Wyszukaj w publikacjach

29.03.2020 (aktualizacja 01.04.2022)
·

Oddelegowani - historie osób, które zostały skierowane do pracy w związku z pandemią koronawirusa

100%

Obecnie chyba każdy lekarz w tym kraju zastanawia się czy dostanie skierowanie do pracy w związku z panującą pandemią koronawirusa. Zmiany w prawie były błyskawiczne, a kolejne informacje o zmienianych ustawach elektryzowały całe środowisko. Obecnie wiemy już na pewno, że pierwsi lekarze dostali skierowania. 

Próbowaliśmy dotrzeć do nich, aby ustalić kilka faktów na temat tego jak wygląda cała procedura i czego mogą się spodziewać kolejni lekarze. Najważniejsze informacje zebraliśmy w ten wpis, który postaramy się na bieżąco aktualizować. Jeżeli zostałeś oddelegowany i chcesz podzielić się z innymi lekarzami informacjami na ten temat napisz do nas!

Cisza przed burzą.

Wszyscy zdajemy sobie sprawę, że sytuacja w Polsce nie jest tragiczna w porównaniu chociażby do innych krajów europejskich. Szczyt zachorowań jest jeszcze przed nami, a obecne delegacje wydaje się, że są przygotowaniem właśnie do kryzysu, który ma dopiero nadejść lub też są wynikiem objęcia kwarantanną pracowników oddziału - w takich miejscach z dnia na dzień po prostu nie miał kto pracować. Większość z naszych rozmówców obecnie pracuje w dobrych warunkach, ma dostęp do odpowiedniego sprzętu ochrony osobistej, a sytuacja kadrowa i liczba chorych na oddziałach nie odbiega znacząco od normy. Nie wszyscy trafili jednak tak dobrze, o czym możecie przeczytać poniżej.

W jaki sposób informacje są przekazywane lekarzom? 

W przypadku skierowań do innej placówki, które są wydawane przez Wojewodę, delegacje są wręczane głównie przez Policję choć w historiach pojawiają się także informacje o Wojskach Obrony Terytorialnej. Lekarze otrzymują wezwania zarówno w miejscach zamieszkania, jak również w miejscu pracy. Skierowania można spodziewać się o każdej porze dnia i nocy - "dzwonek o 6 rano", "ktoś puka do drzwi około 23" - nie ma reguły. Oczywiście warto zaznaczyć, że jeżeli skierowanie zostanie wręczone o godzinie 23 w nocy, następnego dnia o 8.00 rano musimy stawić się w placówce do której nas oddelegowano. Rekordzista w ciągu nocy musiał przeprowadzić się do miasta oddalonego o 200 km - wszystko w ramach jednego województwa. Ciężko nam powiedzieć jakim kluczem w takich przypadkach kierują się władze, nie znaleźliśmy w tych skierowaniach żadnej logiki. 

Lekarze zostają także oddelegowani do pracy w ramach tej samej placówki. W tych przypadkach do pracy kieruje dyrektor szpitala choć najczęściej odbywa się to w ramach rozmowy z ordynatorem, zdarzają się też maile (?!) dlatego sprawdzajcie swoje skrzynki, bo nigdy nie wiadomo ;)

Lekarzy jakich specjalności czekają skierowania?

Obecnie są to głównie rezydenci anestezjologii, chirurgii i chorób wewnętrznych choć jeden z naszych rozmówców jest podczas specjalizacji z... neurochirurgii. W przypadku kolejnych skierowań z pewnością dużo będzie zależało nie tylko od sytuacji chorych, ale także od tego na jakich oddziałach stała kadra będzie objęta kwarantanną. Czy wiek i doświadczenie mają znaczenie? Tutaj także próżno szukać klucza i schematu. Rozmawialiśmy z rezydentami 2,3,4 i 5 roku, co ciekawe jeden z naszych rozmówców ma 59 lat i jest lekarzem rodzinnym (specjalizacja 1 stopnia z interny). W związku z tym skierowania może spodziewać się po prostu każdy w imię zasady "na kogo wypadnie, na tego bęc". Oczywiście trzeba zaznaczyć, że z racji tego, że w ramach portalu i naszych koneksji docieramy głównie do młodych lekarzy stanowili oni większość osób z którymi udało nam się skontaktować. 

"Umowę będę musiał podpisać z datą wsteczną", "nie wiadomo jak z wynagrodzeniem".

Z tym jest chyba największy problem. Delegacje są, lekarze pracują, a umów w większości przypadków nie ma. Najprawdopodobniej, będą one musiały być podpisane z datą wsteczną. Jeżeli z dnia na dzień ktoś jest kierowany do innej jednostki istnieje duże ryzyko, że administracja także nie będzie przygotowana na tę sytuację. Co więcej oddelegowani lekarze zgłaszają nam, że administracja ze szpitali macierzystych domaga się podpisania bezpłatnego urlopu - który jest konieczny w takich sytuacjach. W wielu przypadkach powrót chociażby w celach administracyjnych do jednostki macierzystej jest trudny, jeżeli konieczne było przeniesienie całej aktywności zawodowej do placówki oddalonej na przykład o 80 km praktycznie z dnia na dzień. 

Sprawa wynagrodzenia wydaje się dość jasna:

  • delegacja w ramach tej samej placówki - wynagrodzenie 100%
  • delegacja do innej placówki - wynagrodzenie 150%

Nie wszędzie jest to jednak tak oczywiste, gdy nie widzieliśmy jeszcze umowy. Dodatkowo zdarzają się takie sytuacje:

Redakcja Remedium - Czy jest to delegacja w ramach jednostki organizacyjnej? To samo miasto i ten sam budynek? Czy dostałeś już umowę związaną ze skierowaniem? Czy wiesz coś o wynagrodzeniu podniesionym do 150%? 

Nie do końca jest to jasne. Są to dwa różne miejsca - jednoimienny zakaźny, reszta oddziałów w innym budynku, które funkcjonują w trybie ostrym. Miasto to samo, ale budynki są oddalone o kilka kilometrów od siebie. Organizacyjnie niby ta sama jednostka choć żeby przyjąć pacjenta z zakazów do normalnego to trzeba go wypisać, a nie przekazać na inny oddział. Skierowania nie dostanę, ewentualnie oddelegowanie. Nie dostaniemy 150%, jedyne co usłyszeliśmy to to, że nie będziemy poszkodowani, ale co to znaczy to nie wiadomo.2 rok specjalizacji z anestezjologii i intensywnej terapii

Czy specjalizacje będą wydłużane?

Na ten moment większość osób nie potrafi odpowiedzieć na to pytanie, choć wszyscy próbowali tę kwestię wyjaśnić. Ordynatorzy i kierownicy specjalizacji próbują studzić emocje mówiąc "jakoś to będzie, jakoś to rozliczymy". Zdaniem naszych rozmówców kłopotów raczej nie będzie, jeżeli zostaliśmy skierowanie na taki sam oddział jak nasz macierzysty, czyli na przykład z chirurgii ogólnej na chirurgię ogólną. Problem pojawia się gdy na przykład rezydent interny zostaje skierowany na oddział wewnętrzny, który został przekształcony w oddział zakaźny. 

Co z organizacją dotychczasowej pracy? Kto jest odpowiedzialny za przekładanie ustalonych dyżurów? Co z pracą na kontrakcie?

Dla wielu z was praca w kilku miejscach to sposób na utrzymanie się. Wszyscy chyba to rozumiemy - kredyty, utrzymanie rodziny i tak dalej. Nie ma w tym nic dziwnego. W przypadku osób oddelegowanych konieczne jest zarzucenie całej dodatkowej działalności. Po pierwsze ciężko dostosować nowy grafik pracy, który zmienił się z dnia na dzień do umówionych już wcześniej dyżurów. Po drugie, jeżeli zostaliśmy skierowani do pracy z pacjentami dodatnimi lub przynajmniej podejrzanymi o zarażenie koronawirusem nierozsądne byłoby narażanie kolejnych chorych. Lekarze z którymi rozmawialiśmy twierdzą, że kierownicy placówek czy to prywatnych czy publicznych doskonale rozumieją tą sprawę i biorą na siebie załatwienie zastępstwa w związku z oddelegowaniem jednego z pracowników. Sprawa niby oczywista, jednak w przypadku osób pracujących na kontrakcie zwykle to właśnie lekarz powinien zapewnić zastępstwo na dyżr na którym nie może się pojawić. Wielu z nas ma takie zapisy w umowach. Gorąco natomiast może zrobić się w macierzystych jednostkach osób oddelegowanych:

Ja wypadam z 5 dyżurami. Dziewczyny z innej placówki wypadają z 10 dyżurami, bo jest zalecenie o pracy w jednym miejscu. 5 rok, interna

W przypadku w którym lekarz wypada z pracy np. w NPL, czy na SOR np. dzień przed planowanym dyżurem może pojawić się problem z jego obstawieniem. Pamiętajmy, że część kadry może być także skierowana na kwarantannę. Apelujemy do was, aby w takich sytuacjach być elastycznym. Mimo tego, że to nie nasza wina, że system od lat jest niedofinansowany, a o sytuacji krzyczeliśmy od dawna, warto pamiętać, że musimy zapewnić ciągłość opieki wszystkim chorym. 

Rezydenci praktycznie kierują oddziałami próbując wprowadzać standardy walki z koronawirusem.

Wyobraźcie sobie, że nagle zostajecie ściągnięci z końcówki dwutygodniowego urlopu i okazuje się, że zostaliście jedynym lekarzem na oddziale - cały zespół poza wami wylądował na kwarantannie. Z naszych informacji wynika, że taka sytuacja miała miejsce na kilku oddziałach w Polsce.

"Mają kogoś jeszcze sprowadzić, ale ile to potrwa? Nie wiadomo"2 rok specjalizacji, chirurgia ogólna.

W ten sposób rezydenci "pierwszych lat" dostają w spadku oddziały, na którym co jakiś czas pojawiają się specjaliści, którzy zostali skierowani do pracy w związku z pandemią. Niektórzy rezydenci oddelegowani do pracy w innych jednostkach nie są w lepszej sytuacji. Brak procedur, brak personelu i dodatni pacjenci na oddziale - w takiej rzeczywistości z dnia na dzień wylądowało już kilku naszych kolegów różnych specjalizacji. 

"Tutaj jest tragedia, nie ma personelu. Tak jakby cały personel wstał i wyszedł. Pozostało trochę pacjentów (wszyscy dodatni), a nie ma personelu żeby ich ogarnąć. Cały poprzedni personnel jest dodatni, w kwarantannie z kontaktu lub udaje że miał styczność. Brakuje pielęgniarek, brakuje salowych, a nawet sprzątaczek."3 rok specjalizacji, interna

"Brak jakichkolwiek standardów. Szpital trzeba ewakuować." - sytuacja w niektórych placówkach aż prosi się o katastrofę. 

Młodzi lekarze, którzy znaleźli się na oddziałach w ciężkiej sytuacji nieprawidłowości zgłaszają dyrekcji, Izbom Lekarskim, a nawet Konsultantom Wojewódzkim i Krajowym. Na ten moment nikt nie potrafi znaleźć rozwiązania dla tej sytuacji, a frustracja rośnie.

Tutaj nie ma leczenia. Walczymy o to, żeby ewakuować szpital. Czasami jest specjalista, ale wszyscy są z łapanki. W dyrekcji nie ma żadnego lekarza, bo medyczni są dodatni. Nie ma procedur, nie ma wyszkolenia. Obecnie rezydenci są jedynymi osobami, które chcą coś zrobić. Trochę rzeczy i procedur udało mi się zorganizować, ale nie jestem ani zakaźnikiem ani ordynatorem. Dyrekcja nas nie wspiera, bo od nich też wszyscy się od odwrócili.3 rok specjalizacji, interna

Warto w tym miejscu zaznaczyć, że wśród młodych lekarzy pojawiają się głosy o dobrej współpracy między oddelegowanymi rezydentami w szpitalach o ciężkiej sytuacji. Udało nam się dotrzeć nawet do 2 osób oddelegowanych do tej samej placówki. To budujące, że młodzi lekarze starają się wspierać wzajemnie w tych ciężkich chwilach. 

Kto weźmie odpowiedzialność za ewentualne błędy medyczne? Za brak sprzętu i procedur? 

Sytuacja na niektórych oddziałach budzi ogromne wątpliwości związane nie tylko ze kwestiami etycznymi i medycznymi - jak w takich warunkach zapewnić w ogóle odpowiednią opiekę chorym? Pojawiają się także pytania natury prawnej - kto weźmie za to wszystko odpowiedzialność? Prokuratura już odwiedziła pierwsze placówki w których zmarły osoby zarażone koronawirusem. Czy rezydenci pracujący w takich warunkach mogą zostać pociągnięci do odpowiedzialności? Praca w ograniczonym zespole, bez nadzoru specjalisty to jedno. Wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego, że praca w stresie sprawia, że o błąd nietrudno. Dodatkowo rezydenci (bez nadzoru specjalisty) pracują z pacjentami zarażonymi wirusem, odnośnie którego wiele kwestii pozostaje dla medycznego świata zagadką.

"Problemy pojawią się niedługo, czekamy na kolejnych chorych."

W miejscach gdzie sytuacja jest nieco lepsza wszyscy zdają sobie sprawę, że najgorsze ma dopiero nadejść. 

Problem będzie, gdy będziemy mieli więcej pacjentów, wtedy włączymy pracę zmianową - wskazano 8 osób (4 specjalistów i 4 rezydentów) do pracy zmianowej, zmiany na 6, 8 lub 12 godzin. Jak na razie na zakaźnym jest 6 pacjentów. Jeden potwierdzony, reszta w trakcie diagnostyki. Żaden z nich nie wymaga respiratora.3 rok specjalizacji, anestezjologia i intensywna terapia

"Mamy sprzęt, mamy procedury, przygotowywaliśmy się od stycznia."

W całej tej sytuacji ta historia zaskoczyła nas najbardziej. Jak widać, jeżeli będzie się wystarczająco upartym można wymusić na dyrekcji choć minimalne działania. Sytuację, w której szpital przygotowywał się do pandemii od stycznia można nazwać ewenementem. Korzystają na tym pacjenci i lekarze.

Mój szpital nie jest szpitalem zakaźnym. Został utworzona u nas część tzw. covidowa. Dyrekcja jakby umywa ręce od tej organizacji, cała organizacja spadła na zespół do spraw zakażeń i nasz oddział. Zespół do spraw zakażeń oceniam fantastycznie. To, co udało się zrobić w dwa dni z oddziałem dermatologii, żeby funkcjonował jak oddział zakaźny, miał odpowiednią śluzę itd. to coś niesamowitego. Mamy środki ochrony osobistej - maseczki, fartuchy, przyłbice, nawet długie ochraniacze na buty sięgające łydek. Stworzyliśmy jasne procedury dla SORu i dla nas jak mamy postępować z pacjentami. Mieliśmy także szkolenie z zakładania odzieży ochronnej. Generalnie u nas to zadziałało z jednego prostego powodu - szefowa do spraw zakażeń od stycznia wiedziała, że taka sytuacja może nastąpić i próbowała jak mogła zbierać różne zapasy środków ochrony osobistej pomimo dużych oporów dyrekcji. Gdyby wtedy na wszystko się zgodzili, mielibyśmy tego jeszcze więcej, mielibyśmy także sprzęt do szybkich testów.rezydentka na oddziale chorób wewnętrznych

W tych ciężkich chwilach wszystkim oddelegowanym życzymy powodzenia. Kolejne delegacje na pewno przed nami, dlatego wszystkim pracującym z dodatnimi pacjentami, a także tym zabezpieczającym normalną pracę placówek medycznych życzymy wytrwałości w tych ciężkich czasach. Wiele osób z którymi rozmawialiśmy zaznaczało, że delegacja to nie jest komfortowa sytuacja, jednak jako pracownicy ochrony zdrowia musimy zrobić wszystko, aby pandemię opanować, a także zabezpieczyć pacjentów z innymi schorzeniami, w stanach ostrych oraz tych chorujących na choroby przewlekłe.

Powodzenia!

Podpisano - redakcja Remedium!

 

Zaloguj się

lub
Logujesz się na komputerze służbowym?
Nie masz konta? Zarejestruj się
Ten serwis jest chroniony przez reCAPTCHA oraz Google (Polityka prywatności oraz Regulamin reCAPTCHA).