Wyszukaj w publikacjach

- Witam Pana Doktora!
Dzień dobry, witam Ciebie i wszystkich Czytelników!
- Lekarz stażysta, doktorant, wieloletni działacz Samorządu Studentów WUM, a obecnie Samorządu Doktorantów, od czego tu zacząć?
Cześć Piotrze, znamy się z czasów studenckich, także nie doktoruj mi, proszę ;) Dziękuję Ci bardzo za zaproszenie do tej rozmowy, jest to dla mnie ogromne wyróżnienie.
Co do pytania to sam nie wiem i nie dowierzam wciąż, że udało mi się dostać na medycynę, a tu proszę - skończyłem już staż i zacząłem niedawno specjalizację z chorób zakaźnych. Faktycznie, jak się tak spojrzy z boku, to nie narzekam na nadmiar czasu wolnego, ale ja się chyba przyzwyczaiłem do życia na najwyższych obrotach.
- To serdeczne gratulacje! Choroby zakaźne to twój świadomy i wymarzony wybór specjalizacji?
Tak, w liceum paradoksalnie najmniej interesowała mnie biologia człowieka, za to cykle rozwojowe pasożytów, namnażanie wirusów, bakterie, grzyby, zwierzęta, a nawet rośliny mnie ciekawiły. Myśląc trochę filozoficznie, życie jest samo w sobie fascynujące. Wracając do pytania, choroby zakaźne to właśnie taka dziedzina medycyny, w której dokonuje się syntezy różnych działów tj. bakteriologii, wirusologii, parazytologii, oraz chorób wewnętrznych i prionowych i to, myślę, jest dla mnie najistotniejsze. Co prawda wiele osób mówiło mi, że to średnia specjalizacja, że się mało zarabia, że trudno dorabiać prywatnie. Ostatecznie doszedłem do wniosku, że wolę zarabiać mniej i robić coś, co mnie będzie interesowało niż na siłę zmuszać się do innej specjalizacji. Więctak, jest to mój świadomy wybór. Czy dobry? Myślę, że w ciągu najbliższych kilku lat poznam odpowiedź na to pytanie.
- Jak odkryłeś swoją pasję medyczną, działałeś w Kole Naukowym?
Na zajęciach z chorób zakaźnych na IV roku. Zajęcia prowadziły dla mnie dwie jednostki: Klinika Chorób Zakaźnych Wieku Dziecięcego pod kierownictwem Pani Prof. Małgorzaty Marczyńskiej oraz Klinika Chorób Zakaźnych dla Dorosłych kierowana przez Pana Prof. Andrzeja Horbana (konsultanta krajowego ds. chorób zakaźnych). To były, moim zdaniem, najlepiej prowadzone zajęcia kliniczne podczas całych 6 lat studiów, więc naturalnie potem zacząłem działać w SKN przy Klinice Chorób Zakaźnych Wieku Dziecięcego (druga klinika nie ma SKN-u). Rok później byłem wiceprzewodniczącym tego koła, a jeszcze rok później, kiedy zostałem doktorantem w tej klinice, zostałem jego opiekunem. Jednocześnie w Klinice dla Dorosłych zacząłem również działać naukowo i tak powstał podczas stażu mój dylemat, czy chcę pracować z dziećmi, czy z dorosłymi pacjentami. Staż cząstkowy z pediatrii zweryfikował moje wątpliwości, dlatego pracuję z pacjentami dorosłymi.
- Działałeś naukowo w dwóch Klinikach, czym się tam dokładnie zajmowałeś?
Moją pierwszą pracą było badanie dotyczące przebiegu półpaśca u dzieci z niedoborami odporności w porównaniu do dzieci względnie zdrowych, przy okazji zbierania materiału opracowałem również ciekawy przypadek kliniczny dotyczący zespołu Ramsaya-Hunta (półpasiec uszny). Tymi pracami zadebiutowałem podczas 14 edycji WIMC (Warsaw International Medical Congress), gdzie zdobyłem drugie miejsce w sesji chorób zakaźnych. Myślę, że to mnie dodatkowo zmotywowało do tego, aby działać naukowo. Rok później zajmowałem się trochę krztuścem, jednak pracę miała prezentować koleżanka z zespołu, więc zwróciłem się do kliniki dla dorosłych z pytaniem, czy istnieje u nich możliwość pracy naukowej, w między czasie koleżanka z grupy dziekańskiej była wiceprzewodniczącą SKN Karowa i zaproponowała mi współpracę. Stąd też na 6 roku studiów nieco się odsunąłem od działania w Samorządzie Studentów na rzecz działalności naukowej. Miałem pełne ręce roboty działając w trzech Klinikach. Tak więc podczas ostatniego roku studiów zajmowałem się dosyć szeroką tematyką od neuroinfekcji po szczepienia ciężarnych, może taki rozstrzał też nie jest najlepszy, ale dzięki temu mogłem zobaczyć, co mnie najbardziej interesuje. Dzięki temu łatwiej, myślę, było mi wybrać tematykę projektu badawczego podczas rekrutacji do Szkoły Doktorskiej.
- Czy przedstawiałeś wymienione przez siebie powyżej prace na konferencjach naukowych albo publikowałeś w jakichś czasopismach?
Tak, cały 6 rok to były u mnie głównie wystąpienia oraz pisanie artykułów, co zaowocowało 20 wystąpieniami. 17 z nich było na przełomie maja i czerwca, tuż przed moimi ostatnimi egzaminami, do dziś nie wiem jak to pogodziłem, było to strasznie męczące, żeby przez kilka weekendów z rzędu przygotowywać się do wystąpień i jeździć po całej Polsce oraz do Groeningen (Holandia), ale też dzięki temu mam już opracowany taki algorytm działania, aby sprawnie przygotowywać prezentacje i mam nadzieję, że udaje mi się to przekazać moim studentom z SKN-u, których z tego miejsca serdecznie pozdrawiam. Co do publikacji, to na 6 roku udało mi się opublikować 4 artykuły będąc jeszcze studentem i 2 już po studiach, może nie w najlepiej punktowanych czasopismach, ale wychodzę z założenia że praktyka czyni mistrza i z każdym kolejnym napisanym przeze mnie artykułem,liczę, że będę coraz lepszy. Niekiedy w artykuł „gorzej” opublikowany włożyłem więcej pracy niż w ten z IF.
- Co byś polecił studentom, którzy chcieliby rozpocząć swoją pracę naukową?
Przede wszystkim, żeby zastanowili się, co ich interesuje i znaleźli odpowiedniego mentora naukowego, tak aby dobra relacja z opiekunem była motywująca. Działając w kole, należy pamiętać, że nie wszystkie prace zostaną przyjęte na konferencję oraz czasem zdarza się tak, że rozpada się zespół albo wystąpią inne czynniki i dana praca po prostu nie powstanie. Tak więc drodzy studenci, po prostu próbujcie, myślę że prawdopodobieństwo sukcesu rośnie wraz z liczbą prób, gdyż też ma się wtedy coraz większe doświadczenie. Co też jest istotne, nie oczekujcie od siebie wielkich ambitnych badań, tu nie chodzi o zdobycie nagrody Nobla na studiach, lecz o uczenie się poprzez działalność naukową. Przynajmniej takie mam podejście, nawet drobne odkrycie z pozoru mało istotne może się okazać przydatne, czy posłużyć jako podstawa do poszerzenia badań w danym kierunku. Oczywiście, jeśli ma się odpowiednie finansowanie to można dużo więcej, więc to też jest niezwykle istotny czynnik.
- No właśnie, cofnijmy się do czasów studiów, które niedawno skończyłeś. Jak wspominasz studia na WUM?
Zacznę od przysłowia: zły to ptak, co własne gniazdo kala. Powiem tak, były momenty lepsze i momenty gorsze. Nie mogę powiedzieć, żebym się nie spotkał na WUM-ie z mobbingiem, te momenty wspominam potwornie, ale mam też wiele wspaniałych wspomnień, dużo śmiechu. Mile wspominam naukę do sesji letnich w BUW-ie, zwykle o tych późniejszych porach zostawali tam głównie studenci WUM-u, więc czułem się jak u siebie, na każdej przerwie można było spotkać kogoś znajomego, porozmawiać, nadrobić niekiedy zaległości. Z niektórymi widywałem się najczęściej właśnie podczas nauki do egzaminów.
Te 6 lat minęło dużo szybciej niż myślałem, ale patrzę z uśmiechem na nowe wyzwania. Cieszy mnie fakt, że z niektórymi osobami utrzymuję kontakt do dziś.
- Pamiętasz swój pierwszy rok i pierwsze zajęcia, pewnie z anatomii (śmiech)?
Oj pamiętam, duży stres czy udało mi się opanować materiał na wejściówkę. Ciągłe wkuwanie. Byłem na II Wydziale Lekarskim, stąd anatomię mieliśmy we wtorki i czwartki, w piątki za to była histologia. Tak więc od soboty do porannych godzin czwartkowych uczyłem się anatomii. W czwartek po anatomii było wkuwanie histologii. Natomiast w piątek w okienku przed zajęciami z biofizyki uczyłem się z koleżanką z grupy właśnie do tego przedmiotu. Biofizykę również bardzo źle wspominam, gdyż tam przy niezaliczonej wejściówce zwyczajnie wyrzucano za drzwi, więc rodziło to organizacyjny problem związany z koniecznością zaliczenia ćwiczeń, jak się ostatnio okazało, te niepokojące zachowania wobec studentów trwają dalej, żeby nie powiedzieć, że niekiedy sięgają absurdu.
W zasadzie cały I rok był w dosyć sporym napięciu, byłem święcie przekonany, że jestem za głupi, żeby opanować anatomię i zdać egzamin. Ku mojemu ogromnemu zaskoczeniu egzaminy na I roku zdałem przy pierwszym podejściu, więc musiałem chyba dobrze strzelać na egzaminach.
- Studia to nie tylko nauka ale i działalność w organizacjach studenckich. Działałeś w Samorządzie Studentów – w jaki sposób zaczęła się Twoja droga?
W bardzo prosty sposób, na początku I roku nie chciałem się w nic angażować, więc oczywiście zostałem starostą grupy dziekańskiej. Ówczesny Przewodniczący Zarządu Samorządu Studentów II Wydziału Lekarskiego widząc moją pracę i zaangażowanie, zaproponował mi współpracę i tak 5,5 roku studiów poświęciłem na rzecz społeczności akademickiej WUM, a teraz zaczynam już drugi rok w roli doktoranta.
- Tuż po studiach rozpocząłeś staż w Mińsku Mazowieckim.
W czasie studiów zaangażowałem się w liczne gremia samorządowe, przez co nie mogłem poświęcić 100% czasu na naukę, co skutkowało niższą średnią na koniec studiów, dzięki czemu wylądowałem w Mińsku Mazowieckim. Mówię, że dzięki temu stażowałem w Mińsku, gdyż ostatecznie wyszło mi to na lepsze. Ogólnie bardzo polecam to miejsce do odbywania stażu podyplomowego, można się naprawdę dużo nauczyć. Podczas stażu pracuje się na różnych oddziałach, można zobaczyć jak wygląda medycyna już bardziej praktycznie, a w szpitalu powiatowym jest się lekarzem, a nie studentem 7-roku jak słyszałem z relacji znajomych stażujących w niektórych warszawskich szpitalach. Niestety, widać też na każdym etapie skrajne niedofinansowanie ochrony zdrowia w Polsce oraz liczne braki kadrowe.
- Przyszło ci „stażować” w trudnym czasie – w czasie epidemii. Czy profil twojej pracy w związku z tym uległ zmianie?
Myślę, że nie. Może poza tym, że nauczyłem się robić wymaz z gardła i nosogardła. Był moment, że oprócz prowadzenia moich kilku pacjentów, musiałem robić kilkanaście wymazów dziennie, co kończyło się tym, że kończyłem pracę po prostu po czasie. Dodatkowo, przerażony udzielającym się strachem i niepewnością niektórych współpracowników, zacząłem wspierać szpitalny zespół ds. zakażeń i prowadziłem szkolenia dla personelu szpitala z informacji, które codziennie aktualizowałem z nielicznego jeszcze wówczas piśmiennictwa dotyczącego SARS-CoV-2 i COVID-19. Dodatkowo, jako że nie mieliśmy prawie w ogóle środków ochrony osobistej (ŚOO), byłem w stałym kontakcie z Samorządem Studentów WUM, który organizował zbiórki ŚOO, dzięki czemu byłem w stanie zapewnić kilku oddziałom maseczki, przyłbice i stroje barierowe. Początkowo mieliśmy na oddziale wydzielaną 1 maseczkę chirurgiczną dziennie, do tego musieliśmy się podpisywać na liście, że wykorzystaliśmy dzienny limit maseczek.
- Czego nauczył się lek. Carlo Bieńkowski na stażu?
Przede wszystkim pokory, na stażu przeraziło mnie to, ilu rzeczy jeszcze nie wiem. Nauczyłem się też asertywności, nie raz musiałem odmówić wykonania polecenia nie należącego do moich kompetencji, po to, abym mógł poświęcić ten czas na prowadzenie moich pacjentów. Przede wszystkim utwierdziłem się w przekonaniu, że jest to zawód, który chcę wykonywać. Moim marzeniem jest też wykonywanie tego zawodu godnie w Polsce, ale do tego musimy się wszyscy przyczynić. Przy aktualnym stanie rzeczy bycie lekarzem w Polsce nie jest najbardziej kuszącą możliwością.
- Jak oceniasz instytucję 13-miesięcznego stażu każdego świeżo upieczonego lekarza? Jakie widzisz plusy i minusy?
W moim odczuciu jest ona nieco pozbawiona sensu. Faktycznie wystarczyłoby całkowicie upraktycznić 6 rok studiów, ewentualnie umożliwić lekarzom po studiach odbywanie stażu w jednostkach, które kogoś interesują. Problem polega na tym, że niektóre staże to czysta fikcja, jest to oczywiście tajemnicą poliszynela, ale chyba nie na tym to powinno polegać. System kształcenia kadr medycznych w Polsce należy usprawnić, jeśli chcemy żyć dłużej, ale jednocześnie dłużej w zdrowiu.
- Co byś zmienił w kształceniu lekarzy stażystów?
Stworzyłbym staż cząstkowy na oddziale do wyboru, aktualnie osoby zainteresowane np. okulistyką czy dermatologią nie mają możliwości zweryfikowania, czy faktycznie praca na tych oddziałach i robienie tej specjalizacji to jest odpowiedni pomysł dla nich, taki staż mógłbym im to pomóc zweryfikować (od 1 marca 2022 będzie obowiązywał nowy plan stażu, który wprowadza taką możliwość - przyp. red.). Jednak patrząc na to, jak to w tej chwili wygląda, myślę, że lepiej byłoby jednak rozproszyć studentów 6 roku po różnych oddziałach przez cały rok i w ten sposób jednak już wdrażać w tym aspekcie praktycznym do zawodu.
- A co robi doktorant Carlo Bieńkowski?
Trudne pytanie, czasami odnoszę wrażenie, że wszystko, tylko nie realizowanie projektu badawczego. W ramach moich godzin dydaktycznych jestem opiekunem SKN przy Klinice Chorób Zakaźnych Wieku Dziecięcego, ponadto udzielam się w samorządowo jako członek organów kolegialnych WUM takich jak Rada Wydziału i Rada Dyscypliny Nauk Medycznych. Dodatkowo jestem delegatem WUM w Krajowej Reprezentacji Doktorantów, gdzie pełnię jeszcze funkcję członka Komisji Rewizyjnej do końca tego roku. Jestem również wiceprzewodniczącym Warszawskiego Porozumienia Doktorantów, które organizowało m.in. Warszawski Bal Doktoranta, który odbył się jeszcze stacjonarnie w lutym tego roku. No i wisienka na torcie to Doktoranckie Forum Uczelni Medycznych, czyli gremium zrzeszające samorządy doktoranckie wszystkich uczelni medycznych w Polsce, które należą do KRAUM-u oraz V wydział PAN-u.
- Na początku wywiadu nie wspomniałem także o Twoim kolejnym sukcesie i polu pracy – Doktoranckim Forum Uczelni Medycznych. Zostałeś niedawno wybrany na jego Przewodniczącego.
Zgadza się, od sierpnia tego roku przewodniczę tej organizacji, co jest dla mnie ogromnym wyróżnieniem, ale muszę dodać, że nie prowadzę tej organizacji sam, lecz mam dwie wspaniałe wiceprzewodniczące: mgr Katarzynę Wychodnik oraz lek. Agatę Salaburę, myślę że można nas spokojnie określić mianem „Dream Team”, bardzo dobrze się dogadujemy, czego - myślę - widać efekty.
- Co robi DFUM?
Przede wszystkim dbamy o poszanowanie praw doktorantów kształcących się w dziedzinie nauk medycznych i nauk o zdrowiu. Oprócz reprezentowania interesów ogółu w takich sytuacjach jak np. opiniowanie rozporządzeń ministerialnych, prowadzimy bardzo dużo akcji edukacyjnych skierowanych nie tylko do doktorantów, ale tak naprawdę do wszystkich. Jesteśmy jeszcze młodą organizacją (założoną w 2017 roku), więc cały czas się rozwijamy, ale już na tym etapie mogę powiedzieć, że podoba mi się kierunek w którym zmierzamy.
- Jakie macie plany na przyszłość?
Nie chciałbym zdradzać, jakie akcje będziemy jeszcze prowadzić, może w zamian zaproszę do obserwowania naszego fanpejdża na facebooku.
- To w takim razie trzymam kciuki za Twoje działania i działania DFUM i serdecznie dziękuję Doktorze za poświęcony czas i udzielenie wywiadu i życzę powodzenia w dalszej karierze zawodowej i naukowej!
Dziękuję Piotrze, Tobie również życzę powodzenia i trzymam kciuki.