Wyszukaj w publikacjach

Spis treści
23.04.2022
·

„Chirurg zatrudni internistę do pisania papierów”, czyli o sprzedawaniu odpowiedzialności

100%

Chirurg do stołu, internista do komputera. Ten pierwszy powie, że dobry specjalista musi w pełni poświęcić się swojej działce medycyny, drugi za to, że praca umysłowa nie robi z lekarza sekretarki. Prawda leży pośrodku, a spór pozostaje absurdalny - i wciąż żywy. „Oddział Neurochirurgii szuka lekarza do prowadzenia pacjentów pooperacyjnych (w ciągu dnia) oraz prowadzenia dokumentacji (wypisy przyjęcia). Najmilej widziani interniści (na każdym szczeblu zaawansowania). Stawka 150-200 zł za godzinę”, czytamy w poście, który pojawił się na jednym z internetowych forów z ofertami pracy. Ogłoszenie wywołało burzliwą dyskusję, w której centrum znajduje się pytanie, z czym mamy tu właściwie do czynienia: przeciążeniem obowiązkami, brakiem kompetencji, a może zwykłą „spychologią”? 

Lekarz-sekretarka czy sekretarka dla lekarza? 

Sekretarki medyczne, chociaż rzadko dostępne, są wręcz zbawieniem dla lekarzy wielu specjalizacji - i nie tylko tych zabiegowych. Dzięki przeniesieniu na nie części obowiązków, które nie wymagają udziału medyków, zyskuje się czas, dyspozycyjność i możliwość koncentracji na zadaniach typowo lekarskich. Rozwiązanie to pożądane jest także na oddziałach zajmujących się medycyną zachowawczą, na których ruch także jest spory, a dokumentacji powstaje wcale nie mniej. Nie o to chodziło jednak szpitalowi w Ełku, który do pisania przyjęć i wypisów zatrudnić chciał przecież internistę. Sęk w tym, że miałby on to przyjęcie i wypis wykonać, a więc zbadać pacjenta, a później także prowadzić go w czasie, gdy zabiegowcy operować będą na bloku. A to już znacznie więcej niż umiejętne zarządzanie czasem i oddelegowywanie obowiązków - to przerzucanie (a raczej: sprzedawanie) odpowiedzialności. Chociaż w tym wypadku kulturalnie i za pieniądze. 

To nie z mojego oddziału

Powszechnie znana „spychologia” to niestety element naturalny środowiska medycznego i z pewnością nie dotyczy jedynie chirurgów. Podobnie przecież obowiązki (a co za tym idzie - pacjentów) przerzucają między sobą interniści. Po części wynika to na pewno z nadmiaru pracy, który próbuje się zredukować - niestety, kosztem innych, zazwyczaj mających taki sam kłopot. To zaś uruchamia błędne koło, w którym lekarz lekarzowi staje się wilkiem, a pacjent traktowany jest jak wilk w owczej skórze. Gorzej jednak, jeśli sytuacja ta jest wyrazem niechęci do podejmowania się części obowiązków - na przykład prowadzenia pacjentów pooperacyjnych przez chirurgów. Trudność medycyny polega przecież między innymi na tym, że nie można w pełni dowolnie wybierać, z jakim wyzwaniem przyjdzie się nam zmierzyć. Czym innym jest prośba o konsultację lub opinię, jeśli nie czujemy się w danej sprawie kompetentni, czym innym zaś niechęć do „ogólnego” zbadania chorego i prowadzenia dokumentacji - bo to pozostaje obowiązkiem każdego lekarza. 

Pacjent - oddam w dobre ręce 

Czy odpowiedzialność chirurgia kończy się wraz z wyjazdem pacjenta na salę wybudzeniową? Im dłużej pochylam się nad ofertą ełckiego szpitala, tym więcej rodzi ona niepokojących pytań. A może internista rzeczywiście lepiej od zabiegowca „robi papiery”? Niewykluczone. Jeśli pójdziemy dalej tropem wybrzmiewających w ogłoszeniu stereotypów, to nasuwa się pytanie - ale czy neurochirurg nie jest w stanie opanować pisania wypisów? 

Zaloguj się

lub
Logujesz się na komputerze służbowym?
Nie masz konta? Zarejestruj się
Ten serwis jest chroniony przez reCAPTCHA oraz Google (Polityka prywatności oraz Regulamin reCAPTCHA).