Wyszukaj w publikacjach

Żyjemy w kraju, w którym - wnoszę po obserwacji codzienności - nie ma już żadnych reguł.
Z jednej strony dowiaduję się, że mój adres zamieszkania pojawił się na jednym z portali społecznościowych w kontekście wroga publicznego nr 1.
Z drugiej strony, nauczyciel akademicki, pracownik Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu (nie wiem czy obecny, czy były) nazywa mnie "mordercą" po tym, gdy wskazuję na bardzo negatywny wpływ powszechnego hejtu na zdrowie propagatorów wiedzy medycznej (i nie tylko, przecież hejt niszczy każdego) oraz niebezpieczeństwo zdrowotne obywateli Polski z powodu spadku zainteresowania szczepieniami przeciw COVID-19 wynikającego ze zniechęcania do wakcynacji.
Ośmielę się napisać, że - jeżeli nie najgłośniejszym - jestem jednym z najbardziej aktywnych popularyzatorów wiedzy medycznej (w głównej mierze związanej z COVID-19 oraz szczepieniami przeciw COVID-19, ale i reumatologicznej) w Polsce. Spędzam po kilka godzin w ciągu doby, żeby studiować najnowsze nowinki ze świata nauki, a następnie - te najciekawsze i zarazem najistotniejsze - przedstawiam Wam z częstotliwością średnio 2x/dobę.
W tym samym czasie, mające odpowiednie instrumenty w celu zatrzymania tych zdarzeń, instytucje ukryte w bunkrach, wyrażają swój głęboki niepokój powszechnym hejtem kierowanym w stronę pracowników ochrony zdrowia, w tym zawierającym groźby śmierci oraz powszechne nawiązania do nazistów czy łapówkarzy.
Startujący kiedyś w wyborach prezydenckich Krzysztof Kononowicz powiadał, że "nie będzie niczego"... i miał rację. Poza tym, że faktycznie istnieją dziesiątki instytucji, które powinny natychmiast w przedmiotowej sprawie reagować, to poza wirowaniem w nich pieniędzy niczym "hej, ho - całego świata" z piosenki Just 5 - "Kolorowe sny", tak nic istotnego się w fundamentalnych dla ludzi sprawach nie dzieje: słaba ochrona zdrowia, słaba edukacja, słabe bezpieczeństwo, słaby wymiar sprawiedliwości.
I naprawdę - gdy przypomnę sobie kilka lat wstecz, w tym pandemię grypy A/H1N1 (tzw. świńskiej; 2009 - 2010) - to takiego chlewu w kraju (przepraszam trzodę) nigdy nie mieliśmy.
Nie wiem, do jakiej ściany nas obecne zawirowania prowadzą, ale jestem przekonany, że zmiany są nieuchronne. I dobrze, gdyż teraźniejsza Polska nie jest krajem, w którym możemy odnaleźć spokój, kiedy chcemy - w dobrej wierze, zgodnej z powszechnie obowiązującą wiedzą naukową - przeciwstawić się głośnym grupom negującym daną tezę.