Wyszukaj w publikacjach

Spis treści
18.01.2022 o 16:12
·

Dlaczego w Polsce padają rekordy zgonów z powodu COVID-19?

100%

Rzecznik praw obywatelskich, zaniepokojony wysoką śmiertelnością osób z COVID-19, zwrócił się do ministra zdrowia z prośbą o wyjaśnienia. 

Jak zaznacza Marcin Wiącek, rzecznik praw obywatelskich analizy pokazują, że w Polsce mamy więcej zgonów z powodu COVID-19 niż w krajach zachodnich. Dotychczas zmarło ponad 100 tys. osób w naszym kraju.

– Np. dane z 4 stycznia co do tygodniowej liczby zgonów wskazują, że w Bułgarii było ich ponad 12 na milion mieszkańców, a w Polsce - 11,8 na milion. W Niemczech wskaźnik ten wyniósł 3,2, a w Wielkiej Brytanii, która teraz bije rekordy pod względem dziennej liczby zakażeń, mniej niż 2. Problem większej umieralności na COVID-19 w porównaniu z innymi państwami jest zakorzeniony w słabości i niewydolności systemu opieki zdrowotnej. Pandemia uwypukliła bowiem jego wady. A system ten musi się ponadto mierzyć z nierozwiązanymi dotychczas i nawarstwiającymi się problemami, m.in. kadrowymi, niedofinansowania, zaopatrzeniem w sprzęt czy dostępnością świadczeń – zauważa Marcin Wiącek, rzecznik praw obywatelskich.

Jak podkreśla, to „rodzi obawy czy system opieki zdrowotnej jest w stanie sprostać aktualnej sytuacji”.

Budzi to niepokój o nasze wspólne bezpieczeństwo. Wątpliwości te łączą się z zaniepokojeniem społecznym, wskazującym na brak odważnych działań państwa w walce z pandemią – zaznacza rzecznik praw obywatelskich. 

Wskazuje on także na niepokojącą liczbę zgonów chorych na COVID-19, leczonych na oddziałach intensywnej terapii.

– Według niepotwierdzonych informacji np. w szpitalu w Raciborzu dla chorych na koronawirusa spośród setek chorych, którzy byli tam podłączeni do respiratora, tylko kilku opuściło placówkę, reszta zmarła. Według mediów, takich placówek, w których śmiertelność osób na intensywnej terapii sięga niemal 100 proc., jest więcej (np. w Łódzkiem, w Małopolsce, na Podlasiu). Są również jednak i takie szpitale, w których śmiertelność wynosi poniżej 50 proc. Brak jednak w tym zakresie oficjalnych informacji – informuje RPO. 

W związku z tym, RPO interweniuje w resorcie zdrowia i pyta czy resort prowadzi bądź planuje oficjalnie dostępny rejestr, który pokazywałyby efekty leczenia w odniesieniu do całej medycyny, w tym z wyszczególnieniem śmiertelności chorych z COVID-19 leczonych na oddziałach intensywnej terapii. 

Brakuje jasnych wytycznych 

Oprócz tego, rzecznik podkreśla, że nie ma jasnych wytycznych postępowania i brakuje nadzoru nad ich stosowaniem w diagnostyce i leczeniu COVID-19.

 – Na stronie Ministerstwa Zdrowia są liczne dokumenty wypracowane przez konsultantów krajowych oraz medyczne towarzystwa naukowe. Wytyczne są również ogłaszane przez Agencję Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji i inne gremia naukowe. Jednocześnie wraz z dużą liczbą dokumentów brak jest jasności co do aktualnie obowiązujących wytycznych. Ponadto nie ma również mechanizmów monitorowania i nadzoru nad ich stosowaniem przez poszczególne szpitale – zauważa Marcin Wiącek.  

Piąta fala może być trudniejsza – konieczne są szczepienia 

Ogromna liczba zgonów niepokoi także medyków, m.in. z Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu. Jak zaznaczają lekarze, rekordy zgonów w Polsce to m.in. efekt zaniechania leczenia chorób przewlekłych. We wrocławskim szpitalu większość obecnie przebywających pacjentów jest w stanie ciężkim, wielu z nich nie udaje się uratować. To są najczęściej osoby starsze, z chorobami współistniejącymi, którzy trafiają do szpitali w coraz bardziej zaawansowanych stanach chorobowych.

– Pacjenci zgłaszają się bardzo późno. To są pacjenci kardiologiczni, onkologiczni, cierpiący na schorzenia przewlekłe. Apelujemy do nich, żeby nie czekali na zaostrzenie choroby, nie zaniedbywali regularnych badań, nie odkładali na późnej zaplanowanych wizyt i zabiegów. Takie podejście skutkuje dramatem. W 2021 r. zmarło w Polsce ponad pół miliona osób. To są ilości nienotowane od wielu lat, bardzo niepokojące, bo za te zgony nie odpowiada tylko COVID-19 - mówi rektor Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu prof. Piotr Ponikowski.

Eksperci Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu alarmują, że piąta fala pandemii w Polsce może być trudna. I choć dane światowe pokazują, że nowy wariant -Omikron rzadziej wywołuje ciężki przebieg choroby, to u nas nadchodząca fala wcale nie musi być łagodna.

Fala związana z Omikronem pojawi się u nas w momencie, gdy jeszcze nie zakończyła się fala Delty, a w dodatku przełom stycznia i lutego to okres wzmożonej zachorowalności na grypę. Zderzą się te trzy elementy i trudno przewidzieć, jakie będą tego skutki. Tym bardziej, że sytuacja w Polsce jest bardzo trudna jeszcze z innych powodów. Mamy o wiele wyższy wskaźnik zgonów z powodu COVID-19 niż w państwach Europy Zachodniej. Trudno więc liczyć na to, że będzie łagodniej. Omikron jest wariantem bardzo zakaźnym. Szacuje się, że jedna osoba może zakazić 10 innych, a liczba zakażeń podwaja się co 2-3 dni. Spodziewamy się więc dużej liczby przypadków, z których część będzie przebiegać ciężko – mówi dr Małgorzata Fleischer, mikrobiolog, konsultant ds. zakażeń USK.

I zaznacza, że ok. 30 mutacji Omikrona dotyczy tzw. kolca, przez który wirus wnika do ludzkiego organizmu, dlatego skuteczność dotychczas stosowanych szczepionek spada nawet do ok. 10 proc. i dopiero dawka przypominająca podnosi odporność do poziomu ok. 70 proc. 

 – Wiadomo, że przed zakażeniem Omikronem najskuteczniej chroni dopiero trzecia dawka szczepionki przeciwko COVID-19. Tymczasem przyjęło ją zaledwie ok. 20 proc. Polaków. To bardzo niepojące dane. Przed nami dosłownie ostatni moment, żeby zabezpieczyć się przed nadchodzącą V falą – mówi Jarosław Drobnik, naczelny epidemiolog USK.


Źródło: RPO, USK we Wrocławiu

Zaloguj się

lub
Logujesz się na komputerze służbowym?
Nie masz konta? Zarejestruj się
Ten serwis jest chroniony przez reCAPTCHA oraz Google (Polityka prywatności oraz Regulamin reCAPTCHA).