Wyszukaj w vademecum

Nie istnieje uniwersalna metoda nauki – wszystko zależy od tematu, którego się uczymy. Dlatego warto poznawać nowe sposoby przyswajania wiedzy i poszerzać swój arsenał.
Jak się uczysz?
Domyślnym sposobem nauki wielu studentów jest przeczytanie książki, zrobienie notatek i ich wielokrotne powtarzanie. Jeśli odbywa się ono poprzez czytanie w kółko tego samego tekstu z nadzieją, że sam wejdzie do głowy, zapamiętujemy niewiele. W dodatku wiedza jest niezwykle ulotna. Lepiej jest, gdy powtórki mają formę aktywnego przywoływania informacji (active recall). Polega to na wydobywaniu wiedzy z pamięci i stoi w opozycji do pasywnej ekspozycji na treść, jak w przypadku wielokrotnego czytania. Jednak i taka nauka rodzi pewne problemy.
W większości dziedzin, a szczególnie w medycynie, musimy łączyć fakty ze sobą. Bez tego trudno o prawidłową diagnozę i leczenie pacjenta. Nauka w formie przywoływania informacji słowo w słowo lub w tej samej kolejności utrudnia szukanie powiązań. Z tego powodu warto sięgać po narzędzia, które ułatwiają budowanie sieci połączeń między faktami.
Mapy myśli
Mapy myśli kojarzą się z kolorowymi reprezentacjami wiedzy, w których graficznie uwydatnione połączenia między poszczególnymi elementami odzwierciedlają ich ułożenie w naszej pamięci. W liceum po raz pierwszy wypróbowałem tę metodę. Przedstawiłem graficznie temat tkanek roślinnych i – choć jak na moje standardy robienia notatek całość wyglądała obłędnie – niewiele zapamiętałem. Teraz wiem, skąd to wynikało.
Tworząc mapy myśli, dbamy o kolory, ramki, wyróżnienia, niekiedy tworzymy pomocnicze rysunki itd. Niewątpliwie takie mapy myśli prezentują się bardzo ładnie, a w dodatku akcentowanie wybranych elementów ułatwia ich szybkie odnalezienie, jeśli chcemy sobie coś przypomnieć. Często jednak traktujemy mapy myśli właśnie jako reprezentacje wiedzy, a nie narzędzie do nauki. Na czym polega różnica?
Czytając tekst, oceniamy, które fakty są ważne, a które nie i te pierwsze umieszczamy na mapie myśli. Przyglądając się temu procesowi, zauważymy, że jest to w istocie pasywna nauka, równoznaczna z przepisywaniem. Choć na koniec powstanie dzieło artystyczne, napawające dumą, niewiele treści zostanie w pamięci.
Do map myśli można podejść inaczej. Czytając tekst, zastanawiajmy się na bieżąco, jak informacje łączą się ze sobą. Nie twórzmy na mapie elementów takich jak etiologia, diagnostyka, leczenie, które powtarzają się przy każdej chorobie i nie są konkretne. Mapa myśli nie powinna także zawierać list, w których wymieniamy, np. leki stosowane w terapii danego schorzenia.
Załóżmy, że uczymy się o niedokrwistościach. Standardowo są dzielone w zależności od wartości MCV, dlatego wydaje się naturalne rozpoczęcie mapy od tego faktu. Moglibyśmy umieścić w centrum MCV i od tego punktu poprowadzić strzałki wskazujące na odpowiednie rodzaje anemii. Niestety, taka mapa będzie składać się z suchych faktów i wątpię, że stanie się intuicyjna.
Mapy myśli są narzędziem, które możemy wykorzystać przede wszystkim do reorganizacji materiału, tzn. poukładania go po swojemu. W przypadku anemii intuicyjne dla mnie jest rozpoczęcie od przyczyny problemu. Nie mam na myśli tworzenia listy przyczyn, np. niedokrwistości z niedoboru żelaza. Mapę można zacząć od odpowiedzi na pytanie czego brakuje w danej anemii? Niedobory żelaza i witamin są oczywiste, ale wchodząc głębiej, zauważymy, że niedobór żelaza to również anemia z chorób przewlekłych. Całość można wrzucić do dużego worka o nazwie spadek produkcji i w nim umieścić również, np. anemię aplastyczną i talasemię.
Ty możesz mieć inny pomysł na ułożenie tej treści. Ważne jest, by starać się łączyć informacje po swojemu i nie przepisywać treści książki. Pomóc może zadawanie podczas nauki pytań, które wskażą nam punkty zaczepienia. Na przykład: jakie są podobieństwa i różnice między anemią z niedoboru żelaza a anemią z chorób przewlekłych?
Zaletą tak stworzonych map myśli jest ich intuicyjność. Nie musisz zapamiętywać wartości MCV, która na początku nauki jest abstrakcyjnym numerem. Zamiast tego poznajesz temat w naturalny i logiczny sposób.
Metoda Feynmana
Być może nazwisko Feynman obiło ci się o uszy. Jego metoda nauki polega na wytłumaczeniu tego, czego się uczymy w prostych słowach, czyli tak, jakbyśmy mówili do dziecka. Jeśli nie masz pod ręką dziecka, niektórzy polecają mówienie do lustra, zapisanie swojego tłumaczenia czy gadanie do pluszaka. Z doświadczenia uważam, że najlepiej sprawdzi się osoba, która nie ma o temacie pojęcia, ponieważ jej ewentualne pytania wymuszają uproszczenie tłumaczenia.
Jak widzisz, metoda Feynmana jest bardzo prosta w użyciu. Chciałbym jednak zwrócić uwagę, że podobnie jak w przypadku map myśli, możesz przywoływać treść książki zgodnie z przedstawioną tam kolejnością albo łączyć fakty ze sobą. Podczas opowiadania porównuj informacje ze sobą zamiast wszystko recytować.
Czy to na pewno działa?
Technik efektywnej nauki jest mnóstwo. Przed ich wypróbowaniem często powstrzymuje nas nastawienie. Jesteśmy przyzwyczajeni do używanych przez lata metod, więc ciężko nam wyjść ze strefy komfortu. Szczególnie jeśli w razie niepowodzenia ceną może być niższa ocena na zaliczeniu. Jednak z czasem może się okazać, że obecne sposoby na naukę nie są wystarczające. Z tego powodu warto poszerzyć swój arsenał.