Wyszukaj w publikacjach

Umysł człowieka wypalonego przypomina zamkniętą książkę, a on sam wygląda na przybitego i tak też się zachowuje. Łatwo wybucha płaczem, nie umie pohamować gniewu i ciągnie go do używek. Tak przynajmniej przedstawił go Herbert Freudenberger, amerykański psycholog, spod pióra którego prawdopodobnie pochodzi termin „wypalenie zawodowe”. „Kogo dotyczy wypalenie? Oddanych i zaangażowanych”, orzekł. A także tych pracujących za dużo, za długo i zbyt intensywnie. A może tych za mało śpiących? Ostatnio coraz większe zainteresowanie wzbudza rola snu w genezie wypalenia. Na jej temat wciąż jednak nie wiemy zbyt wiele. A to tylko jeden z kontekstów, w których mówi się o tym, jak istotny jest sen i odpoczynek w pracy medyków. Czy śpiąc więcej, możemy zachować kreatywność, dystans do spraw zewnętrznych i uchronić się przed utratą satysfakcji z codziennej pracy? Lepiej zaparzyć kolejną kawę lub wspomóc się energetykiem, a może zmrużyć choć na chwilę oko? Do czego właściwie potrzebny jest nam sen?
Stawiając to pytanie, demaskujemy swoją niewiedzę na wielu płaszczyznach, bo primo- neuronalna maszyneria odpowiedzialna za sen i czuwanie jest na tyle skomplikowana, że wciąż nie rozgryźliśmy w pełni jej działania. Ba, nadal głowimy się nad fundamentalnym pytaniem: po co właściwie istnieje sen? Ludzki mózg uznajemy za coś na kształt bistabilnego przełącznika, który może znajdować się w jednym z dwóch stanów - albo śpi, albo czuwa. Mózg zdrowy nie zna stanów pośrednich, bo układy warunkujące każdy z nich wyłączają się wzajemnie. Za zasypianie odpowiada brzuszno-boczne jądro przedwzrokowe, czuwanie generowane jest za to przez grupy komórek w pniu mózgu, podwzgórzu i przodomózgowiu podstawnym. Ich pracy dogląda dwóch głównodowodzących: zegar biologiczny (sterujący okołodobowymi wahaniami poziomu czuwania) oraz mechanizm homeostatyczny. Drugi z nich dba o utrzymanie stałej ilości snu w ciągu doby i wciąż nie odkryliśmy w pełni, jak właściwie działa. Prawdopodobnie ważną rolę odgrywa w nim adenozyna, której stężenie wzrasta w czasie czuwania, a spada, kiedy śpimy. Z jednej strony działa ona hamująco na neurony w przodomózgowiu podstawnym, które podtrzymują czuwanie, z drugiej - pobudza hamujące neurony brzuszno-bocznego jądra przedwzrokowego. Cała ta neuronalna gmatwanina, w której do głosu dochodzi też szereg neuroprzekaźników, powoduje, że śpimy - i chociaż nie rozumiemy do końca dlaczego, to jest to oczywiste, że sen ten jest nam wręcz bezwzględnie potrzebny.
Kto długo jest na nogach, ten jest jak człowiek na rauszu - i to dosłownie. Między dziesiątą a dwudziestą szóstą godziną czuwania sfera poznawcza naszej sprawności psychomotorycznej co sześćdziesiąt minut pogarsza się tak, jakby poziom alkoholu we krwi wzrastał nam o 0,004%. Oznacza to, że siedemnastą godzinę bez snu rozpoczynamy w stanie odpowiadającym upojeniu alkoholowemu. W badaniu ankietowym przeprowadzonym wśród amerykańskich lekarzy 41% rezydentów chorób wewnętrznych wskazało zmęczenie jako przyczynę swojego najgorszego błędu medycznego. W tym samym badaniu stwierdzono, że niemal co trzeci błąd skutkował śmiercią pacjenta. Maratony z powiekami podpartymi zapałkami to jednak jedno, a przewlekły niedobór snu - drugie. Długotrwale odmawiając sobie odpowiedniej jego ilości narażamy się na spadek koncentracji, obniżenie nastroju i sprawności poznawczej. Co więcej, niewyspanie staje się dla nas chlebem powszednim, bo chociaż nasza sprawność ciągle się pogarsza, to uczucie senności szybko osiąga plateau. Efekt? Ulegamy złudzeniu, że przystosowaliśmy się do ciągłego bycia na chodzie.
Korelacja między ilością czasu spędzonego w pracy a długością snu, choć niełatwa do skwantyfikowania, zdaje się wręcz namacalna. Wśród polskich lekarzy rekordzistami są specjaliści medycyny paliatywnej, który przepracowują średnio niemal 340 godzin w miesiącu. Niewiele gorszy wynik osiągają specjaliści z dziedziny medycyny ratunkowej. Trzecie miejsce należy natomiast do anestezjologów. Kto mieczem wojuje, ten od miecza ginie - w badaniu, w którym przyglądnięto się nawykom tej ostatniej grupy, aż u 60,8% ankietowanych lekarzy stwierdzono występowanie w ciągu dnia ciężkiej senności według skali Epworth. Zdecydowana większość, bo aż 72% ankietowanych, skarżyła się na niewystarczającą ilość snu, a blisko połowa - na jego niezadowalającą jakość. Ponadto, 17% zgłosiło regularne spożywanie napojów energetyzujących, a 29% picie alkoholu przed snem. Co z pozostałymi dziedzinami medycyny? Średnia liczba godzin pracy dla ogółu lekarzy wynosi ponad 234 miesięcznie, ale w obliczeniach uwzględniono także medyków emerytowanych. Gdyby ich pominąć, to wynik wzrośnie do 252,2 godzin. Najmniej obciążeni zdają się dermatolodzy i wenerolodzy, którzy pracują średnio 125 godzin miesięcznie. Warto zaznaczyć, że dane te pochodzą sprzed pandemii SARS-CoV-2.
Chroniczny niedobór snu to nie tylko trudności z koncentracją, skłonność do pomyłek i drażliwość. Długie godziny intensywnej pracy to prawdopodobnie zwiększone ryzyko wypalenia zawodowego. A ono wydaje się zaraźliwe, bo, jak stwierdziła Christina Maslach, autorka MBI (Maslach Burnout Inventory, uznanego narzędzia do oceny natężenia wypalenia zawodowego w różnych dziedzinach życia) negatywne nastawienie rozsiewamy wokół siebie jak zarazki. Wydaje się więc, że odrobina snu wszystkim wyszłaby na dobre. Pozostaje tylko pytanie: kiedy znaleźć na nią czas?