Wyszukaj w publikacjach
Wynagrodzenie za praktyki - marzenie ściętej głowy czy realna propozycja?

Po przeczytaniu apelu jednego ze studentów kierunku lekarskiego i artykułu opublikowanego przez Gazetę Wyborczą[1] na temat uniemożliwiania odbycia bezpłatnych praktyk zawodowych przez jeden z radomskich szpitali, poczułam gorycz, oburzenie, a także złość.
Wychowałam się w Radomiu i od początku swoich studiów lekarskich wiedziałam, że jeden z lokalnych szpitali żąda opłaty za umożliwienie realizacji praktyk. Do tej pory było to kilkaset złotych i o ile ja nigdy nie wyobrażałam sobie płacić za coś, co jest dostępne bezpłatnie w innych szpitalach, to znam osoby, które zdecydowały się za taką przyjemność zapłacić. Ta sytuacja od dawna wzbudzała kontrowersje, jednakże od kilku tygodni wiadomo, że jednostka ta podwyższyła stawkę do 1100 złotych, tłumacząc się pandemią i potrzebą zwiększenia środków ostrożności. Kształcenie na kierunku lekarskim stacjonarnym jest pozbawione opłat i absurdem jest płacenie przez takiego studenta za zajęcia, w których udział państwo/uczelnia zapewniają mu bezpłatnie. Wiem także, że nie jest to odosobniony przypadek, gdyż w naszym kraju niektóre szpitale także chcą zapłaty za praktyki. Tak było jeszcze kilka lat temu w pobliskim szpitalu w Iłży.
Tutaj chciałabym zatrzymać się i pomyśleć chwilkę nad funkcją praktyk wakacyjnych na kierunku lekarskim. Jak podaje program praktyk jednego z Uniwersytetów Medycznych, do zadań studenta należy między innymi “Doskonalenie badania lekarskiego i postępowania diagnostycznego...” lub “Aktywny udział w pracy Oddziału, wykonywanie podstawowych zabiegów, zmiana opatrunków, zdejmowanie szwów, podłączanie kroplówek, pobieranie materiału do badań diagnostycznych”[2]. Czy nie jest to przypadkiem pomoc pracownikom szpitala w ich obowiązkach? Dlaczego w takim razie za swoją pracę student nie może otrzymywać wynagrodzenia?
Dobrze przyuczony student może rzetelnie wykonywać powierzone mu zadanie. Mógłby także pełnić funkcję rejestratorki medycznej i pomagać tym samym lekarzowi w prowadzeniu dokumentacji. Jeśli koszty opłat ponosiłby Skarb Państwa, jak to jest z finansowaniem stacjonarnych studiów medycznych, to odbyłoby się to z korzyścią dla szpitali jak i samych studentów i bez zbytniego obciążania państwa. Nawet 500-1000 zł w skali kilkudziesięciotysięcznej ceny rocznego kształcenia studenta kierunku lekarskiego[3] nie jest wygórowaną zapłatą. Jeśli wypłata wynagrodzenia musiałaby być poprzedzona wywiązaniem się z punktów programu praktyk oraz wiązałaby się z podpisaniem umowy, skorzystaliby na tym wszyscy zainteresowani, a także przyszli pacjenci takich studentów. Dlaczego? Przyuczanie nowo przyjętego lekarza stażysty na oddziale zajęłoby znacznie mniej czasu, a i sam lekarz czułby się pewniej, idąc do przyszłej pracy. Przedstawiony scenariusz nie jest wyimaginowany - w takim trybie odbywają się praktyki za granicą np. w Finlandii lub Niemczech[4]. I mimo że tamtejsi studenci na swoich praktykach nie zarabiają kokosów, to i tak mają poczucie, że zrobili coś pożytecznego, coś co miało sens i wpływ na otaczający ich świat (tutaj: pacjentów) i z tego względu zasługują na zapłatę.
David Graeber w “Pracy bez sensu”[5] opisuje spostrzeżenia Karla Grossa, niemieckiego psychologa, który zaobserwował u niemowląt radość z odkrycia w sobie źródła przyczynowości zdarzeń. Upuszczenie zabawki, wyplucie przez nie jedzenia zwraca uwagę rodziców, co jest dla niemowlaka niebywałym doświadczeniem. Dla Graebera jest to podstawą ludzkiej aktywności nie tylko w czasie młodości, ale także w późniejszych stadiach życia. Praca bez sensu, czyli taka w której nie widzimy swojego wpływu na otaczający nas świat (a praktyki, przez które można się prześlizgnąć właśnie takie mogą być) nie uszczęśliwia człowieka. Powiedzmy sobie szczerze: praktyki, po których nie mamy wrażenia, że nauczyliśmy się praktycznych umiejętności są po prostu bez sensu.
Gdy student zakończy swoją sześcioletnią edukację na uniwersytecie i przychodzi czas odbycia stażu podyplomowego, jednostki wymagają pewnego przygotowania praktycznego. Niestety nasz system uczy nas tego, żeby praktyczne umiejętności spychać na drugi plan, ponieważ “tego nauczycie się na stażu, a teraz najważniejsza jest nauka do egzaminu”. Na złym systemowym podejściu najbardziej traci przyszły lekarz. “Słyszeć nieprawidłowości w sercu nauczyłem się dopiero na stażu” usłyszałam któregoś razu od rezydenta. A co by było, gdybyśmy wszyscy zostali zobligowani do nauczenia się tego i innych umiejętności na studiach? To wymaga czasu, ale prędzej czy później musimy nabyć takie doświadczenia. Czemu zatem nie zrobić tego prędzej niż później? Wiem, że powinniśmy po studiach posiadać wiele praktycznych umiejętności. Jak wygląda to w praktyce? Niech każdy odpowie sobie na to pytanie sam.
Dodatkowo nawet wśród znajomych mi studentów kierunku lekarskiego pojawiają się głosy, że stażyście nie należy się wysoka pensja, gdyż “on jeszcze dużo nie umie”. Sam się jednak umiejętności praktycznych nie nauczy. Czasem, mimo szczerych chęci, można nie mieć możliwości wykonania wszystkich przewidzianych przez program zadań. Studia trwają jednak 6 lat i powinniśmy mieć możliwość aktywnego uczestnictwa w jak największej liczbie zajęć, których samodzielne wykonanie będzie wymagane od nas za kilka lat. Dlatego gdyby praktyki zawodowe w trakcie studiów były rzeczywiście nadzorowane z najwyższą rzetelnością, lekarz stażysta już podczas pierwszego dnia swojej pracy nie czułby się na swoim stanowisku obco, wiedziałby jakie są jego zadania oraz w czym czuje się pewnie, a nad czym musi jeszcze trochę popracować. Za taką pracę powinien wtedy otrzymywać zapłatę, która byłaby nagrodą za 6 lat doskonalenia swojej wiedzy i umiejętności praktycznych.
Przedstawione cytaty pochodzą jedynie z mojego doświadczenia i nie stanowią reprezentatywnej opinii grupy studentów/lekarzy. W tekście opisałam problem widziany z mojej perspektywy i z pewnością znajdą się osoby, które mają na ten temat inne przemyślenia. Zapraszam serdecznie do wymiany zdań i doświadczeń.
Napisała Emilia Płatos, studentka III roku kierunku lekarskiego Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, członkini Zarządu IFMSA-Poland oddział Warszawa, była członkini Zarządu Samorządu Studentów Wydziału Lekarskiego WUM
[1] https://radom.wyborcza.pl/radom/7,48201,26130875,koronawirus-studenci-medycyny-za-praktyki-w-szpitalach-placa.html
[2] http://www.2wl.wum.edu.pl/sites/2wl.wum.edu.pl/files/praktyki_po_iv_roku.pdf
[3] http://produkty.ibe.edu.pl/docs/raporty/ibe-ee-raport-koszty-ksztalcenia-na-poziomie-wyzszym.pdf
[4] https://www.praktischarzt.de/magazin/verguetete-famulatur/ https://www.suomenmedisiinariliitto.fi/tyoelama/amanuenssuurit/
[5] https://wydawnictwo.krytykapolityczna.pl/praca-bez-sensu-teoria-graeber-779