Wyszukaj w publikacjach
Niekończąca się opowieść o nauce do LEK-u. Jak się uczyć i nie zwariować?

Zmora i koszmar stażystów, a od niedawna również studentów 5 i 6 roku, czyli – LEK. Dla jednych jest to niekończąca się historia godzin spędzonych nad prezentacjami, książkami i bazą w walce o możliwie jak najwyższy wynik, a dla innych - po prostu kolejny egzamin do “odhaczenia”.
Jak to jest? Czy ten egzamin wystarczy po prostu zdać, czy może ciągle walczyć o wyższe punkty?
Liczba podejść do LEK-u jest w zasadzie nieograniczona. Teoretycznie, warunkiem uzyskania PWZ na czas nieokreślony oraz rozpoczęcia specjalizacji jest uzyskanie pozytywnego wyniku, czyli przekroczenia magicznej granicy 56%. Biorąc pod uwagę te dwa aspekty, mogłoby się wydawać, że nie ma powodów do stresu. Dla osób, które nie marzą o specjalizacjach cieszących się największym zainteresowaniem, jak dermatologia, okulistyka, radiologia i endokrynologia, ten egzamin może okazać się po prostu jednym z wielu. Niestety, w przypadku tej drugiej grupy studentów/lekarzy, która albo wybrała specjalizacje najbardziej oblegane, albo deficytowe pod względem miejsc - LEK może się okazać niekończącą się historią podwyższania swojego wyniku. Pytanie brzmi - jaki wynik obecnie jest wystarczający, aby spać spokojnie? No cóż - sky is the limit. Biorąc pod uwagę, że najbliższa rekrutacja będzie przeprowadzona na nowych zasadach, na to pytanie nikt tak naprawdę nie zna odpowiedzi. Co więcej, nie możemy już liczyć na odwołania, które dla wielu osób były jedyną szansą na dostanie się na wymarzone miejsce szkoleniowe.
Jak się przygotowywać do egzaminu?
Po pierwsze i najważniejsze - baza. Odkąd wprowadzono zasadę 70% pytań z bazy na każdym egzaminie, wydaje się, że najważniejszy element przygotowań to ,,wkucie jej na blachę’’. Czy taka metoda jest skuteczna? Raczej tak, bo gwarantuje wam bezbłędne rozwiązanie zdecydowanej większości egzaminu (no chyba, że tak jak w przypadku ostatniego LEK-u - baza zawiera błędy…). Postawienie w przygotowaniach na bazę daje Wam pewne punkty, a pozostałe 30% to już loteria. Czy metoda ta jest sensowna? Nie - za kilka tygodni nie będziecie pamiętać prawidłowych odpowiedzi i niewiele wyciągniecie z tego na przyszłość. Pozwolicie, że pominę już rozwodzenie się nad sensem egzaminu złożonego z bazy. Każdy z nas wie, że to rozwiązanie może i ułatwiło samo zdanie egzaminu, ale jego racjonalność jest wątpliwa i poza tym uderza ono szczególnie w jednostki, które rzetelnie uczyły się przez całe studia. W jaki sposób bowiem można wykazać się swoją wiedzą i wyróżnić na tle innych zdających, gdy ma się do dyspozycji tylko 30% pytań?Przejdźmy jednak do konkretów. Jeśli chcecie solidnie przygotować się do LEK-u i, przy okazji, odświeżyć swoją wiedzę bądź uzupełnić luki (które ma każdy z nas), chyba najlepszą opcją jest uczciwie zasiądnięcie do książek i odkopanie swoich notatek (ale nadal nie zapominajcie o bazie). Nie mogę w tym miejscu nie wspomnieć również o internetowych kursach - na rynku dostępnych jest już kilka platform edukacyjnych, które pozwolą Wam na stworzenie swojego własnego, indywidualnego planu nauki. Co więcej, znajdziecie tam również rozwiązaną bazę pytań z objaśnieniami prawidłowych odpowiedzi, a także mnemotechniki ułatwiające zapamiętywanie. Zachęcamy do przeczytania naszej recenzji najbardziej popularnych kursów przygotowujących do Lekarskiego Egzaminu Końcowego.Osoby przygotowujące się do LEK-u obierają różne strategie. Niektórzy decydują się na solidne przygotowanie do jednego podejścia i startowanie w najbliższej rekrutacji z wynikiem, który otrzymają za pierwszym razem, a inni podchodzą do egzaminu wiele razy. Które rozwiązanie jest lepsze? Myślę, że to kwestia bardzo indywidualna. Z jednej strony jednokrotne podejście jest o tyle ryzykowne, że zawsze mogą się trafić ,,łatwiejsze’’ pytania, ale z drugiej strony powtarzanie tego egzaminu to nie tylko strata pieniędzy, ale i Waszego czasu. W końcu nie samym LEK-iem człowiek żyje. W moim odczuciu trudno jest też poprawić względnie wysoki wynik, ponieważ każde przygotowanie wymaga od Was najpierw osiągnięcia tego samego pułapu wiedzy co poprzednio, a następnie nauczenia się kolejnych, nowych tematów. Bądźmy ze sobą szczerzy - wiedza jest ulotna. Choć po 6 latach studiów chciałoby się wreszcie móc odpocząć i mieć prawdziwe wakacje, to chyba najsensowniejszy czas na podejście do LEK-u jest właśnie wtedy - na świeżo.
Czy warto się przejmować?
I tak, i nie. Z jednej strony - LEK to egzamin obejmujący całe 6 lat studiów, w trakcie których przecież czegoś się nauczyliśmy. Przerobienie bazy nie zajmie Wam całych wakacji, a w połączeniu z wiedzą wyniesioną ze studiów - zdanie LEK-u nie będzie problemem. Schody jednak zaczynają się, gdy chcemy wywalczyć bardzo wysoki wynik. W takim wypadku każdy punkt jest na wagę złota, a zwłaszcza te możliwe do zdobycia w obrębie zaledwie 30% nowych pytań. Margines popełnionego błędu musi być niewielki.Warto jednak zdać sobie sprawę, że egzamin testowy to loteria. Raz pytania nam “podejdą”, a innym razem – zupełnie nie. Każdy z nas wie, które działy są jego mocną stroną, a które, niestety, słabą - i to jest normalne. Nikt nie jest alfą i omegą, a szczególnie w tak obszernej dziedzinie jak medycyna nie ma możliwości być ekspertem z każdej dziedziny. Co więcej, na egzaminie mogą przecież trafić się pytania spoza podanych przez CEM książek i nie jesteśmy w stanie tego przewidzieć. Pamiętajcie, że wynik LEK-u nie świadczy o tym, jakimi w przyszłości będziecie lekarzami. Ten egzamin nie weryfikuje wielu istotnych w pracy lekarza kompetencji – jak choćby umiejętności miękkich,a co najważniejsze - wiedza książkowa nie zawsze ma przełożenie 1:1 na codzienną praktykę kliniczną. Najważniejsze umiejętności lekarskie nabędziemy dopiero po przekroczeniu szpitalnego progu.
Za około dwa miesiące kolejne starcie z LEK-iem. Osobom, dla których jest to pierwsze podejście, życzę powodzenia. Pamiętajcie, że macie właściwie nieskończoną liczbę podejść (ograniczoną jedynie zasobnością portfela) i czasami warto po prostu zapoznać się z czekającym na Was wyzwaniem. A wszystkim tym, których czeka kolejny raz z LEK-iem życzę powodzenia i trzymam kciuki, żeby nadchodzące podejście do egzaminu było tym ostatnim!