Wyszukaj w publikacjach

22.12.2022
·

Chorzy coraz dłużej stoją w kolejkach - rozmowa z Mileną Kruszewską

100%

Rozmowa z Mileną Kruszewską, prezes Fundacji Watch Health Care.

– Jest nowy Barometr Fundacji WHC na temat kolejek w systemie ochrony zdrowia. Wyniki nie są optymistyczne. 

Niestety, kolejki się wydłużyły, pacjenci to odczuwają. Minister Niedzielski kilka dni przed premierą Barometru mówił, że gdyby nie reforma w psychiatrii, to byłby dramat. A nasz raport pokazuje, że 16-latek, który nie chce żyć i któremu lekarz rodzinny nie jest w stanie już pomóc, na wizytę w poradni zdrowia psychicznego poczeka ponad 4 miesiące. W zeszłym roku czekał 2. Według mnie to jest dramat.

– Jak Fundacja WHC mierzy kolejki?

Informacje zbierane są telefonicznie. Barometr WHC prezentuje wyniki z perspektywy pacjenta, a nie z perspektywy sprawozdań placówek do NFZ. W każdej spośród 43 dziedzin wybraliśmy kilka świadczeń zdrowotnych, które stały się tzw. świadczeniami wskaźnikowymi i które są monitorowane w kolejnych edycjach Barometru WHC. Są to świadczenia często wykonywane i ważne z punktu widzenia zdrowia publicznego: wizyta u specjalisty, badanie diagnostyczne, zabieg, operacja. Weryfikacja czasu oczekiwania ma miejsce w ponad 1500 placówkach mających kontrakt z NFZ. Prezentowany średni czas oczekiwania wyznaczany jest na losowej próbie co najmniej 6 świadczeniodawców z różnych regionów Polski dla każdego świadczenia wskaźnikowego. Jeśli rozrzut jest duży lub istnieją jakiekolwiek podejrzenia, że dane są nieprecyzyjne czy nieprawdopodobne, czas oczekiwania w „podejrzanych placówkach” jest jeszcze raz sprawdzany oraz dodatkowo weryfikowany u 6 innych, dodatkowych świadczeniodawców.

– Co się zmieniło w ciągu roku?

Przede wszystkim w tym roku praca nad Barometrem była chyba najtrudniejsza ze wszystkich 21 edycji. Zauważyliśmy olbrzymi chaos informacyjny w placówkach – czasem trzeba było dzwonić po kilka razy w to samo miejsce, bo informacji o tym, jakie są dostępne terminy i czy one w ogóle są, nie było. I przede wszystkim, z powodu dużej rozbieżności wyników, trzeba było dodzwaniać wiele nowych placówek. Mieliśmy np. jedno świadczenie w reumatologii, gdzie kolejka skoczyła nam z 2 miesięcy na ponad 40. W takiej sytuacji musimy szukać źródła takiego skoku, bo taka zmiana w jednej kolejce wpływa na całe wyniki Barometru. Udało nam się ustalić, że jest jedna placówka w Polsce, która wykonuje to świadczenie i tam nawet nie ma kolejek, ale pacjent musi wiedzieć o istnieniu takiego miejsca, a inne placówki go nie informują. Ale nie możemy mieć pretensji do szpitali i przychodni, że nie wiedzą, kto i gdzie wykonuje dane świadczenie. Ktoś wyżej zarządza tym systemem. I zarządza nim tak, że w listopadzie tego roku czas oczekiwania na pojedyncze świadczenie zdrowotne wynosił 3,6 mies. (wzrost o 0,2 mies.), aby uzyskać poradę specjalisty trzeba poczekać średnio 4,1 mies. (wzrost o 1,2 mies.), a średnio na badanie diagnostyczne trzeba poczekać 2,5 mies. (wzrost o 0,6 mies.).

– A co się zmieniło w ciągu dekady? 10 lat temu Fundacja opublikowała pierwszy Barometr.

10 lat temu kolejki do wszystkich świadczeń ogółem oscylowały w granicach 2,2-2,7 miesiąca. Widzimy więc, że wydłużające się kolejki są po prostu trendem.

– Do jakich specjalistów czeka się najdłużej, a gdzie nie ma kolejek? I na jakie świadczenia pacjenci najdłużej muszą czekać?

Najdłuższy czas oczekiwania dotyczy wizyt u ortodonty - 11,7 mies., neurologa dziecięcego - 11 mies. oraz chirurga naczyniowego - 9,1 mies. Z kolei specjaliści, do których czas oczekiwania jest najkrótszy, to: chirurdzy - 0,4 mies., ginekolodzy - 0,3 mies. i pediatrzy - 0,2 mies. Przy czym nasz Barometr poświęcony tylko kobietom w kolejkach pokazał, że dorosła kobieta dostanie się do ginekologa nawet z dnia na dzień, a 16-latka musi już zaczekać nawet 3 tygodnie. Najdłuższy czas oczekiwania, jeśli chodzi o badania, dotyczy USG gałki ocznej - 7,7 mies., badania audiologicznego metodą elektrofizjologiczną - 7,5 mies. oraz sigmoidoskopii (badanie endoskopowe jelita grubego) - 7 mies. Badaniami diagnostycznymi wykonywanymi zazwyczaj od razu są: gazometria oraz test na boreliozę ELISA. Kilka dni poczekamy też na wykonanie scyntygrafii nerek. 

– Co wymaga zmiany w polskim systemie ochrony zdrowia, by zlikwidować długie kolejki? 

Wbrew temu, co często mówią politycy, są na świecie systemy ochrony zdrowia, które działają sprawnie. Wszystko zaczyna się od pieniędzy, czyli wyceny świadczeń, w tym wynagrodzeń medyków. Oczywiście same pieniądze nie pomogą, jeśli nie będzie mądrego planu, a taki w ochronie zdrowia, traktowanej jako całość, nie istnieje. Zmieniają się politycy, więc zmieniają się wizje, zmieniają się ministrowie, więc zmieniają się priorytety. Pracowałam w Ministerstwie Zdrowia za czasów PiS, ale pamiętam też czasy obecnej opozycji, te rządy obserwowałam z Naczelnej Izby Lekarskiej. Mam wrażenie, że politycy generalnie interesują się ochroną zdrowia wtedy, gdy sami mogą mieć z tego jakąś korzyść. Merytorycznie ochrona zdrowia jest tak skomplikowaną gałęzią gospodarki, że mało któremu politykowi chce się wchodzić w to głębiej. 

– Czy kolejki to też efekt tego, że pacjenci nie odwołują wizyt? Ruszył pilotaż e-kolejek, czyli elektronicznej rejestracji centralnej na wybrane świadczenia, resort zdrowia chce wprowadzić to rozwiązanie powszechnie. Czy to by pomogło?

Gotuję się, kiedy widzę krucjatę informacyjną NFZ przeciwko pacjentom, którzy nie informują o odwołaniu wizyty. Nie wiemy, w jak długich kolejkach stoją ci niepojawiający się pacjenci, NFZ nie pyta ich, dlaczego nie dotarli i nie zgłosili tego. Może trafili do systemu prywatnego? Może ich stan zdrowia pogorszył się tak, że trafili do innej kolejki, a może już na cmentarz? Nikt tego nie bada, a oskarżenia padają. Dziwi mnie też przekonanie, że pacjenci mają obowiązek uczciwie i ze szlachetnością traktować system, kiedy to system ich traktuje źle - bo wrzucanie pacjenta w kilkumiesięczną kolejkę nie jest uczciwe ani szlachetne. Ciekawe jest też to, że z taką łatwością mówimy o karaniu pacjentów za nieprzychodzenie na wizytę, a nie mówimy o karaniu „systemu” za to, że terminy wizyt są tak odległe. 

– A może wdrożenie opieki koordynowanej w POZ sprawi, że będziemy krócej czekać na wizyty, na badania?

Tak, współpraca kilku ekspertów, właśnie takich jak pielęgniarka, dietetyk, lekarz, to sposób na kolejki, ale ten sposób trzeba odpowiednio sfinansować i zorganizować. Barometr pokazuje, że do podstawowej opieki zdrowotnej w miarę szybko się dostaniemy, potem jest trudniej. Dla przykładu: lekarz POZ kieruje pacjentkę do angiologia z podejrzeniem żylaków kończyn dolnych. Średni czas oczekiwania na wizytę u specjalisty wynosi około 8 mies., następnie na USG Dopplera kończyn dolnych ok. 5,9 mies. Kolejnym krokiem w leczeniu jest wizyta u chirurga naczyniowego, to już 9,1 mies., gdzie podejmowana jest decyzja odnośnie ewentualnej operacji usunięcia żylaków kończyn dolnych, na którą czeka się średnio 7,8 mies. Podsumowując, pacjentka od momentu zgłoszenia się do lekarza pierwszego kontaktu, z narastającymi dolegliwościami, czeka na leczenie łącznie 30,8 mies. czyli około 2,5 roku.

– Czy w związku z planami dotyczącymi zwiększania limitów przyjęć na studia, z otwieraniem nowych kierunków lekarskich, za parę lat zapomnimy o kolejkach, bo na rynku pojawi się większa liczba medyków?

Możemy mieć gigantyczną „produkcję medyków” i setki razy przecinać wstęgi na uczelniach czy wręczać czeki dziekanom na czerwonych dywanach, ale jeśli medycy nie zostaną odpowiednio zagospodarowani, pacjenci nadal będą stali w kolejkach do lekarzy, a lekarze wylądują w kolejkach do pracy – tyle że medyk w takiej kolejce długo nie postoi, jest mnóstwo miejsc na świecie, gdzie świetnie sobie poradzi. Rząd chwali się dwa razy większymi nakładami finansowymi, a my pokazujemy, że pacjent i tak coraz dłużej stoi w kolejce. To nie chodzi o to, żeby tylko było więcej pieniędzy, ale żeby w końcu było ich wystarczająco i żeby były mądrze wydawane. I to samo jest z większą liczbą lekarzy. Nie trzeba ich produkować, jak w fabryce, tylko zastanowić się, ilu ich potrzebujemy i ile oni potrzebują wsparcia ze strony pozostałych pracowników w systemie, którzy też często bywają albo niezagospodarowani, jak dietetycy czy specjaliści zdrowia publicznego, albo przeciążeni pracą, jak pielęgniarki.

– Jak pandemia zmieniła oblicze systemu ochrony zdrowia

Zeszłoroczny Barometr pokazał, że pandemia wyhamowała kolejki, ale w tych okolicznościach to nie była wcale dobra wiadomość. Pacjenci po prostu rezygnowali z pomocy, bo bali się zakażenia. Częściej korzystali z e-wizyt, które często nie okazywały się optymalne w całym procesie diagnostyki. Jeśli kogoś było stać, korzystał z prywatnej opieki, ale ta nie może trwać w nieskończoność. To wszystko przełożyło się na dług zdrowotny, który zaczynamy dostrzegać. Jeśli pacjent rok temu nie poszedł z dziwnym pieprzykiem do lekarza, dziś już stoi pewnie w kolejce do onkologa – miesiąc dłużej niż rok temu (obecnie miesiąc) plus do tego miesiąc dłużej na sam zabieg usunięcia zmiany (obecnie prawie dwa miesiące). Nadmiarowe zgony też przyczyniły się do krótszych kolejek w zeszłym roku. Teraz mamy mniej urodzeń, ale mamy z kolei napływ pacjentów z Ukrainy i tych polskich, którzy „powracają” do systemu. A system wciąż nie odpowiada na zapotrzebowanie, które można było przewidzieć. Pandemia przypomniała też, że jeśli znasz, kogo trzeba, możesz liczyć na szybszy dostęp nie tylko do leczenia, ale i do profilaktyki, takiej jak szczepienia.  

– Jak pani zdaniem, będzie wyglądać sytuacja w ochronie zdrowia za parę lat, jeśli nic się nie zmieni?

Jeśli nie zmieni się nic, będzie gorzej. Pacjentów jest coraz więcej, są coraz starsi i mają coraz większe potrzeby, medycy są coraz bardziej świadomi swojej wartości rynkowej, a świadomość prezesa partii rządzącej jest taka, że lekarz powinien mieć misję, jak ksiądz. Mnie to przeraża. 

Zaloguj się

lub
Logujesz się na komputerze służbowym?
Nie masz konta? Zarejestruj się
Ten serwis jest chroniony przez reCAPTCHA oraz Google (Polityka prywatności oraz Regulamin reCAPTCHA).