Wyszukaj w publikacjach

Posiadanie konta na profilu społecznościowym opatrzonego tytułem naukowych i nazwą specjalizacji nie jest już czymś nadzwyczajnym. Żyjemy w erze social mediów i świadomie (lub nieświadomie) zostawiamy w sieci swoje cyfrowe ślady przy okazji każdego kliknięcia, w każdej sekundzie korzystania z internetu. Portale społecznościowe stały się jednym z głównych narzędzi opiniotwórczych. To tu ludzie szukają specjalistów, albo komentarzy o specjalistach, czy nawet porad.
- Jak się w tym świecie odnaleźć?
- Jak nie naruszyć Kodeksu Etyki Lekarskiej?
- A może to KEL wymaga aktualizacji w związku z nową rzeczywistością online?
- O czym pamiętać prowadząc konto social media jako lekarz?
Nie mamy gotowych odpowiedzi. Mamy za to sporo pytań i chętnie poznamy Wasze opinie.
Instalekarz poleca!
W krótkim czasie da się wymienić przynajmniej kilkanaście popularnych kont na Instagramie, prowadzonych przez lekarzy, którzy generują milionowe zasięgi w sieci. Na wielu profilach sporo postów lub stories (krótkich video, które, jeśli nie są zapisane, znikają z konta po 24 godzinach) z polecanymi przez nich produktami - od kremów, przez zeszyty, kalendarze, koce, ubrania, dosłownie (prawie) wszystko.
Z drugiej strony mamy Kodeks Etyki Lekarskiej art. 63. punkt 2, który mówi, że:
“Lekarz nie powinien wyrażać zgody na używanie swego nazwiska i wizerunku dla celów komercyjnych.”
Kodeks Etyki Lekarskiej art. 63. punkt 2
Czy polecanie produktów na Instagramie nie ma celu komercyjnego? A jeśli nie, to gdzie i kiedy ma w takim razie zastosowanie art. 63. punkt 2 Kodeksu Etyki Lekarskiej? Wygląda na to, że jest to martwy punkt KEL, w którym nie do końca wiadomo, o co konkretnie chodzi i który w erze social mediów kompletnie stracił na ważności. Bo jeśli promowanie produktów i firm nie ma celu komercyjnego, to co go ma?
Być może to KEL wymaga zmiany i dostosowania do aktualnych realiów i nowych mediów? Macie jakieś pomysły, jak to rozwiązać? Czy lekarz, jako konsument, ma prawo polecać produkty codziennego użytku, które się u niego, czy u niej, sprawdziły? Które produkty może polecać, a których już nie powinien?
Większe zasięgi to więcej potencjalnych pacjentów?
Mamy także punkt 1. art. 63 KEL:
“Lekarz tworzy swoją zawodową opinię jedynie w oparciu o wyniki swojej pracy, dlatego wszelkie reklamowanie się jest zabronione.”
punkt 1. art. 63 KEL
Nie brakuje w Internecie kont, na których lekarze opowiadają o ich bieżących perypetiach w pracy. Znajdą się i takie, na których możemy zobaczyć zdjęcia nowonarodzonych pacjentów opatrzone gratulacjami z podaniem imion mamy i dziecka. Wszystko z zachowaniem tajemnicy lekarskiej lub za zgodą bohaterów postów. Są profile, których celem jest edukacja, ale są i takie, które nie służą niczemu poza autopromocją. W przypadku tych drugich, pacjenci i ich historie wydają się być wykorzystywani do zwiększania zasięgu i poprawy statystyk konta lekarza, co samo w sobie budzi kontrowersje.
Gdzie jest więc granica między edukacją a autopromocją? Co więcej, gdzie jest granica między reklamowaniem a informowaniem o swojej działalności?
Tu znowu KEL wydaje się nie mieć realnego przełożenia na rzeczywistość i wydaje się niedostosowany do aktualnie coraz popularniejszych mediów. Lekarze oficjalnie nie reklamują swoich praktyk lekarskich, ale czy sama ich aktywność, kontakt z obserwatorami, popularność w sieci i bycie instagramowym celebrytą nie zwiększa liczby pacjentów w ich prywatnych gabinetach?
Czasy kiedy lekarze zyskiwali nowych pacjentów głównie w oparciu o krążące w społeczeństwie dobre opinie i wyniki swojej pracy już dawno się skończyły. Dzisiaj zdecydowanie coraz bardziej liczy się obecność w sieci i to jaką społeczność online lekarz wokół siebie zbuduje i jakie komentarze można o nim znaleźć w internecie.
Jaki mają zatem sens przepisy KEL, których część świadomie nie przestrzega, albo przestrzega balansując na ich granicy, wykorzystując nieprecyzyjne określenia i luki prawne?
Mamy także ustawę o działalności leczniczej:
“Podmiot wykonujący działalność leczniczą podaje do wiadomości publicznej informacje o zakresie i rodzajach udzielanych świadczeń zdrowotnych. Treść i forma tych informacji nie mogą mieć cech reklamy.”
Art. 14. 1 ustawy o działalności leczniczej
Co w rozumieniu tego artykułu jest reklamą, a co nią nie jest? Tutaj ustawodawca pozostawił ogromne pole do indywidualnych interpretacji. Nie wiemy, czym są do końca cechy reklamy, a jeśli nie wiemy to teoretycznie więcej nam wolno, ale praktycznie może okazać się, że łatwiej o nadużycie przepisów.
Pokaż lekarzu co masz… na Instagramie.
Na koniec, chyba najważniejsze kwestia, o której nie wolno nam zapomnieć. Nasze profile są oglądane przez pacjentów. Nasze posty są czytane przez pacjentów. Znalezienie czyjegoś konta w Internecie, nawet prywatnego, zajmuje kilkanaście sekund. Może pomóc skrócenie lub zaszyfrowanie imienia i nazwiska, ale dla naprawdę zdesperowanego pacjenta nie jest to przeszkodą do wyśledzenia nas w sieci. Przerażające? Niestety nie brakuje historii o pacjentach, którzy zaczynali pisać do lekarza prywatne wiadomości lub prosić o porady online poprzez prywatne profile medyków.
Mieliście podobne sytuacje?
Jak sobie z nimi radzicie?
Postęp i cyfryzacja wymuszają zmiany we wszystkich sferach naszego życia. Social media są świetnym narzędziem do edukacji, szerzenia wiedzy, tłumaczenia nauki i docierania z faktami do szerszej publiczności. Odczarowują nieco etos zawodu lekarza i pokazują ludzką stronę systemu ochrony zdrowia. To silna broń w walce z opiniami, która przybliża lekarzy do pacjentów, ale to także nie do końca kontrolowane źródło rozmaitych nadużyć. Przepisy prawa i Kodeks Etyki Lekarskiej wydają się nie nadążać za zmianami i zdecydowanie wymagają doprecyzowania i dostosowania do coraz popularniejszych narzędzi komunikacji jakimi są social media.
Póki nie ma jednoznacznych wytycznych, ani przepisów co do obecności medyków w social media, wydaje się, że najważniejsze pozostają racjonalne i rzetelne podejście oparte na faktach i nauce, profesjonalizm, wzajemny szacunek i autentyczność. To zawsze się obroni.