Zaakceptuj kota w worku, czyli o rekrutacji na specjalizację słów kilka
Ścieżka do uzyskania pełnych kompetencji w naszym zawodzie nie należy do najkrótszych. Od jej startu (wyznaczonego przez przerabianie dziesiątek arkuszy z biologii, aby dostać się na wymarzony kierunek) do jej docelowego zwieńczenia (jakim jest uzyskanie tytułu specjalisty) mija kilkanaście niełatwych, wypełnionych ciężką pracą lat. Wizja konieczności znalezienia swojego własnego specjalizacyjnego poletka ciąży na nas od początku – każdy wszak wie, że praca psychiatry, okulisty czy kardiochirurga to zupełnie inne zawody, wymagające różnych predyspozycji oraz zainteresowań.
Na kolejnych blokach w trakcie studiów prowadzący pytają o nasze sprofilowanie, a słyszane co święta sakramentalne “to na jaką specjalizację idziesz?” nie pozwala odpocząć od tematu. Wszystko to sprawia, że decyzja o wyborze specjalizacji wydaje się być najważniejszą w naszej karierze, a proces rekrutacji wiąże się z olbrzymim stresem oraz oczekiwaniami.
Dołącz do dyskusji
Polecane artykuły