Rozmowa z dr Arturem Drobniakiem - nowym wiceprezesem Naczelnej Rady Lekarskiej

Zapisuję
Zapisz
Zapisane

- Reprezentuje pan samorząd lekarski w pracach nad nowym systemem wynagrodzeń w ochronie zdrowia przy Zespole Trójstronnym, by wzorem innych państw Unii Europejskiej, w Polsce personel medyczny mógł liczyć na dobre warunki zatrudnienia. Kiedy poznamy konkretne propozycje?

Działania decydentów i Ministerstwa Zdrowia doprowadziły do tego, że środowisko lekarskie nie jest reprezentowane w Zespole Trójstronnym. Mamy prawo głosu, ale nie mamy prawa decydowania o ostatecznej treści zapisów. Dotychczasowe spotkania polegały na przedstawianiu swoich propozycji dotyczących wynagrodzeń przez wszystkie strony. Rozmowa o konkretnych stawkach odbędzie się w piątek (relacja ze spotkania - przyp. red.). Jeśli uda się wypracować jakieś rozwiązania, będą one obowiązywały prawdopodobnie od 1 lipca 2021 roku. Jeśli nie uda dojść do porozumienia, od lipca będziemy funkcjonować na takiej samej protezie jak obecnie, ale wówczas to rząd bierze na swoje barki wszystko to, co może się później wydarzyć. 

- Ma pan na myśli protesty, które są szumnie zapowiadane przez lekarzy?

Rozmowy z rządzącymi, prowadzone od lat, na ogół nie kończą się korzystnymi dla środowiska medycznego rozwiązaniami. Jeżeli nie uda się wprowadzić jednoznacznie korzystnych dla nas przepisów dotyczących warunków pracy, wynagrodzenia itp. będzie następowała coraz większa migracja wewnętrzna i zewnętrzna. Lekarze już teraz masowo odchodzą do sektora prywatnego. Obudzimy się w końcu w rzeczywistości, w której nie będzie miał kto leczyć pacjentów w publicznym sektorze. Nie chcemy pracować ponad siły. 

- Niektórzy lekarze zarzucają samorządom, związkom zawodowym, że oprócz wydawania opinii i stanowisk niewiele robią dla poprawy sytuacji lekarzy. Czy samorząd lekarski wesprze protestujących medyków?

Na pewno zaoferujemy pomoc prawną czy organizacyjną, jeśli środowisko będzie protestować. Zdaję sobie sprawę z tego, że wielu z nas krytykuje działania samorządu. Mnie również się wydawało, że Izba ma duże możliwości. Niestety ręce wiąże nam ustawa o izbach lekarskich, która co prawda daje samorządowi wiele uprawnień organizacyjnych, ale czasem wielu bardzo oczywistych zadań nie możemy realizować. Od trzech lat działam w samorządzie i jest to praca, która pochłania wiele prywatnego czasu i energii i nie zawsze daje owoce jakich byśmy się spodziewali. I wielu z nas może się wydawać, że nasza praca kończy się na wydaniu opinii czy stanowisk. Jeśli strona rządowa nie jest zainteresowana żadnymi zmianami, to my mamy związane ręce. Nie możemy nic z tym zrobić. Środowisko medyczne nie jest zjednoczone i każda forma presji wywierana na decydentach jest zbyt słaba. Potrzeba większego zaangażowania i zjednoczenia. Brakuje liderów w regionach, izbach lekarskich, którzy zachęcaliby do działań. W ochronie zdrowia niestety ciągle działają mechanizmy zastraszania i pojedyncze grupy lekarzy, które chciałyby się włączyć w działania na rzecz poprawy naszej sytuacji po prostu nie mają takiej siły, obawiają się swoich pracodawców, w związku z czym zapowiadane protesty nie przynoszą oczekiwanych efektów. I mimo, że mamy dziś rynek pracownika, 70 proc. lekarzy uważa inaczej i obawiają ostrzejszych form protestu, ba nawet rezygnacji z dyżurów w ramach protestu. Pod tym względem jesteśmy grupą zawodową, która się nie docenia.  

- Czy wynagrodzenia rezydentów także ulegną zmianie? Obecnie otrzymują oni pensje, które zależą od wybranej specjalizacji i roku szkolenia. 

Pan minister zdrowia Adam Niedzielski chciałby, żeby wynagrodzenia lekarzy w trakcie specjalizacji również znalazły się w ustawie o płacach minimalnych obowiązujących w ochronie zdrowia. My się z tym zgadzamy. Według wstępnych propozycji ministerstwa, dla lekarzy rezydentów, przelicznik ma wynosić 1,05 średniej krajowej, co dla niektórych lekarzy byłoby de facto obniżką wynagrodzenia. Zależy nam, by te współczynniki były korzystniejsze. Powinniśmy dążyć do tego, by zagwarantować lekarzom lepsze warunki płacy i pracy, by nie wyjeżdżali z kraju. To jedyna recepta na zatrzymanie kadr w Polsce i ściągnięcie tych, którzy już wyjechali. 

- W samorządzie zajmuje się pan głównie wprowadzeniem systemu no-fault, zagadnieniami związanymi z telemedycyną. Jakie wyzwania stawia sobie pan jako nowo wybrany wiceprezes NRL?

Prace nad systemem no-fault są już bardzo zaawansowane. Chcemy, żeby do końca roku weszła ustawa, która pacjentom umożliwi uzyskanie odszkodowań za niepożądane zdarzenia medyczne w szybki i prosty sposób, a z barków personelu medycznego zniesie odpowiedzialność karną i finansową w przypadku zgłoszenia zdarzenia niepożądanego do Rejestru Zdarzeń Niepożądanych. Systemy „no-fault” z powodzeniem funkcjonują w krajach Europy Zachodniej i w Skandynawii. Czerpiąc z doświadczeń zawodowych, widząc zróżnicowanie pomiędzy efektywnością i jakością opieki nad pacjentem pomiędzy różnymi ośrodkami, odpowiednio skonstruowany system no-fault pozwala także być częściowym miernikiem jakości opieki. Kolejną ważną i potrzebną zmianą poprawiającą jakość opieki zdrowotnej jest telemedycyna. Dzięki niej znikają bariery geograficzne, poprawia się dostęp do specjalistów. Plusów jest wiele, ale też wiele rozwiązań wymaga doprecyzowania i poprawienia. Wraz z Telemedyczną Grupą Roboczą przygotowaliśmy wytyczne dot. świadczeń telemedycznych dla lekarzy i świadczeniodawców. Pracujemy obecnie nad wytycznymi dla medyków, które będą nas prawnie zabezpieczały. Wydaje się, że gdyby nie pandemia, nie mielibyśmy rozwoju telemedycyny na taką skalę i co istotne jej ograniczenie byłoby spowodowane nie podejściem pacjentów, ale lekarzy. Myślę, że w środowisku byłyby duże opory przed wprowadzeniem tego typu rozwiązań, które dziś z powodzeniem funkcjonują. 

- Od niedawna prowadzi pan także Ośrodek Doskonalenia Zawodowego Naczelnej Izby Lekarskiej, który organizuje bezpłatne szkolenia stacjonarne i online dla lekarzy. Czy to wyłącznie kursy branżowe? 

Osobiście traktuję Ośrodek Doskonalenia Zawodowego jako perełkę Naczelnej Izby Lekarskiej, która wymaga szlifowania i dopracowania, ale już zmierza w dobrym kierunku. Organizujemy szkolenia dla lekarzy w 4 kategoriach: kompetencji miękkich, prawa medycznego, a także zawodowe. Tylko w zeszłym roku wzięło w nich udział ponad 4 tys. lekarzy. Pracuję także nad otwarciem Centrum Szkoleniowo-Konferencyjnego NIL, planowanym na koniec 2021 r. Będzie to miejsce organizacji konferencji, warsztatów i szkoleń dla medyków.  

- Jakie rozwiązania pana zdaniem należy w Polsce wprowadzić, by poprawić sytuację lekarzy i system ochrony zdrowia?  

Przede wszystkim, jak już mówiliśmy, godne warunki pracy i płacy to podstawa. Po drugie, potrzebujemy przepisów prawnych, które będą chronić lekarzy. Poczucie oddechu prokuratura na plecach powoduje, że medycyna staje się medycyną defensywną i lekarz podejmuje wiele działań, które mają na celu chronienie siebie przed ewentualnymi konsekwencjami prawnymi, co generuje koszty, zabiera czas. Ponadto, każdy z nas ma prawo do prywatnego życia i ograniczenie liczby dyżurów powinno być bardziej respektowane. By tak się stało potrzeba zmniejszenia ilości łóżek szpitalnych w Polsce, których mamy najwięcej w całej Europie na 100 tys. mieszkańców przy najmniejszej liczbie personelu. Nikt mi nie powie, że obecny status szpitalnictwa to właściwe rozwiązanie, skoro w innych krajach wygląda to zupełnie inaczej i jest bardziej efektywne. Powinniśmy zmieniać strukturę systemu opieki zdrowotnej przesuwając ciężar świadczeń na świadczenia ambulatoryjne, a nie szpitalne. Wzorem do naśladowania dla Polski są kraje skandynawskie, szczególnie Dania. Zapewniają nie tylko fantastyczne warunki wynagrodzenia, ale także pracy. Jeżeli już teraz u nas system się zmieni i wszelkie kroki będą podejmowane rozsądnie, to w perspektywie 10 -20 lat są szanse, że i u nas tak będzie. 

polityka
nil

Dołącz do dyskusji

Polecane artykuły