Wyszukaj w publikacjach
Koronawirus wykorzystał nasz brak konsekwencji - wywiad z dr hab. Tomaszem Dzieciątkowskim

19 października 2020 roku – 8375 zajętych łóżek COVID-19, 672 zajęte respiratory.
- W jakim miejscu epidemii się znajdujemy? Jak wyglądają prace nad szczepionką? Kiedy skończy się epidemia?
O komentarz do obecnej sytuacji epidemiologicznej zapytaliśmy dr hab. Tomasza Dzieciątkowskiego – wirusologa, adiunkta w Katedrze i Zakładzie Mikrobiologii Lekarskiej Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, autora lub współautora ponad 50 publikacji naukowych z zakresu wirusologii lekarskiej i weterynaryjnej.
- Panie Profesorze, pamiętam wywiad z Panem z końca marca. Wtedy epidemia dopiero „ruszała z kopyta”. Wspomniał Pan, że przewiduje kilka tysięcy zakażeń. Dzisiaj wiemy, że tych zakażeń jest ponad 150 tysięcy. Jak to się stało?
Cóż, należy wyraźnie przyznać się do swojej pomyłki – w najśmielszych przypuszczeniach nie podejrzewałem SARS-CoV-2 o taką „agresję”. Być może za skalą rozwoju pandemii w Polsce stoi brak konsekwencji w przekazie na temat pandemii COVID-19 oraz zmęczenie Polaków, którzy przestali traktować zagrożenie poważnie, a co za tym idzie, nie stosowali się do zaleceń sanitarnych. Koronawirus skrupulatnie wykorzystał nasz brak konsekwencji.
- Pamięta Pan słynne słowa Premiera Morawieckiego, że wygraliśmy z epidemią i koronawirus jest w odwrocie…
Niestety tak, choć wolałbym, by nigdy one nie padły. Dlaczego? Było bowiem elementem hurraoptymistycznej retoryki, która nie miała nic wspólnego z rzeczywistym obrazem sytuacji epidemiologicznej zakażeń SARS-CoV-2 w kraju. Słowa te, wypowiedziane zwłaszcza przez Premiera, mogły u wielu Polaków wywołać przekonanie, że COVID-19 faktycznie przestał być problemem, a co za tym idzie, można przestać traktować go poważnie. Czy słowa te były prawdziwe? Cóż, w tym przypadku wystarczy zajrzeć do najbliższych szpitali jednoimiennych.
- To w jakim momencie epidemii jesteśmy teraz?
Trudno to jednoznacznie stwierdzić. Moim zdaniem na pewno nie jest to „druga fala” pandemii COVID-19, bowiem w Polsce nigdy nie zaobserwowaliśmy końca fali pierwszej. Jesteśmy za to na fali wstępującej, co nie wróży dobrze i tak kulejącemu systemowi opieki zdrowotnej w kraju.
- Jak długo utrzyma się taki szczyt zakażeń w Polsce?
Nie wiem. Mam jednak nadzieję, że jak najkrócej. Przepraszam za uchylanie się od odpowiedzi, ale pół roku temu sporządziłem kilka prognoz epidemiologicznych, z których nie sprawdziła się żadna. Od tego czasu jestem bardziej ostrożny. Niestety, prawdą jest stare powiedzenie, że na temat epidemii najlepiej jest wypowiadać się po ich zakończeniu. (śmiech)
- Panie Profesorze, słyszy się pogłoski, że w szpitalach brakuje już miejsc covidowych, a także skończyły się miejsca respiratorowe. Co sądzi Pan na ten temat?
Bezwzględnie nie jest to powód do radości, a raczej do zadumy. W końcu mieliśmy kilka wakacyjnych miesięcy, gdy przynajmniej można było starać się wypracować jakieś strategie, zarówno z punktu widzenia infrastruktury, jak i racjonalnego wykorzystania zasobów ludzkich. Wiadomą rzeczą było, iż SARS-CoV-2 nie odejdzie przecież w siną dal. Udawanie, że nic specjalnego się nie stanie, było polityką strusia chowającego głowę w piasek. Niestety...
- Jak ocenia Pan zarządzenia wprowadzone przez rząd i Ministerstwo Zdrowia? Podział na strefy żółtą i czerwoną i związane z tym obostrzenia...
Cóż, dla mnie kolory stref powinny mieć wyłącznie charakter psychologiczno-informacyjny. W całym kraju powinny obowiązywać takie same sztywne przepisy sanitarne, które na dodatek powinny być egzekwowane. Przy obecnej hipermobilności Polaków nietrudno sobie wyobrazić, że ktoś mieszka w strefie żółtej, a pracuje w czerwonej, lub na odwrót. Zmiany restrykcji w zależności od miejsca zamieszkania wprowadzają wyłącznie kolejne zamieszania i poczucie niepewności. Po co?
- A decyzja o zakazie organizacji wesel i imprez okolicznościowych w strefie czerwonej?
Moim zdaniem w dobie pandemii należałoby odpuścić sobie wszelkie zgromadzenia publiczne. Przecież stwarzają one zwiększone ryzyko zakażeń. Wesele zawsze można zrobić, gdy przeminie już czas SARS-CoV-2.
- W związku z nowymi obostrzeniami, szkoły i uczelnie wyższe przechodzą na nauczanie zdalne? Czy słusznie?
Powtórzę kolejny raz: jestem rozdarty. Jako wirusolog wolałbym, by ludzie przeczekali czas pandemii w izolacji. Jako dydaktyk i ojciec wiem, że nauczanie zdalne nie jest tak efektywne, jak nauczanie stacjonarne. Na dodatek dla dzieci i młodzieży bezpośredni kontakt z rówieśnikami i nauczycielami jest niezbędny dla prawidłowego rozwoju psychicznego i społecznego. Nie chcę, by izolacja dzieci w betonowych klatkach naszych mieszkań spowodowała, że za kilka lat będziemy mieli niedouczone pokolenie kalek społecznych.
- Pracuje Pan także jako asystent zajęć z mikrobiologii dla studentów kierunku lekarskiego Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. Jak wyglądają te zajęcia?
Cóż, przez pierwszy tydzień zajęcia były prowadzone w mniejszych grupach, w maseczkach. W związku z obecną sytuacją epidemiologiczną w Polsce, zgodnie z zarządzeniem JM Rektora, przeszliśmy na nauczanie zdalne. Co będzie dalej, pokaże czas...
- Wróćmy do epidemii. Wiem, że Pan Profesor nie jest wróżką i już o tym wielokrotnie wspominał (śmiech), ale co dalej nas czeka? Czego możemy się spodziewać?
Moim zdaniem w wariancie pomyślnym, gdy w pierwszym kwartale 2021 roku będzie dostępna szczepionka przeciwko SARS-CoV-2, pandemia zacznie stopniowo ustępować w drugiej połowie przyszłego roku. W wariancie złym czeka nas życie w cieniu wirusa przez kolejne 2-3 lata, aż my (a raczej nasz układ immunologiczny) nauczymy się jego, a koronawirus nauczy się nas, ewoluując do mniej patogennego wariantu.
- Jak wszyscy dobrze wiemy, w Polsce mamy wielu zwolenników antymaseczkowych, których już określa się jako koronasceptyków, czyli osób niewierzących w epidemię koronawirusa. Walczy z tym Pan?
Owszem, staram się, bowiem uważam ich za zagrożenie dla zdrowia publicznego. W dobie pandemii COVID-19 nie wolno być egoistą zapatrzonym w czubek swego nosa. Trudne czasy wymagają jedności w działaniu oraz wielkich pokładów empatii.
- Widziałem w internecie Pana wpisy pod postami Justyny Sochy… podziwiam za nieustępliwość i cierpliwość! (śmiech)
Dziękuję za te słowa, choć osoby jej pokroju należy traktować jakimi są: jak swoisty folklor. Mam jednak nadzieję, że to właśnie pandemia COVID-19 wykaże błędy w jej rozumowaniu szerokim rzeszom społeczeństwa.
- Jak wyglądają prace nad potencjalnymi szczepionkami?
Nieustannie trwają prace nad szczepionkami przeciwko SARS-CoV-2. W chwili obecnej (19.10.2020) 10 potencjalnych kandydatów jest już w trzeciej, ostatniej fazie badań klinicznych. Trzeba jednak podkreślić, że i teraz prace te mogą zakończyć się niepowodzeniem. Oczywiście nikomu tego nie życzę – wprost przeciwnie kibicuję gorąco każdemu z prawie 200 zespołów badawczych, które pracują nad szczepionką przeciwko koronawirusowi.
- Kiedy potencjalnie możemy się spodziewać skutecznej szczepionki?
Jeśli wszystko przebiegnie bez opóźnień, to badania powinny zakończyć się w ostatnich miesiącach tego roku. Pozostaje jeszcze faza administracyjno-rejestracyjna, a więc nie wcześniej niż w pierwszym kwartale 2021 roku szczepionki mogłyby znaleźć się w obrocie.
- Co by Pan zrobił jako Premier RP, gdyby miał Pan dostęp do szczepionki? Masowe przymusowe szczepienia czy szczepionka dostępna dla chętnych?
Na szczęście mnie to nie czeka! (śmiech) Natomiast na pewno w pierwszej kolejności dostęp do szczepionek przeciwko SARS-CoV-2 powinien być zapewniony pracownikom sektora medycznego, jako osobom najbardziej narażonym na zakażenia COVID-19.
- Czy szczepienie przyczyni się do bliższego końca epidemii?
Wiele na to wskazuje, choć należy pamiętać, że pandemia nie kończy się na zasadzie „włącz/wyłącz”. Bardzo prawdopodobne, że nawet pomimo szczepionki będziemy dalej musieli przestrzegać rygorów sanitarnych.
- Co chciałby przekazać Pan Profesor czytelnikom portalu Remedium?
Chciałbym wszystkim Państwu życzyć dużo zdrowia, bo to w obecnych czasach najważniejsze. Chciałbym też, by nie tracili Państwo zapału do swej pracy, niezależnie jakie słowa mogą paść w przestrzeni publicznej. Nie należy się nimi denerwować – tacy ludzie nie są godni nawet naszej irytacji. No i na końcu chciałbym, by Państwa praca była wreszcie doceniona – zarówno w przenośni, jak i dosłownie. (śmiech)
- Serdecznie dziękuję za poświęcony czas i wywiad!
I ja niezmiernie dziękuję!