Wyszukaj w publikacjach

Cechą charakterystyczną pracy w sektorze ochrony zdrowia są specyficzne, w tym nocne, godziny pracy. Niestety albo na szczęście - szpitale nie mają wolnego w soboty, niedziele i święta, a pracownicy muszą być w gotowości również w godzinach nocnych, pełniąc dyżury. W wielu młodych osobach, które dopiero rozpoczynają swoją drogę zawodową, dyżurowanie budzi obawy. Z drugiej strony - jest to najlepsza okazja do nauki. Praca w znacznie okrojonym gronie (a często zupełnie samodzielna) uczy decyzyjności, radzenia sobie w sytuacjach stresowych i działania pod presją czasu.
Jak wygląda godzinowy system pracy w Polsce?
Zgodnie z ustawą o działalności leczniczej, maksymalny wymiar czasu pracy personelu medycznego wynosi przeciętnie 7 godzin 35 minut na dobę i przeciętnie 37 godzin i 55 minut na tydzień. Istnieje jednak możliwość planowego wydłużenia pracy powyżej tych norm w ramach dyżuru medycznego, ale z zastrzeżeniem, że łączny czas pracy i czas pełnienia dyżuru nie przekroczy 48 godzin na tydzień (od tej reguły istnieją jednak wyjątki, mianowicie tzw. klauzula opt-out - pisemne oświadczenie lekarza o wyrażeniu zgody na pracę w wymiarze przekraczającym przeciętnie 48 godzin tygodniowo w przyjętym okresie rozliczeniowym) oraz nie naruszy określonych ustawą okresów odpoczynku dobowego i tygodniowego.
Art. 97.
1. Pracownikowi przysługuje w każdej dobie prawo do co najmniej 11 godzin nieprzerwanego odpoczynku.
2. Pracownikowi pełniącemu dyżur medyczny okres odpoczynku, o którym mowa w ust. 1, powinien być udzielony bezpośrednio po zakończeniu pełnienia dyżuru medycznego.
3. Pracownikowi przysługuje w każdym tygodniu prawo do co najmniej 35 godzin nieprzerwanego odpoczynku, obejmującego co najmniej 11 godzin nieprzerwanego odpoczynku dobowego.
4. W przypadku uzasadnionym organizacją pracy pracownikowi, o którym mowa w art. 95 ust. 1, przysługuje w każdym tygodniu prawo do co najmniej 24 godzin nieprzerwanego odpoczynku, udzielanego w okresie rozliczeniowym nie dłuższym niż 14 dni.
Zatem teoretycznie średni tygodniowy czas pracy lekarzy, który uznawany jest za bezpieczny i adekwatny do organizacji świadczeń medycznych w Polsce, wynosi 48 godzin. Z raportów Państwowej Inspekcji Pracy wynika, że w co czwartym kontrolowanym zakładzie leczniczym nie zapewniono pracownikom odpoczynku dobowego, a w 11 % – tygodniowego. Co więcej, 82 kontrolowanych pracowników przekroczyło dopuszczalny limit o średnio 293 godziny rocznie [1].
W niektórych przypadkach wydaje się, że 24-godzinne dyżury to balansowanie na granicy zdrowia nie tylko pacjentów, ale i samych lekarzy. Nie jest bowiem tajemnicą, że percepcja i skupienie maleją proporcjonalnie do liczby godzin poświęcanych na intensywny wysiłek umysłowy i fizyczny. Nie mówiąc o wykańczającym stresie, byciu w ciągłej gotowości. Rdzeń nadnerczy wykonuje niemałą robotę, produkując całodobowo adrenalinę. Ponadto zdarza się, że 24-godzinny dyżur zaczyna się przeciągać. Przed zejściem trzeba jeszcze zdać raport, zrobić zlecenia, zajrzeć do swoich pacjentów, a w specjalizacjach zabiegowych - może ,,wyskoczyć” pilny zabieg. Efektem takich sytuacji jest wyrabianie nieoficjalnych godzin nadliczbowych. W końcu nie zawsze chodzi o nadmierną liczbę dyżurów, tylko o ich męczącą długość.
O ile dyżurowanie może mieć swoje korzyści, bowiem, cytując starszych kolegów, ,,na dyżurach nauczysz się najwięcej”, to trzeba znać możliwości swojego organizmu i wyczuć, jaka ilość dyżurów w miesiącu jest zdecydowanie ponad nasze siły. Wydaje się więc, że odgórnie ustanowiony tygodniowy wymiar godzinowy ma sens. Pracować trzeba, dyżurować też - ale z rozsądkiem. Szkoda tylko, że realia polskich szpitali sprawiają, że marzenia o ,,work life-balance” nie mają odzwierciedlenia w rzeczywistości.
(Nie)szokująca zmiana w Stanach
Jakiś czas temu w Stanach Zjednoczonych, Rada Akredytacyjna dla Absolwentów Edukacji Medycznej (ACGME) zadecydowała, by rezydenci 1. roku mogli pełnić 24-godzinne dyżury (a nie tak jak wcześniej 16-godzinne) [2]. Swoją decyzję motywowała koniecznością zachowania ciągłości opieki, brakami kadrowymi, a także faktem, że dyżury nocne przynoszą wiele korzyści edukacyjnych dla lekarzy i jednocześnie nie szkodzą pacjentom.
Ta decyzja wśród wielu osób budziła i nadal budzi kontrowersje, a głównym argumentem ,,przeciw’’ był wyniszczający dla organizmu brak snu, który skutkuje przemęczeniem i szybszym wypaleniem zawodowym wśród medyków. Ponadto odciska swoje piętno na życiu prywatnym, powodując rozdrażnienie, zaburzenia koncentracji, wahania masy ciała wynikającego z nieregularnego odżywiania czy inne problemy zdrowotne.
Polskich lekarzy ta amerykańska zmiana wcale nie szokuje, ponieważ w naszym kraju rezydenci od dawien dawna zaczynają pełnić całodobowe dyżury nawet na skrajnie wczesnym etapie swojej pracy.
Ilość czy jakość?
Czy da się więc pogodzić potrzeby szpitali, komfort lekarzy i bezpieczeństwo pacjentów? Pewnie tak, choć w aktualnych warunkach wydaje się to być nie lada wyzwaniem. Dyżury nocne są niezbędne, ale w parze z nimi muszą iść przerwy na odpoczynek. Lekarz to człowiek, a nie sprzęt z szybko ładującym się akumulatorem. Normowane godziny pracy i czas na regenerację są niezbędne do prawidłowego funkcjonowania, zachowania relacji prywatnych i oddzielenia ich grubą kreską od kwestii zawodowych. I choć w zawód lekarza wpisane są dyżury, to ich liczba musi być odpowiednio dostosowana.
Być może jest to dobre pole do rozważań nad potrzebą, a wręcz może koniecznością wprowadzenia równoważnego czasu pracy, który gwarantowałby odpowiedni balans między godzinami przepracowanymi i godzinami przeznaczonymi na odpoczynek i regenerację.
Źródła
- https://www.pip.gov.pl/pl/wiadomosci/16668,krytycznie-o-czasie-pracy-w-placa-wkach-leczniczych.html (ostatni dostęp: 5.02.23)
- https://www.bmj.com/content/358/bmj.j3522 (ostatni dostęp: 5.02.23)