Wyszukaj w publikacjach

Odrzucenie przez posłów koalicji rządzącej senackiej poprawki do rządowej ustawy zmieniającej ustawę o płacach minimalnych w podmiotach leczniczych to, jak wskazują medycy, główny czynnik, który wywołał decyzję o proteście. Wrześniowa manifestacja jest skierowana przeciwko "dalszemu, podstępnemu ograniczaniu publicznej ochrony zdrowia” – uważa Ogólnopolski Związek Zawodowy Lekarzy.
Już w sobotę wielki protest pracowników ochrony zdrowia, podczas którego siły połączą wszystkie zawody medyczne. Jak zaznacza Krzysztof Bukiel, przewodniczący Zarządu Krajowego OZZL, „by naprawić publiczną ochronę zdrowia trzeba podjąć wiele działań, ale żadne z nich nie będzie miało sensu i nie będzie wiarygodne, gdy pozostawi się złe warunki pracy i płacy medyków, które zniechęcą ich do podejmowania pracy w publicznym lecznictwie”.
Lider OZZL przypomina, że odrzucenie senackiej poprawki do rządowej ustawy zmieniającej ustawę o płacach minimalnych „było wielkim zawodem dla pracowników ochrony zdrowia i zostało odebrane jako wypowiedzenie im wojny”. Jak zaznacza dr Bukiel, także inne działania ministra zdrowia np. głoszenie, że projekt rządowy został uzgodniony z większością związków zawodowych pracowników medycznych (a nie z dwiema centralami związkowymi, które nie są reprezentatywne dla medyków), przedstawianie kłamliwych danych o wysokości płac minimalnych lekarzy przez zaliczenie do nich wynagrodzenia za dodatkową pracę na dyżurach, przyczyniły się do tego, że dziś lekarze wychodzą na ulice.
Niskie płace pracowników medycznych nie są wbrew pozorom problemem wyłącznie pracowników, dotyczą również pacjentów. Złe warunki pracy i płacy decydują bowiem o odpływie kadr medycznych z publicznej ochrony zdrowia. Część medyków przechodzi do pracy w sektorze prywatnym, część rezygnuje z zawodu, inni emigrują. Minister zdrowia, zamiast rozwiązać ten problem na drodze dialogu z zainteresowanymi, podejmuje działania o charakterze wręcz prowokacyjnym, jak np. sprowadzanie pracowników z krajów spoza UE, bez weryfikacji ich wiedzy medycznej i znajomości języka polskiego albo zastępowanie jednych zawodów przez inne np. ratowników medycznych przez strażaków, pielęgniarki przez opiekunów medycznych itp. Działania te nie zasłonią jednak prostego faktu, że bez lekarzy (pielęgniarek, ratowników, diagnostów, techników medycznych, fizjoterapeutów, farmaceutów itp.) nie ma leczenia – czytamy w stanowisku OZZL.
Co powinni zrobić rządzący? Ratować albo dobić!
Protest 11 września jest skierowany przeciwko dalszemu, podstępnemu ograniczaniu publicznej ochrony zdrowia. Rząd musi zdecydować: czy chce dalej utrzymywać publiczne lecznictwo w Polsce i podjąć natychmiastowe radykalne działania ratunkowe, czy chce je dobić – wówczas powinien to oficjalnie ogłosić, aby obywatele mogli się zabezpieczyć na wypadek choroby. Wielu z nich nie będzie jednak w stanie tego zrobić – zaznacza OZZL.
Krzysztof Bukiel jest zdania, że „pierwszym krokiem, który powinien podjąć rząd RP w tej sprawie, jego „gestem dobrej woli” i sprawdzianem wiarygodności deklaracji o chęci dialogu ze środowiskiem medycznym powinno być natychmiastowe przyjęcie wspomnianych na wstępie senackich poprawek do ustawy o płacach minimalnych w podmiotach leczniczych w zakresie tzw. współczynników pracy dla poszczególnych zawodów (z uzgodnieniem szczegółów ze związkami zawodowymi tych zawodów). Skoro odrzucenie poprawek Senatu było „czynnikiem spustowym” protestu, to przyjęcie ich powinno być pierwszym krokiem na drodze do jego zakończenia. Oprócz tego medycy domagają się konstruktywnego dialogu z rządem. Chcą rozmawiać m.in. o ograniczeniu biurokracji, poprawie wyceny refundowanych świadczeń zdrowotnych, walce z łamaniem przepisów o czasie pracy.
Jednak bez tego pierwszego gestu – wszystko inne będzie tylko obietnicami „gruszek na wierzbie” – podkreśla Krzysztof Bukiel.
Źródło: OZZL