Wyszukaj w publikacjach
Dobre złego początki, czyli o tym jak nie wypalić się już na studiach.

1 października - na ten dzień z niecierpliwością czekali świeżo upieczeni studenci i studentki kierunku lekarskiego. Od połowy lipca wybierali książki, kompletowali strój na anatomię, sprawdzali stronę internetową uczelni, bo może to właśnie w tej chwili pojawia się plan na nadchodzący rok akademicki. Powiem Wam w sekrecie, że choć część z nas nie chce się do tego przyznać, prawie każdy z podekscytowaniem podszytym zdenerwowaniem czekał na immatrykulację, pierwsze zajęcia w prosektorium i całą nową rzeczywistość. Czy było warto?
Wszystkie “pierwsze razy”
Niezależnie od tego, czy kierunek lekarski to pierwsze, drugie czy 10 studia, które się podejmuje, ma on w sobie coś wyjątkowego. I choć do szuflady powinno się włożyć mit o prestiżu i szacunku społecznym dla absolwentów kierunku, o czym boleśnie przekonujemy się obecnie, nie da się ukryć, że dla wielu rozpoczynających studia jest to spełnienie marzeń. Budynki uczelni wyższych wypełnią się w tym roku 10371 osobami, które mają zamiar kiedyś leczyć innych ludzi. Na inauguracji roku akademickiego 2021/22 usłyszą oni zapewne patetyczne hasła o powołaniu, ważności zawodu, odpowiedzialności, która wiąże się ze studiowaniem… a następnie najprawdopodobniej dowiedzą się, że się do niczego nie nadają.
Pierwszych razów na medycynie jest mnóstwo. Pierwsza 2, pierwsze: “dlaczego się nie nauczyłeś/łaś”, pierwszy oblany kolos, pierwsza zdana wejściówka, pierwsze narzekanie na asystentów , ale też pierwsze zajęcia w prosektorium, pierwsza nieprzespana noc, pierwsza impreza z ludźmi z grupy, można tak wymieniać w nieskończoność. Dlaczego te pierwsze razy są takie ważne? Bo mówią o czymś czego, najlepiej nauczyć się już na początku - pierwszych razów będzie przed Tobą mnóstwo. Studia to nieustanne dostosowywanie się do nowych okoliczność. Inna katedra, nowy asystent, inny sposób oceniania, a w tym wszystkim jeden wspólny mianownik - ciągła walka o przetrwanie.
Twoje wyniki nie mówią o tym, jakim jesteś człowiekiem
Ze studiami na kierunku lekarskim jest mniej więcej tak, jak ze startowaniem w międzynarodowych zawodach sportowych. Każdy, kto się na nie zakwalifikuje, jest dobrym zawodnikiem, najprawdopodobniej jednym z najlepszych w kraju, a mimo to na bieżni staje w ramię w ramię z innymi najlepszymi. Wiele osób rozpoczynających studia na kierunku lekarskim startuje z pozycji “dotychczas najlepszy/najlepsza”, by w grupie studenckiej stać się “przeciętnym/ną”. Pytanie tylko, według kogo? Asystenta, który znowu postawił 3 zamiast 5 przy moim nazwisku?
System oceniania bywa bezlitosny i bardzo szybko przekonasz się o tym, że czyjaś 5 mogła kosztować zdecydowanie mniej zachodu niż Twoja 3. Studia do idealny czas, by raz na zawsze pozbyć się wbijanego nam do głowy przez lata schematu, według którego średnia ocen mówi cokolwiek o naszych kompetencjach. Najprawdopodobniej usłyszysz, że “za mało się starasz”, ale prawda jest taka, że tylko Ty wiesz, czy to stwierdzenie jest faktem. O tym, czy będziesz w przyszłości dobrym lekarzem/dobrą lekarką wcale nie mówi średnia ocen, ale to, w jaki sposób podchodzisz do tego, co niesie ze sobą ten zawód. Oceny nie mówią o Twoim zaangażowaniu, chęci zdobywania wiedzy, a na pewno nie oceniają szans i przyszłych perspektyw. Oceny to tylko ułamek rzeczywistości, wypadkowa elementów życia, czasem gorszego samopoczucia, problemów ze zdrowiem, a czasem po prostu ślepy traf i “wygodne” pytania. Nie da się też nie wspomnieć o tym, że część informacji, szczególnie na pierwszym roku, może Ci się w ogóle nie przydać w przyszłości, a pytania na zaliczeniach często konstruowane są w taki sposób, że nawet sam ich autor nie wie, co miał na myśli. To, czy masz same 5, czy same 3, nic nie mówi o tym, jakim jesteś człowiekiem i jakim będziesz lekarzem/lekarką. Myślę, że powiem to w imieniu wszystkich, którzy początek tej drogi mają za sobą - każdy z nas zna osoby, które miały same 5, a u których w życiu nie chcielibyśmy się leczyć i takie, które ledwo zdawały histologię z embriologią, a obecnie są ekspertami w swojej dziedzinie.
Co Cię obchodzi, co myślą o Tobie inni - co powiedziałabym sobie przed pierwszym rokiem
Pochodzę z niemedycznej rodziny, a mój tata zachęcał mnie do obrania zupełnie innej ścieżki zawodowej. Miałam zostać naukowczynią albo inżynierką (dla wszystkich tych, których rażą feminatywy - patrz tytuł paragrafu). Dlaczego nie chciał, żebym została lekarką? Bał się wypalenia zawodowego, 300h miesiąca pracy i mojego spotkania oko w oko z systemem ochrony zdrowia. Chciał dla mnie spokojnego życia z moją ukochaną matematyką w tle. Czy miał rację? I tak, i nie. Teraz, gdy już wiem jaką specjalizację wybiorę, gdzie skieruję swój zapał i analityczny umysł, zdecydowanie mniej martwię się o wypalenie. Jednak to, co dzieje się w ochronie zdrowia obecnie, jeśli nie miałabym “pomysłu na siebie”, na pewno doprowadziłoby do rezygnacji, poirytowania i strachu o przyszłość. Dlaczego? Istnieje mit, że po studiach medycznych jest tylko jedna “właściwa” droga: staż podyplomowy, specjalizacja, gabinet lub szpital - tyle. Skoro już jesteś na tych studiach - musisz je skończyć, musisz pracować w szpitalu, musisz leczyć w Polsce. Bardzo dużo tych “musisz”. Prawda jest jednak inna, a słowo klucz to “możesz”: możesz chcieć pracować w szpitalu, możesz rozważać wyjazd za granicę, możesz też mieć wątpliwość, możesz zmienić studia, możesz nie wiedzieć czy to na pewno to, możesz nie czuć się na miejscu, możesz dać sobie czas na odnalezienie swojej drogi zawodowej. Gdybym mogła cofnąć się w czasie, żeby powiedzieć sobie jedną rzecz przed 1 października 2017 roku, powiedziałabym: “Możesz być sobą”. Możesz kochać matematykę, myśleć o studiach ze statystyki. Możesz dobrze się uczyć, możesz też mieć dość, możesz odpuścić, możesz wybrać, co jest dla Ciebie ważne. Możesz realizować swoje niemedyczne marzenia i jednocześnie w przyszłości być dobrą lekarką.
I co najważniejsze - KAŻDY MOŻE!
Nie daj zabić w sobie pasji
Studia na kierunku lekarskim często narzucają pewien schemat myślenia o życiu i przyszłości. Wiążą się z ogromem wyzwań i czasu poświęconego na opanowanie nowego materiału - szczególnie na pierwszym roku. Często studentom wydaje się, że ich zadaniem jest po prostu przetrwać, ale to błędne koło, do którego się później przyzwyczajamy. Odkładamy własne plany i marzenia, aż coś się skończy: studia, staż, rezydentura, a życie przecież ucieka. Pierwszy rok może być trudny, ale nie zapominaj, że to jedyny taki czas w życiu - spędzaj go tak, jak lubisz, nie stawiaj wszystkiego tylko na medycynę, bo to równia pochyła do wypalenia już na studiach. Nie odkładaj swoich pasji sprzed studiów na jakiś bliżej nieokreślony czas “po”. Uwierz, wszystko się da, czasami trzeba po prostu wyluzować, coś odpuścić i postawić na siebie. Studia nigdzie nie uciekną, a Twoje zdrowie i dobre samopoczucie już może. Przed Tobą wiele nowych wyzwań, najważniejsze to nie zapominać w nich o sobie. Jak wielkie byłoby Twoje marzenie o medycynie - nie ograniczaj się tylko do niego. Powodzenia!