Wyszukaj w publikacjach

Spis treści
07.09.2020
·

Jesienna strategia walki z epidemią COVID-19 na terytorium RP cz. 1

100%

Przed kilkoma dniami resort zdrowia przedstawił plan walki z nowym koronawirusem. Na papierze wszystko wygląda dobrze. Kilka dobrych pomysłów, odważnych tez, pojedyncze niezrozumiałe ruchy. Całościowo – solidnie. Czy jednak w realiach polskiej ochrony zdrowia będzie możliwa realizacja tej strategii? Obawiam się, że niestety nie.

Nowy Minister Zdrowia, były Szef Narodowego Funduszu Zdrowia, Adam Niedzielski, zaczął z wysokiego „C”. Najpierw zareagował pozytywnie na zgłaszane przez środowisko wątpliwości dotyczące długości trwania kwarantanny związanej z zakażeniem SARS-CoV-2 i warunki potrzebne do zwolnienia z niej. Szybko wprowadził przepis, który został dostosowany do zaleceń Światowej Organizacji Zdrowia. Następnie dotrzymał słowa danego przez poprzedniego szefa resortu zdrowia i zakończył mękę wielu lekarzy podchodzących w wiosennej sesji do Państwowego Egzaminu Specjalizacyjnego. Cierpienie związane z niepewnością i oczekiwaniem na wydanie dyplomów lekarzy specjalistów. Z powodu braku możliwości bezpiecznego przeprowadzenia ustnej formy PES, została ona odwołana. Z punktu widzenia systemu opieki zdrowotnej i przede wszystkim pacjentów – to dobra decyzja. Po dwóch dobrych decyzjach przyszedł czas na przedstawienie planu walki z epidemią COVID-19 na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej w dobie zbliżającego się sezonu infekcyjnego.

Szpitalnictwo

Resort zdrowia zdecydował, że dotychczas funkcjonujące, tzw. jednoimienne szpitale zakaźne, zostaną zastąpione trzema poziomami opieki. Najwyższy ma dotyczyć najciężej chorych i odbywać się interdyscyplinarnie w dziewięciu szpitalach w kraju. Pacjenci wymagający hospitalizacji, lecz niebędący w ciężkim stanie, będą mieć możliwość podjęcia leczenia w jednostkach organizacyjnych skupiających się na leczeniu przez specjalistów chorób wewnętrznych oraz chorób zakaźnych. Takich miejsc jest w Polsce 87. No i w końcu, najbardziej prosty i zarazem potrzebny, najniższy poziom opieki nad pacjentami mogącymi chorować na COVID-19, to szpitale powiatowe. W końcu mają one dysponować miejscami (izolatkami), w których przebywać będą pacjenci podejrzani o zakażenie nowym koronawirusem, do czasu uzyskania wyniku badania. To bardzo dobry prognostyk, ponieważ do tej pory nieraz zdarzało się, że pacjent był z takich szpitali odsyłany.

Testy, testy, testy

Przy tym punkcie muszę niestety nie do końca zgodzić się z propozycjami przedstawicieli Ministerstwa Zdrowia. Jednoznacznie popieram zwiększenie dostępności do „mobilnej sieci wymazowej”. Tożsamo traktuję wydłużenie czasu jej pracy. Jednak z całą mocą nie zgadzam się z ograniczeniami testowanych pacjentów. Według resortu zdrowia, mają to być osoby objawowe oraz z największych grup ryzyka (między innymi pacjenci Zakładów Opiekuńczo-Leczniczych, chorzy w Domach Pomocy Społecznej czy pracownicy ochrony zdrowia). Jako wierny fan i wyznawca nurtu naukowego, wierzę w badania przedstawione przez naukowców z Uniwersytetu Harvarda. Wskazali oni, że aby mieć kontrolę nad przebiegiem epidemii COVID-19 na terytorium danego kraju, należy wykonywać 152 testy na 100 tysięcy mieszkańców w ciągu doby. W odniesieniu do polskiej liczby ludności, bazując na modelach matematycznych opracowanych przez naukowców z amerykańskiego ośrodka, powinniśmy wykonywać ok. 58 tysięcy testów na dobę. Po pierwsze, nawet nie zbliżamy się do tej liczby. Po drugie, testujemy bardzo chaotycznie. Weekend i początek tygodnia, to (średnio) 15 – 20 tysięcy wykonanych testów na dobę. Pod koniec tygodnia wykonujemy ich średnio 25 – 30 tysięcy w ciągu 24 godzin. Podobnie, niedziwne, wygląda liczba nowo zanotowanych zakażeń SARS-CoV-2. Mniej testów – ok. 500 nowych przypadków. Więcej testów – ok. 900. Jeszcze raz napiszę i za naukowcami, i za swoim przekonaniem – aby mieć jakikolwiek pogląd na dynamikę przebiegu epidemii COVID-19 na terytorium Polski, powinniśmy masowo wykonywać testy na obecność nowego koronawirusa. Nie tylko wśród osób z grup ryzyka lub objawowych.

Inną sprawą, lecz również dotyczącą testów, jest stosowanie tzw. szybkich testów diagnostycznych. Wiemy, że - nad czym ubolewam - ich wiarygodność jest niezmiernie niska w przypadku SARS-CoV-2. Kiedy jednak mówimy o wirusach grypy, to faktycznie są zdecydowanie bardziej czułe i swoiste. Tak więc, szpitalny oddział ratunkowy czy izba przyjęć każdego szpitala w Polsce, powinny mieć możliwość wykonywania antygenowych („szybkich”) testów na obecność wirusów grypy, gdyż pomoże różnicować etiologię infekcji.

W kolejnym artykule przedstawię swoimi okiem i głową, kolejne propozycje Ministerstwa Zdrowia przedstawione w jesiennej strategii walki z epidemią COVID-19 oraz największe niebezpieczeństwa wynikające z coraz większej skuteczności działania środowisk koronasceptycznych.

 

Zaloguj się

lub
Logujesz się na komputerze służbowym?
Nie masz konta? Zarejestruj się
Ten serwis jest chroniony przez reCAPTCHA oraz Google (Polityka prywatności oraz Regulamin reCAPTCHA).