Wyszukaj w publikacjach
Granice prywatnosci lekarza w dobie mediów społecznościowych - felieton

Media społecznościowe rządzą światem, nie da się tego ukryć. Jesteśmy opętani siecią, nie tylko w pracy, ale również w wolnym czasie. Ale czy portale społecznościowe mogą być podstawą do oceniania drugiego człowieka, w tym przypadku lekarza?
Instagram, Facebook, blogi, vlogi. Coraz częściej spotykamy lekarzy, młodych czy z dłuższym stażem, którzy pokazują na portalach społecznościowych swoje życie - nie tylko zawodowe. Nieraz spotkaliśmy się już z tematem dotyczącym granic takiej działalności w odniesieniu do wykonywanego zawodu lekarza (“Pokaż lekarzu co masz...na instagramie”). Bo wypada, bo nie wypada… A dlaczego tylko lekarzowi ma “nie wypadać”? Czy istnieje jakakolwiek granica tej granicy i jak ją zdefiniować? No właśnie - pytania nasuwają i mnożą się same. O tym, że rolą lekarza jest leczenie chorych, promowanie prozdrowotnych zachowań, szerzenie wiedzy i zasad profilaktyki - wie każdy. Nie każdy pacjent jednak kreuje nasz obraz jedynie z perspektywy lekarskiego gabinetu i zapomina, że publikowanie treści na wspomnianym Facebook’u czy Instagramie nie powinny wpływać na ocenę wiedzy i kompetencji danego lekarza.
Bardzo głośnym echem odbił się artykuł “Prevalence of Unprofessional Social Media Content Among Young Vascular Surgeons”, który ukazał się w Journal of Vascular Surgery. Pokazywał niezadowolenie, wręcz oburzenie, pacjentów “brakiem profesjonalizmu lekarskiego” ocenionym na podstawie publikowanych w sieci zdjęć i postów. Co prawda badanie dotyczyło młodych chirurgów, ale podobne wnioski zapewne dotyczyłyby także innych specjalności. Ze względu na słabą metodykę oraz ogólne poruszenie i oburzenie środowiska lekarskiego, artykuł został wycofany. Niemniej jednak podkreślono w nim, że młodzi lekarze winni być świadomi, że publikowanie “nieprofesjonalnych” treści może mieć odbicie w kontakcie z pacjentami i obecnymi/przyszłymi pracodawcami. Oczywiście większy sprzeciw wzbudziły zachowania lekarek. W dobie walki z seksizmem taka postawa nas oburza, męczy wyliczanie, ilu rzeczy nam nie wypada robić. Podobne opinie spotykaliśmy podczas protestów przeciwko zaostrzeniu prawa aborcyjnego, kiedy lekarze brali udział w demonstracjach, nosili błyskawice na maseczkach, fartuchach czy publikowali posty odnośnie praw kobiet. Oczywiście, wspierała ich rzesza wdzięcznych pacjentek, ale osobiście widziałam niejeden komentarz niezadowolenia, wręcz irytacji ich postawą. Czy ma to jakiekolwiek uzasadnienie? Nie. Stanowcze nie. Jak można oceniać kompetencje i profesjonalizm lekarza przez pryzmat wypowiedzenia swojej opinii politycznej czy opublikowania zdjęcia z psem, dzieckiem, czy w kostiumie kąpielowym? Dlaczego to właśnie lekarz ma mieć odebrany głos i nie może manifestować swoich poglądów, przekonań politycznych i moralnych?
Każdy rodzaj działalności w internecie niesie za sobą małe pułapki. Jeśli jednak podchodzimy do nich z rozsądkiem, to osobiście nie widzę nic złego w prowadzeniu przez naszą grupę zawodową profili na portalach społecznościowych, gdzie pokazują część swojego życia, także prywatnego. Decyzją każdego z nas powinno być wyważenie, co chcemy opublikować, czym się podzielić. Przykładowo - zdarza się, że lekarze pokazują swoje dzieci, rodzinę. Część z nich nie publikuje twarzy bliskich, inni nie kryją nikogo i niczego. Jest to ich osobista decyzja - granica musi być wyznaczona przez własne sumienie. I nikt nie ma podstaw do oceniania fachu drugiego człowieka na tej podstawie. Sytuacja wygląda analogicznie, jeśli chodzi o zdjęcia z wakacji, podróży. Dzielimy się nimi ze znajomymi, wrzucamy na swoje profile społecznościowe. Zjadliwych komentarzy nie unikniemy nigdy, szczególnie gdy lekarz odwiedza “egzotyczne”, odległe miejsca. Niedawno jedna z moich znajomych podzieliła się relacjami z podróży do Ameryki Południowej, zachęcając do szczepień hasłem “szczepię się - podróżuję”. Pod jej zdjęciem nawiązała się zaciekła dyskusja, obozy przeciwników i zwolenników propagowanej idei. Nie brakowało komentarzy typu “za dodatki covidowe?”, albo “jak możesz szerzyć tę plandemię”. Ręce opadły, kiedy dotrwałam do końca dyskusji. Po roku walki na froncie, tydzień zasłużonego urlopu nie powinien aż tak bardzo kłuć otoczenia w oczy. Tym bardziej, że było to połączone z promowaniem odpowiedzialnych zachowań profilaktycznych.
Miałam również okazję rozmawiać z osobą, która jest zdecydowanym przeciwnikiem tego typu działalności medyków w sieci. Zapytana, czy mogłaby przedstawić uzasadnienie swojego stanowiska stwierdziła, że “nie można łamać dystansu”. Z jednej strony jestem w stanie to zrozumieć - zawód lekarza od lat kojarzy się z autorytetem, lecz z drugiej rzucają się w oczy wszechobecne komentarze typu “konowały”, “złodzieje”, “nieuki”. Dlaczego zatem mamy mieć obowiązek dążenia do utopijnego, przykładnego odbioru, skoro otoczenie nas nie szanuje? Po raz kolejny powtarzam, czy cała ta kwestia ma przełożenie na naszą wiedzę i praktykę? Jeśli po zdanym egzaminie grupa młodych lekarzy organizuje imprezę, na której jest alkohol, głośna muzyka, to czy od razu świadczy to o ich nieodpowiedniej postawie? A może po prostu chcą przez kilka godzin, jak każdy inny człowiek, uczcić lata nauki, nieprzespanych nocy, nacieszyć się sukcesem.
Często spotykam w gazetach lekarskich artykuły typu “Co zrobić, by pacjent Cię szanował”. Moim zdaniem - być sobą. Czemu mamy udawać, zachowywać sztuczne pozory, tylko po to, aby w odwecie dostać skargę, opinię w internecie czy awanturę w gabinecie. Oczywiście, nie dotyczy to wszystkich chorych, ale niestety, grupa roszczeniowych pacjentów staje się coraz większa. I nawet zachowanie wyznaczonych odgórnie granic swojej prywatności niczego tu nie zmieni. Stąd powinna być to kwestia indywidualna. Róbmy to, co czujemy i czego nie będziemy żałować. Warto też dodać, że coraz większa grupa chorych, szczególnie w młodszym wieku, zapomina z kolei o granicach zwykłej przyzwoitości, podstawowym savoir vivre i potrafi odnaleźć profile lekarzy w sieci, pisać do nich wiadomości, komentować i screenować zdjęcia. Z mojego punktu widzenia jest to duże nadużycie i odbieranie drugiemu człowiekowi strefy swobody, własnej autonomii. Zachowania niektórych ludzi wręcz nie mieszczą się w głowie, a sposobów i chęci na przeciwdziałanie im jest coraz mniej...