alkohol, nie śpi w nocy, nie ma siły na żadne czynności. A przecież pełnimy wiele innych ról życiowych. Dlatego w sytuacji, kiedy dojdzie do przeciążenia w jednej z nich, np. w sferze zawodowej, staje się to źródłem konfliktów we wszystkich innych sferach. Są to naczynia powiązane. Poważne problemy w życiu osobistym wpływają na naszą kondycję w pracy i odwrotnie - konflikty w pracy przynosimy do domu np. w postaci nieadekwatnych emocji. Przewlekły stan zmęczenia może prowadzić również do sytuacji, kiedy zaczynamy sankcjonować zachowania, które kiedyś wydawały się złe, nieprzyzwoite, krzywdzące! Zmieniamy się, niestety na gorsze.
– Młodzi lekarze coraz częściej mówią dziś o tym, że liczą się dla nich przede wszystkim dobre warunki pracy. Podkreślają, jak duże znaczenie ma work-life balance. Takie podejście może przynieść szereg korzyści. W jaki sposób lekarz powinien zadbać o swój dobrostan, by przeciwdziałać wypaleniu?
Oczywiście bardzo ważną rolę w przeciwdziałaniu wypaleniu odgrywa pracodawca, którego głównym priorytetem powinno być m. in. zdrowie psychiczne i dobre samopoczucie pracowników, budowanie atmosfery szacunku i równości, promowanie równowagi pomiędzy życiem zawodowym i prywatnym, jak również pozytywne wzmacnianie wysiłku związanego z wykonywaną pracą. Niemniej jednak o higienę psychofizyczną, która ma ogromne znaczenie dla naszego dobrostanu, powinniśmy dbać sami. Większość z nas ma jednak duży problem ze znalezieniem właściwego balansu między pracą i życiem prywatnym. Zbyt często zakładamy, że sama świadomość, że trzeba coś zmienić, wystarczy, a jednak życie pokazuje zupełnie coś innego. Dlatego zmiany trzeba wprowadzać spokojnie i realnie. Stawiając przed sobą nierealne wymagania szybko zniechęcamy się niewystarczającymi efektami i wracamy do starych nawyków. I tak np. można zacząć od zadbania o regularne posiłki, sen i minimalny ruch, o znalezienie czasu na bycie z rodziną. Każda pozytywna zmiana wpływa motywująco do dalszych zmian. Kiedy jednak nie ma już motywacji do wprowadzenia zmian, a życie sprowadza się do przetrwania, to warto skorzystać z pomocy psychoterapeuty albo psychiatry.
– Czy wypalenie zawodowe należy leczyć, czy też samo przechodzi?
Od 1 stycznia 2022 roku Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) podała informację, że według Międzynarodowej Klasyfikacji Chorób wypalenie zawodowe zostało zaklasyfikowane jako choroba (ICD-11). Niestety, w Polsce wciąż obowiązuje starsza wersja ICD-10, a prace nad wdrożeniem ICD-11 cały czas trwają. Dlatego nie ma możliwości wystawienia L4 na wypalenie zawodowe. A przecież musimy pamiętać, że wypalenie zawodowe przejawia się m. in. w postaci wielu problemów psychofizycznych, w tym poważnych chorób somatycznych i psychicznych. Nierzadko prowadzi do autodestrukcji, a nawet prób samobójczych. Dlatego nie powinniśmy ignorować tego, co mówi nam nasze ciało i częściej uświadamiać sobie, że niepodważalnym warunkiem naszego istnienia i realizowania swoich celów jest nasze zdrowie i życie. Kiedy nas zabraknie, świat i tak dalej będzie istniał.