Awantura o punkty, czyli LEK wiosna 2022
Tegoroczna wiosenna edycja Lekarskiego Egzaminu Końcowego odbiła się szerokim echem wśród studentów i stażystów. Tak szeroki rozgłos spowodowany był błędami w kluczu, które początkowo przełożyły się na niesłusznie drastycznie zaniżone wyniki.
Cofnijmy się pamięcią o kilka dni…
Egzamin wiosną 2022, przynajmniej jeśli chodzi o bazę pytań, nie wydawał się nadmiernie dyskusyjny. CEM wybrało pytania z bazy, które praktycznie wszystkim przygotowującym się do egzaminu wydawały się raczej oczywiste, a zaznaczenie prawidłowej odpowiedzi (zweryfikowanej przez LEPoLEK lub WNL) nie sprawiało problemu.
Niestety, takie myślenie zdających okazało się błędne. Na początku marca CEM opublikował oficjalne odpowiedzi do egzaminu. I jak się szybko okazało - aż 7 z nich miało błędną odpowiedź. Osoby piszące ten egzamin ruszyły więc ze skargami i zażaleniami, które oczywiście były słuszne. Przypomnijmy, że 7 pytań to aż 3,5%! Sama brałam udział w tym podejściu i moje oburzenie po opublikowania klucza było ogromne.
Na szczęście, CEM zweryfikował klucz, przyznając należne przecież zdającym punkty. Wydawałoby się, że to szczęśliwy koniec tej historii, ale jak się okazuje - niekoniecznie.
Nie od dziś wiadomo, że rezygnacja z podejścia do egzaminu obarczona jest ryzykiem tego, że kolejny egzamin może być prostszy niż ten, który pisaliśmy pierwotnie. W obliczu naliczonych punktów, średni wynik wiosennego egzaminu wzrósł do 165,4 punktu (83,96%).
Wywołało to duże poruszenie w mediach społecznościowych i niezadowolenie osób, które zrezygnowały z wiosennego podejścia. Padały różne pomysły - a chyba jednym z najbardziej kontrowersyjnych i krzywdzących było to, aby ten LEK całkowicie unieważnić. Czy byłoby to sprawiedliwe? Zdecydowanie nie. Osoby sugerujące to rozwiązanie prawdopodobnie osiągnęły wysoki wynik w edycji jesiennej, a ta nagła zmiana punktacji sprawiła, że zaczął palić im się grunt pod nogami. Niestety, musimy pamiętać, że egzamin egzaminowi nierówny, a każdy ma prawo podchodzić do LEKu dowolną liczbę razy.
Przyznane dodatkowo punkty nie spadły przecież z nieba, tylko po prostu się wszystkim należały. To nie piszący są winni tej pomyłce i to nie oni powinni ponosić jej konsekwencje. Niestety, część tego niezadowolonego środowiska zapowiada, że będzie działać dalej i zarzucać CEM skargami.
Bądźmy jednak realistami. Skoro CEM podaje nam dłoń, to na pewno nie odda teraz całej ręki. Zarzucanie kolejnymi zażaleniami i pozwami spowoduje jedynie to, że w przyszłości komisja egzaminacyjna nie podejmie z nami żadnego dialogu, a wszystkie ewentualne błędy będą skrupulatnie zamiatane pod dywan. Nasze środowisko ponownie zostanie uznane za roszczeniowe, a CEM w przyszłości nie będzie już nam przychylny.
Czy tej sytuacji dało się uniknąć? Oczywiście, że tak. Pytanie tylko, na którym etapie doszło do tych zaniedbań. W oficjalnym komunikacie CEM, możemy przeczytać o kilkustopniowej weryfikacji egzaminu, a tym samym praktycznie zerowym ryzyku błędu. Jak się jednak okazało, nawet przy tak “doskonałej” weryfikacji - margines błędu może być całkiem spory.
Nie od dziś wiadomo, że wprowadzenie bazy pytań wywarło niekorzystny wpływ na rekrutację. Wyniki znacznie podskoczyły, a co za tym idzie i progi, a dostanie się na wymarzoną specjalizację jest jeszcze trudniejsze. Czy można jakoś temu zaradzić? Pewnie tak, ale zmiany wymaga cały system rekrutacji. Standaryzacja wyników względem egzaminu byłaby dobrym pomysłem, ale taki projekt wymaga też czasu. Pamiętajmy, że pośpiech nie jest najlepszym doradcą i każdą tak ważną decyzję, należy rozważyć ze spokojną głową.
Wszystkim walczącym o unieważnienie tegorocznego egzaminu jeszcze raz chciałabym przypomnieć, że te punkty się należały. Jeśli zawzięcie chcecie szukać sprawiedliwości, to pamiętajcie również o koleżeństwie. Dla części osób wiosenny LEK mógł być przecież jedynym który pisali, a chcą np. rekrutować się w najbliższym podejściu. Całą tę sytuację podsumowuje dawne powiedzenie “po trupach do celu”, które aktualne jest niestety i dzisiaj.
Polecane artykuły