Wyszukaj w publikacjach

08.11.2021
·

„Kształcenie medyków priorytetem” - czy strategia MZ pomoże w usprawnieniu systemu ochrony zdrowia?

100%

„Kształcenie medyków priorytetem” - czy strategia MZ pomoże w usprawnieniu systemu ochrony zdrowia? I czy Ministerstwo Zdrowia ma jakąkolwiek możliwą do zaakceptowania i wdrożenia strategię?

Minęło ponad 60 dni od powstania Białego Miasteczka - sygnału sprzeciwu wobec obecnego kształtu/funkcjonowania systemu ochrony zdrowia. Dotychczasowe formuły rozmów z Ministerstwem Zdrowia nie dały żadnej nadziei i nie stworzyły żadnej możliwości współpracy. Pozostaje pytanie - co dalej? Na pewno Białe Miasteczko się nie poddaje. Mimo gry na czas, jaką prowadzi z medykami Ministerstwo, protest się nie kończy. Pracownicy ochrony zdrowia, choć walczą również o wyższe płace, działają w interesie pacjentów - walczą o większą dostępność do badań profilaktycznych, mniejsze kolejki, lepszą jakość świadczeń. 

Co zrobiło do tej pory Ministerstwo Zdrowia? Niewiele. Oprócz potęgowania konfliktu, kilku zakłamanych konferencji prasowych i... próby reformowania kształcenia przyszłych lekarzy. Przez ten miesiąc przewinął się pomysł prowadzenia studiów lekarskich w szkołach zawodowych i zwiększania liczby studentów przyjmowanych na studia medyczne… Obawiam się, że nikt w Ministerstwie Zdrowia nie pomyślał, że takie działania nie stanowią rozwiązania problemu. Nie sztuką jest przyjąć na daną uczelnię 1000 studentów na pierwszy rok kierunku lekarskiego. Nie oszukujmy się - po pierwsze spora część adeptów pożegna się z dalszym kształceniem (z powodu obecnego na wielu uczelniach systemu “odsiewu”), po drugie nasuwa nam się podstawowe pytanie - jak i gdzie pomieści się w klinikach taka grupa studentów? Jak mają się czegoś nauczyć, zobaczyć jak wygląda praca na oddziale, proces diagnostyczno-terapeutyczny pacjentów… A potem przychodzi zderzenie z dostępnością miejsc szkoleniowych i brakiem odpowiedniej liczby rezydentur, co powoduje, że wykształcony lekarz nie ma możliwości dalszej nauki i specjalizacji. 

Jak wygląda Białe Miasteczko z perspektywy Ministerstwa Zdrowia?

W białym miasteczku próbujemy rozmawiać, przedstawiać racjonalne propozycje, jednak roszczenia protestujących medyków, które sięgają 100 mld zł, są nierealne. Autorefleksja jest tutaj potrzebna” – ocenił w środę podczas rozmowy z dziennikarzami Minister Zdrowia Adam Niedzielski.

Przyznam, że nazywanie strajku roszczeniowym brzmi dość obraźliwie. Każdy protest ma swoje źródło. Protestujemy nie tylko w celu zwiększenia finansowania ochrony zdrowia, ale i świadomości, że w Polsce ten sektor nie działa prawidłowo, a nawet i samej poprawy jego działania.  Zapytany o doniesienia jednego z portali, że dwie trzecie psychiatrów z oddziału dla dzieci i młodzieży w Instytucie Psychiatrii i Neurologii w Warszawie złożyło wymówienia, Niedzielski stwierdził, że wypowiedzenie złożyło trzech na pięciu pracowników z jednej kliniki w ramach tej placówki. To tylko i wyłącznie potwierdza fakt, że Minister nie ma żadnego pojęcia o stanie polskich szpitali i rzeczywistości udzielania świadczeń. Po tylu protestach i wystąpieniach nadal nie jest świadomy, że lekarzy w Polsce realnie brakuje. I tak jak już wspomnieliśmy, rozwiązaniem nie jest zwiększenie limitu przyjęć na studia lekarskie. Dlaczego nie można zwiększyć puli miejsc rezydenckich? Dlaczego lekarze chcący specjalizować się w radiologii, okulistyce, endokrynologii, a nawet  pediatrii muszą czekać po kilka lat na swoje miejsce specjalizacyjne?! Nie dlatego, że napisali źle LEK, bo ich wyniki są często bardzo wysokie. Powodem jest wyłącznie brak miejsc szkoleniowych i/lub rezydenckich w wybranych przez nich miastach, a nawet województwach. Znam wiele osób, które przez cały okres studiów udzielały się w kołach naukowych, publikowały artykuły, rozwijały swoje zainteresowania w konkretnej dziedzinie medycyny (mimo jednocześnie toczących się zajęć, egzaminów), a potem z takim bagażem doświadczeń i dorobkiem nie dostały się na upragnioną specjalizację, bo miejsc rezydenckich w ich województwie było 0 lub 1… Nie każdy jest w stanie poświęcić swój dom, rodzinę, życie, które przez kilka lat budował, aby nagle przenieść się do oddalonego kilkaset kilometrów województwa, by kontynuować szkolenie. To jest po prostu absurdalne, że młodych, zdolnych ludzi, którzy przeżyli naprawdę wiele trudnych dni na studiach ku drodze po swój wymarzony tytuł - traktuje się w ten sposób. W każdym innym cywilizowanym kraju o młodych lekarzy się zwyczajnie dba, aby nie mieli powodów do emigracji. Młoda kadra rozpoczynająca swoją praktykę w Niemczech nie żyje na głodowych pensjach. Choć pracują jako tzw. medycy towarzyszący, otrzymują wynagrodzenie adekwatne do swoich umiejętności i odpowiedzialności, jaką ponoszą w pracy. Początkujący lekarz bez specjalizacji zarabia średnio od 4400 do 5700 euro brutto/miesięcznie. W Polsce z lupą szukać specjalisty, lekarza z 30-letnim stażem pracy, który otrzymuje miesięcznie takie wynagrodzenie. I już nasuwają się słowa Ministra sprzed kilku dni - "W białym miasteczku próbujemy rozmawiać, przedstawiać racjonalne propozycje. Tylko z tamtej strony spotykamy się z oczekiwaniami wzrostu o 6-7 tys. wynagrodzenia, potrojenia wynagrodzenia". To nie jest powtórzona wcześniejsza wypowiedź z tekstu - jak widzicie Minister non stop podkreśla, że “próbuje rozmawiać” z protestującymi Medykami. Może powinien zatem zacząć rozmawiać, zamiast tylko próbowania? Myślę, że nadszedł czas, kiedy winien mieć na uwadze fakt, że podchody i żarty się skończyły - tu toczy się walka o godne traktowanie ludzi, którzy ratują życie, pracują pod presją, spotykają się w zamian  z wielką agresją i hejtem. 

Niedawno NIK wydała raport o nadmiernym obciążeniu medyków - w przypadku realizowania podstawowych świadczeń czynności administracyjne zajmują od ⅓ do ½ wizyty lekarskiej! W ogromnej większości (86%) skontrolowanych podmiotów nie wykorzystano możliwości odciążenia pracy lekarzy poprzez nadanie asystentom medycznym odpowiednich uprawnień do wystawiania e-zwolnień, e-recept i e-skierowań. Pielęgniarkom i położnym również nie zlecono samodzielnej kontynuacji leczenia pacjentów. W raporcie można przeczytać także, że do obciążenia personelu medycznego czynnościami administracyjnymi przyczynia się niepełne wykorzystanie dostępnych narzędzi, zwłaszcza informatycznych, wspierających pracę personelu medycznego w wykonywaniu czynności administracyjnych. Sekretarki medyczne, rejestratorki i statystycy medyczni zatrudniani byli w ograniczonym wymiarze. Rejestratorki medyczne stanowiły 6% zatrudnionych w skontrolowanych jednostkach, sekretarki medyczne – 0,4%, a statystycy medyczni 0,3% zatrudnionych. Rejestratorek nie zatrudniano w ogóle w 9% placówek, sekretarek medycznych w 68%, a statystyków w 73% placówek. W efekcie personel medyczny obciążony był wykonywaniem czynności administracyjnych, a także sprawozdawczością oraz rejestracją pacjentów. W 91% skontrolowanych placówek ochrony zdrowia pielęgniarkom i lekarzom powierzano sporządzanie sprawozdań statystycznych, m.in. z realizacji umów o udzielanie świadczeń zawartych z NFZ. Zdaniem NIK ograniczało to możliwość sprawnego i efektywnego świadczenia pomocy medycznej i świadczyło o niewłaściwym zarządzaniu personelem w placówkach ochrony zdrowia. Dlaczego Ministerstwo przymyka oko na te zaniedbania? Czemu nie można stworzyć oficjalnych stanowisk pracy asystentów medycznych, którzy zajmowaliby się czynnościami administracyjnymi. Na wielu uczelniach medycznych od lat uruchamiane są kierunki tj. zdrowie publiczne - może byłby to pomysł, aby dać tym absolwentom możliwość zatrudnienia na takich stanowiskach? Ponadto, mimo rozpowszechnionych systemów informatycznych, w wielu placówkach nadal prowadzona jest dokumentacja hybrydowa - i na papierze, i w formie elektronicznej.  Wiąże się to z ryzykiem niespójności i niejednolitości tych samych dokumentów wytworzonych w obydwu formach i znów marnuje czas lekarzy na wizycie, który mogliby poświęcić pacjentowi. Do systemu informatycznego wprowadzane są przede wszystkim dane potrzebne do rozliczeń z NFZ. Problem dokumentacji medycznej wymaga jednolitego systemu w kraju i wyeliminowania nieefektywnej praktyki podwójnej dokumentacji. Czas, by Ministerstwo zaczęło traktować medyków jak osoby posiadające wiedzę i uprawnienia do leczenia, a nie jako urzędników i pracowników administracyjnych.

Czy kolejne dni Białego Miasteczka, nastroju niepokoju i konfliktu zmuszą ministra do zmiany strategii i podjęcia realnych, rozsądnych rozmów z medykami? Po tylu latach mogę mieć nieustanną nadzieję, że nadejdzie czas, kiedy politycy zaczną realizować postulaty pracowników ochrony zdrowia, bądź po prostu wypracowywać wspólne rozwiązania. Na razie nakładają na nas kolejne obciążenia administracyjne i pokazują, że troska o dobro obywateli to wartość, którą zgubili na swej ścieżce kariery.

Autorstwo

Zaloguj się

lub
Logujesz się na komputerze służbowym?
Nie masz konta? Zarejestruj się
Ten serwis jest chroniony przez reCAPTCHA oraz Google (Polityka prywatności oraz Regulamin reCAPTCHA).