Wyszukaj w publikacjach

22.03.2020
·

Początki zarazy oczami lekarza POZ

100%

Mam 33 lata, jestem Specjalistą Chorób Wewnętrznych, rok temu otworzyłem specjalizację z Medycyny Rodzinnej. Od 2 lat pełnowymiarowo pracuję w wiejskim POZ, prowadzonym ponad 30 lat przez moich rodziców – pracujących emerytów z grupy ryzyka. W trakcie przeszło 6 lat pracy szpitalnej zdążyłem poznać od podstaw pracę w Oddziale Wewnętrznym, Chorób Płuc, SOR, NPL. Przeżyłem kilka kryzysów związanych z brakiem kadry, zamykaniem oddziałów i wszystkim tym, z czym mieliśmy do czynienia w Polsce przed wybuchem epidemii.

Od stycznia, z coraz większym niepokojem obserwowałem rozwój zakażeń w Chinach, w napięciu oczekując pierwszych rozpoznanych przypadków w Europie. W kolejnych tygodniach, gdy na wschodzie i zachodzie, codziennie pojawiały się nowe ogniska, u nas cisza – biała wyspa, nieprzenikniona granica. Dla wielu niewiedza jest błogosławieństwem, łatwiej o ignorancję – w mojej opinii, będzie to główny powód naszego upadku.

Wraz z rozwojem sytuacji, otworzono w Polsce 2 laboratoria w … Warszawie. Przecież samoloty z całej Europy lądują tylko w Warszawie. Polacy pojechali tłumnie na ferie do Włoch, Austrii itd. A my dalej mamy 2 laboratoria, do których nikt badań nie wyśle, gdyż test za drogi, a transport pewnie jeszcze droższy.

Pierwsza i najważniejsza linia obrony przed epidemią została zaprzepaszczona – nikt nie przerywał szlaków transmisji zakażenia. Badania tylko dla osób w ciężkim stanie – więc pozostałe 80% chorych i nosicieli hasało sobie po Polsce. Cały kraj nieświadomy/poddany propagandzie, ciągle czekał i czekał na Pacjenta nr 1. Nagle szok – potwierdzono u nas chorą osobę. Polacy rzucili się do sklepów po makaron i papier toaletowy (ciekawe, ilu już wtedy było nosicieli/chorych?). W Ministerstwie Zdrowia nerwowe działania, otwieranie nowych laboratoriów - kto by się spodziewał, że będą potrzebne?

Tu zaczyna się historia COVID 19 w POZ.

W poniedziałek 9 marca wszyscy ruszają do pracy. Dziesiątki chorych lub udających chorych, w poczekalniach i gabinetach. Nagle po południu na FB burza – w nocy przyszły na Portal jakieś wytyczne (taka strona/serwer komunikacji z NFZ dla świadczeniodawców). Otwierasz PDF, a tam tabelki i zalecenia. Teleporady mają być dla każdego, już od dzisiaj - 8h temu? Grupowanie Pacjentów na kategorie ABC, wzywanie transportów itd. Nikt nie wiedział o co chodzi, jak to interpretować. Żadnych informacji w TV dla Pacjentów.

Z ratunkiem przychodzi Polskie Towarzystwo Medycyny Rodzinnej, na czele z Panią Profesor Agnieszką Mastalerz-Migas i jej współpracownikami. W godzinach wieczornych zorganizowali webinar, który z uwagi na ogromne zainteresowanie, musiał zostać przeniesiony na kanał YT. Tutaj otrzymaliśmy pierwsze sensowne interpretacje, zalecenia. Określony został sposób działania, co możemy, czego nie itd. Te kilka godzin zmieniło sposób funkcjonowania i moim zdaniem uratowało, przynajmniej na jakiś czas, POZ w Polsce. Wstałem dużo szybciej niż zwykle, w sumie niewiele spałem. Jak w jeden dzień wprowadzić teleporady, których NFZ/MZ nie mogło zorganizować przez lata? E-recepty działają u mnie od sierpnia, będzie łatwiej. Trzeba podzielić pracę personelu - izolacja emerytów, młode mięso armatnie idzie na pierwszy ogień. Nikt nie wie, czy NFZ wypłaci pieniądze, jeśli wszyscy złapiemy SARS-CoV2, albo nas zamkną na 14 dni kwarantanny. Czy będą kary finansowe? NFZ i MZ milczy. Środki ochrony: maski chirurgiczne, sztuk 200 i 10 fartuchów jednorazowych - kupiliśmy w styczniu, rękawiczki są, płynów do dezynfekcji zawsze mieliśmy na zapas.

Plan został stworzony, teraz trzeba go wdrożyć.

Wtorek, 7:20 rano, pod przychodnią pełno emerytów i matek z kaszlącymi dziećmi. Zmiany miały być wprowadzane stopniowo, ale jeśli ktoś się u mnie zarazi, to zostanę oskarżony o złamanie procedur i zaleceń MZ/GIS. Personel też muszę chronić. Ostre cięcie, twarda ręka – to dla Ich dobra. Stanąłem przed grupką Pacjentów, wyjaśniłem, nakleiłem informację na drzwiach z numerami telefonów – nikt, nic nie zrozumiał. No to jeszcze raz, każdemu z osobna, z odległości 1,5m – połowa niedosłyszy. Dalej ciężko, ale jakoś poszło. Oczywiście nasłano na nas kontrolę z NFZ, opisali mnie na FB, no tak – leń i konował.

Grunt, że jakoś działa – ku zdumieniu wszystkich działa bardzo dobrze, wręcz znakomicie.

Dalej wszystko poszło lawinowo

Pierwsza Pacjentka zarażona od osoby z kontaktu, nie od osoby chorej – kolejne zaskoczenie, doprawdy niesamowite.

WHO wpisuje Polskę na listę local transmission – czyli już zarażamy się wzajemnie, nie tylko za granicą kraju. U nas tylko kilka przypadków potwierdzonych? Jeśli nie robi się testów, to nie ma chorych… Sytuacja się zmieniła, a zaleceń nowych nie ma…

SANEPID dzwoni – ile potrzebujemy masek? Piszemy zapotrzebowanie – termin dostawy nieznany. Jak mamy badać infekcyjnych Pacjentów, skoro każdy może być zarażony wirusem SARS CoV2? Czekamy na dalsze działania władz…

Stworzono sieć szpitali jednoimiennych – super pomysł, tylko ma pewien podstawowy problem – brak środków ochrony osobistej.

Podstawą działania systemu jest POZ, który powinien kierować Pacjentów do leżenia w domu lub wysyłać do szpitala zakaźnego (wszystko po objawach zgłaszanych telefonicznie).

W razie wątpliwości należy zbadać Pacjenta w gabinecie – trochę ryzykowne bez środków ochronnych.

Na Allegro zakupiłem kombinezony wielorazowe, przeznaczone dla lakierników, maski z filtrem P3 – trochę jak maski gazowe z filtrami z boku i gogle robocze – ceny kosmos, ale super, że przez chwilę były dostępne. Niestety większość POZ nie posiada żadnych środków ochrony, poza rękawiczkami i okularami do czytania. Wiele przychodni i NPL nie wprowadziło nawet teleporad. Wpuszczają Pacjentów do budynku, bez telefonicznego wywiadu epidemiologicznego i chorobowego – dlaczego nie jest to kontrolowane przez GIS/MZ/NFZ?

W między czasie wyszły kolejne zalecenia i procedury – wbrew zaleceniom Konsultant Krajowej z Medycyny Rodzinnej. Tak nierealne i niebezpieczne dla personelu, że stowarzyszenia lekarskie zaleciły ich niestosowanie. W powyższej sytuacji niektórzy Lekarze z grup ryzyka wzięli ZLA, inni wzięli opiekę nad dziećmi – tak, lekarze też chorują, mają dzieci, którym zamknięto szkoły, przedszkola i żłobki.

Więc co robi nasze Państwo, które przespało 2 miesiące przygotowań (nie zabezpieczono masek, fartuchów, gogli itd.)? Władze wprowadzają Stan Epidemii. Wojewodowie będą przerzucali personel wedle własnego uznania. Ustawa zabrania powoływać emerytów, przewlekle chorych i opiekujących się dziećmi do 18 roku życia– pewnie zmienią ją w ciągu nocy. W nocy pojawiają się funkcjonariusze Policji i przebrani za żołnierzy ludzie z WOT – wręczają naszym kolegom rozkaz stawienia się rano w konkretnym Szpitalu Jednoimiennym Zakaźnym – tak, to już się dzieje.

Oczywiście winą za braki kadrowe i zamykane oddziały/szpitale obarczą leniwy, tchórzliwy, nieodpowiedzialny personel, który na dodatek nie stosuje się do PROCEDUR!!!

Strategia Ministerstwa Zdrowia jest nieznana

Z jednej strony propaganda w TV o testach dla wszystkich, a w rzeczywistości - dla wybranych, z czasem oczekiwania na wyniki 2-5 dni. Tworzone są szpitale jednoimienne zakaźne, a większość infekcji trafi na zwykłe oddziały, z uwagi na brak testów.

Byle do wyborów?

Może dzięki ruchom oddolnym jak #zostanwdomu, szycie masek materiałowych itp., nadchodzące tsunami rozbije się na mniejsze fale i nie zatopi nas od razu?

Co będzie dalej? - wersja pesymistyczna

Powtarza się scenariusz włoski, z jedną fundamentalną różnicą – stan systemu opieki zdrowotnej przed pierwszą falą epidemii. Brak sprzętu, dramatyczne braki środków ochrony osobistej, niedobory personelu (25% lekarzy w PL to emeryci, średnia wieku pielęgniarek w szpitalach to ok 58 lat – w przeciwieństwie do innych krajów Europy, nie mamy rezerw kadrowych – wykorzystywaliśmy je na co dzień).

Jak długo wytrzymamy?

W krótkim czasie, większość POZ zostanie poddanych kwarantannie lub pracownicy zostaną zarażeni i wypadną na długi czas z systemu. Możliwe, że wielu odejdzie na zawsze. Pacjenci pozbawieni dostępu do lekarzy rodzinnych zgłoszą się do normalnych SOR i IP mniejszych szpitali – czyli sieć szpitali zakaźnych powiększy się samoczynnie. Tak, w tych „normalnych” szpitalach też nie ma masek i fartuchów dla personelu. Pielęgniarki, ratownicy i lekarze będą umierali razem z pacjentami. Tylko my skończymy na podłodze – z uwagi na brak wolnych łóżek. Studenci zostaną felczerami, a lekarz na stażu będzie miał szanse na posadę ordynatora.

Duża część z nas przeżyje, jednak Polacy obudzą się w kraju bez działającego systemu opieki zdrowotnej, gdzie kontrola u endokrynologa w 2029r będzie terminem na CITO….

Podpisano - lek. Marek Zawadzki

Zaloguj się

lub
Logujesz się na komputerze służbowym?
Nie masz konta? Zarejestruj się
Ten serwis jest chroniony przez reCAPTCHA oraz Google (Polityka prywatności oraz Regulamin reCAPTCHA).