Wyszukaj w publikacjach

Niedawno zostały ogłoszone wyniki wyborów do okręgowych izb lekarskich. W kilku miejscach na fotelu prezesa zasiądą młodzi stażem lekarze. Wydawałoby się, że taki obrót sprawy zostanie odebrany w środowisku pozytywnie - w końcu młodość kojarzy się z energią i nowymi pomysłami. Lekarze na początku swojej drogi zawodowej mają (jeszcze) dużo chęci do działania i zmian, co może skutkować wreszcie sensownymi reformami w środowisku lekarskim.
Jak się jednak okazuje, w swoim niedawnym wywiadzie dla pulsu medycyny prof. dr. hab. n. med Jacek Różański, konsultant krajowy w dziedzinie chorób wewnętrznych wyraził zupełnie inną opinię, wręcz głos sprzeciwu wobec tych zmian.
Profesor zaczyna swoją wypowiedź od stwierdzenia, że choć w samorządach lekarskich jest miejsce dla młodego pokolenia - to niekoniecznie na stanowiskach prezesów. Jego zdaniem zaburza to ogólnie przyjętą hierarchię i nie powinno być tak, że prezes-rezydent znajduje się wyżej niż szanowany specjalista z długoletnim stażem. Myślę, że takie obawy są nieuzasadnione, bo każdy rozsądny człowiek będzie traktował starszego lekarza bogatszego w doświadczenie zawodowe i życiowe z należytym szacunkiem.
W wywiadzie profesor zaznacza też, że medycyna opiera się na relacji “mistrz - uczeń”. Myślę, że czytając to zdanie, niejeden rezydent gorzko się zaśmieje. Wszyscy wiemy, jak wygląda system kształcenia lekarzy w Polsce i wspominanym “mistrzem” jest nierzadko po prostu starszy rezydent uczący młodszego kolegę. Dlaczego tak się dzieje? Oczywiście źródło tego problemu jest znacznie głębsze, ale w dużej mierze wynika z ogromnych braków kadrowych, szczególnie dotyczących specjalistów. Prawda jest taka, że polskie szpitale funkcjonują głównie dzięki rezydentom, ponieważ specjaliści bardzo często przechodzą do wygodniejszego i na pewno bardziej opłacalnego finansowo sektora prywatnego. Zresztą, biorąc pod uwagę warunki zatrudnienia lekarzy w polskich szpitalach - raczej nikt im się nie dziwi. Tym bardziej konieczne jest tu działanie młodych lekarzy, którzy pracując w obecnych warunkach mają szansę wreszcie wywalczyć uczciwe, europejskie standardy pracy.
Zdaniem konsultanta krajowego, reprezentowanie środowiska na stanowisku prezesa okręgowej izby lekarskiej wymaga odpowiedniej wiedzy o systemie ochrony zdrowia i silnego kręgosłupa moralnego. Pytanie tylko, dlaczego Profesor uważa, że młodzi lekarze nie posiadają obu tych cech. Praca w samorządach opiera się przecież na wzajemnej współpracy i w momentach, w których nieocenione okazuje się nabywane latami doświadczenie życiowe i zawodowe, zawsze można poprosić o pomoc i doradztwo starszego lekarza. Pamiętajmy, że choć rola prezesa jest bardzo ważna, to fundamentem samorządu jest zespół działających w nim lekarzy.
Profesor zarzuca też młodym lekarzom, że nie rozumieją roli samorządów. Ten medal ma jednak dwie strony. Czasy się zmieniają i rola samorządów też. Młode pokolenie dużo bardziej i efektywniej walczy o swoje prawa. Skoro świat i medycyna ciągle idą na przód i nieustannie się rozwijają, to czy nie sensowniej jest dopuszczać na wysokie stanowiska młode osoby, które swoje opinie i charakter kształtują w obecnych czasach ?
Na koniec wywiadu prof. Jacek Różański twierdzi, że to jednak nie wiek stoi na przeszkodzie harmonijnej współpracy lekarzy z młodszego i starszego pokolenia, a złe zrozumienie roli samorządu i traktowanie go jako organizacji dbającej o merkantylne interesy środowiska. Myślę, że taka opinia tym bardziej pokazuje, jak ważne jest dopuszczenie młodych do tych wysokich stanowisk. Przypomnijmy, że walczą oni nie tylko o godne warunki pracy, ale również o odpowiednie zabezpieczenie prawne czy wreszcie interwencje w przypadku mobbingu. Pamiętajmy, że przynależność do związków zawodowych jest dobrowolna, ale do izb lekarskich - konieczna. Każdy lekarz powinien mieć więc możliwość otrzymania realnej pomocy i wsparcia w codziennych problemach.
W zasadzie jedynym miejscem, gdzie zgadzam się z prof. Różańskim, jest niezbyt udana reforma LEKu. Nie uważam jednak, że jest to wina tylko młodego pokolenia, przy tym projekcie pracowało bardzo dużo osób, piastujących różne stanowiska. Miejmy nadzieję, że za jakiś czas nastąpi w tym temacie przełom i wypracowane zostaną wreszcie sensowne rozwiązania.
Niestety, wniosek z tego wywiadu nasuwa się sam. Lekarze, którzy latami wspinali się po szczeblach hierarchii zawodowej, po prostu boją się utraty swoich stanowisk i szacunku środowiska. Moim zdaniem niesłusznie, ponieważ nikt nie zapomni tego, co latami wypracowali dla samorządów lekarskich.