Wyszukaj w publikacjach
Czy przychodnie POZ wycofają się z udziału w Narodowym Programie Szczepień?

Gorzka opowieść o szczepieniach
Ciągłe opóźnienia dostaw szczepionek, brak precyzyjnych informacji o kolejnych terminach, nieustanna konieczność zmian w grafikach dezorganizują działanie przychodni i codzienne życie personelu medycznego i pacjentów. Lekarze rodzinni, którzy od trzech tygodni biorą udział w Narodowym Programie Szczepień mówią o bezsilności, rezygnacji, frustracji i ogromnym stresie.
Miało być pięknie: misja, udział w wielkiej sprawie, pomoc w przywracaniu normalności – tak swoją opowieść zaczynają lekarze Porozumienia Zielonogórskiego. Choć od początku piętrzyły się trudności i niewiadome, wielu lekarzy prowadzących placówki podstawowej opieki zdrowotnej zdecydowało się na udział w Narodowym Programie Szczepień przeciwko COVID-19. Przyjmowali tworzone naprędce i podawane do wiadomości w ostatniej chwili przepisy. Zrozumieli, że każda placówka może dostać co tydzień szczepionkę tylko dla 30 pacjentów.
Na początku było pięknie. W pierwszym tygodniu system zadział pokazowo. Ampułki ze szczepionkami dotarły do przychodni w poniedziałek. W wielu placówkach POZ pacjentów umawiano na szczepienia od wtorku, profilaktycznie, gdyby coś nie zagrało. Jednak zagrało wszystko. Seniorzy w wieku 80 plus przychodzili, przyjmowali pierwszą dawkę. Zadowoleni byli też pracownicy przychodni – lekarze, pielęgniarki, rejestratorki – zaznaczają medycy z Porozumienia Zielonogórskiego.
Pierwsze tąpnięcia w drugim tygodniu
W kolejnym tygodniu, w poniedziałek szczepionki docierają tylko do części przychodni. Zaczyna się przesuwanie terminów, zmiany grafików przychodni, telefony do pacjentów, przetasowania zadań dla personelu, poszukiwanie nowych terminów w systemie na szczepienia pierwszą i drugą dawką. Nie jest to łatwe, bo przecież harmonogram szczepień jest wypełniony do końca marca.
Lekarze, pielęgniarki, rejestratorki bardziej zmęczeni niż w pierwszym tygodniu, pocieszają się, że może to tylko przejściowe zawirowania, ostatecznie w końcu wszystko poszło dobrze. Na szczęście to wciąż tylko pacjenci przyjmujący pierwszą dawkę. Gorzej, gdyby takie opóźnienie zdarzyło się wtedy, gdy przyjdą dwie grupy na pierwsze i drugie szczepienie – mówią.
Taka sytuacja ma miejsce w trzecim tygodniu szczepień.
W trzecim tygodniu problemów przybywa
Liczba pacjentów do szczepienia zaczyna się podwajać, a liczba opóźnionych transportów wzrasta. W poniedziałek cenna przesyłka z Agencji Rezerw Materiałowych dociera do jeszcze mniejszej liczby placówek, coraz więcej przychodni czeka na dostawy, które spóźniają się dzień, dwa, trzy.
Zaczyna się codzienne przekładanie pacjentom terminów szczepień. Jak w trzy a nawet dwa dni zmieścić pacjentów umawianych na szczepienia przez cały tydzień? Przecież trzeba normalnie przyjmować tych, co przychodzą, bo są chorzy, a oni nie mogą się spotkać w korytarzu z czekającymi na szczepienie. Trzeba udzielać teleporad, jechać na wizyty patronażowe, wizyty domowe, zaszczepić zdrowe dzieci. I pytania, pytania, pytania. Do kiedy tak naprawdę ta szczepionka jest ważna? Kiedy została rozmrożona? Kiedy dotrze kolejny transport? Panie z infolinii nie znają odpowiedzi, w mejlach z ARM też nie ma precyzyjnych danych. Są komunikaty, że dostawa będzie później, prawdopodobnie we wtorek, środę. Prawdopodobnie? Jak umówić pacjentów na prawdopodobny termin? – zastanawiają się lekarze rodzinni.
Zrobiliśmy grafiki do końca marca i przeniesienie dostaw na środy wiąże się z przeorganizowaniem całego grafiku szczepień – dodaje dr Joanna Zabielska-Cieciuch z Porozumienia Zielonogórskiego.
Zrezygnują po zaszczepieniu?
Jest koniec trzeciego tygodnia Narodowego Programu Szczepień. Z Agencji Rezerw Materiałowych nadchodzą e-maile, że transporty znów dojadą później.
Coraz częściej słyszymy wśród naszych kolegów, że zrezygnują po zaszczepieniu pacjentów zapisanych do końca marca. Przystąpiliśmy do tego programu dobrowolnie, w poczuciu misji. Braliśmy pod uwagę, że będziemy mieć więcej pracy, ale takiego bałaganu - mówiąc najdelikatniej - nikt się nie spodziewał. I nie tłumaczą go jedynie problemy z nieterminowymi dostawami szczepionek do Polski. To można jeszcze zrozumieć, ale dlaczego nie dostajemy w terminie chociaż szczepionek na drugą dawkę, które przecież zostały wcześniej zabezpieczone? – pyta Agata Sławin z Porozumienia Zielonogórskiego.
Dzięki determinacji lekarzy wzrasta liczba zaszczepionych
Także Joanna Szeląg, kierownik przychodni POZ w Białymstoku, ekspert Porozumienia Zielonogórskiego mówi o utrudnieniach związanych z nieterminowymi dostawami preparatów.
- Chaos to najłagodniejsze określenie tego, co się wiąże z organizacją dostaw szczepionek do wielu punktów szczepień. Od kilku tygodni nie mamy dostaw w poniedziałki, a czasem i we wtorki. Ponadto nie otrzymujemy informacji o kolejnych terminach dostawy. Np. we wtorek wieczorem nie wiem jeszcze, o której godzinie w środę szczepionki dotrą do przychodni. A przecież pacjentów trzeba umówić na konkretną godzinę. I to tych, których wcześniej już przesunęliśmy z poprzedniego dnia. W rezultacie w mojej przychodni panie rejestratorki i pielęgniarka zajmują się niemal wyłącznie grafikami szczepień i przekładaniem wizyt wszystkich innych pacjentów. Praca całej przychodni jest zdezorganizowana. Jeśli uznać liczbę szczepień za sukces, to w dużej mierze wynika on z ogromnej determinacji i poczucia misji lekarzy POZ. Jeśli jeszcze nie rezygnujemy z udziału w programie szczepień, to wyłącznie z poczucia odpowiedzialności za walkę z pandemią i w trosce o naszych pacjentów. Dla nich to robimy – mówi Joanna Szeląg.
Źródło: Porozumienie Zielonogórskie