Wyszukaj w publikacjach

24 marca został opublikowany raport Naczelnej Izby Kontroli na temat funkcjonowania oddziałów intensywnej terapii i bloków operacyjnych w województwie podkarpackim. Pokazał on dramatyczną sytuacji polskiej anestezjologii. Nadal brakuje specjalistów, odpowiedniego wyposażenia oddziałów w aparaturę medyczną, a nawet łóżek dla pacjentów.
Pomimo wydanego przez Ministra Zdrowia dokumentu organizacyjnego opieki zdrowotnej w dziedzinie anestezjologii i intensywnej terapii, który ściśle określa standardy tych oddziałów, kilka skontrolowanych szpitali w województwie podkarpackim nadal nie dostosowało się do obowiązujących norm. Ogromne niedobory kadrowe przekładają się na brak odpowiedniej regulacji czasu pracy, zaniedbania w wypełnianiu dokumentacji medycznej a nawet błędy medyczne. Nasuwa się więc pytanie - czy wynika to z niewydolności finansowej szpitali, które nie są w stanie zatrudniać odpowiedniej liczby specjalistów, czy może po prostu zaniedbań dyrektorów?
Najwyższa Izba Kontroli postanowiła przyjrzeć się 1/4 placówek na podkarpaciu. Kontrola objęła szpitale wojewódzkie w Tarnobrzegu i Przemyślu oraz sześć szpitali powiatowych: w Mielcu, Leżajsku, Przeworsku, Strzyżowie, Brzozowie i Lesku. Okres kontroli obejmował lata 2018-2020, a więc także początek wybuchu pandemii COVID-19. W swoim raporcie NIK zaznaczyła jednak, że pandemia nie miała większego wpływu na liczbę i jakość zaniedbań, które zostały przez nią odnotowane.
Z opublikowanego raportu wynika, że sytuacja polskiej anestezjologii w tym regionie jest po prostu dramatyczna. Czy ten problem można zakwalifikować jako lokalny? Powszechnie wiadomo, że w większości szpitali w całej Polsce brakuje lekarzy, a zwłaszcza specjalistów. W połowie skontrolowanych szpitali na podkarpaciu stwierdzono zatrważające braki kadrowe, które prawdopodobnie wynikają z nadal zbyt marnego finansowania polskiej ochrony zdrowia. Jak poradzić sobie z tym problemem, skoro już od jakiegoś czasu anestezjologia i intensywna terapia widnieją na liście specjalizacji deficytowych, co oznacza również nieco wyższe stawki dla lekarzy w trakcie szkolenia? Jak zatrzymać w szpitalach specjalistów, którzy uciekają do sektora prywatnego? Patrząc na funkcjonowanie ochrony zdrowia w krajach skandynawskich - nietrudno znaleźć odpowiedź..
Braki kadrowe przekładają się na nadmiarowe godziny pracy i przypadki, w których jeden lekarz musi wykonywać kilka znieczuleń jednoczasowo. Stwarza to zagrożenie zarówno dla dla pacjenta, który przez jakiś czas pozostaje bez odpowiedniej opieki i nadzoru, jak i lekarza. Opublikowane dane wskazują, że lekarze anestezjolodzy na OAiIT i na blokach operacyjnych pracowali nawet kilka dni bez przerwy. W skrajnym przypadku - nawet przez 12 dób. Te dane powinny przerażać wszystkich - zarówno pacjentów jak i lekarzy, którzy oprócz pracy zawodowej mają przecież swoje życie prywatne. Jak być dobrym partnerem/partnerką, mamą/tatą, kiedy pracuje się ponad swoje siły i wielokrotnie przekracza normę godziną ? Co kieruje lekarzami, którzy godzą się na takie warunki pracy? Czy jest to poczucie obowiązku, by wypełnić za wszelką cenę grafik czy może jednak chęć i potrzeba zarobku? Taka praca często zagraża przecież zdrowiu, a nawet życiu lekarza i może sprzyjać większej tendencji do depresji i rozwoju myśli samobójczych.
Wprowadzenie norm pracy powinno być kluczowym krokiem dla pracowników, ale i dla dyrekcji. Zmęczenie, brak snu i presja czasu sprzyjają popełnianiu błędów medycznych i uniemożliwiają zapewnienie odpowiedniej opieki nad pacjentami. Dobry lekarz to też zdrowy i wypoczęty lekarz.
Z raportu wynika również, że większość szpitali w Podkarpackiem nie spełnia wymagań dotyczących liczby łóżek na oddziałach i tylko jedna placówka ze wszystkich poddanych kontroli miała odpowiednią liczbę i rodzaj sprzętu. Myślę, że w obliczu wyżej wymienionych problemów, zastrzeżenia do sporządzonej dokumentacji czy braku pieczątek lekarzy pod wykonywanymi zabiegami - nie będą już dla nikogo zaskoczeniem. Od dawna mówi się o konieczności wprowadzenia asystentów i sekretarek medycznych, którzy mogliby pomagać w prowadzeniu dokumentacji i usprawnić pracę oddziału.
Niestety, za jakiś czas brak anestezjologów w szpitalach będzie jeszcze bardziej odczuwalny. Zgodnie z raportem, w kontrolowanych przez NIK placówkach jest zatrudnionych tylko 27 lekarzy poniżej 40 roku życia. Dla porównania - lekarzy powyżej 40 roku życia jest obecnie 51. Pamiętajmy też, że anestezjolodzy bardzo często zabezpieczają również inne oddziały - np. ginekologiczno-położnicze, wzywani są też w ramach interwencji. Stare powiedzenie, że szpital bez anestezjologów nie funkcjonuje, jest więc dziś jak najbardziej aktualne.
Ten raport powinien dać do myślenia wszystkim. Zarówno lekarzom, którzy podejmują się takiej wyczerpującej pracy, która jest ponad ludzkie siły, jak i kadrze zarządzającej szpitalami. Najlepszym rozwiązaniem byłoby wprowadzenie norm czasu pracy dla personelu medycznego niezależnie od rodzaju umowy, ale to, niestety, leży już szczebel wyżej. Słabe finansowanie polskiej ochrony zdrowia jest faktem, ale trzeba ciągle starać się szukać odpowiednich rozwiązań, które umożliwią odpowiednie funkcjonowanie szpitali. Wartością nadrzędną jest przecież dobro pacjenta.