Mobbing na uczelniach medycznych
Wiem, że jest środek sesji. Wiem, że jest środek tygodnia i wszyscy jesteśmy myślami przy długim weekendzie. Ale to nie jest zwykły artykuł – to reakcja na nadużycia, wobec których nie mogę i nie chcę pozostać obojętna.
Łatwo jest mówić o pożarach w Australii i nawoływać do zbiórek na ratowanie lasów. Bo kto nie zmięknie na widok małego kangura w płomieniach… W dobrym tonie jest teraz wsparcie środowiska czarnoskórych w USA, choć podejrzewam, że głębi duszy tak jak ja oddychacie z ulgą, że Was bezpośrednio to nie dotyczy. Dużo trudniej jest mówić i pisać o tym, co zwykle zamiata się pod dywan, czyli o tym, co dzieje się na naszym własnym podwórku. I nie chodzi tu o polskie podwórko polityczne i krytykowanie rządu. To zbyt ogólne moim zdaniem – nie ta skala dla przeciętnego człowieka. Prawdziwej odwagi wymaga reagowanie na to, co się dzieje na naszych oczach, w naszym najbliższym otoczeniu. W moim przypadku są oczywiście uniwersytety medyczne. Mówienie o niewygodnych sprawach w lokalnej społeczności ponosi za sobą konsekwencje. I mam nadzieję, że tym razem tak się stanie.
Dołącz do dyskusji
Polecane artykuły