Wyszukaj w publikacjach
Psychiatrzy o medycznej marihuanie – rozmowa z prof. dr. hab. n. med. Piotrem Gałeckim

Coraz więcej pacjentów, zarówno w Polsce, jak i na świecie, stosuje leczniczą marihuanę. Ale czy to stanowi problem? Nie jestem przekonany. Mnóstwo ludzi przyjmuje regularnie suplementy diety. I jak bym traktował leczniczą marihuanę dokładnie w taki sam sposób, jak suplement diety – mówi prof. dr hab. n. med. Piotr Gałecki, kierownik Kliniki Psychiatrii Dorosłych Uniwersytetu Medycznego w Łodzi, konsultant krajowy w dziedzinie psychiatrii.
–Jakie jest stanowisko środowiska psychiatrów dotyczące stosowania leczniczej marihuany w jednostkach psychiatrycznych?
Nie mamy żadnej jednostki chorobowej w psychiatrii, w której lecznicza marihuana byłaby substancją niosącą korzyść terapeutyczną. Mam na myśli sytuację, w której zaburzenie psychiatryczne byłoby wiodącym rozpoznaniem. Oczywiście uważamy, że powinna być ona wykorzystywana w zespołach bólowych w przypadku jednostek chorobowych np. z zakresu neurologii, ortopedii czy onkologii, a także w sytuacjach paliatywnych. Natomiast w standardach leczenia podstawowych jednostek chorobowych, które są opisane w klasyfikacji ICD-10 od F00 do F99, nie ma wskazanej leczniczej marihuany jako środka terapeutycznego, który ma udowodnioną skuteczność. W psychiatrii mamy do czynienia z marihuaną tylko w kontekście uzależnienia od kanabinoli (F12). A jednostką, którą obserwujemy u tych pacjentów najczęściej, jest zespół amotywacyjny.
Trzeba pamiętać, że szkodliwość marihuany jest bardzo umiarkowana, o ile nie jest ona przyjmowana przez pacjenta, który ma predyspozycję do zachorowania na zaburzenie psychiczne. Marihuana jest co prawda czynnikiem spustowym wielu zaburzeń psychicznych, ale nie jedynym, który warunkuje wystąpienie jednostki chorobowej. Dlatego na lekarzach, którzy przepisują medyczną marihuanę, ciąży duża odpowiedzialność.
– W Pubmed można znaleźć szereg badań i metaanaliz, które wskazują na potencjał medycznej marihuany u pacjentów z depresją czy zaburzeniami lękowymi.
Pubmed jest zbiorem publikacji naukowych, a nie Biblią. Należy podchodzić do niego z pewnym krytycyzmem, analizując to poprzez swoją wiedzę i doświadczenie. W publikacjach naukowych można wykazać wszystko, np. korzystne działanie alkoholu na poprawę stanu psychicznego pacjenta z depresją. Ale czy to znaczy, że to powinno się stać standardowym postępowaniem w tej grupie chorych?
Obecnie nie ma żadnych przekonujących badań, które mają wystarczające podstawy merytoryczne, potwierdzających skuteczność stosowania marihuany leczniczej w depresji, zaburzeniach lękowych czy innych jednostkach psychiatrycznych. Oczywiście jest wiele substancji, które są w stanie poprawić na chwilę stan psychiczny pacjenta, ale to nie ma nic wspólnego z leczeniem tych stanów.
Medyczna marihuana bywa stosowana z przyczyn psychiatrycznych off-label, ale jest to terapia pomocnicza, dołączana do opisywanego w standardach leczenia. Włączana jest doraźnie i nie prowadzi do uzależnienia. W każdym przypadku trzeba ją wdrażać bardzo ostrożnie.
– Kto będzie beneficjentem takiej terapii?
Medyczną marihuanę zastosowałbym u pacjenta, który cierpi z powodu depresji i ma przewlekły zespół bólowy, którego nie udaje się złagodzić innymi lekami z drabiny analgetycznej.
– Jaki jest profil bezpieczeństwa medycznej marihuany?
Marihuana uznawana jest za substancję psychoaktywną, uzależniającą i powinna być bezwzględnie przeciwwskazana we wszystkich jednostkach chorobowych przebiegających z psychozą w rozumieniu zespołu objawowego, a nie jednostki chorobowej. Dodatkowo, marihuana może być czynnikiem spustowym schizofrenii, epizodu maniakalnego czy hipomaniakalnego u osób, które mają predyspozycję genetyczną do zachorowania na schizofrenię lub chorobę afektywną-dwubiegunową. Widziałem kilku pacjentów, którzy mieli epizod psychotyczny w przebiegu schizofrenii po pierwszorazowym wypaleniu marihuany. Dlatego w psychiatrii jesteśmy dość ostrożni z rekomendowaniem marihuany leczniczej.
– Mimo to pacjenci psychiatryczni są leczeni medyczną marihuaną.
Zdaję sobie z tego sprawę. Ale przypuszczam, że to raczej nie lekarze psychiatrzy ją przepisują. Proszę pamiętać o istnieniu tzw. receptomatów czy 24-godzinnych internetowych klinik, w których w ciągu kilkunastu minut wystawiana jest recepta na dowolny lek, również na leczniczą marihuanę. Dostępność do niej stała się powszechna. Z czego to wynika? Myślę, że w dużej części z braku odpowiedniej staranności przy ocenie stanu klinicznego pacjenta i wypisywaniu mu leków, których on oczekuje. Ale to nie jest jedyny problem, z którym my psychiatrzy się zmagamy.
– A jakie są inne?
Marihuana lecznicza jest najmniej niebezpieczną używką. Jest dobrze przebadana, wiemy dokładnie, co w niej jest. Natomiast nie można tego powiedzieć o marihuanie stosowanej w celach relaksacyjnych, której skład nie jest znany. Z tym problemem zmagają się oddziały detoksykacyjne. Zdarzają się sytuacje, że pacjent, który trafia na izbę przyjęć, twierdzi, że to jego pierwszy raz, albo przyznaje się do palenia marihuany od tygodnia. A po zrobieniu badań toksykologicznych okazuje się, że ma w organizmie różne substancje, łącznie z kokainą. To jest pytanie o wiarygodność wywiadu od pacjenta, który jest uzależniony, ale także o rzeczywisty skład marihuany nieleczniczej.
Problemem, z którym zmagamy się w psychiatrii znacznie częściej, jest zlecanie przez lekarzy środków psychostymulujących, które przeznaczone są do terapii ADHD. Dlaczego tak się dzieje? Czasami mamy do czynienia z pacjentem, który nie ma zaburzenia psychicznego w rozumieniu jednostki chorobowej, a ma pewien mankament swojej osobowości, który powoduje, że nie czuje się szczęśliwy. I często lekarze idą na skróty. Zamiast psychoterapii, która mogłaby temu pacjentowi rzeczywiście pomóc, proponują suplementy diety lub medyczną marihuanę. Jest to bardzo szkodliwe postępowanie, bo taka konstrukcja osobowości jest czynnikiem ryzyka uzależnień, w tym stosowania substancji psychoaktywnych jak marihuana.
Nierzadko w psychiatrii mamy też do czynienia z pozorną lekoopornością, co zazwyczaj obserwujemy w przypadku depresji. Pacjent przyjmuje bardzo długo wiele różnych substancji i mówi, że na niego nic nie działa. Poprawa kliniczna rzeczywiście nie następuje, bo pacjent nigdy nie spełniał kryteriów klinicznych depresji. Smutek, który odczuwa, jest wyrazem struktury jego osobowości, która kształtuje się do 5. r.ż. I żadna substancja aktywna nie może tego zmienić. Dlatego nawet w przypadku tzw. opornych na leczenie jednostek psychiatrycznych, w których dotychczas zastosowane leczenie nie przyniosło rezultatu, nie rekomenduje się stosowania medycznej marihuany. Trzeba kierować się przede wszystkim ostrożnością i dobrem chorego. Pacjent ma prawo kłamać, ale to nie zwalnia lekarza z odpowiedzialności postawienia właściwej diagnozy.
– Czy jest nadzieja, że marihuana ma jednak potencjał terapeutyczny w psychiatrii?
Na obecnym etapie wiedzy nie możemy tego potwierdzić, ale medycyna zalicza się do nauk biologicznych, więc tutaj niczego nie możemy wykluczać. Od czasów przyznania nagrody Nobla Egasowi Monizowi za lobotomię my, psychiatrzy, jesteśmy bardzo ostrożni i nie chcemy rekomendować metody, która nie ma udowodnionej skuteczności, bo mogłoby to spowodować bardzo duże negatywne konsekwencje społeczne.