Wyszukaj w publikacjach

Spis treści
13.04.2021
·

Studia za jeden uśmiech. Ile potrzeba, by zostać lekarzem?

100%

Zgodnie z ustawą z 27.11.2021 [1], lekarze wykształceni poza Unią Europejską nie muszą już zdawać egzaminu nostryfikującego dyplom, co znacznie skraca procedurę rozpoczęcia pracy w naszym kraju. Niemal od razu zmianę podchwyciły portale organizujące wyjazdy na studia medyczne na ukraińskie uczelnie, zachęcając przyszłych studentów do wyboru łatwiejszej ścieżki edukacji. Co to oznacza dla polskiego systemu ochrony zdrowia? Dlaczego, by zostać lekarzem, trzeba, ale czy koniecznie, pokonać tak wiele barier?

Zamek z piasku, który runął

Tytułem powieści Stiega Larssona można by spokojnie opatrzyć sceny z życia wielu maturzystów po opublikowaniu list przyjętych na uniwersytety medyczne. Oczywiście, wiadomo, że ten spis nazwisk nie pokrywa się w stu procentach z ostatecznym wykazem studentów – do września (a czasem nawet i października) trwa istny festiwal przetasowań, publikowane są coraz to nowe wyniki kwalifikacji. Finalnie jednak nie wszystkim udaje się otrzymać indeks na kierunku lekarskim. Co dalej? Rok nauki w domu i poprawa matury, a może jednak inne studia? I tutaj w życie potencjalnego studenta wkraczają rozliczne oferty firm organizujących wyjazdy na studia medyczne za wschodnią granicę [2].

Windą do nieba?

Medycyna “nie jest nauką łatwą, ani małą”. Gdyby ktoś przeanalizował posty na portalach społecznościowych publikowane przez szczęśliwych (wreszcie) absolwentów kierunku lekarskiego, bez trudu zauważyłby, że w większości powtarzają się: “lata wyrzeczeń”, “wymagający czas”, “epoka ciężkiej pracy”. Zaczynając od nękającej j pierwszoroczniaków anatomii – niektórym przepastne, granatowe tomy Bochenka do dziś śnią się po nocach – na 2700 (sic!) stronach Szczeklika bynajmniej nie kończąc. Wielu studentów podczas sześcioletniej nauki skarży się też na absurdalne nieraz wymagania wykładowców, skupiające się na nieistotnych szczegółach kolokwia i egzaminy. Przez drobiazgowe testy studentom często nie starcza już czasu na zrozumienie podstaw materiału, ale czasem i wielogodzinne przygotowanie nie wystarcza – wówczas zaczyna się festiwal poprawek, karuzela “drugich” i kolejnych terminów. Może więc trudno się dziwić, że tylu marzących o pracy lekarza młodych ludzi zainteresowanych jest studiami na wschodzie, które kuszą obietnicami łatwiejszych do zdania egzaminów? Prostszą do przejścia procedurą rekrutacyjną? Od teraz – bez konieczności nostryfikacji dyplomu. A to wszystko za znacznie niższe czesne niż opłaty na niestacjonarnych studiach w Polsce. Studia na kierunku lekarskim w trybie niestacjonarnym w naszym kraju to znaczny koszt – niedawno jednak np. pojawił się pomysł na kredyt studencki, dzięki któremu studenci mogliby pokryć koszty swojej edukacji, w zamian za pracę w Polsce. 

Witajcie w naszej bajce

Reklama w świecie medycznym to wciąż temat tabu. Lekarz jako taki nie może reklamować swojej działalności, nawet nazwa prywatnego gabinetu nie powinna zawierać sugestywnych słów zachwalających kompetencje danego medyka. Nie oznacza to, że podczas swojej edukacji i pracy nie spotka się on z rozmaitego typu promocją. Lekarz nie może się reklamować, ale sam jest odbiorcą marketingu – w pracy, m.in. treści firm farmaceutycznych, czy już podczas nauki, gdy jest adresatem organizatorów “studenckiej emigracji”. Na rynku istnieje kilka firm zajmujących się organizacją wyjazdów na studia medyczne np. na Ukrainę, może więc trudno się dziwić, że każda z nich próbuje przyciągnąć uwagę potencjalnych klientów chwytliwymi hasłami, jak choćby “gwarancja zdawalności” [3]. Takie slogany stwarzają jednak niebezpieczną iluzję, że by zostać lekarzem wystarczy tylko odrobina dobrej woli (czy też raczej – odpowiednia zasobność portfela) i niewiele więcej. 

Wyszło… jak zwykle

Wobec wprowadzonych zmian sceptyczna jest Naczelna Rada Lekarska, która przypomina o istotnej roli samorządów lekarskich w wydawaniu PWZ. Sporem NRL z ministerstwem zdrowia, dotyczącym m.in. wymaganymi przez izby zaświadczeniami o znajomości języka polskiego, zajmie się niedługo Sąd Najwyższy. NRL zwraca uwagę, że obecny system nie umożliwia dostatecznego sprawdzenia kwalifikacji wykształconych na Wschodzie, w tym znajomości języka polskiego.

Epidemia COVID-19 pokazała, że wystarczy moment, by spróchniały od wieloletnich zaniedbań system ochrony zdrowia zawalił się jak domek z kart. Wydawało się, że wyszczepienie większości personelu stanie się remedium na braki kadrowe w szpitalach – jak się okazuje, nie do końca. Przecież lekarzy brakowało już przed epidemią. Co zastanawiające, przez decydentów nie została poruszona kwestia zwiększenia liczby miejsc szkoleń specjalizacyjnych w poszczególnych województwach, co mogłoby zredukować deficyty kadrowe, przynajmniej lokalnie. Zamiast tego rządzący proponują uproszczoną ścieżkę zdobywania uprawnień przez lekarzy wykształconych na Wschodzie i zwiększenie limitów przyjęć na studia. Czy, jeśli obecne regulacje zostaną na stałe, w Polsce zaczną się masowe wyjazdy na studia medyczne, np. na Ukrainę? Jakie będzie to miało konsekwencje dla środowiska lekarskiego i całego systemu ochrony zdrowia?

Studia medyczne powinny – przynajmniej w teorii – należycie przygotowywać do wykonywania zawodu. Unijne regulacje, które ujednolicają wymagania stawiane studentom kierunku lekarskiego w krajach europejskich, przynajmniej w teorii zapewniają standard kształcenia, a tym samym – jakość opieki medycznej i bezpieczeństwo dla pacjentów. Praca lekarza związana jest nie tylko z koniecznością spędzania wielu godzin w szpitalu/przychodni/punkcie nocnej pomocy lekarskiej czy dyżurowaniem w święta. Związana jest z czymś jeszcze – z odpowiedzialnością. Ten truizm powinni sobie jednak przypomnieć rządzący. Nie oznacza to, że nie powinniśmy przyjmować w Polsce lekarzy wykształconych za wschodnią granicą. Przyjeżdżających do naszego kraju medyków z zagranicznymi dyplomami uzyskanymi poza UE powinny jednak obowiązywać takie same wymogi, jak ich polskich kolegów – a to wiąże się bezpośrednio z nostryfikacją dyplomu. 

W dzisiejszym świecie, w dobie doktora Google i roszczeniowości pacjentów, niezwykle istotne jest, by każdy medyk wyposażony był w wiedzę i kompetencje. Do walki z brakami kadrowymi nie wystarczą chaotyczne ruchy i nieprzemyślane pomysły – np. znaczne zwiększenie limitów przyjęć na uczelniach medycznych. Wzrost liczby absolwentów nie wpłynie na dostęp do opieki medycznej, jeśli równoczasowo nie stworzymy większej puli miejsc stażowych, i – a może przede wszystkim – szkoleń specjalizacyjnych. Aby młodzi medycy nie podejmowali prób emigracji i zdecydowali się zostać w Polsce, potrzebują nie tylko szansy na realizację rezydentury w wybranej przez siebie dziedzinie, ale także – godnych warunków pracy. Perspektyw innych niż wielogodzinne wypełnianie stosu dokumentacji i przemęczenie po niekończących się dyżurach, którymi próbują podreperować wysokość kuriozalnie niskich pensji. A to w zbiurokratyzowanym i naszpikowanym absurdami systemie nadal niestety pozostaje utopią.

Referencje

  1. Ustawa z dn. 27.11.2020 o zmianie niektórych ustaw w celu zapewnienia w okresie ogłoszenia stanu zagrożenia epidemicznego lub stanu epidemii kadr medycznych
  2. https://www.rp.pl/Lekarze-i-pielegniarki/302159926-Polski-lekarz-z-Ukrainy---uczelnie-zza-wschodniej-granicy-zapraszaja-Polakow-na-studia-medyczne.html (data ostatniego dostępu: 10.03.2021)
  3. https://www.medycyna-ukraina.pl/ (data ostatniego dostępu: 10.03.2021)

Zaloguj się

lub
Logujesz się na komputerze służbowym?
Nie masz konta? Zarejestruj się
Ten serwis jest chroniony przez reCAPTCHA oraz Google (Polityka prywatności oraz Regulamin reCAPTCHA).