Wyszukaj w publikacjach

09.06.2020
·

Nie zmarnujmy wielkiego kryzysu

100%

Dzisiejszy felieton będzie zawierał refleksje dotyczące lekarskiej racji stanu. Wszak grupa zawodowa lekarzy wydaje się być – eufemistycznie rzecz ujmując – mało zainteresowana całościową reformą i poprawą jakości w polskim systemie opieki zdrowotnej.

Działalność – czy to w ogóle coś znaczy?

Swoją drogę z aktywnością okołozawodową zacząłem w październiku 2017 roku, kiedy to dołączyłem wraz z kolegami i koleżankami do tzw. protestu rezydentów. Do Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy przystąpiłem 31 stycznia 2018 roku, kiedy to reaktywując Oddział Terenowy OZZL przy Szpitalu „Biziela” zostałem jego przewodniczącym. Następnie przewodniczenie Regionowi Kujawsko-Pomorskiego OZZL i przynależność do, najpierw, Zarządu Krajowego OZZL, a następnie Prezydium Zarządu Krajowego OZZL. Warto wspomnieć, że tzw. protest rezydentów, który zakończył się podpisaniem porozumienia 8 lutego 2018 roku, przyniósł historyczne, największe w ujęciu całościowym podwyżki: dla lekarzy rezydentów ok. 50 proc. dotychczasowego wynagrodzenia, a dla lekarzy specjalistów ustanowienie minimalnego wynagrodzenia na poziomie 6750 zł brutto (równowartość, na tamte czasy, ok. 1,5 „średniej krajowej”). Zdecydowano również od uzależnieniu nakładów na zdrowie od proc. PKB. Oczywiście, wbrew temu, co się niektórym wydaje, zwiększenie finansowania ochrony zdrowia i wyższe wynagrodzenia nie pojawiły się w systemie ot tak, lecz dzięki ciężkiej, wręcz siłowej i wiążącej się z negatywnymi konsekwencjami, walki. Wszak jako główny dowodzący akcja na kujawach i pomorzu stałem się wrogiem i obozu rządzącego, i wielu zarządzających placówkami leczniczymi (w Polsce z rzadka docenia się pracowników ochrony zdrowia adekwatnymi warunkami pracy i płacy, więc w tej sytuacji trzeba było znaleźć kozła ofiarnego tej sytuacji, a naturalnym wyborem stała się moja osoba).

Lekarze – wiecznie niedoceniona grupa zawodowa

Od starszych kolegów oraz z literatury dowiaduję się, że żadna partia rządząca nie liczyła się z lekarzami. Pozostawała głucha na postulaty o reformie systemu opieki zdrowotnej, zwiększeniu finansowania ochrony zdrowia, zmianie warunków pracy czy poprawie wynagrodzeń naszej grupy zawodowej. Zdrowie nigdy nie było priorytetem decydentów. Pewnie dlatego, że pomysły i cele większości parlamentarzystów skupione są wokół 4 najbliższych lat, bo tyle trwa kadencja. Zarazem wiedzą doskonale, że reforma ochrony zdrowia, kosztowna, przyniesie efekty dopiero za 10-12 lat, czyli długo po zakończeniu ich rządów. Upraszczając – parlamentarzyści nie mają interesu politycznego, aby zajmować się systemem opieki zdrowotnej. W głównej mierze kierują się w swojej działalności manipulacjami, które przynoszą szybkie i krótkotrwałe rezultaty, a nie inspiracjami, które przyniosłyby długotrwałe korzyści, lecz widoczne byłyby również po dłuższym okresie. I jest jeszcze coś, co sprawia, że rządzący nie muszą zajmować się tematem zdrowia. To środowisko lekarskie i ogólny brak woli, aby zaprotestować przeciw – bądź, co bądź – złej kondycji systemu opieki zdrowotnej.

Górnicy – przykład skuteczności?

Kiedy myślę o strajkach, protestach, realizacji założonych celów czy spełniania żądanych postulatów, zawsze myślę o górnikach i ZZ „Solidarność”. Ci drudzy niestety odeszli od swoich pierwotnych ideałów, więc pokrótce opiszę górników. Pod koniec stycznia br. zażądali oni od Zarządu Polskiej Grupy Górniczej S.A. realizacji następujących roszczeń: wypłaty 14 pensji za rok 2019 oraz podwyżki wynagrodzeń na rok 2020. Z powodu braku pozytywnej odpowiedzi w ciągu 3 dni, 12 z 13 Organizacji Związkowych reprezentujących górników powołały wspólny Sztab Protestacyjno-Strajkowy. Nie trzeba się domyślać, że w kolejnym miesiącu doszło do kilku spotkań z Zarządem Polskiej Grupy Górniczej S.A., następnie kilkoma oficjelami państwowymi w randze ministrów i problem zażegnano. Nie chwalę tutaj różnych sposobów walki z władzą (najazdy na Warszawę i palenie opon), lecz umiejętność szybkiego oraz skutecznego, a nade wszystko solidarnego działania w celu realizacji postawionego celu. Coś, czego w grupie zawodowej lekarzy brakuje.

Co my powinniśmy zrobić?

Światowa pandemia koronawirusa pokazała, że jedną z najważniejszych gałęzi gospodarki na rzecz obywatela jest ochrona zdrowia. Bez systemów opieki zdrowotnej, śmiertelność z powodu COVID-19 byłaby bardziej podobna do tej wynikającej z pandemii „hiszpanki” (lata 1918-1919). Pracownicy ochrony zdrowia są więc na wagę złota. W każdym okresie. Pokoju czy wojny biologicznej. Ponadto braki kadrowe, z którymi boryka się większość systemów opieki zdrowotnej na świecie, a w szczególności polski, powinny ułatwić nam realizację postulatów o godnych warunkach pracy i płacy. Jednak do tego potrzebny jest wysiłek. Jakiś. Chęć zajęcia się czymś innym, aniżeli tylko pracą w tych chorych warunkach. Impuls. Ludzie. Pospolite ruszenie.

Nie uważam, że powinno się wykorzystywać kryzysu przeciw społeczeństwu. Uważam jednak i zgadzam się z tym, co przedstawił świetny mówca, strateg i Premier Wielkiej Brytanii, Winston Churchill: „Nigdy nie marnujcie dobrego (wielkiego) kryzysu”.

Moglibyśmy wykorzystać światowy kryzys związany z pandemią koronawirusa do celów poprawy jakości w ochronie zdrowia dotyczącej zarówno systemu (korzyść głównie dla pacjentów, ale również i dla nas), jak i pracowników ochrony zdrowia (korzyść głównie dla nas, ale również i pacjentów).

A my nie robimy w tym kierunku nic i jesteśmy na świetnej drodze, aby ten kryzys zmarnować.

*używając w tekście słowa „lekarz”, mam również na myśli lekarza dentystę, aczkolwiek zdaję sobie sprawę z tego, że nie wszystkie wpisy dotyczą w jednakowym stopniu obu tych dziedzin, głównie z powodu prywatyzacji usług stomatologicznych

Zaloguj się

lub
Logujesz się na komputerze służbowym?
Nie masz konta? Zarejestruj się
Ten serwis jest chroniony przez reCAPTCHA oraz Google (Polityka prywatności oraz Regulamin reCAPTCHA).