Wyszukaj w publikacjach

Resort zdrowia chce wprowadzać w życie zapowiedzi związane ze zwiększaniem liczby kadr medycznych. Jednym z rozwiązań, które ma być remedium na deficyt personelu medycznego, będzie kształcenie medyków w szkołach zawodowych.
Przypomnijmy, że ostatnio minister nauki Przemysław Czarnek chwalił się, że lekarze będą się kształcić także na uczelniach niemedycznych, co od dawna ma miejsce w systemie edukacji. Już niedługo zainteresowani medycyną będą mieli do wyboru także szkoły zawodowe. Taka zapowiedź padła z ust ministra zdrowia Adama Niedzielskiego, który powiedział, że „inicjatywy związane ze zwiększeniem kształcenia, naborów, powstaniem nowej infrastruktury, otwieraniem nowych kierunków to są inicjatywy, które z punktu widzenia ministra zdrowia są w tej chwili priorytetowe”. Jak podkreślił minister zdrowia, chce on "razem z szefem MEiN Przemysławem Czarnkiem, by kształcenie w szkołach zawodowych nabierało coraz większego statusu, coraz wyższego poziomu".
- Już w zasadzie przygotowaliśmy projekt, który będzie dopuszczał kształcenie lekarzy w szkołach zawodowych, bo to jest bardzo potrzebne w Polsce – mówił minister zdrowia.
Zapytaliśmy ona ministerstwa o szczegóły tego projektu.
– Ministerstwo Zdrowia wspólnie z Ministerstwem Edukacji i Nauki zdecydowali o wprowadzeniu możliwości kształcenia lekarzy w szkołach zawodowych. Kwestie te są zawarte w projekcie nowelizacji przepisów ustawy Prawo o Szkolnictwie Wyższym i Nauce – mówi Justyna Maletka z biura prasowego Ministerstwa Zdrowia.
Po dokładniejsze informacje odesłano nas do resortu edukacji, które nie odpowiedziało na zapytanie.
Czy medycy tracą czas na studiach?
Pomysł wzbudził wiele kontrowersji w środowisku lekarskim.
- My mówimy o wzroście bezpieczeństwa pacjenta, jakości w ochronie zdrowia, gdy Adam Niedzielski zamierza zrobić z lekarzy czeladników - skomentował Komitet Protestacyjno-Strajkowy.
Także zdaniem prof. Andrzeja Matyi, prezesa Naczelnej Izby Lekarskiej, to nie jest pomysł na rozwiązanie kryzysu kadrowego.
- Jest to pomysł znany z dawnych czasów, kiedy chciano stworzyć wyższe szkoły inżynierskie w każdym mieście Polski Ludowej. Na szczęście świat akademicki obronił się wtedy przed deprecjacją wyższego wykształcenia. Myślałem, że zawód felczera zniknął z listy zawodów medycznych w Polsce, ale ten projekt stanowi felczeryzację polskiej medycyny. To krok do obniżenia jakości kształcenia i w konsekwencji jakości opieki medycznej. Ministerstwo Zdrowia pokazuje, że medycy tracą czas – na studiach, na specjalizacji. Czyżby teraz wystarczył kurs w szkole zawodowej, żeby dołączyć do obecnej, profesjonalnej polskiej kadry medycznej? To nie jest dobra metoda na rozwiązanie kryzysu kadrowego w ochronie zdrowia - uważa prezes NIL.
Okręgowa Rada Lekarska w Warszawie stanowczo sprzeciwiła się temu pomysłowi i żąda natychmiastowego wycofania się z zapowiadanych rozwiązań.
Jest to zjawiskiem kuriozalnym, że minister zdrowia w wywiadzie prasowym informuje o tym, że projekt ustawy w tak fundamentalnej dla systemu ochrony zdrowia sprawie „już w zasadzie jest przygotowany”, podczas gdy nikt nie konsultował go z instytucją powołaną do przyznawana uprawnień zawodowych lekarzom, czyli z samorządem lekarskim – pisze ORL.
Jak zaznacza Izba, jakość kształcenia wymaga odpowiedniego zaplecza naukowego i klinicznego.
- Biorąc pod uwagę znaczny niedobór lekarzy specjalistów, wysoką średnią wieku wśród nauczycieli akademickich oraz 6-letni program studiów medycznych, należy uznać za mało realne osiągnięcie adekwatnego poziomu nauczania na nowopowstałych kierunkach wyższych szkół zawodowych. Jednocześnie, wobec narastających, także wśród pracowników medycznych, ruchów promujących medycynę alternatywną (negującą np. szczepienia, leczenie onkologiczne czy konwencjonalne badania dodatkowe), konieczna jest konsolidacja obszaru medycyny akademickiej wokół medycyny opartej na dowodach i ostrożne rozszerzanie zaplecza dydaktycznego dla nauczania zawodu lekarza, w szczególności powstającego w oderwaniu od uczelni medycznych – uważa Izba.
Zdaniem medyków, proponowane rozwiązania zmierzają do „felczeryzacji” medycyny, jednocześnie prowadząc do upadku prestiżu zawodu lekarza i stanowiąc formę deprecjonowania medyków.