Wyszukaj w publikacjach

Spis treści
06.05.2023
·

„Śmiertelni” - niewiarygodna opowieść o umieraniu. Recenzja

100%

Na studiach medycznych uczymy się, jak walczyć z chorobami a nie, jak godzić się z tym, że możemy być wobec nich bezsilni. Żadne wytyczne nie instruują nas, co zrobić, gdy wszystko zawodzi, ani nie odpowiadają na - przecież podstawowe - pytanie: kiedy należy w ogóle nie podejmować działania? Dobry lekarz jest przecież efektywny, a jego leczenie skuteczne. Medycynę, szczególnie w jej nowoczesnej formie, traktujemy jak klucz, którym można naprawić niemal każdą usterkę. Uzyskujemy dyplom i wkraczamy w świat, w którym wszystko nastawione jest na to, aby robić więcej, ponieważ, jak się wydaje, jedynym błędem, którego obawiają się klinicyści, jest zrobienie za mało. A co jeśli już nic nie da się zrobić? 

Męka bezpieczeństwa 

Atul Gawande, amerykański chirurg hinduskiego pochodzenia, w swojej książce „Śmiertelni. Wyzwania medycyny u schyłku życia” podjął trud pokazania nam wszystkich tych momentów, w których nawet najnowocześniejsze zabiegi medycyny zawodzą w obliczu śmierci. Towarzyszymy pacjentom onkologicznym, którzy dzięki chemioterapii zyskali nie czas, a jedynie cierpienie i złudną nadzieję na lata przeżyte w zdrowiu. Przysłuchujemy się trudnym rozmowom w szpitalnych gabinetach, odwiedzamy pracownie radioterapii, a w końcu - poznajemy historie umierających w samotności rezydentów domów opieki. To właśnie tym ostatnim Gawande poświęca lwią część „Śmiertelnych”. Popularne domy opieki uważa on bowiem za instytucje odbierające mieszkańcom poczucie sensu w ostatnich momentach życia, miejsca zimne, bezlitośnie odzierające z prawa do samostanowienia. Dlaczego tak wiele z nas decyduje się umieszczać w nich swoich bliskich? Dla siebie chcemy autonomii, a dla tych, których kochamy - bezpieczeństwa, czytamy w „Śmiertelnych”. Boimy się, że nasza chorująca na otępienie babcia zostawi w kuchni włączony gaz, albo że dziadek upadnie i nie będzie w stanie wezwać pomocy. Gawande jest zdania, że większym strachem napawa nas zagrożenie zdrowia bliskich, niż ich dobrostanu - rozumianego także jako poczucie spełnienia, nawet jeśli miałoby ono oznaczać możliwość siadania codziennie w swoim ulubionym fotelu czy grę w karty, której zasady zaczyna się już zapominać. 

Umrzeć wśród bliskich 

Schyłek życia to nie temat dla medycyny, zaś miejsca, do których udają ludzie zbliżający się do śmierci, nie muszą podlegać jej prawom - argumentuje autor. Najlepsza śmierć to taka, jaka spotkała dziadka Gawande. Do końca swoich dni pozostał on wśród bardzo licznej, troskliwej rodziny, i nawet wtedy (a zresztą może wręcz szczególnie) pozostał cennym i szanowanym członkiem lokalnej społeczności. Trudno się nie zgodzić, że ostatnie lata spędzone wśród najbliższych to marzenie większości z nas (jeśli w ogóle zapuszczamy się myślami w takie rejony). Równie trudno jednak nie wytknąć autorowi zaskakującej krótkowzroczności. Ilu z nas, w dobie starzejących się społeczeństw, żyje w wielopokoleniowej rodzinie? Ilu z nas posiada czas i środki, żeby opiekować się niepełnosprawnym krewnym? Wasze szanse na uniknięcie domu opieki mają bezpośredni związek z liczbą waszych dzieci i, jak dowodzą te nieliczne badania, które przeprowadzono na ten temat, posiadanie przynajmniej jednej córki wydaje się kluczowe dla rozmiarów pomocy, na jaką możecie liczyć. Lecz wydłużenie naszego życia zbiegło się w czasie ze zwiększeniem uzależnienia rodzin od posiadania dochodu przez obojga małżonków, czego efekty są bolesne i unieszczęśliwiają wszystkich zainteresowanych. To prawda - większość niepłatnej pracy opiekuńczej jest na świecie wykonywana przez kobiety, które rezygnują przez to z aktywności zawodowej i czasu, jaki mogłyby przeznaczyć dla siebie. Być może odejście od tradycyjnego modelu rodziny ma negatywne skutki dla jakości opieki nad starszymi członkami rodziny (chociaż należy też wziąć pod uwagę fakt, że obecnie posiadamy możliwość, aby zajęły się nimi doświadczone i przeszkolone w tym zakresie osoby). Jeśli autor skonsultowałby się jednak z „wszystkimi zainteresowanymi”, to może nie tkwiłby już w błędzie, że kobiety są głęboko nieszczęśliwe z powodu odejścia od zajmowania się domem i możliwości podejmowania czynności zawodowych. 

Utopia u skraju życia 

W „Śmiertelnych” poznajemy też rozwiązania alternatywne dla surowych (i nieco demonizowanych) domów opieki. To miejsca, w których osobom starszym pozwala się posiadać zwierzęta, mają one kontakt z dziećmi, a także większą prywatność - dzięki osobnym pokojom i minimalnej interwencji personelu medycznego. Ich mieszkańcy wciąż czerpią radość z życia, chociaż ciała coraz bardziej utrudniają im codzienne czynności, a pamięć płata figle. Chociaż wątek alternatyw dla samotnej starości jest niewątpliwie interesujący, to narracja staje się w nim mało przekonująca. Podopieczni domów assisted living i osiedla NewBridge zapewne czują się w nich bardziej jak w domu niż w standardowym domu opieki, ale kontrast między sielanką panującą w tych pierwszych, a makabrycznością drugich, odbiera książce wiarygodności. Pojawia się także inna wątpliwość - bohaterowie książki Gawande, jeśli cierpią na demencję, to po prostu zapominają, gdzie zaparkowali auto, albo powtarzają to samo zdanie co kilka minut. Autor znów zręcznie omija temat chorych leżących, wymagających intensywnej opieki pielęgniarskiej i tych, którzy już nie są w stanie udać się z balkonikiem do kina, aby zapomnieć po pięciu minutach, kto grał główną rolę. Bohaterowie „Śmiertelnych” to pogodni staruszkowie. Nie znajdziemy tu twarzy Alzheimera, tak dobrze znanej opiekunom osób na niego cierpiących - złośliwej, nieprzewidywalnej, okrutnej i trudnej do zniesienia. 

Pacjent jako partner 

Śmierć nie jest jednak jedynie atrybutem starości. W przypadku młodszych pacjentów, zmagających się z nieuleczalnymi chorobami nowotworowymi, perspektywa Gawande wydaje się być nam już bliższa. W poświęconej im części książki autor skupia się przede wszystkim na wadze otwartej, pozbawionej paternalizacji komunikacji z pacjentem, który ma prawo współdecydować o swoim leczeniu. Naszym zadaniem jest takie doradzenie pacjentowi, aby mógł osiągnąć cel, który jest dla niego najważniejszy. Być może nie jest to jak najdłuższe życie. A może istotniejsze jest życie bez bólu? Jedni aby czerpać radość z życia potrzebują prostych przyjemności, jak jedzenie lodów z przyjaciółmi, inni - chcą pozostawać aktywni zawodowo i podróżować po świecie. Ile jesteśmy w stanie zaryzykować i znieść, aby uzyskać te cele? Na jakie ryzyko związane z leczeniem jesteśmy w stanie się zgodzić? I jak, stawiając się w roli lekarza, pomóc pacjentowi podjąć odpowiednią decyzję? 

„Śmiertelni” - opowieść niepełna 

Atul Gawande słusznie zauważa lukę, której nie jest w stanie wypełnić nasze wykształcenie. „Śmiertelni” ukazują nam różne oblicza troski nad osobami zbliżającymi się do końca życia, ale nie są opowieścią kompletną. I chociaż opiera się ona na trafnych założeniach, to brakuje jej wielowymiarowości, bez której nie da się rozmawiać o opiece, medycynie, a w końcu - śmierci.

Zaloguj się

lub
Logujesz się na komputerze służbowym?
Nie masz konta? Zarejestruj się
Ten serwis jest chroniony przez reCAPTCHA oraz Google (Polityka prywatności oraz Regulamin reCAPTCHA).