Wyszukaj w publikacjach
Komentarze środowiska medycznego do wywiadu udzielonego przez ministra zdrowia

Nie milkną echa wywiadu, którego udzielił minister zdrowia Adam Niedzielski dla portalu rynekzdrowia.pl. Środowisko medyczne poczuło się dotknięte wypowiedziami szefa resortu zdrowia.
Mateusz Szulca, przewodniczący Porozumienia Rezydentów, wiceprezes Wielkopolskiej Izby Lekarskiej
Medyków najbardziej dotknął ton wywiadu – ostry i lekceważący. Nigdy dotąd minister zdrowia nie zwracał się tak do lekarzy. Pokazano nam jasno, jakie jest nasze miejsce w szeregu– rezydenci są opłacani z budżetu państwa, więc można z nimi zrobić wszystko, wedle uznania. Podobno hasło „Niewolnik 2000” wzbudziło wściekłość w resorcie, czy dlatego, że prawda w oczy kole? Przy okazji poszedł do społeczeństwa przekaz, o którym mówiliśmy od dawna: rezydenci są postrzegani jako sposób na łatanie dziur kadrowych, a nie pełnowartościowy pracownik. Przedstawiciele MZ wielokrotne przedstawiali rezydenturę jako idyllę – powinniśmy być wdzięczni, że mamy taki przywilej rozwoju. Stawiano nas zawsze w pozycji tych „na nie” wobec zmian, że doszukujemy się drugiego dna. Teraz, dzięki słowom pana ministra, wiemy już oficjalnie, że mieliśmy rację. I w Internecie zawrzało.Nawet gdyby minister nas przeprosił, to czy coś to zmieni? Słów już się nasłuchaliśmy, oczekujemy przede wszystkim konkretnych działań, a pracy jest dużo. Jako Porozumienie Rezydentów komunikujemy potrzeby środowiska i pozostajemy zawsze gotowi do dyskusji. Niestety, wielokrotnie jesteśmy zaskakiwani projektami MZ i wytykamy nieprawidłowości na bieżąco, przez media. To tylko prowokuje takie sytuacje, ale jak widać resort nie jest zainteresowany zmianą formy komunikacji, pomijając pojedyncze przypadki. Rozmawiając z ministerstwem wielokrotnie mówiłem, że to nie musi tak wyglądać, że można stworzyć razem projekt solidny, całościowy. Z naszej strony nie ma zgody na decydowanie o naszym losie bez nas. To nie są wygórowane żądania – to kwestia nowoczesności w zarządzaniu. Zmieniamy relacje pacjent-lekarz z autorytarnych na partnerskie, może styl władzy też powinniśmy?
dr n. med. Michał Bulsa, prezes Okręgowej Rady Lekarskiej w Szczecinie, specjalista położnictwa i ginekologii
Odnoszę wrażenie, że osoby, które na co dzień pracują z pacjentami, widzą niedostatki i błędy tego systemu, a chcą coś zmieniać, słyszą od ministra zdrowia, że są piątym kołem u wozu. Wypowiedzi ministra zdrowia odbieram jako lekceważące. Jako środowisko nie chcemy milczeć, gdy stykamy się z nieakceptowalnymi dla nas pomysłami. A takim jest choćby kredyt na studia medyczne. Warunki jego odpracowania są nie do przyjęcia. My lekarze, którzy znamy ten system, chcemy przestrzec młodych ludzi, którzy marzą o medycynie. Podpisując takie dokumenty skazują się na „niewolnictwo". Przedstawia się im to rozwiązanie jako super ofertę, która według nas wygląda jak narzucenie sobie betonowego koła i próba przepłynięcia w nim oceanu.Usłyszeliśmy też od ministra zdrowia, że brak nam pokory. Chciałbym zaproponować panu ministrowi pójście na jeden dzień do przychodni, na dyżur, na SOR, by poznał naszą, lekarską rzeczywistość i może wtedy ludziom, którzy ratują zdrowie i życie, nie mówiłby o braku pokory. Moja oferta jest otwarta. Warto też podkreślić, że poprzedni ministrowie zdrowia chcieli z nami rozmawiać, a dziś mówi się dużo o dialogu, ale wygrywa punkt widzenia jednej osoby. Ma się wrażenie, że minister chce walczyć z kadrami medycznymi, nie słucha naszych opinii. Kolejnym przykładem jest projekt resortu zdrowia polegający na tym, by rezydenci musieli część programu odbywać w szpitalach powiatowych. Rozmawiając o tym pomyśle, była mowa, że będzie to rozwiązanie polegają na nauce realiów szpitalnictwa powiatowego a nie na przymusowej zsyłce. Dziś minister przyjął retorykę rozkazu, na zasadzie „płacę i wymagam”.Jednak największe wzburzenie wywołały słowa ministra dotyczące systemu no-fault, że lekarze chcą być bezkarni. To znaczy, że pan minister nie ma pojęcia jak wyglądają procesy lekarzy, jak wygląda lekarz, który zostaje przemielony przez machinę prawną - są przypadki, że nawet gdy taki lekarz zostaje uniewinniony to nie wraca już do poprzednio wykonywanej pracy. Trzeba mieć świadomość, że lekarz po procesie sądowym już nie działa w pełni swoich sił i umiejętności. W Polsce stworzono kulturę polegającą na tym, że zawsze musi być winny. Już na studiach słyszeliśmy od starszych kolegów, by uważać na prokuratora. Minister zdrowia nie potrafi się przyznać, że przegrał z ministrem sprawiedliwości o no-fault. To poważny i niebezpieczny ruch dla bezpieczeństwa lekarzy oraz pacjentów. Jako samorząd zawsze będziemy stali po stronie lekarzy i mocno ich bronili.Jeśli ktoś chce wciągnąć rękę do dialogu, to mówi przepraszam, siadamy do stołu i działamy dalej, by wypracować system, który zadowoli wszystkie strony.
Krzysztof Bukiel, przewodniczący Zarządu Krajowego, Ogólnopolski Związek Zawodowy Lekarzy
Pan minister nie darzy zbytnim szacunkiem lekarzy i uważa, że powinni oni być jemu posłuszni, a wszelkie uwagi zgłaszane przez lekarzy są nieuzasadnione. Trudno w takiej sytuacji o merytoryczny dialog. Nam (z OZZL) taki dialog nigdy się z obecnym ministrem nie udał.Sądzę, że najgorzej odebrane przez rezydentów w wywiadzie, którego udzielił minister było pewne przedmiotowe potraktowanie ich, jako swoisty „zasób” ludzki, którym można dowolnie dysponować. A prawo do takiego dowolnego dysponowania tym „zasobem” miałby dawać fakt, że to z budżetu państwa pochodzą płace dla rezydentów. Ale przecież nie są to pieniądze „za nic” albo pieniądze „na szkolenie”, tylko normalna zapłata za pracę, którą rezydenci wykonują, szkoląc się niejako „przy okazji”. Nie wydaje mi się, by minister zdrowia przeprosił lekarzy za te słowa. Nie ma takiej pokory w sobie, aby uznać swoje błędy, nawet błędy komunikacyjne. Wielu rezydentów z pewnością nie miałoby nic przeciwko pracy w szpitalach powiatowych, niektórzy nawet chcieliby tam trafić mając nadzieję na większą możliwość praktycznej nauki, ale nie może się to odbywać na zasadzie „skierowania na odcinek” jak to sformułował minister zdrowia (nie zauważając nawet, że stosował nomenklaturę używaną powszechnie w okresie PRL, gdzie obywatela i pracownika traktowano jako własność państwa). Minister zaznaczył też, że zarobki są ogromną zachętą dla lekarzy, bo „to one definiują atrakcyjność zawodu”. Zgadzam się z tym, ale ważne są także warunki pracy, choć przy dobrych wynagrodzeniach można to jakoś zrekompensować. Poza tym – jeśli wynagrodzenia są dobre, to oznacza, że finansowanie ogólnie jest niezłe, a jeśli tak, to jest pole do rozmów na temat warunków pracy. Możliwe jest też, by lekarze pracujący w publicznej ochronie zdrowia nie łączyli tej pracy z innym zatrudnieniem. Kluczem są odpowiednie wynagrodzenia za pracę „na wyłączność” oraz konieczne zmiany, które musiałyby nastąpić, aby lepiej wykorzystywać pracę lekarzy niż to jest obecnie – żeby tych lekarzy po prostu nie zabrakło.
Wiktoria Andrzejewska, p.o. prezydenta IFMSA-Poland
IFMSA-Poland nie przeprowadziła badań opinii studentów na temat kredytów na studia medyczne, ale uważamy, że aktualnie inne zmiany legislacyjne są bardziej priorytetowe i w dodatku nie budzą kontrowersji. Polecamy zwrócić uwagę na jakość oraz warunki kształcenia na kierunkach medycznych. Zwiększanie limitów przyjęć studentów na studia bez zwiększania bazy dydaktycznej i wsparcia uczelni w tym zakresie może prowadzić do stopniowego pogorszenia jakości kształcenia. Dodatkowo działania te mogą bezpośrednio wpływać na późniejsze przygotowanie studentów do pracy w zawodzie, a priorytetem powinno być zapewnienie odpowiedniego środowiska pracy dla młodych lekarzy. Głęboko wierzę, że każda zmiana w aktualnym systemie powinna opierać się na szerokich konsultacjach środowiskowych. Kiedy takich konsultacji braknie, rodzi to pole do konfliktów i kontrowersji, a w efekcie wprowadzaniu szkodliwych dla systemu rozwiązań.