Wyszukaj w publikacjach

09.01.2021
·

Wynagrodzenia lekarzy w kontekście innych grup zawodowych na podstawie raportu Hays 2019

100%

Oczywiście, nie oceniam zarobków wybranych grup zawodowych (jestem daleki od określania wartości wynagrodzeń czy stwierdzenia: za dużo, za mało, w sam raz), a przedstawiam pewien wzór, na bazie którego można ustalić wynagrodzenia lekarzy (albo opisane poniżej płace uznać za rzeczowe i adekwatne w tym kontekście).

Dane pochodzą z raportu Hays Poland uzyskanego w 2019 roku (grafika).

Jak zapewne wiecie, na kanwie protestu rezydentów toczącego się na przełomie lat 2017 i 2018 pod patronatem Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy, wywalczone zostały między innymi podwyżki. I tak, dla lekarzy specjalistów jest to teraz w przeliczeniu na równoważnik jednego etatu (wynagrodzenia innych grup zawodowych uzyskiwane za pracę w tym samym wymiarze czasowym opisuje pierwsza wartość z grafiki) – 6750 złotych brutto miesięcznie. Oczywiście jest to sukces, gdyż przed wzrostem płac mediana miesięcznego wynagrodzenia lekarza specjalisty zatrudnionego na podstawie umowy o pracę wynosiła 3980 złotych brutto.

Czyli obecnie za cały miesiąc pracy (pełen etat) lekarz specjalista otrzymuje 6750 złotych brutto.

Rzecz jasna – mało który lekarz otrzymuje tę „gołą” pensję. A to z uwagi na fakt, że jesteśmy przyzwyczajeni do dorabiania w kilku miejscach, co znacznie podwyższa nasz dochód. Ba, stosunkowo łatwo znaleźć można lekarza specjalistę, który zarobi więcej aniżeli „najbogatsi” wskazani na poniższej grafice.

Po co w takim razie ten felieton? Przecież zarabiamy bardzo dobrze. No właśnie. I znowuż, w mojej opinii…

Lekarze (nie tylko specjaliści), dzięki względnie niekończącej się możliwości podejmowania kolejnych prac stali się… pozornie bogaci. Możemy zarobić 2, 3, a nawet 4 i czasem więcej średnich krajowych. Musimy tylko (aż) pracować w wymiarze 300, 400, a niekiedy 500 i więcej godzin miesięcznie, żeby to osiągnąć. Uważam, że akurat nie tędy droga, nie w tym zawodzie.

Jednym z powodów, dlaczego usiadłem, aby napisać ten tekst, były/są oferty pracy, które okresowo otrzymuję z innych krajów: Irlandia, Niemcy, Francja, Skandynawia. W każdej z tych ofert widnieją: wynagrodzenie oraz wymiar czasu pracy (obowiązki, wymagania i benefity również, ale ich przytaczanie jest tutaj zbędne). Kwota, jak się zapewne domyślacie, wysoka, ale wymiar czasu pracy zawsze (w zależności od kraju różni się on o około 2 godziny tygodniowo z powodu dysproporcji w maksymalnym dopuszczalnym tygodniowym wymiarze czasu pracy w danym państwie) około 40 godzin/tydzień (5 dni po 8 godzin). Tyle. 96 tysięcy euro rocznie przy 40 godzinach pracy w tygodniu. 116 tysięcy euro rocznie przy 40 godzinach pracy w tygodniu. 10 tysięcy euro za miesiąc przy 38 godzinach pracy w tygodniu. Et cetera. Naturalnie wszystkie usługi medyczne świadczone ponad limit 40 godzin w tygodniu są dodatkowo (bardzo dobrze) płatne. Dyżury, poradnie etc. Wiem, że tam też się płaci podatki i to wyższe, i wiem, że koszty życia są wyższe. Wszystko to wiem, ale wiem też z pierwszej ręki, że pomimo wyższych kosztów utrzymania, „na życie” pozostaje zdecydowanie więcej niż u nas.

Teraz przeglądam polskie oferty. Standardem jest niskie wynagrodzenie zasadnicze (podstawowe za pełen etat). Czym kusimy? Możliwość wzięcia NIESKOŃCZONEJ liczby dyżurów medycznych! Stawka X zł/godzina. Idę dalej. Możliwość przyjmowania w Poradni Specjalistycznej! Stawka X zł/godzina. Jeszcze dalej. Możliwość przyjmowania w Nocnej Pomocy Lekarskiej! Stawka X zł/godzina. Super. Korzystając z tych wszystkich możliwości rzeczywiście zarobię na dostatnie, nawet godne, życie. Tylko mało kto zastanawia się... ile czasu na to poświęcę. 300 godzin? Może 350 godzin. To już norma. 350 godzin. Praca w wymiarze większym niż dwóch pełnych etatów. Kilkanaście nocek poza domem. Ale szybko spłacę kredyt na samochód i może przy okazji uda mi się zarobić na wkład własny na kupno mieszkania/domu. A rodzina? Nie mam, bo się rozwiodłem/am albo poczekają 5-7 lat. Później będzie lepiej. 250 godzin. No może czasem 300.

Podobne wnioski przedstawiliśmy w Wielkim Badaniu Kondycji Finansowej Lekarzy stworzonym w ramach serii #raportyRemedium - przyp. red.

Nie straciłem kontaktu z rzeczywistością i zdaję sobie sprawę, że z Polski (w kwestii lekarskich zarobków i nie tylko) nie zrobimy Norwegii, Szwecji, Irlandii czy Francji.

Dążę jednak do tego, żeby pokazać, iż polski lekarz powinien zarabiać DOBRZE, pracując w wymiarze jednego pełnego etatu i BARDZO DOBRZE, jeżeli chce pracować więcej (te słowa wypowiedziała też Pani Premier Beata Szydło podczas swojego expose). Nie jest to może wynagrodzenie na poziomie ww. krajów, ale jest akceptowalne oraz osiągalne.

Naprawdę uczciwe byłyby płace lekarzy układające się następująco (miesięcznie brutto za pełen etat):

  • Lekarze stażyści – 1 średnia krajowa.
  • Lekarze w trakcie szkolenia specjalizacyjnego – 2 średnie krajowe.
  • Lekarze specjaliści – 3 średnie krajowe.

Adekwatne, tym bardziej, że poniżej prezentowany ułamek wynagrodzeń wybranych grup zawodowych kształtuje się w taki sposób, że wskazywane wyżej pensje raczej nie zaburzyłyby siatki płac.

To ponadto wartości postulowane od bardzo wielu lat przez OZZL, którego teraz jestem członkiem, i z którym zamierzam o ich wprowadzenie walczyć.

Przestudiowałem trochę zagranicznego piśmiennictwa i w każdym z krajów, w którym lekarze są dobrze wynagradzani, są również chwaleni i lubiani przez pacjentów. Paradoksalnie (bo nam się w głowie nie mieści, jak można dawać lekarzom więcej i więcej, przecież już i tak mają bardzo dużo, nieważne jakim kosztem) – podwyższenie podstawowego uposażenia lekarzy mogłoby mieć korzystny wpływ na opiekę nad pacjentem. I w żadnym wypadku nie piszę tutaj o tym, że lekarze zarabiają mało, dlatego źle leczą, lecz w przypadku wzrostu płacy zasadniczej wielu z nas skończyłoby z dorabianiem skupiając się na pracy w jednym miejscu w zamian za bieganie pomiędzy 3-4 placówkami, może przeszlibyśmy z sektora prywatnego do publicznego, może część z kolegów i koleżanek, którzy wyemigrowali w poszukiwaniu lepszego jutra, wróciłaby do kraju (rozmawiałem z kilkoma, którzy jednoznacznie wskazują na chęć powrotu do ojczyzny, natomiast czekają na poprawę warunków pracy i wynagrodzeń w naszym kraju, bo właśnie fatalna wręcz sytuacja w tych dwóch zakresach zmusiła ich do wyjazdu) etc. To zwiększyłoby dostępność do bardziej wypoczętych lekarzy, co mogłoby przełożyć się na lepszą opiekę nad pacjentem.

Inwestujmy w zdrowie.

PS Poniekąd sami sobie jesteśmy winni temu, że nasze podstawowe uposażenia są niezbyt wysokie. Pracujemy bardzo dużo, więc zarabiamy sporo, nikogo nie interesuje, że za cały etat dostajemy realnie marne grosze (kiedy zaczynałem pracę 4 lata temu, to na rękę za wymiar całego etatu dostawałem 2215 złotych; po protestach było lepiej – 3500 złotych). Sami przestaliśmy szanować ten „pełen etat” żyjąc za dorobione pieniądze. Etat, który powinien być bazą do oceny naszych wynagrodzeń.

hays raport płacowy

Zaloguj się

lub
Logujesz się na komputerze służbowym?
Nie masz konta? Zarejestruj się
Ten serwis jest chroniony przez reCAPTCHA oraz Google (Polityka prywatności oraz Regulamin reCAPTCHA).